niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie książkowe & filmowe 2017 roku


Rok dwa tysiące siedemnasty się kończy, więc przyszedł również czas aby go podsumować. Pod względem czytelniczym uważam ten rok za dość przeciętny, natomiast filmowo jest już moim zdaniem trochę lepiej.


PODSUMOWANIE KSIĄŻKOWE

Rok 2017 pod względem książkowym w liczbach:
  • liczba przeczytanych książek: 67
  • łączna liczba stron: 25 918
  • średnia dzienna liczba stron: ~71
Niestety w tym roku nie przeczytałam żadnej książki, która całkowicie zawładnęła moim sercem. Nie trafiłam na pozycję taką, której mogłabym dać z czystym sercem ocenę 10/10 i polecać ją każdemu bez chwili zawahania. Jednak są takie pozycje z którymi miałam styczność w 2017 roku i uważam za godne uwagi.

Oto 10 najlepszych książek 2017 roku (kolejność alfabetyczna):
  1. "13 powodów" Jay Asher
  2. "Był sobie pies" W. Bruce Cameron
  3. "Droga do domu" Yaa Gyasi
  4. "Dziedzictwo Orchana" Aline Ohanesian
  5. "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" Anna McPartlin
  6. "Harda" Elżbieta Cherezińska
  7. "Porwana pieśniarka" Danielle L Jensen (oraz kolejne tomy Trylogii Klątwy)
  8. "Szóstka wron" Leigh Bardugo (warto również przeczytać kolejny tom, czyli "Królestwo kanciarzy")
  9. "Wiktoria" Daisy Goodwin
  10. "Wyznania Katarzyny Medycejskiej" Christopher W. Gortner
Natomiast największym zaskoczeniem była dla mnie książka "7 razy dziś" Lauren Oliver. Spodziewałam się bardzo lekkiej historii, która niczym nie wyróżni się wśród młodzieżówek dostępnych na naszym polskim rynku wydawniczym. Dostałam jednak coś co utkwiło mi w pamięci i pozytywnie wspominam jeszcze po kilku miesiącach od lektury.

Nie jest niestety tak pięknie, że przeczytałam same dobre pozycje. Oto lista tych książek, które żałuję, że w ogóle miałam w ręce:
Pomimo, że znalazło się kilka złych pozycji to całe szczęście w nie było ich aż tyle, aby utworzyć całe TOP10 najgorszych książek które przeczytałam w 2017 roku. 


PODSUMOWANIE FILMOWE 

Rok 2017 pod względem filmowym w liczbach:
  • liczba obejrzanych filmów: 67
W przypadku filmów całe szczęście znalazły się perełki, które będę dość długo miło wspominać i z wielką chęcią do nich powracać. 
Oto 10 najlepszych filmów [obejrzanych w] 2017 roku (kolejność alfabetyczna):
  1. "Aż do kości" (To the Bone, 2017)
  2. "Był sobie pies" (A Dog's Purpose, 2017) 
  3. "Dziś jestem blondynką" (Heute bin ich blond, 2013)
  4. "Młode wino" (Bobule, 2008)
  5. "Obdarowani" (Gifted, 2017)
  6. "Piękna i Bestia" (Beauty and the Beast, 2017)
  7. "Projektantka" (The Dressmaker, 2015) 
  8. "Przechowalnia numer 12" (Short Term 12, 2013)
  9. "Sami swoi" (1967)
  10. "Zamieszkajmy razem" (Et si on vivait tous ensemble?, 2011)
"Piękna i Bestia" według mnie jest przepiękna i nie żałuję, że wydałam pieniądze na seans w kinie. W przypadku filmu "Sami swoi" nie rozumiem jedynie dlaczego dopiero w tym roku obejrzałam go w całości. Genialna produkcja! Pewnym zaskoczeniem filmowym była dla mnie "Projektantka". Jest to ekranizacja powieści o tym samym tytule, autorki Rosalie Ham. Według mnie jest to jeden z nielicznych przykładów, gdzie film może być dużo lepszy od książki.

Wśród obejrzanych przeze mnie filmów znalazły się również takie, które uważam, że były zmarnowaniem mojego czasu. Oto lista najgorszych, według mnie, produkcji, które obejrzałam w tym roku:
Niestety natrafiłam na więcej złych filmów niż złych książek. Mam nadzieję, że w 2018 roku będzie lepiej. Mam takie swoje małe postanowienie, aby dopierać filmy w bardziej precyzyjny sposób, żeby zminimalizować swoje rozczarowania. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie...

sobota, 30 grudnia 2017

Stosik książkowy 12/2017

Znów nadchodzi ten czas gdy miesiąc zaraz się skończy, więc pora podzielić się z Wami kolejnymi nowościami w mojej biblioteczce. O dziwo wszystkie pozycje to zakupy własne. Chyba byłam niegrzeczna w tym roku bo Mikołaj o mnie zapomniał... Obiecuję jednak, że jest to już ostatni stosik książkowy, przynajmniej w tym roku :).

Książki papierowe:


"Wiedżmin. Szpony i kły" Andrzej Sapkowski i inni
"Latarnia z Kiss River" Diane Chamberlain
"Dobra córka" Alexandra Burt
"Dawca przysięgi. Tom I" Brandon Sanderson

Nie mogło zabraknąć w mojej kolekcji najnowszego Wiedźmina. Jestem ogromną fanką tej serii więc mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie zabrać za tę pozycję. Również co do powieści Alexandry Burt mam ogromne wymagania, gdyż "Gdzie jest Mia?" tej autorki bardzo mi się spodobała.


E-booki


"Dom, którego nie było" Dorota Schrammek
"Rdza" Jakub Małecki
"Krzywda. Historia moich blizn" Eve Ainsworth

Czaiłam się na te pozycje już od jakiegoś czasu, a były na dobrej promocji i szkoda było ich nie zakupić :). Jestem w szczególności ciekawa twórczości Jakuba Małeckiego, o którym mam wrażenie, że jest ostatnio bardzo głośno.




"Psiego najlepszego" W. Bruce Cameron [RECENZJA]
"Saszeńka" Simon Montefiore

Kolejne trzy książki to same świąteczne powieści albo chociaż z zimą w tle. Dwie z nich już za mną a kolejna mam nadzieję, że umili mi najbliższe zimowe wieczory.

środa, 27 grudnia 2017

'Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie' (Perfetti sconosciuti, 2016) - film







Siedmioro długoletnich przyjaciół spotyka się na kolacji. Dla urozmaicenia wieczoru rozpoczynają zabawę polegającą na dzieleniu się między sobą treścią każdego SMS-a, e-maila lub rozmowy telefonicznej, jakie otrzymują w trakcie spotkania. Kiedy tym samym wiele tajemnic zaczyna wypływać na światło dzienne, niewinna gra rodzi konflikty, które niełatwo będzie zażegnać...











     Święta co prawda już za nami ale tytuł tego filmu, czyli "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" bardzo mi się z tym okresem kojarzy. W końcu podczas spotkań z rodziną, tych miłych jak i tych mniej, często znajdzie się osoba, która ma 'ciekawe historie' do opowiedzenia.
     Historia opowiada o grupie przyjaciół, którzy spotykają się podczas kolacji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w trakcie tego wieczoru każda wiadomość czy rozmowa telefoniczna będzie na celowniku. W takich okolicznościach nic da się ukryć i zachować prywatności a każdy skrywany sekret może wyjść na jaw... Pomimo, że byłam raczej pozytywnie nastawiona do tego filmu, to obawiałam się tego jak zostanie zrealizowana. W końcu dość trudno jest pociągnąć historię w ciekawy sposób mając do dyspozycji tylko jedną scenerię. Jeśli ktoś ma podobne obawy jak ja to nie ma się czego bać! Sama fabuła trzyma w napięciu i podczas seansu byłam ogromnie ciekawa jak wszystko się potoczy. Nie jestem jedynie pewna co do samego zakończenia. Nie wiem czy je dobrze zrozumiałam, choć wydawało mi się zbyt urocze. To co się działo podczas kolacji jakby spłynęło po bohaterach albo jeszcze nie do końca to do nich dotarło. Jeśli ktoś z Was oglądał ten film to dajcie znać co myślicie o ostatnich scenach.
     Gra aktorska o dziwo całkiem dobra. Przyznam, że nie kojarzyłam żadnego z nazwisk, więc nie miałam określonych wymagań co do umiejętności aktorskich. Najbardziej wyróżnił się w moim odczuciu Giuseppe Battiston, który wcielił się w postać Peppe. Kreacja tej postaci najbardziej mnie przekonała, przez co mam ochotę obejrzeć kolejny film z udziałem tego aktora.
     Moim zdaniem film pt. "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" jest godny uwagi. Warto poświęcić swój czas i zapoznać się z tą produkcją, gdyż jest inna niż te standardowe i schematyczne, które zalewają filmowy rynek. Na pewno nie jest to oczywisty film o którym zapomni się tuż po jego obejrzeniu.
     Moja ocena: 7/10.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

"Psiego najlepszego" W. Bruce Cameron

Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości. Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć. 
Opis książki




Autor: W. Bruce Cameron
Tytuł oryginalny: The Dogs of Christmas
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Świerczyńska Edyta
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2013
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 296



     Książka "Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta" to kolejna świąteczna powieść, którą przeczytałam w grudniu. Na początku było "Światło" Ashera, później "Świąteczne marzenie" Prowse, a teraz padło na pozycję W. Bruce Camerona, autora, którego część czytelników może kojarzyć z "Był sobie pies". Gdy nadszedł 24 grudnia, Wigilia, udało mi się nareszcie wczuć w odpowiedni klimat.
     Josh w dość nieoczekiwanych okolicznościach musi zaopiekować się ciężarną suczką. Jest on kompletnym laikiem w temacie zwierząt, nigdy nie miał psa i nie potrafi się nim odpowiednio zająć. Każde zachowanie zwierzaka jest dla niego czymś nowym i wywołuje u niego ogromną panikę. Postanawia jednak się zająć suczką oraz młodymi, choć czy jest to dobra decyzja? Historia przedstawiona na kartach tej powieści przepełniona jest ogromną dawką miłości, słodkości oraz uroczymi psiakami. Jestem pewna, że nie potrafię być obiektywna w przypadku tej książki, gdyż kocham psy w każdej postaci. Nieważne czy jest on mały, duży, żywy, pluszowy czy ten fikcyjny którego znajdziemy w tego typu pozycjach, zazwyczaj potrafi mnie on rozczulić. Dlatego też historia z pozytywnym wydźwiękiem kręcąca się wokół czteronoga, a nawet całej ich gromadki, nie mogła nie wzbudzić we mnie tych pozytywnych emocji. Prawdopodobnie nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że powieść jest jednak niestety trochę przewidywalna. Są szczeniaczki, jest osoba która poznaje przemiłą drugą osobę, nadchodzą Święta, więc wiadomo, że będzie również duża dawka miłości. Pomimo tego, że możemy domyślić się zakończenia nie uważam w tym przypadku książki za nudną. Spędziłam bardzo przyjemnie swój czas podczas lektury, która sprawiła, że wreszcie poczułam ten długo wyczekiwany klimat, choć pogoda za oknem jest dość nieadekwatna do sytuacji.
     Bohaterowie - tutaj jest niestety ode mnie mały minus, gdyż po autorze spodziewałam się czegoś trochę lepszego. O ile główny bohater Josh, został wykreowany jako ciamajda życiowa, to potrafimy go jakoś pozytywnie odebrać i zapamiętać. Przychodzi jednak czas gdy poznajemy Kerri, która charakteryzuje się głównie (i chyba jedynie) tym, że strzela ciągle przeogromne fochy. Myślałam, że ja zachowuję się czasem irracjonalnie, chociażby maltretując się w poszukiwaniu dobrej komedii romantycznej, pomimo, że nie lubię tego gatunku. To jak zachowywała się ta kobieta, a raczej powody przez które chciała się ona kłócić, były dla mnie nie do pojęcia, w szczególności, że podobno kocha ona zwierzęta... Postacie drugoplanowe i te jeszcze dalsze zostały przedstawione bardzo neutralnie, przez co niewiele jestem w stanie o nich napisać.
     Styl autora całe szczęście bardzo przyjemny w odbiorze. Autor pociągnął w bardzo lekki sposób historię, którą możemy wręcz pochłonąć przy jednorazowym czytaniu. Pomimo przewidywalności fabuły, którą dostajemy na kartach powieści nie mogłam się oderwać od lektury. To w jaki sposób została przedstawiona treść było dla mnie strzałem w dziesiątkę, a przynajmniej idealnie wpisało się w moje aktualne potrzeby czytelnicze.
     Wydanie książki mam w wersji elektronicznej. Co do jakości pliku w formie .mobi nie mam żadnych zastrzeżeń. Całość wykonana ładnie i schludnie, dzięki czemu nie musiałam męczyć się z paskudnie wyglądającym tekstem na ekranie, a przynajmniej mój czytnik nie spłatał mi psikusa i nie miał problemów :). Dodatkowo ładne 'zdobienia' w postaci wstawek z psią łapką, spowodowały, że moje serce zalała fala przyjemnego ciepła. Jeśli ktoś lubi tak jak ja ładne wykończenia książek, może również doceni całość wykonania.
     Nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Jestem nawet przekonana, że w przyszłym roku jeśli będę miała potrzebę znów poczuć magię Świąt, sięgnę po nią po raz kolejny. Może i nie jest to najbardziej wybitna powieść, z którą miałam styczność, jednak czas jaki z nią spędziłam uważam za bardzo miły i dobrze wykorzystany. Jeśli ktoś z Was znalazł tę pozycję pod choinką mam nadzieję, że będzie zadowolony.
     Moja ocena: 7/10.

piątek, 22 grudnia 2017

'Redystrybutorzy' (Redistributors, 2016) - film







Pracowniczka firmy zaopatrującej wojsko zostaje oskarżona o wyciek tajnych informacji. Uciekając przed tropiącymi ją byłymi żołnierzami, znajduje schronienie u brata, należącego do podziemnej grupy hakerskiej. Teraz musi dokonać wyboru między dawnym życiem w luksusie, a tajemniczymi Redystrybutorami.










     Film "Redystrybutorzy" wyskoczył mi raz na którejś ze stron jako polecany, więc postanowiłam go obejrzeń. Właściwie nie wiedziałam czego się od niego spodziewać, jednak nie sprawiło to, że spisałam go od razu na straty. Chciałam dać mu szansę, choć będąc już po seansie nie jestem tak do końca pewna czy było warto.
     Liz pracuje w dużej firmie, która zaopatruje w sprzęt wojsko. Niestety zostaje ona wrobiona i oskarżona o wyciek tajnych dokumentów. Podczas seansu miałam wrażenie, że oglądam raczej film sensacyjny, aniżeli thriller. Były pościgi, wypasiona broń, a brakowało tylko spektakularnych wybuchów. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że sam klimat filmu jest bardzo podobny do książek jednego z dość znanych pisarzy. Mam na myśli Marca Elsberga, autora "Helisy" czy też "Zera". Sposób budowania napięcia, prowadzenia akcji w moim odczuciu zostały przedstawione w prawie bliźniaczym stylu, choć same historie są raczej różne.
     Gra aktorska nie powaliła mnie na kolana. Aktorzy występujący w tej produkcji nie wyróżnili się niczym szczególnym. Będąc już kilka dni po seansie nie byłabym w stanie określić czy dana osoba w ogóle tutaj grała, nie mówiąc już nawet aby wymienić z marszu kogokolwiek z nazwiska. Nie oczekuję samych czołowych aktorów, jednak miałam nadzieję na lepsze wcielenie się w swoje role.
     Wątpię abym ponownie obejrzała "Redystrybutorów". Dla mnie była to jednorazowa przygoda z tą historią, która nieszczególnie wyróżnia się na tle innych. Nie jestem pewna jak długo będę o niej jeszcze pamiętać, jednak nie zamierzam zbyt długo jej rozpamiętywać. Wątpię aby znalazł się ten film w którymkolwiek zestawieniu za rok 2017, czy to tych najgorszych czy najlepszych produkcji tego roku.
     Moja ocena: 5/10.

wtorek, 19 grudnia 2017

"Świąteczne marzenie" Amanda Prowse

Ciepła i poruszająca opowieść o miłości osadzona w świątecznym klimacie Nowego Jorku.
W dzieciństwie Meg zawsze marzyła o idealnym Bożym Narodzeniu.
W tym roku samotna matka przygotuje baśniową Gwiazdkę Lucasowi, małemu synkowi. Na stole stanie pieczony indyk, kolędy ukoją znajomymi nutami, ogień będzie igrał w kominku, a tuż obok niego zawiśnie tradycyjna skarpeta. Magii Świąt nie zabraknie. Meg doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ona i mały Lucas poradzą sobie sami.
Jednak pewna przypadkowa znajomość nawiązana w Nowym Jorku zmieni wszystko. Intrygujący architekt Edd trwale zapisuje się w myślach Meg. I nagle wizja świąt bez mężczyzny nie wydaje się już taka przyjemna. Szkoda tylko, że ten, o którym marzy kobieta, mieszka aż za oceanem.
Czy Meg odważy się ruszyć w pogoń za głosem serca? Czy Święta spędzi tylko z synem? 
Opis książki





Autor: Amanda Prowse
Tytuł oryginalny: Christmas For One
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Wiśniewska Monika
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2014
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 336



     Zbliżają się dużymi krokami Święta, których niestety jeszcze nie za bardzo czuję. Co prawda trochę je miałam okazję liznąć czytając "Światło", choć nadal czuję pewien niedosyt. Postanowiłam sięgnąć po kolejną świąteczną powieść z nadzieją, że w jakiś cudowny sposób jeszcze bardziej poczuję magię nadchodzącego momentu. Tym razem mój wybór padł na "Świąteczne marzenie" Amandy Prowse.
     Meg to samotna matka, która jak najlepiej stara się wychowywać swojego synka Lucasa. Sama nie miała łatwego dzieciństwa, jednak wreszcie po wielu trudach udaje się jej wyjść na prostą. Podczas jednego ze służbowych wyjazdów do Nowego Jorku poznaje osobę, która znów namiesza w jej życiu. Cała historia ma miejsce podczas przedświątecznego grudniowego zamętu, gdy prószy śnieg (a przynajmniej powinien...) a ulice są już udekorowane lampkami. Miałam nadzieję na lekką powieść, która pozwoli mi się zrelaksować oraz poczuć odpowiedni klimat. Co prawda w pewnym stopniu dostałam to co chciałam, choć niestety nie mogę napisać, że było to sprawione w najlepszy z najlepszych sposobów jaki bym mogła oczekiwać. Sama akcja teoretycznie już od samego początku dość szybko się rozwija a wydarzenia jakimi bombarduje nas autorka powinny chwycić za serce czytelnika. Jednak samo rozwinięcie tej historii było dla mnie zbyt nierealne i cukierkowe, przez co poziom cukru doprowadzał do zemdlenia. Ok, wiedziałam, że jest to historia miłosna ze Świętami w tle, ale to jak niewiarygodne sytuacje miały tutaj miejsce było momentami nie do zniesienia. Po dobrym starcie jestem zawiedziona rozwinięciem i zakończeniem całej historii.
     Bohaterowie - większość tych dorosłych postaci ogromnie mnie irytowała. Główna bohaterka była tak nieracjonalnie infantylna, momentami nieporadna i dziecięco ufna, że jej czteroletni synek wydawał się być bardziej ogarnięty życiowo niż ona. Na dobitkę mamy jeszcze Edda. Facet, który chyba nie do końca wiedział co chciał. Gdybym tak dwulicowego człowieka spotkała w prawdziwym życiu to miałabym ochotę zrobić mu takie rzeczy że długo by się nie pozbierał i tylko fakt, że jest to nielegalne powstrzymywałby mnie od dokonania tego. Jedynie te dalszoplanowe postacie wywoływały u mnie pozytywne emocje i bym była w stanie się z nimi dogadać.
     Styl autorki lekki, dzięki czemu można łatwo przebrnąć przez lekturę. Chociaż miałam wrażenie, że występowało momentami zbyt wiele powtórzeń, skonstruowanych w taki sposób jakby książkę miał czytać debil, który za pierwszym razem nie zrozumie tego co się do niego mówi. Może zbytnio przesadzam, jednak nie lubię gdy pisarz robi z czytelnika ofiarę edukacji, aby tylko w jakiś sposób zapełnić tekstem strony.
     Wydanie książki czytałam w wersji elektronicznej i całe szczęście, gdyż egzemplarz papierowy nie będzie mi się walał w biblioteczce. O ile z wizualnej strony książka bardzo dobrze wyglądała na moim czytniku, tak do samej treści mam trochę wątpliwości. Podczas lektury znalazłam wiele literówek, które niestety momentami odbierały radość z samego czytania. Bardzo rzadko w e-bookach znajduję tego typu błędy, o ile w ogóle, tak niestety tutaj trochę ich było. Pozytywnym akcentem były śnieżynki, które co jakiś czas się pojawiały, który dodatkowo dodawały miłego klimatu.
     "Świąteczne marzenie" to książka z pewnym potencjałem, niestety spierdzielonym przez wciśnięcie powieści w schemat typowej komedii romantycznej. Sądzę, że mógłby powstać z tego dobry film, jeśli ktoś akurat lubi ten gatunek. Wątpię, żebym w przyszłości sięgnęła ponownie po tę powieść, nawet poważnie się zastanawiam czy sięgnę po jakąkolwiek inną książkę tej autorki. Nie było źle ale daleko tej powieści do ideału.
     Moja ocena: 5/10.

niedziela, 17 grudnia 2017

'Powidoki' (2016) - film








Bohaterem filmu „Powidoki” jest Władysław Strzemiński, artysta, który nie poddał się socrealizmowi i doświadczył dramatycznych skutków swoich wyborów artystycznych. To film o tym jak socjalistyczna władza zniszczyła charyzmatycznego, niepokornego człowieka.









     Poszukując filmu, który mnie zainteresuje dość długo motałam się co powinnam w danym momencie obejrzeć. Postanowiłam dać jeszcze jedną szansę polskiej produkcji, tym razem trzymając się jednak z daleka od komedii i jej różnych odłamów. "Powidoki" to film biograficzny o malarzu, którego nazwisko jest dla mnie obce, choć nie było to dla mnie problemem aby zapoznać się z jego historią.
     Historia przedstawia losy Władysława Strzemińskiego, malarza, twórcy teorii unizmu. Jeśli jest ktoś bardziej zainteresowany tą tematyką możliwe, że by był w stanie napisać coś więcej na temat tego co działo się w tym filmie. Obawiam się, że ja mogę nie oddać tego klimatu, pomieszać trochę fakty i nie przedstawić tego w odpowiedni sposób. Mogę jedynie napisać coś więcej o moich odczuciach. Dla takiego laika w malarstwie oraz historii jak ja, losy bohatera wydają się pociągnięte w interesujący sposób. Nie znajdziemy tutaj suchych faktów niczym z podręcznika, lecz skonstruowaną 'akcję' możliwie w jak najbardziej wyrazisty sposób aby zainteresować widza. Nie jestem pewna czy ja jestem aż tak oporna, jednak nie poczułam się na tyle zaintrygowana po seansie aby zgłębić się w ten temat i poszukać faktów z życia ukazanej w tym filmie osoby.
     Gra aktorska - pierwszoplanowa postać Władysława Strzemińskiego, w którą wcielał się Bogusław Linda, została przedstawiona bardzo dobrze. Klasa sama w sobie. Niestety nie mogę tego napisać również o innych osobach występujących w tej produkcji. Głównie nie spodobały mi się żeńskie postacie, gdyż podczas oglądania miałam wrażenie, że grają dość drętwo i jedynie jedną miną. Najbardziej zauważyłam to w przypadku dwóch aktorek - Bronisławy Zamachowskiej oraz Zofii Wichłacz. Jakoś ich postacie najbardziej mnie raziły podczas seansu, przez co nie mam w tym momencie ochoty aby zobaczyć jak poradziły sobie w innych produkcjach.
     Jestem pewna, że znajdą się osoby, które bardziej docenią ten film niż ja. Do mnie niestety nie trafił ten film tak jakbym chciała. Nie zrozumcie mnie źle, spędziłam całkiem dobrze swój czas podczas oglądania, choć wątpię abym rozmyślała nad nim jakoś strasznie długo i rozpamiętywała przedstawione wydarzenia..
     Moja ocena: 6/10.

piątek, 15 grudnia 2017

"To, co nas dzieli" Anna McPartlin

 

Co zrobiłabyś, gdybyś wiedziała, że wkrótce nie będzie cię już na świecie?
Eve Hayes i Lily Brennan były nierozłączne, ale gdy miały osiemnaście lat, podczas wakacji wydarzyło się coś, co je rozdzieliło i zniszczyło ich przyjaźń.
Po dwudziestu latach Eve, znana projektantka biżuterii, wraca na stałe do Dublina. Stara się odszukać dawną przyjaciółkę, ale nie może trafić na żaden jej ślad, nawet w internecie. Pewnej nocy Eve ulega poważnemu wypadkowi. W szpitalu odkrywa, że Lily pracuje tam jako pielęgniarka. Dawne przyjaciółki mają szansę wyjaśnić to, co między nimi zaszło, odbudować bliskie relacje, a przede wszystkim pomóc sobie nawzajem.
Wzruszająca opowieść o przyjaźni, sekretach i o tym, że warto naprawiać błędy – nawet po latach.
Opis książki






Autor: McPartlin Anna
Tytuł oryginalny: The Space Between Us
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Hesko-Kołodzińska Małgorzata
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 416



     Książka "To, co nas dzieli" to już moje trzecie spotkanie z twórczością Anny McPartlin. Dwie wcześniejsze pozycje tej autorki, czyli "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" oraz "Ostatnie dni Królika", zrobiły na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. Poprzeczka została podniesiona naprawdę wysoko, jednak czy ta dorównuje tym poprzednim z którymi miałam styczność? Mam niestety pewne wątpliwości...
     Eve i Lily były najlepszymi przyjaciółkami, jednak pewne wydarzenie z ich młodości spowodowało, że ich kontakt całkowicie się urwał. Po dwudziestu latach mają wreszcie możliwość naprawy swoich relacji, choć może to być trudne do zrealizowania. Moim zdaniem akcja tej powieści toczy się dość powolnie, nie znajdziemy tutaj aż tak absorbujących wydarzeń pędzących na złamanie karku. Niestety nie wkręciłam się w powieść na tyle mocno aby nie móc się oderwać od lektury. Sam powód przez który przyjaciółki straciły kontakt poznajemy na samym końcu i był on według mnie dość mocno naciągany. Pomimo ciekawego pomysłu na samą historię mam wrażenie, że nie został on dopracowany. Po poziomie jaki autorka przedstawiła czytelnikom w innych swoich pozycjach, oczekiwałam czegoś dużo lepiej skonstruowanego i porywającego. Będąc po lekturze tej powieści odniosłam wrażenie, że jest po prostu poprawnie.
     Bohaterowie ogólnie dobrze przedstawieni, choć było kilka nielicznych momentów, jakby nie byli do końca dopracowani. Miałam wrażenie, że podczas niektórych sytuacji zabrakło ich wyrazistości, dzięki której mogliśmy lepiej poznać dane osoby w pozostałej części powieści. Większość z postaci albo się pokochało albo znienawidziło już od pierwszych stron, choć jest w moim przypadku jeden mały wyjątek. Jedna z głównych bohaterek, mianowicie Lily, wzbudzała we mnie na tyle różne emocje w dość krótkim czasie, które przechodziły z jednej skrajności w drugą. Czasem z całego serca jej współczułam by zaraz chcieć ją palnąć w ucho, aby wreszcie otworzyła oczy i zobaczyła rzeczywisty świat wokół niej.
     Styl autorki, tak jak w poprzednich książkach z którymi miałam styczność, bardzo lekki, dzięki czemu możliwość zatopienia się w lekturze jest bardzo ułatwiona. Język jakim posługuje się pisarka będzie przystępny zarówno dla młodzieży jak i starszych czytelników. Pomimo przyjemnego odbioru tej pozycji dostrzegłam czasem nieścisłości czasowe w przedstawianych wydarzeniach. Coś mi momentami nie trzymało się wystarczająco kupy aby zachować logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Jestem ciekawa czy to ja byłam zbyt zmęczona podczas lektury aby załapać niektóre fragmenty czy faktycznie coś się tutaj rozjechało.
     Wydanie które miałam przyjemność czytać było wydaniem papierowym w miękkiej oprawie. Zasadniczo nie jestem nawet pewna czy istnieje inna wersja tej książki, gdyż niestety nie udało mi się odnaleźć ani e-booka ani pozycji w twardej oprawie... Standardowo elementem, który mi nie pasuje to klejone strony, przy czym pozostaje mi mieć nadzieję, że książka za szybko się nie rozleci. Również miękka okładka była dla mnie aż zbyt miękka, przez co jej rogi, pomimo, że dbam o książki, nie wyglądają już zbyt estetycznie, nawet tylko po jednym przeczytaniu. 'Biel' papieru raczej żółtawa niż rażąco biaława dzięki czemu nie powoduje bólu oczu podczas lektury, a i wielbiciele żółtawych stron mogą być zachwyceni :).
     Przyznam się, że po autorce spodziewałam się czegoś dużo lepszego. Co prawda "To, co nas dzieli" nie jest złą pozycją, czytało mi się ją naprawdę nieźle, jednak to dwie pozostałe jej powieści wywarły na mnie większe wrażenie. Jeśli ktoś jeszcze nie zna tej autorki nie jestem pewna czy jest to dobra pozycja aby zacząć z nią swoją przygodę.
     Moja ocena: 6/10.

czwartek, 7 grudnia 2017

'Emotki. Film' (The Emoji Movie, 2017) - film

 


Komedia „Emotki. Film” odkrywa przed nami sekretny świat naszych smartphone’ów. Ukryte za aplikacją, z której korzystamy, wysyłając wiadomości, gwarne miasto Tekstopolis to miejsce, w którym mieszkają i pracują emotki. Każda z nich ma określone zadanie i jedną konkretną emocję, którą wyraża. Każda oprócz Minka – żywiołowej, energetycznej emotki, która potrafi wyrazić wszystkie emocje. Niestety, wada zagraża całemu telefonowi, dlatego Minek łączy siły z najlepszym przyjacielem – „Piątką” i super-hakerką Matrix, by powstrzymać nadchodzącą katastrofę. Wspólnie wyruszają w wielką, pełną niespodzianek i przygód podróż po zakamarkach aplikacji, by ocalić Tekstopolis.





     Już przez dość długi czas nie oglądałam animacji, a jako, że je uwielbiam to postanowiłam nadrobić swoje zaległości. Tym razem padło na produkcję "Emotki. Film". Niewiele o niej wcześniej słyszałam, a jeśli już to nie były to zbyt pochlebne opinie. Postanowiłam jednak sama się przekonać co to za cudo, choć nie jestem pewna czy faktycznie było warto...
     Minek to pewna anomalia wśród emotek, co niestety nie jest zbyt mile widziane w jego otoczeniu. Nie potrafi on sobie z tym do końca poradzić, a niestety nie ma wsparcia u swoich rodziców. Przyznam się, że po animacji spodziewałam się czegoś weselszego, z większym morałem. Często właśnie w tego typ filmach przemycane są pewne wartości, które warto wpajać od najmłodszych lat, jednak tutaj mi trochę tego zabrakło. Fakt, możemy tutaj znaleźć kilka sytuacji godnych do naśladowania przedstawionych w niezbyt nachalny sposób. Nie mogę jednak napisać, że zrobiły one na mnie jakoś ogromnie pozytywne wrażenie. Również nie jestem pewna czy można nazwać tę animację komedią, gdyż podczas seansu niestety nie bawiłam się aż tak dobrze jak bym tego chciała. Prawdopodobnie nic nie przebije "Shreka", który postawił poprzeczkę bardzo wysoko.
     Miałam tę przyjemność obejrzenia "Emotek" w wersji z polskim dubbingiem. Przyznam, że został on zrobiony bardzo dobrze, choć nie mam porównania do wersji oryginalnej. Niestety nie jestem w stanie porównać ile tekstu zostało zmienionego i nie jestem pewna czy chcę to sprawdzać.
     Nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań co do tej animacji, jednak nie zachwyciła mnie ona niczym szczególnym. Ot, po prostu zabijacz czasu, gdy nie do końca wiemy co ze sobą zrobić. Źle nie jest jednak mogło być też lepiej. W tym przypadku, o dziwo, wpisuję się idealnie w większość tych średnich zachwytów nad tą animacją.
     Moja ocena: 5/10.

wtorek, 5 grudnia 2017

"Światło" Jay Asher



Sierra prowadzi podwójne życie, a jego rytm wyznaczają święta Bożego Narodzenia. Jedno to życie w Oregonie, przy plantacji drzewek choinkowych, którą prowadzi jej rodzina. Drugie to życie świąteczne, kiedy przychodzi czas ich sprzedaży i wszyscy przenoszą się na miesiąc do Kalifornii. Gdy podczas jednej ze świątecznych podróży poznaje Caleba, wszystko się zmienia.
Calebowi daleko do idealnego chłopaka. Kiedyś popełnił ogromny błąd, którego cenę wciąż płaci. Sierra potrafi w nim jednak zobaczyć coś więcej niż jego przeszłość i jest gotowa zrobić wszystko, by pomóc mu odzyskać wiarę w siebie. 
Sierra i Caleb odkrywają coś, co może przezwyciężyć nieporozumienia, podejrzliwość i niechęć, które narastają wokół nich: prawdziwą miłość. 
Opis książki





Autor: Jay Asher
Tytuł oryginalny: What Light
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Smulewska Maria
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2016
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 276



     Książkę "Światło" zaczęłam czytać na przełomie listopada i grudnia, gdy wreszcie zaczął u nas padać śnieg. Może niektórzy nie są zbytnio z tego faktu zadowoleni, jednak dla mnie był to idealny moment na zaczęcie powieści ze Świętami w tle. Dwie inne pozycje Jaya Ashera już za mną i naprawdę mi się spodobały, więc z ogromną chęcią zabrałam się za lekturę tej powieści.
     Sierra to nastolatka, której rytm życia wyznaczają grudniowe Święta. Wraz z rodzicami prowadzi plantację choinek i co roku, kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem wyjeżdżają do Kalifornii je sprzedawać. Natomiast Caleb to nastoletni chłopak, który ma za sobą dość nieprzyjemną przeszłość, a plotki jakie nagromadziły się na jego temat, nie dają czasami spokojnie żyć. Gdy spotykają się razem ich podejście do otaczającego ich świata może ulec metamorfozie. Zanim zaczęłam czytać tę powieść wiedziałam, że jest ona skierowana bardziej do nastolatków aniżeli do starszych odbiorców. Nie przeszkadzało mi to, gdyż miałam po prostu ochotę na coś 'lżejszego', a zarazem nie na tyle durnego abym podczas lektury była nią sfrustrowana. Na kartach tej powieści znajdziemy przyjemną historię miłosną dwojga nastolatków. Nie jest to jednak byle jaka historia - na tle innych tego typu powieści ta wydaje się nad wyraz dojrzała i mało irytująca. Przyjemnie spędziłam swój czas i wreszcie nie żałuję, że sięgnęłam po kolejną młodzieżówkę.
     Bohaterów jest mi ciężko odpowiednio ocenić. Podczas lektury miałam momentami wrażenie, że nie czytam o nastolatkach tylko o trochę starszych ludziach. Główne postacie, czyli Sierra i Caleb, byli momentami aż zanadto dojrzali jak na swój wiek, a niektóre ich zachowania mogłabym również przypisać czterdziestolatkom. Choć były również sytuacje gdy zachowywali się jakby nie skończyli nawet lat pięciu. Bardzo mało było momentów podczas których byli faktycznie nastolatkami, popadając z jednej skrajności w drugą.
     O stylu autora nie jestem pewna cóż więcej mogę napisać oprócz tego co już stworzyłam przy poprzednich jego książkach. Przyznam, że odpowiada mi sposób w jaki konstruuje swoje powieści i za każdym razem nie mogę się oderwać od lektury. Gdyby nie inne obowiązki to bym czytała dopóki nie zobaczę ostatniej kropki. Jedyną drobną różnicą jaką zauważyłam w porównaniu do "13 powodów" oraz "Ty, ja i fejs" jest bardziej młodzieżowy język. Patrząc jednak na sam typ powieści oraz fakt do jakiego czytelnika jest ona głównie skierowana nie jest to dla mnie problemem.
     Wydanie, które miałam przyjemność czytać było w wersji papierowej. Znów jedyną wadą może być tylko to, że strony są klejone a nie szyte. Mam jednak nadzieję, że klej przetrwa na tyle długo abym mogła czytać tę powieść przed każdymi następnymi Świętami Bożego Narodzenia. Bardzo spodobał mi się wykropkowany tytuł, co zostało również wykorzystane  w środku przy każdym rozdziale. Urocze były również małe choinki w środku, dzięki czemu cała szata graficzna tworzyła spójną całość. Bardzo rzadko treść oraz samo wydanie książki tak ze sobą współgra. Miękka okładka ze skrzydełkami dobrze trzymała się w rękach a wykorzystany papier oraz czcionka nie męczyły oczu podczas lektury. I ten cudowny zapach! Niuchacze książek mogą być zachwyceni, a ja nie pogniewałabym się gdyby ktoś stworzył wreszcie takie perfumy :).
     Moim zdaniem "Światło" jest idealną książką w okresie przedświątecznym dla każdego, kto chce się wprawić w odpowiedni nastrój. Może być również bardzo dobrym drobnym upominkiem dla wszystkich czytelników niezależnie od wieku obdarowanego. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się przeczytać ją ponownie, znów w grudniu gdy za oknem będzie padał śnieg.
     Moja ocena: 7/10.


Za możliwość przeczytania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Rebis.

niedziela, 3 grudnia 2017

'Śniadanie do łóżka' (2010) - film




Zdolny, choć pechowy kucharz Piotr ku swemu zaskoczeniu trafia na okładkę poczytnego magazynu i z dnia na dzień zostaje celebrytą. Sesja zdjęciowa przynosi mu sławę i... miłość. Piotr zakochuje się bez pamięci w ponętnej stylistce Marcie, jednak jego była narzeczona Ewa - szefowa działu mody magazynu i przełożona Marty – jest gotowa na wszystko, aby odzyskać względy utalentowanego eks-faceta. Piotra z kolejnych opresji wyciąga jego niezawodny kumpel Konrad - koneser japońskiej kuchni i japońskich kobiet. Czy kulinarny geniusz okaże się również wirtuozem sztuki kochania? 






     "Śniadanie do łóżka" to polska komedia romantyczna z Piotrem Adamczykiem i Tomaszem Karolakiem w rolach głównych. Zasadniczo po tym jednym zdaniu możemy się domyślić co dostaniemy w tej produkcji. Postanowiłam jednak dać jeszcze jedną szansę polskim komediom aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak źle jak to utkwiło w mojej głowie.
     Pewne zawirowania w życiu kucharza Piotra sprawiają, że nie może on żyć spokojnie. Gdy dowiaduje się, że jego żona go zdradza na jego drodze pojawia się piękna Marta. Jak to w przypadku komedii romantycznych bywa bohaterowie początkowo się nienawidzą, aby wreszcie dotrzeć się między sobą i zakochać. Zapewne mało kogo zdziwi, że również i tutaj pojawia się ten schemat. Niestety dla mnie ta produkcja była do bólu przewidywalna i niewiele wniosła nowego na rynek. Miałam nadzieję, że wreszcie coś się zmieni i odnajdę w takich filmach coś nowego, co niestety znów się nie udało. Jedynym elementem jaki mogłabym zaliczyć na plus były ładne potrawy, wyglądające naprawdę smacznie, które kiedyś sama miałabym ochotę przetestować w swojej kuchni.
     Gra aktorska - nie mogę napisać, że czymkolwiek mnie zachwyciła abym mogła się dłużej rozpisywać. Wiem, że to może być śmieszne podejście jednak mam kilku aktorów, których unikam w różnych produkcjach jak ognia. Chociaż co dziwne to widzę już małe światełko w tunelu, gdyż odtwórcy głównych męskich ról nie irytowali mnie już samym swoim wystąpieniem w tym filmie.
     Jednym z elementów o którym bardzo rzadko wspominam w recenzjach filmowych jest muzyka. Tutaj muszę jednak zaznaczyć, że jestem pozytywnie zaskoczona doborem piosenek jakie zostały wykorzystane w tej produkcji. Możemy usłyszeć tutaj utwory takich wykonawców jak John Legend, którego lubię słuchać. Może nie wszystkie piosenki mnie zauroczyły, lecz większość miała swój urok dzięki czemu film był bardziej znośny.
     Jestem pewna, że nie będę oglądać tego filmu ponownie. Muzyka to niestety nie wszystko i nie uratuje ona schematycznej produkcji, w przypadku której już od pierwszych minut wiadomo jak się skończy. Możliwe, że fani komedii romantycznych zakochają się w tym filmie i to głównie tylko im mogę go polecić. Pozostałym widzom odradzam zabieranie się za oglądanie tej, ponoć "niegrzecznej", realizacji.
     Moja ocena: 4/10.

piątek, 1 grudnia 2017

"Dziedzictwo Orchana" Aline Ohanesian




Kiedy Kemal - ekscentryczny dziadek Orchana i twórca potężnej dynastii zajmującej się wyplataniem tradycyjnych kilimów - zostaje znaleziony martwy, wnuk dziedziczy po nim prężnie działający interes.
Otwarcie pełnego testamentu zrodzi jednak szereg trudnych pytań. Okaże się, że rodzinny dom został zapisany nikomu nieznanej kobiecie, przebywającej w domu starości w Los Angeles.
Orchan, próbując dociec motywów takiego postępowania, kupuje bilet na najbliższy lot do Los Angeles. To w tym mieście odkryje tajemnicę głęboko skrywaną przez osiemdziesięciosiedmioletnią Sedę - tajemnicę, która zatrzęsie posadami stabilnej codzienności Orchana.
Opis książki






Autor: Aline Ohanesian
Tytuł oryginalny: Orhan's Inheritance
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Minczewska-Przeczek Anna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2015
Rok pierwszego wydania polskiego: 2016
Liczba stron: 360



     "Dziedzictwo Orchana" to książka, która miała swoją premierę w 2016 roku. Po wielu opiniach z którymi miałam styczność postanowiłam zakupić własny egzemplarz. Pomimo, że już kilkukrotnie planowałam ją przeczytać to dopiero teraz, po roku od jej zakupu, udało mi się wreszcie za nią zabrać. Będąc już po jej przeczytaniu nie rozumiem sama siebie czemu zrobiłam to tak późno.
     Orchan po śmierci swojego dziadka wyjeżdża w poszukiwaniu kobiety, której jego krewny zapisał w testamencie dom. Dość długo po lekturze tej powieści zastanawiałam się o czym powinnam wspomnieć w tym wpisie. Historia według mnie jest dość ciężkiego kalibru, o której trudno będzie mi zapomnieć. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością a jednym z głównych motywów jest ludobójstwo Ormian w Turcji, siła miłości oraz moc przyjaźni, która przybiera różne formy. Wydarzenia opisane na kartach tej powieści są pełne niedopowiedzeń, jednak czytając czujemy całe okrucieństwo i cierpienie bohaterów. Wiele sytuacji wywoływało we mnie skrajne emocje i przeżywałam wszystko dość intensywnie. Nie jest to jednak powieść bazująca jedynie na emocjach czytelnika. Moim zdaniem to co się tutaj działo może niektórych zachęcić do głębszego zapoznania się z problemem, który możemy tutaj w pewnym stopniu jedynie liznąć. Wiem, że ciężko nazwać tę książkę historyczną, jednak uczula ona w jakimś stopniu na to co, się kiedyś działo i jak mogło wpłynąć to na dany naród.
     Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani. Pomimo ich mnogości bez problemu możemy odróżnić jednego od drugiego. Jednak same postacie nie są na tyle oczywiste aby móc przypiąć im tylko jedną łatkę i się jej trzymać do końca opowieści. Moje odczucia wobec tych osób rozwijały się we mnie wraz z samym rozwojem sytuacji. Styl autorki bardzo mi przypasował. Choć porusza ona trudne tematy robi to w bardzo lekki sposób, dzięki czemu możemy odnieść wrażenie, ze po prostu płyniemy przez tę książkę. Z jednej strony nie mogłam się oderwać od lektury, z drugiej natomiast bałam się tego co może ze mną zrobić zbyt duża ilość tego co mogłam tutaj znaleźć.
     Wydanie, które zakupiłam i czytałam było w wersji papierowej. Znów jednym z głównych moich zarzutów co do formy wydania są klejone strony. Rzuciło mi się również kilka literówek, które wręcz raziły mnie w oczy. Gdyby to był jeden błąd prawdopodobnie nawet bym nie zwróciła uwagi, niestety przy większej ilości zaczyna być to trochę denerwujące. Jednak miękka okładka ze skrzydełkami, które nie utrudniały czytania, wykorzystany papier który nie raził w oczy oraz odpowiednia czcionka stworzyły całkiem przyzwoitą całość, którą dobrze trzymało mi się w ręku i pozwalało zatopić w lekturze.
     Moim zdaniem książka "Dziedzictwo Orchana" jest jedną z lepszych z którymi miałam styczność w tym roku. Ma ona pewne wady, jednak uważam, że na długo pozostanie w mojej głowie i jeszcze kiedyś do niej jeszcze raz powrócę. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej pozycji to gorąco zachęcam Was do nadrobienia. Mam nadzieję, że również na Was zrobi ta historia tak duże wrażenie jak na mnie.
     Moja ocena: 8/10.

środa, 29 listopada 2017

Stosik książkowy 11/2017

Kończy się listopad, dla mnie jeden z najsmutniejszych miesięcy. Jednak nie mogło również i w tym miesiącu zabraknąć nowych książek. Nie ma ich dużo, jednak kilka do mnie dotarło

Książki papierowe:


"To, co zostawiła" Ellen Marie Wiseman
"Gra anioła" Carlos Ruiz Zafón

"Grę anioła" mam już na swojej półce, jednak jedynie w miękkiej okładce. Resztę książek tego autora mam w twardej oprawie, a ta odstawała od reszty. Może i dziwna wymówka do zakupu książki ale zawsze jakaś jest. W przypadku "To, co zostawiła" widziałam wiele pozytywnych recenzji oraz sam opis wydał mi się na tyle ciekawy, że musiałam ją mieć również i ja w swojej biblioteczce.


E-booki:


"Dyskretne szaleństwo" Mindy McGinnis
"Tulipanowa gorączka" Deborah Moggach
"Angielka" Katherine Webb

Każda z tych książek czymś mnie zainteresowała, jednak nie byłam pewna czy chce mieć je na półce w wersji papierowej. Po ich przeczytaniu zobaczę, czy są warte zakupienia ich w innej wersji niż tylko e-book.


W tym miesiącu dostałam również dwie książki od Wydawnictwa Rebis:


"Światło" Jay Asher
"Ty, ja i fejs" Jay Asher, Carolyn Mackler [RECENZJA]

"13 powodów" Ashera bardzo mi się spodobało, dlatego też jestem ogromnie ciekawa pozostałych jego książek. Recenzję "Ty, ja i fejs" można już przeczytać na moim blogu.


A co u Was w tym miesiącu wpadło do waszej biblioteczki? Przyznam, że uwielbiam oglądać tego typu posty więc zachęcam do dzielenia się linkami do swoich zdobyczy :).

poniedziałek, 27 listopada 2017

'Mojave Moon' (1996) - film







Al McCord spotyka młodą dziewczynę Ellie w lokalnej knajpie. Zabiera ją do swojego apartamentu, jednak dziewczyna chce jechać do domu. Al zgadza się na podróż i razem jadą z Los Angeles na Pustynię Mojave. Tu dopiero zaczyna się ich przygoda, gdyż Al nie spodziewa się, że dziewczyna zakocha się w nim, a on sam obdarzy uczuciem jej matkę. 







     Na film "Mojave Moon" skusiłam się tylko ze względu na to, że gra w nim Angelina Jolie. Ocena tej produkcji nie była zbyt wysoka, jednak miałam ochotę sprawdzić, jak poradziła sobie aktorka w jednej z pierwszych swoich ról. Po seansie nie dziwię się już, że sam film nie jest zbyt popularny ani doceniany.
     Fabuła tego filmu jest moim zdaniem mało treściwa. Nic, poza tym co możemy znaleźć w opisie przedstawionym powyżej, nie jestem w stanie Wam dodatkowo napisać. Historia dłużyła mi się, nie potrafiłam wciągnąć się w to co się tutaj działo. Oglądałam, żeby po prostu obejrzeć, z nadzieją na to aby mnie wreszcie czymś zaskoczył. Niestety to się nie udało. Nawet widoki, które mogły być obiecujące nie zachwyciły mnie na tyle abym rozpamiętywała je i chciała udać się w tamte rejony na wycieczkę.
     Gra aktorska nie powaliła mnie na kolana. Może miałam zbyt duże oczekiwania co do niektórych nazwisk, jednak nawet sama Angelina Jolie nie wypadła tak genialnie jak w innych swoich rolach. Pozostali aktorzy niestety nie wyróżnili się według mnie niczym szczególnym. Nie polubiłam ich na tyle abym miała ochotę obejrzeć inne filmu z ich udziałem tylko ze względu na ich obecność.
     Ta notka nie należy do najdłuższych na moim blogu. Jednak były tutaj takie flaki z olejem, że nie potrafię z tego nic więcej stworzyć. Chciałabym móc napisać coś jeszcze ale po prostu mi się to nie udaje. Zapewne znajdzie ta produkcja swoich zwolenników, jednak ja do tej grupy nie należę.
     Moja ocena: 5/10.
Related Posts with Thumbnails