wtorek, 31 marca 2020

Podsumowanie marca 2020


Marzec był niezbyt ciekawym miesiącem, nie tylko w moim życiu prywatnym, a nawet na całym świecie. Z wiadomych przyczyn znacznie więcej czasu spędzałam w zaciszu domowym, a na zewnątrz wychodziłam tylko gdy naprawdę zaszła taka potrzeba. Wreszcie mogłam wysprzątać całe mieszkanie na błysk, a nawet poznajdowałam zajęcia jakich bym po sobie się nie spodziewała. W całym tym szaleństwie znalazło się również trochę czasu na czytanie jak i oglądanie filmów. Serdecznie zapraszam Was na moje podsumowanie czytelniczo-filmowe marca.



Marzec książkowo

- liczba przeczytanych książek: 8
- łączna liczba stron: 3 738

Trzy książki w wersji papierowej, trzy e-booki i dwa audiobooki do których wreszcie udało mi się 'przekonać' dzięki "Jadze" Katarzyny Bereniki Miszczuk. W takim ogromnym skrócie mogę podsumować mój czytelniczy marzec :). Najgorsza książka w tym miesiącu? Dla mnie była to pozycja "365 dni" Blanki Lipińskiej, jednak więcej na jej temat możecie przeczytać w osobnej recenzji. Najlepszą natomiast w marcu mogę uznać powieść graficzną "Lżejsza od swojego cienia" autorstwa Katie Green



Marzec filmowo

- liczba obejrzanych filmów: 8
W przypadku filmów całe szczęście nie trafiłam w tym miesiącu na bardzo zły, który pretendowałby do topki tych najgorszych tego roku. Co prawda było kilka rozczarowań, jednak żaden z powyższych tytułów nie doprowadził mnie do skraju załamania nerwowego przez to co oglądam :). Natomiast największym zaskoczeniem w tym miesiącu były dla mnie aż trzy filmy i chciałabym do nich jeszcze kiedyś powrócić, a mianowicie: "Lady Bird", "Frankenweenie" oraz "The Social Network". Jeśli nie widzieliście żadnego z tych tytułów to gorąco zachęcam do nadrobienia. 


Również w marcu udało mi się dokończyć serial "Nastoletnia Maria Stuart", który pokochałam już od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Jeśli znacie jakieś podobne i równie dobre seriale to dajcie znać, z chęcią obejrzę kolejną wciągającą tego typu produkcję.



Jaki był marzec chyba każdy z nas wie. Pamiętajcie dbać o siebie i innych. W tym przypadku zostając w domu możemy się uratować :). Trzymajcie się i bądźcie zdrowi.

poniedziałek, 30 marca 2020

Stosik książkowy Q1/2020

Moje postanowienie co do zmniejszenia ilości kupowanych książek szlag trafił już na samym początku roku. Niestety coraz to nowe interesujące tytuły w dobrej cenie pojawiały się na rynku kusząc i zachęcając do zakupu. Chociaż i tak powiedziałabym, że ilość nowych pozycji na mojej półce nie jest aż tak duża jak w przypadku gdy prezentowałam Wam stosiki z poprzednich okresów.


Zakupy własne - KSIĄŻKI PAPIEROWE


"Psie sucharki. Wszystko, co powiedziałby twój pies, gdyby umiał mówić" Maria Apoleika
"Położna z Auschwitz" Magda Knedler
"Dobre żony. Wydanie ilustrowane" Louisa May Alcott
"Czerwony rynek" Scott Carney
"Jak być paryżanką w Polsce" Natalia Hołownia



"Zima czarownicy" Katherine Arden
"Cień i kość" Leigh Bardugo
"Oblężenie i nawałnica" Leigh Bardugo
"Zniszczenie i odnowa" Leigh Bardugo
"Król z bliznami" Leigh Bardugo
"Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji" Jelena Kostiuczenko



E-BOOKI


"Królowa niczego" Holly Black
"Martwy sezon" Aneta Jadowska



"O północy w Czarobylu" Adam Higginbotham
"Dżentelmen w Moskwie" Amor Towles
"Nieznajoma" Allison Dickson



"Wielka samotność" Kristin Hannah
"Zimowy ogród" Kristin Hannah
"Nocna droga" Kristin Hannah



"Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy" Paweł Reszka
"Mali bogowie 2. Jak umierają Polacy" Paweł Reszka
"Kult" Łukasz Orbitowski 



"Ja nie mam duszy" Natalia Budzyńska
"Człowiek o 24 twarzach" Natalia Budzyńska
"Bezwład" Jessica Barry



"Bibliotekarka z Auschwitz" Antonio G. Iturbe
"Fobia" Sarah Epstein
"Dzisiaj umrzesz ty" Sue Wallman



"Normalni ludzie" Sally Rooney
"Gdzie śpiewają raki" Delia Owens
"Wielki następca" Anna Fifield



"Idealne dziecko" Lucinda Berry
"Nie patrz" Marcel Moss
"Zostań w domu" Agnieszka Pietrzyk



Choć książek może wydać się dużo to jednak wszystkie z nich kupiłam w naprawdę okazyjnych cenach. Dawno za tak sporą ilość tytułów nie zapłaciłam tak mało - więcej wolnego czasu sprzyjało wyszukiwaniu perełek w horrendalnie niskich cenach i na ogromnych promocjach. Również przez ostatnie wydarzenia na świecie wiele księgarń zrobiło bardzo ciekawe akcje, chociażby #odkrywka sklepu SQN, zachęcając w ramach akcji #zostańwdomu do obcowania z szeroko pojętą kulturą. Miałam również do wykorzystania dość sporą ilość punktów na zakupy na jednym z portali oferującymi e-booki, więc zrobiłam sobie kolejne zapasy czytelnicze na najbliższe miesiące.

niedziela, 29 marca 2020

'The Social Network' (2010) - film









Historia powstania Facebooka. Komputerowy geniusz z Harvardu zakłada stronę thefacebook.com, która nieoczekiwanie bije rekordy popularności.









     Sporo osób w moim otoczeniu widziało już film "The Social Network", czasem nawet kilkukrotnie, i gorąco mi go polecało. Jak zwykle miałam ogromne obawy czy tak zachwalany tytuł spodoba się również mi. Jednak mając dłuższą wolną chwilę wreszcie udało mi się z nim zmierzyć i przepadłam.
     Poznajemy tu historię powstania chyba najbardziej popularnej strony społecznościowej, czyli facebook.com. Przyznam, że nigdy nie zgłębiałam się w okoliczności powstania tego portalu choć od dobrych kilku lat mam na nim swój profil, na którym notabene niewiele zamieszczam ;). Dla niektórych może to być inspirująca historia o tym jak jeden pomysł na stronę w internecie może zmienić życie nie tylko jednego człowieka. Chciwość, zdrady i pieniądze to mieszanka wybuchowa i przez to jestem w stanie zrozumieć czemu tak wielu widzów zachwyca się tą produkcją. Czego można by chcieć więcej? Niestety było dla mnie kilka momentów podczas których zaczynałam się zastanawiać nad ich zasadnością umieszczenia w całości, chociaż z drugiej strony gdyby nie one część z wydarzeń wtedy możliwe, że nie miałaby sensu.
     Gra aktorska według mnie na bardzo dobrym poziomie. Większość z aktorów idealnie oddała swoją postać w którą się wcielali. Może to kwestia tego, że nie znałam historii Zuckerberga, jednak dla mnie wszyscy wypadli tu naprawdę przekonująco i autentycznie. Przez to z jakiej strony się tu pokazali mam ochotę obejrzeć kolejne tytuły z udziałem większości tutaj występujących.
     Moje obawy co do tego filmu były niesłuszne. Bardzo miło spędziłam swój wolny czas podczas seansu i nie żałuję, że wreszcie go obejrzałam. "The Social Network" może zrobić wrażenie, a tym co jeszcze nie widzieli tej produkcji to gorąco polecam nadrobienie.
     Moja ocena: 7/10.

sobota, 28 marca 2020

"365 dni" Blanka Lipińska



Obrzydliwie romantyczna, skrajnie prawdziwa i inspirująca...
Laura wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół wyjeżdżają na wakacje na Sycylię. Drugiego dnia pobytu – w swoje dwudzieste dziewiąte urodziny – dziewczyna zostaje porwana. Porywaczem okazuje się głowa sycylijskiej rodziny mafijnej, szalenie przystojny, młody don Massimo Toricelli. Mężczyzna kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie. Postrzelony kilka razy prawie umarł, a kiedy jego serce przestało bić, przed oczami zobaczył dziewczynę, a dokładnie Laurę Biel. Gdy przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę, którą zobaczył.
Massimo daje dziewczynie 365 dni na to, by go pokochała i z nim została.
Opis książki



Autor: Blanka Lipińska
Język oryginalny: polski
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: romans
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2018
Liczba stron: 496
Czas trwania: 9h 43min
Lektor: Ewa Abart



     Do twórczości Blanki Lipińskiej podchodziłam jak przysłowiowy pies do jeża. Seria zapoczątkowana powieścią "365 dni" mocno podzieliła czytelników - część bardzo się nią zachwyca, natomiast inni jej nienawidzą. Mam wrażenie, że jest to jeden z nielicznych tytułów, który zbiera również wiele hejterskich komentarzy. W ramach abonamentu 'Premium' w EmpikGo postanowiłam wreszcie odsłuchać audiobooka, by poznać historię która tak mocno wpłynęła na odbiorców.
     W dniu swoich dwudziestych dziewiątych urodzin, podczas urlopu na Sycylii, Laura zostaje porwana przez Massima. Mężczyzna daje jej 365 dni na pokochanie go, a jeśli tak się nie stanie to wypuści kobietę. Po początkowym sprzeciwie Laura powoli zaczyna oswajać się z tą sytuacją. I to jest chyba wszystko co mogę napisać odnośnie fabuły tej powieści. Nie spodziewałam się czegoś wybitnego, czegoś co wstrząśnie mną całkowicie i może przez to nie jestem aż tak mocno zawiedziona i poirytowana tym co tu dostałam. "365 dni" to powieść erotyczna w której znajdziemy kilka scen seksu, tych bardziej jak i mniej brutalnych, więc jeśli ktoś nie przepada za taką tematyką to może nie do końca jest to pozycja dla nich. Co do pozostałych wydarzeń - część z nich wydaje się absurdalna i nielogiczna. Chociażby sytuacja w której Laura dowiaduje się, że Massimo zamordował jej byłego partnera i to jak kobieta zareagowała na tę sytuację. Znajdziemy tu jeszcze kilka podobnych "kwiatków" ale muszę przyznać, że i tak nie było aż tak bardzo źle jak spodziewałam się po fali negatywnych opinii z którymi miałam styczność. Ja niestety miałam okazję czytać o wiele bardziej nieracjonalne i odpychające erotyki, jak chociażby "Dotyk Crossa" Sylvii Day czy "Wszystko czego pragnę w te święta" Anny Langner.
     Bohaterowie zostali wykreowani bardzo prosto i schematycznie. Jedyne czym wyróżnia się główna bohaterka od innych to jej na pozór silny charakter, a nie bycie nieudolną szarą myszką. Jednak jak na ten gatunek przystało postacie musiały być ogromnie irytujące i postępujące w bardzo nielogiczny sposób. Zaczynam mieć wrażenie, że w erotykach nie możemy oczekiwać bardziej zróżnicowanych bohaterów, którzy mogliby czymś nas zaskoczyć i wywołać w czytelniku inne emocje niż irytacja.
     Styl autorki - język jakim została napisana ta powieść jest bardzo prosty, nie znajdziemy tu bardzo wyszukanego słownictwa. Natomiast dostajemy tu sporą ilość przekleństw, które nie zawsze były w moim odczuciu konieczne. Choć nie jestem przeczulona na ich obecność, jak walnę się w mały palec u nogi to nie wołam "ojej" tylko zaklnę pod nosem, jednak też nie widzę sensu w nagminnym ich używaniu. Wykorzystując również darmowy okres premium w Empiku wysłuchałam tej powieści w audiobooku i przyznam, że lektorka bardzo dobrze tu sobie poradziła.
     "365 dni" to powieść, która podzieliła czytelników, jednak nie do końca rozumiem cały ten hejt. Ok, można pokochać tę historię albo ją znienawidzić lecz nie wiem czemu niektórzy aż tak bardzo uwzięli się akurat na ten tytuł, skoro na rynku dostępne są według mnie znacznie gorsze pozycje z tego gatunku.
     Moja ocena: 3/10.

czwartek, 26 marca 2020

'Maria Skłodowska-Curie' (2016) - film

"Maria Skłodowska-Curie" to nie tylko wierna faktom opowieść o niesamowitym życiu naukowca, odkrywczyni dwóch pierwiastków – polonu i radu, ale przede wszystkim portret niezwykłej kobiety, która dzięki swojej inteligencji i wiedzy oraz nieprzeciętnym umiejętnościom zdołała przekonać do siebie świat nauki, od zawsze zdominowany przez mężczyzn. Jako pierwsza kobieta w Europie uzyskała tytuł doktora. W 1906 roku przyznano jej profesurę i równocześnie objęła własną katedrę na paryskiej Sorbonie, co we Francji było wydarzeniem bez precedensu. Była też pierwszą uczoną, która zdobyła Nobla. W dziejach tej nagrody nadal jest jedynym podwójnym laureatem, wyróżnionym w dwóch różnych dziedzinach naukowych. Film w reżyserii Marie Noëlle to jednak przede wszystkim portret Skłodowskiej-Curie, jakiej nie znaliśmy – czułej matki, kochającej żony, kobiety charyzmatycznej, zdecydowanej, choć pełnej dylematów i sprzeczności.



     Przyznam, że nie znam za dobrze biografii Marii Skłodowskiej-Curie a decydując się na obejrzenie tego filmu miałam nadzieję, że przybliży mi on sylwetkę tej kobiety. Spodziewałam się inspirującej historii o której tak łatwo się nie zapomni. A co dostałam? Niestety nie do końca to czego oczekiwałam...
     Maria Skłodowska-Curie to dwukrotna laureatka nagrody Nobla, wybitna uczona. Nie tylko naukowiec, lecz również matka, żona i przepełniona namiętnością niezwykła kobieta. W tym filmie duży nacisk został właśnie położony na tę kobiecość a nie naukę, która zrewolucjonizowała kilka dziedzin nauk. Spora część ukazanej tu historii opierała się na romansie z Paulem Langevinem, rodzącym się uczuciu pomiędzy nimi. Biorąc pod uwagę dorobek naukowy kobiety ten wątek miłosny był według mnie za bardzo rozbudowany i momentami przyćmiewał wszystkie inne wydarzenia. Dla mnie za mało było właśnie tego aspektu naukowego i walki Skłodowskiej z seksizmem, niedocenianiem kobiet w świecie akademickim. Przyznam, że po prostu spodziewałam się szerszego przedstawienia postaci tej kobiety.
     Gra aktorska - po obsadzie spodziewałam się czegoś trochę lepszego. Nie mogę napisać, że było źle jednak zabrakło mi tu pewnej naturalności w wcielaniu się w poszczególne role. Mam wrażenie, że jedynie Karolina Gruszka była w stanie jakkolwiek udźwignąć swoją postać, natomiast żadna męska rola nie była dla mnie w stu procentach przekonująca.
     Niestety jestem trochę rozczarowana. Miałam nadzieję, że lepiej poznam sylwetkę Marii Skłodowskiej-Curie a nie tylko tak wąski wycinek z jej życia. Po tym filmie pozostał mi pewien niedosyt i poczucie swego rodzaju niesprawiedliwości. Całe szczęście pozostają jeszcze inne ciekawe źródła zdobywania wiedzy o tak wybitnych postaciach.
     Moja ocena: 5/10.

środa, 25 marca 2020

"Jaga" Katarzyna Berenika Miszczuk

Pewna młoda szeptucha zupełnie inaczej wyobrażała sobie objęcie swojej pierwszej praktyki. Wiedziała, że w chatce babci Radomiły, poprzedniej bielińskiej szeptuchy, na próżno oczekiwać bieżącej wody, a za potrzebą trzeba będzie biegać do wychodka, ale... Nie spodziewała się, że na miejscu zastanie doszczętnie splądrowany dom. Co tam dom! Kredens! Kredens pełen maści, kremów, ziół i nalewek!
Chociaż z drugiej strony nie można powiedzieć, by bielinianie specjalnie palili się do odwiedzin u następczyni Baby Radomiły. Kredens spokojnie mógłby sobie stać pusty. Tyle, że brak klientów to brak pieniędzy. A na ich nadmiar Jaga niestety nigdy nie mogła narzekać.
Gdyby to były jej jedyne problemy, poradziłaby sobie z nimi śpiewająco. Bogowie jedni wiedzą, jaki charakterek kryje się w niepozornym ciele. Na miejscowych starczyłby jeden, góra dwa uroczki. Gorzej, że świętokrzyskie miasteczko wyjątkowo upodobały sobie wszelkiej maści demony i krwiożercze upiory...
Szeptucha w walce z nimi może liczyć tylko na siebie – bo przecież nie na wyjątkowo mało rozgarniętego Mszczuja, miejscowego żercę. Ach, byłaby zapomniała. Swoje usługi ofiarował jej też pewien wyjątkowo ognisty bóg. 
Opis książki



Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk 
Język oryginalny: polski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: literatura polska 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2019 
Liczba stron: 416 
Czas trwania: 12h 7min 
Lektor: Anna Szawiel



     Od momentu wydania powieści pt. "Jaga" i pojawienia się jej w pobliskiej bibliotece czaiłam się na tę pozycję, jednak nigdy nie mogłam trafić na to by była dostępna do wypożyczenia. Niestety przez ostatnie wydarzenia między innymi kina, muzea czy właśnie biblioteki były pozamykane, więc szukałam innej okazji na możliwość zapoznania się z tym tytułem. Udało mi się go wysłuchać w postaci audiobooka w aplikacji EmpikGo w ramach darmowego okresu 'premium'.
     W tym tomie cyklu 'Kwiat paproci' poznajemy historię Jarogniewy i jej początków pracy jako szeptucha w Bielinach. Przyznam, że byłam zachwycona tym, że wreszcie poznam lepiej tę bohaterkę, którą pokochałam w poprzednich częściach. Jak dla mnie ta powieść trzyma bardzo dobry poziom i nie odstaje od reszty. Podczas jej słuchania w formie audiobooka nie raz parsknęłam śmiechem. Całe szczęście siedziałam w domowym zaciszu a nie w miejscu publicznym, więc nie byłam narażona na dziwne spojrzenia innych osób ;). Miałam pewne obawy co do tej formy zapoznawania się z treścią jednak moim zdaniem Pani Anna Szawiel bardzo dobrze poradziła sobie jako lektor i dała radę z oddaniem klimatu tej historii. Co do samej treści - choć wreszcie jest ona skupiona na Jadze to i tak chciałabym jej jeszcze więcej! Mam wrażenie, że nigdy nie będę miała jej postaci jak i jej ciętego humoru dość. Poprawa nastroju podczas lektury gwarantowana, więc na ten czas był to dla mnie idealny wybór.
     Bohaterowie zostali według mnie bardzo dobrze przedstawieni. Styl autorki mi przypadł do gustu, jednak wiedziałam już czego mniej więcej mogę się spodziewać, gdyż nie jest to pierwszy tytuł od tej autorki. Z samego audiobooka również jestem zadowolona. Miałam ogromne obawy, że nie jest to forma dla mnie gdyż miałam już kilka nieudanych podejść, lecz ten tytuł wreszcie przerwał moją złą passę.
     Cieszę się, że wreszcie udało mi się poznać historię przedstawioną w "Jadze". Według mnie jest to bardzo udane dopełnienie cyklu 'Kwiat paproci'. Żałuję jedynie, że nie ma już więcej tomów z tej serii, gdyż będę tęsknić za bohaterami i tym humorem, który znalazłam w tych powieściach.
     Moja ocena: 7/10

wtorek, 24 marca 2020

'Frankenweenie' (2012) - film







Gdy pies Victora zostaje potrącony przez samochód, chłopiec postanawia zrobić wszystko, by go ożywić. Z pomocą przychodzi mu nauka – wykorzystując prawa fizyki udaje mu się ożywić Sparky’ego. Piesek przypomina teraz monstrum Frankenstaina i budzi przerażenie okolicznych mieszkańców. Victor musi ukrywać swojego ulubieńca.








     Znów naszła mnie ochota na animację i w ten trudny czas mój wybór padł na tytuł "Frankenweenie". Nigdy wcześniej nie słyszałam nic na jej temat, jednak przeglądając ofertę HBO GO postanowiłam dać jej szansę. Miałam nadzieję, że po prostu będę w stanie choć przez chwilę zrelaksować się i odciąć od tego co dzieję się wokół mnie.
     Gdy ukochany pies Victora ginie pod kołami samochodu chłopak nie może się z tym pogodzić. Tęskniąc za czworonogiem w ramach eksperymentu postanawia ożywić swojego pupila. Udaje mu się to, jednak szczeniak przypomina teraz bardziej monstrum Franstenstaina, co w niektórych mieszkańcach może wzbudzać przerażenie. Przyznam, że nie spodziewałam się aż tak pogodnej i pełnej emocji historii po tym co przeczytałam w opisie. Wbrew pozorom mam wrażenie, że ta animacja ma bardzo pozytywny wydźwięk, choć ma czasem dość przerażające momenty. Produkcja ma swój specyficzny klimat, który jednak może nie wszystkim przypaść do gustu. Nie oglądałam zbyt wielu tytułów tego reżysera, jednak jeśli inne są wykonane w podobnym tonie to mam ochotę na zgłębienie jego twórczości. Przypuszczam, że nie znajduję się w grupie docelowej odbiorców tej animacji, lecz oczarowała mnie ona swoją historią jak i wykonaniem.
     "Frankenweenie" to według mnie bardzo dobra animacja, która potrafiła mi poprawić choć trochę humor w ostatnim czasie. O ironio nie spodziewałam się po niej aż tak dużej dawki pozytywnej energii, która będzie w stanie choć trochę mnie podbudować na duchu.
     Moja ocena: 7/10.

poniedziałek, 23 marca 2020

"Gliniany most" Markus Zusak





Pięciu braci Dunbar mieszka w pogrążonym w chaosie domu bez dorosłych. Pewnego dnia nagle pojawia się ojciec, który porzucił ich po śmierci matki chłopców. Teraz chce, żeby jeden z nich wybudował z nim most. Niespodziewaną propozycję przyjmuje Clay, dręczony skrywaną od dawna tajemnicą. Dlaczego jest tak zdruzgotany? I dlaczego musi podjąć się tego niezwykłego wyzwania?
Ta poetycka, wielowarstwowa, pełna zwrotów akcji i retrospekcji saga rodzinna to popis charakterystycznego dla Markusa Zusaka stylu.
Opis książki





Autor: Markus Zusak 
Tytuł oryginalny: Bridge of Clay 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Studniarek Anna 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: literatura zagraniczna 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 544



     Do książki pt. "Gliniany most" zbierałam się dość długo. Zarówno "Złodziejka książek" jak i "Posłaniec" tego autora naprawdę mi się podobały, jednak miałam obawy, czy również w tym przypadku będę się tak mocno zachwycać. I choć książkę uważam za naprawdę dobrą to jednak zabrakło mi w niej tego czegoś, co tak mnie urzekło w poprzednich tytułach.
     W tym przypadku mamy do czynienia z pięcioma braćmi, którzy nie mieli łatwego życia. Nieoczekiwanie pojawia się znów w ich życiu ojciec, który prosi o pomoc w budowie mostu. Jednak nie jest to oczywista opowieść jedynie o budowaniu jedynie tytułowej budowli z gliny. Dostajemy tu ogromną dawkę emocji i tworzenia relacji międzyludzkich, które mogą położyć się cieniem na dalszym naszym życiu. Jak dla mnie jest to faktycznie wielowarstwowa powieść, która dotyka wielu ważnych aspektów. Jednak czy to wystarczy aby zachwycić czytelnika i pozostawić ślady w jego pamięci na lata? Niestety zabrakło mi tu tego "czegoś" co sprawiłoby, że moje odczucia byłyby aż tak intensywne jak w przypadku poprzednich tytułów tego autora. Pomimo, że mamy tutaj wiele rozwiniętych wątków to rozwiązanie niektórych z nich nie w pełni mnie usatysfakcjonowało. Mam wrażenie, że miały one zbyt duży wpływ na życie tej rodziny a nie doczekały się własnego odpowiedniego zakończenia.
     Bohaterowie - na początku trudno było mi się do nich przywiązać. Poznajemy ich stopniowo i dopiero po jakimś czasie byłam w stanie zrozumieć pewne ich zachowania i pobudki jakie nimi kierowały. Niektórzy z nich potrafili wywołać we mnie pozytywne odczucia, choć część z nich przez większość czasu wywoływała we mnie raczej negatywne emocje. W przypadku ojca tych pięciu braci zabrakło mi rozwinięcia tej postaci i czasem dosadniejszego ukazania jego motywów które kierowały jego zachowaniem.
     Styl autora albo się polubi już od pierwszych stron albo będzie trzeba się z tym męczyć przez ponad pięćset stron. Znajdziemy tutaj wiele niedopowiedzeń jak i wiele przeskoków w czasie, które mogą być czasem ogromnie mylące. Mi zajęło prawie sto stron by być w stanie zrozumieć zamysł pisarza i być w stanie mniej więcej przyporządkować przedstawiane wydarzenia do odpowiedniego przedziału czasowego. Wydanie papierowe to bardzo mocny plus całej książki. W zasadzie każdy aspekt przypadł mi do gustu - przez oprawę graficzną okładki, szycie stron a po pracę zespołu, który pracował nad finalnym efektem polskiego wydania.
     Z ciężkim sercem muszę przyznać, że choć "Gliniany most" jest bardzo dobrą książką, to jednak pod pewnymi względami mnie rozczarowała. Po tak długim wyczekiwaniu na ten tytuł spodziewałam się chyba czegoś o czym nie będę w stanie zapomnieć przez lata. Niestety rzeczywistość dość brutalnie sprowadziła mnie na ziemię...
     Moja ocena: 7/10.

niedziela, 22 marca 2020

'Lady Bird' (2017) - film






Christine „Lady Bird” McPherson ze wszystkich swych młodzieńczych sił sprzeciwia się matce. Kobiecie silnej, wyrazistej o jasno sprecyzowanych poglądach, pracującej bez wytchnienia jako pielęgniarka po tym, jak jej mąż stracił pracę. Warto wspomnieć, że bunt tytułowej Lady Bird to tak naprawdę walka z samą sobą, bowiem niezależność nastolatki jest lustrzanym odbiciem charakteru matki.







     O filmie "Lady Bird" usłyszałam dopiero ostatnio jak wyskoczył mi on w proponowanych na Netflixie. Zaintrygował mnie już sam opis a obsada aktorska tylko podsyciła mój zapał. Gdy tylko mogłam od razu zabrałam się za jego oglądanie i nie żałuję, że poświęciłam na niego swój czas.
     Christine, zwana również 'Lady Bird', to zbuntowana nastolatka, która na swój sposób sprzeciwia się wszystkiemu i wszystkim. W sporej mierze nastawiona jest na konflikt ze swoją matką, która również ma silny charakter. Choć fabułą tego filmu na pierwszy rzut oka może dla niektórych wydawać się błaha to jest tu coś dzięki czemu już od pierwszych minut nie mogłam się od oderwać. Całe szczęście bunt nastolatki nie został tutaj przedstawiony w irytujący i absurdalny sposób. Dla mnie faktycznie ukazana została ta walka z samą sobą co obiecywał mi opis. Ciekawie przedstawione zostały tu również relacje międzyludzkie, które potrafiły tu budować napięcie i zainteresowanie widza. W swojej zwykłości ten film ma coś niezwykłego, dzięki czemu nie jest to kolejna przeciętna produkcja.
     Gra aktorska jest według mnie naprawdę dobra. Saoirse Ronan zasłużenie dostała wiele nominacji oraz nagród za tę rolę. Jak dla mnie idealnie wcieliła się w swoją postać i potrafiła oddać jej charakter. Pomimo, że miałam pewne obawy co do niej to jednak potrafiła ona udźwignąć ten ciężar i z naturalnością ukazać wszelkie emocje swojej bohaterki. Również aktorzy drugoplanowi odwalili kawał dobrej roboty, dzięki czemu ten film oglądało się z wielką przyjemnością.
     "Lady Bird" to moje kolejne pozytywne zaskoczenie podczas ostatnich dni. Zabrałam się za tę produkcję z ogromnym zapałem i naprawdę dobrze spędziłam swój czas podczas seansu. Z wielką chęcią powrócę do tego tytułu ponownie, i to zapewne nie jeden raz. Jeśli jest jeszcze ktoś kto nie widział tego filmu to gorąco polecam jego nadrobienie!
     Moja ocena: 7/10.

sobota, 21 marca 2020

"Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie" Tara Westover

We wspomnieniach zatytułowanych "Uwolniona" autorka opowiada historię wręcz magiczną. Tym z nas, dla których edukacja jest czymś oczywistym, trudno nawet sobie wyobrazić, ile poświęceń wymagało od Westover to, co osiągnęła. W inspirujący i wyjątkowy sposób przypomina nam ona, czym jest i czym powinna być dzisiaj edukacja.
Tara Westover urodziła się w górach Idaho, w rodzinie mormonów. Po raz pierwszy przekroczyła próg szkoły w wieku siedemnastu lat. Publiczna edukacja była jedną z wielu rzeczy, w stosunku do których był sceptyczny jej fanatycznie religijny ojciec. Gdy w domu rodzinnym pojawiła się przemoc, nie było nikogo, kto mógłby zainterweniować. Punktem zwrotnym dla dziewczyny okazał się moment, kiedy jeden z braci dostał się do college’u. Tara postanowiła pójść w jego ślady. Pragnienie wiedzy zmieniło jej życie, zaprowadziło za ocean i na inny kontynent, na Harvard i Cambridge. Dopiero wtedy zaczęła się zastanawiać, czy nie wyjechała zbyt daleko i czy istnieje jeszcze dla niej droga powrotna do domu. 
Opis książki



Autor: Tara Westover 
Tytuł oryginalny: Educated 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Szelewa-Kropiwnicka Barbara 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: biografia/autobiografia/pamiętnik 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 448



     O "Uwolnionej" słyszałam kilka ogromnie pozytywnych opinii na Instagramie. Przyznam, że zachęciły mnie one do sięgnięcia po tę pozycję, choć nie byłam pewna czy również i ja będę podzielać te zachwyty. Stwierdziłam jednak, że jeśli nie przeczytam to nie przekonam się na własnej skórze czy i mi się ta pozycja spodoba i wreszcie zabrałam się za czytanie.
     Na kartach tej książki autorka przedstawiła swoją historię życia. Od czasów kiedy była dzieckiem po zakończenie swojej edukacji. Pochodzi ona z rodziny o dość mocnych przekonaniach z którymi mi ciężko się utożsamić. Edukacja była dla mnie 'obowiązkiem' i nie musiałam wchodzić z rodziną na wojenną ścieżkę by móc zdobywać wiedzę. Wiele zachowań części z postaci było dla mnie wręcz niewyobrażalnych i nie mogłam pojąć tego, że można niektórych rzeczy zabraniać swoim dzieciom. Co dla mnie jest normalnością dla innych może być spełnieniem marzeń, bądź mogą być nawet nieświadomi tego, że niektóre sprawy są dla niektórych na wyciągnięcie ręki. Według mnie relacja Tary z jej rodzicami była łagodnie mówiąc toksyczna i mogę jedynie trzymać kciuki, żeby jednak kiedyś udało się jej osiągnąć całkowity spokój pod każdym względem.
     Styl autorki był w mojej opinii specyficzny. Początek tej pozycji był dla mnie dość ciężki do przebrnięcia przez sposób w jaki przedstawiała tę historię. Jednak jak oswoiłam się z jej piórem byłam w stanie przebrnąć do końca, choć przez niektóre opisywane wydarzenia nadal nie było to łatwe... Wydanie elektroniczne bardzo dobrze przygotowane i nie mam wobec niego żadnych zastrzeżeń. Idealnie współgrało ono z moim czytnikiem i znalazłam błędów, które mogłyby mi przeszkadzać w kontynuowaniu czytania.
     Ciężko nazwać lekturę "Uwolnionej" jako przyjemną jednak uważam, że jest to dobra książka. Co prawda nie porwała mnie ona aż tak mocno jak niektórych czytelników, lecz moim zdaniem jest to warta uwagi i godna polecenia pozycja. Dzięki niej można jednak docenić to jak łatwy mamy dostęp między innymi do własnej edukacji i samodoskonalenia.
     Moja ocena: 7/10

piątek, 20 marca 2020

'Zakochany bez pamięci' (Eternal Sunshine of the Spotless Mind, 2004) - film



Joel odkrywa, że jego wieloletnia dziewczyna Clementine, po rozpadnięciu się ich związku poddała się eksperymentalnej operacji doktora Howarda Mierzwiaka, polegającej na wymazaniu z pamięci wszelkich wspomnień o swoim byłym ukochanym. Sfrustrowany tym faktem, postanawia skontaktować się z tajemniczym psychiatrą, aby również poddać się kuracji i wymazać ze swojej pamięci Clementine. Jednak w trakcie zabiegu, gdy wspomnienia Joela zaczynają stopniowo zanikać, przekonuje się, że wciąż kocha Clementine i tak naprawdę nie chce wyrzucać jej ze swojego umysłu. Ponieważ doktor Mierzwiak i jego współpracownicy ani myślą przerywać operacji, Joel stara się schować wspomnienia wspólnej przeszłości z Clementine w innych zakamarkach pamięci.



     Ostatnio mając trochę więcej wolnego czasu do spędzania w domu zaczęłam wynajdować coraz to kolejne tytuły filmów, które chciałabym zobaczyć. Nie wszystkie z nich to nowości, a jedną z takich produkcji jest właśnie "Zakochany bez pamięci". Skusiła mnie tutaj obsada aktorska, choć po samej treści nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
     Po rozstaniu ze swoją ukochaną Joel dowiaduje się, że kobieta przeszła pewien zabieg polegający na usunięciu go z jej pamięci. Sam też w końcu decyduje się na ten krok, jednak w trakcie wymazywania Clementine ze swoich wspomnień uświadamia sobie, że jednak za bardzo ją kocha i na wszystkie sposoby stara się jednak zapobiec tej utracie. Przyznam, że zaskoczył mnie sposób w jaki została przedstawiona ta historia. Całe szczęście twórcy nie zrobili z tej produkcji ckliwej komedyjki romantycznej tylko dali nam intrygującą treść, która może pozostać w pamięci widza na dłużej. Urywki wspomnień, to jak niektóre wydarzenia wpływały na ich życie nie były zrobione tak by po prostu były, tylko całość jest przedstawiona wbrew pozorom w spójny sposób. Dla mnie nie było tu żadnego momentu, który byłby niepotrzebny czy na tyle nudny bym miała ochotę natychmiast przerwać oglądanie.
     Gra aktorska mi bardzo się podobała. Choć głównego aktora kojarzę głównie z filmu pt. "Maska" to jednak podczas seansu byłam w stanie dostrzec tutaj również coś innego i nie patrzyłam na niego tylko przez pryzmat tamtej roli. Wiem, że niektórym osobom przeszkadzała Kate Winslet jako Clementine, jednak według mnie idealnie wypadła w tej roli i bardzo dobrze oddała charakter swojej postaci.
     "Zakochany bez pamięci" to dla mnie przyjemne i pozytywne zaskoczenie. Film wybrałam trochę pod wpływem impulsu, lecz nie uważam, żebym zmarnowała swój czas podczas seansu. Dla mnie jest to wartościowy film, choć ciężko nazwać go nad wyraz ambitnym, i mam nadzieję, że pozostanie w mojej pamięci na dłużej niż tylko najbliższych kilka dni.
     Moja ocena: 7/10.

środa, 18 marca 2020

"The Call: Inwazja" Peadar O'Guilín




Nadchodzi prawdziwa Inwazja! Ważą się losy Nessy i całej Irlandii. Zegar się zatrzymał. Żeby wygrać z Sidhe nie wystarczą już...
Trzy minuty
Nikt nie przypuszczał, że po Wezwaniu przyjdzie zmierzyć się z o wiele poważniejszym zagrożeniem.
Dwie minuty
Przerażający atak na szkołę daje początek polowaniu na zdrajców, którzy przeżyli Wezwanie.
Minuta
Nessa zostaje odesłana do koszmarnej Szaroziemi. Czy spędzi resztę swojego życia w otoczeniu Sidhe?
Czas płynie
Opis książki




Autor: Peadar O'Guilín 
Tytuł oryginalny: The Invasion 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Kalus Agnieszka 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: przygodowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2018 
Liczba stron: 384



     Pierwszą część cyklu 'The Call', czyli "The Call: Wezwanie" przeczytałam już prawie trzy lata temu, jednak o dziwo nadal pamiętam z tej pozycji dość sporo. Dlatego też wreszcie sięgnęłam po drugi tom bez przypominania sobie poprzedniej części. Po początkowym zachwytem nad tą historią moje odczucia nie są już niestety tak pozytywne.
     Sidhe znaleźli sposób by wydostać się z Szaroziemi, przez co cały kraj jest w niebezpieczeństwie. Nessa została oskarżona o zdradę i musi walczyć nie tylko z atakującym nieprzyjacielem,  lecz również musi dowieść swojej niewinności. Pomimo, że pierwszy tom bardzo mi się podobał to tutaj ciężko było mi się wgryźć w historię. Nie czułam już aż tak tego klimatu, który mnie wówczas zachwycił. Choć znajdziemy tu całkiem interesującą fabułę, która może zachwycić niejednego czytelnika, to nie miałam wewnętrznej potrzeby by jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów. Część z sytuacji byłam w stanie przewidzieć i nie robiły chyba na mnie takiego wrażenia jakbym przeczytała tę pozycję od razu po zakupie. Jednak nie jest to aż tak zła historia jak może się wydawać po moim narzekaniu. Jestem w stanie dostrzec w tej książce elementy, które czynią ją dobrą i mogą się spodobać innym czytelnikom, którzy mają ją jeszcze przed sobą.
     Bohaterowie bardzo dobrze wykreowani. Odniosłam wrażenie, że są oni nawet lepiej przedstawieni niż w pierwszej części. Każda z postaci miała swój charakter, wyciągała wnioski z poprzednich wydarzeń, dzięki czemu jakby dojrzewali przez całą historię. Byliśmy w stanie wydedukować skąd się biorą dane zachowania i dlaczego postąpili w taki a nie inny sposób.
     Styl autora jest według mnie bardzo specyficzny w odbiorze. Mi początkowo było ciężko przyzwyczaić się do sposobu w jaki przedstawiał tę historię, choć jak już się z nim oswoiłam to nie miałam problemu z dalszym brnięciem przez treść. Wydanie papierowe bardzo dobrze przygotowane, a okładka potrafi zahipnotyzować. Jedyną wadą w tej formie wydania są według mnie klejone strony, za którymi po prostu nie za bardzo przepadam.
     Przyznam, że po pozycji "The Call: Inwazja" spodziewałam się czegoś trochę lepszego. Może to mi się już przez ostatnie trzy lata zmienił trochę gust czytelniczy, albo za bardzo się zestarzałam i już nie jestem w stanie aż tak bardzo zachwycać się tym co tu dostałam. Pomimo to nie żałuję, że wreszcie sięgnęłam po tę pozycję, była ona dość intrygująca, choć mam pewne obawy, że nie pozostanie ona w mojej pamięci na długo...
     Moja ocena: 6/10.

wtorek, 17 marca 2020

'Gra Geralda' (Gerald's Game, 2017) - film









Przez perwersyjne seksualne gierki męża Jessie - przykuta do łóżka na odludziu - doświadcza dziwnych wizji, poznaje mroczne sekrety i staje przed dramatycznym wyborem. 









     Dobre kilka miesięcy temu któryś z moich znajomych polecał mi film "Gra Geralda". Dodałam go jeszcze tego samego dnia do 'mojej listy' na Netflixie, jednak dość długo nie mogłam się zebrać za jego obejrzenie. Ostatnio wreszcie udało mi się przemóc i zdecydowałam się go obejrzeć. Niestety będąc już po seansie mam dość mieszane odczucia co do tej produkcji.
     Pewne małżeństwo wyjeżdża do domku na odludziu by polepszyć swoje relacje w zwiążku. Podczas perwersyjnych zabawach w łóżku mąż Jessie dostaje zawału, a kobieta przykuta kajdankami stara się z nich uwolnić. Przyznam, że nie wiedziałam do końca czego się mam spodziewać po tej historii, a o fakcie, że jest to ekranizacja powieści Kinga dowiedziałam się dopiero na sam koniec. Niektóre wplecione wątki naprawdę mi się podobały, jednak w niektórych widziałam potencjał, który nie w pełni został wykorzystany. Zabrakło mi rozwinięcia pewnych sytuacji mogących dodać całej historii jeszcze mroczniejszy i bardziej wyrazisty wydźwięk. Samo zakończenie było według mnie dość neutralne i... nijakie. Miałam nadzieję na coś bardziej wbijającego w fotel, coś przez co nie będę mogła przestać myśleć o tej historii i niestety przez to się chyba najbardziej zawiodłam.
     Gra aktorska na przyzwoitym poziomie, choć nie zrobiła na mnie aż tak oszałamiającego wrażenia. Aktorzy tu występujący wypadli poprawnie, jednak po seansie nie nabrałam ochoty by obejrzeć kolejne tytuły z ich udziałem. Po prostu zrobili to co mieli zrobić, jednak nic szczególnego ze swojej strony tu nie ukazali.
     "Gra Geralda" to dla mnie jeden z tych filmów, które można obejrzeć, ale prawdopodobnie szybko się o nim zapomni. Jedynie jedna scena była dla mnie na tyle sugestywna, że może pozostanie w mojej głowie na dłużej, ale niestety nie jestem pewna czy po kilku miesiącach będę w stanie powiązać ją z tym tytułem.
     Moja ocena: 5/10.
Related Posts with Thumbnails