poniedziałek, 28 lutego 2011

"Kłaniając się cieniom" Jem Poster

W zimie 1881 młody architekt John Stannard udaje się na dobrowolne wygnanie do odległej angielskiej wsi, gdzie przeprowadza renowację w parafialnym kościele. Arogancki i nieczuły na wszystko, co uważa za przesądy i sentymenty związane z przeszłością, architekt wkrótce zaczyna wyrządzać poważne szkody zarówno staremu budynkowi, jak i osobom, które poznaje - szczególnie pięknej i ambitnej młodej miejscowej dziewczynie Ann Rosewell. Kiedy mieszkańcy osady robią się agresywni, a żądza prowadzi Stannarda na manowce, mężczyzna z całych sił stara się zachować zdrowie psychiczne. To, co zaczęło się jako niewinny romans, wkrótce zmieni się w koszmarną podróż, która zakończy się morderstwem...  
Opis z tyłu książki






Autor: Jem Poster
Tytuł oryginalny: Courting Shadows 
Język oryginalny: angielski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna 
Forma: powieść
Liczba stron: 204



To coś w ogóle mi się nie spodobało. Ja rozumiem, że czytałam ją jak byłam chora i obolała ale tak cudownego usypiacza nie spotkałam jeszcze nigdy... Przez całą powieść tak naprawdę nic się nie dzieję. Czasami aż wracałam kilka kartek wstecz sprawdzając czy nie pominęłam jakiegoś wątku. Ale nie... Przez te 200 stron nie znajdziemy nic interesującego, zabierającego dech w piersiach (no może oprócz mojego chorobowego ataku kaszlu)... Żadnej akcji, żadnej fabuły, po prostu jedno wielkie NIC. Nawet postacie były słabo nakreślone. Wszyscy byli tacy nijacy, zero włożonej pracy w nadanie 'duszy' swoim postaciom, jakiegokolwiek nadania im charakteru. Niektóre opisy architektury sakralnej czy też opisy przyrody były nudnawe. Ja się jako tako nawet interesuję architekturą ale to co zostało tutaj pokazane po prostu nie rusza za serce a co dopiero mówić o osobach w ogóle nie zainteresowanych ta tematyką? Wszystko było nijakie, przez co nawet nie potrafię określić tak naprawdę o czym czytałam książkę.
Po opisie w którym znalazłam takie hasło jak "romans" może nie spodziewałam się jakiejś mega wypasionej powieści ale już wątek "morderstwa" mogli jakoś bardziej rozwinąć. Tak na prawdę nie wiadomo co się zdarzyło... Ten 'bubel książkowy' w ogóle mnie do siebie nie przekonał.
Ode mnie ocena: 0/10. Jedynym plusem jaki można by dać tej książce to, że przyjemnie się usypiało ale ja nie tego oczekuje od książek... Żałuję wydania nawet tych niecałych 9 zł na tą książkę. Sądzę, że nawet takie pieniądze można o wiele lepiej zainwestować.

piątek, 18 lutego 2011

'Zakręcony piątek' (Freaky Friday, 2003) - film

Doktor Tess Coleman (Jamie Lee Curtis) i jej nastoletnia córka mają od zawsze kłopoty z porozumieniem. Tess wyśmiewa występy Anny (Lindsay Lohan) w zespole rockowym, a ta z kolei nie akceptuje narzeczonego matki, którego uważa za nudziarza i sztywniaka. Pewnego piątku, za sprawą chińskich ciasteczek z wróżbą, obie panie zamieniają się ciałami i teraz Tess wygląda jak swoja córka, a Anna jak matka... Stopniowo obie zaczynają darzyć się szacunkiem i rozumieć wzajemne punkty widzenia. W sobotę Tess ma jednak ślub i obie panie muszą znaleźć jakiś sposób, by powrócić do swoich ciał. I to szybko!

Obejrzałam film chyba trzeci raz, gdyż nic innego ciekawszego w tv nie znalazłam. Całe szczęście leciał na tzw. Jedynce więc obyło się bez reklam :).
Przechodząc do filmu. Dość ciężko ocenić film, który już się ogląda któryś raz z kolei. Nic nowego, zaskakującego się w nim nie znajduje. A jednak jest dobry na rozluźnienie. Jako, że w moim kolanie coś mi pykło, spuchło, prawie uniemożliwia chodzenie i boli jak cholera to taki film działa trochę 'kojąco'. Mogę zostać na ten moment zachlastana aczkolwiek momentami naprawdę się śmiałam ;). Chineczki, które grały rolę drugoplanową?, jak zwykle doprowadziły mnie do łez. Ogólnie jest to film, przy którym nie trzeba myśleć.
Zawsze się jednak znajdzie jakieś 'ale'. Pewne momenty były strasznie irytujące, np. cała ta 'zamiana' pod koniec filmu. Nie lubię tak naciąganych scen. Rozumiem, że jest to komedia ale nie musi ocierać się ona o tandetę.
Moja ocena: 5/10. Jako odmóżdżacz polecam, chociaż nie jest to film, który 'łapie za serce' i trzeba koniecznie obejrzeć.

niedziela, 13 lutego 2011

Stos książkowy - styczeń i luty 2011

Oto moje nabytki od początku 2011 roku

 Od góry:
- "Magiczny ogród" Sarah Addison Allen 
- "Rozważna i romantyczna" Jane Austen 
- "Kłaniając się cieniom" Jam Poster
- "Metamorfozy zemsty" Mark Burnell 
- "Oskarżony pluszowy M." Clifford Chase
- "Łowcy głów" Michel Crespy (już przeczytana i zrecenzowana)
- "K: Sztuka miłości" Hong Ying

 Oraz książka "Miłość Peonii" Lisa See

Mam nadzieję, że do końca miesiąca nie wpadną już nowe książki. Całe szczęście żadna z tych książek nie kosztowała więcej niż 9,90zł aczkolwiek i tak przeraża mnie już ilość zakupów ;). Kupiłam aż 8 książek a na razie przeczytałam jedynie jedną z nich - książkę "Łowcy głów" a recenzję znajdziecie tutaj
Macie może jakieś porady żeby nie kupować więcej książek :)? Bo ja nakupuje a później nie nadążam ich czytać... To każda pomoc się przyda!

piątek, 11 lutego 2011

'40-letni prawiczek' (The 40 Year-Old Virgin, 2005) - film

Bohaterem filmu jest bardzo nieśmiały 40-letni Andy, który nie ma zbyt dobrych relacji z kobietami i mimo swojego wieku wciąż jest jeszcze prawiczkiem. Przyjaciele postanawiają mu pomóc.

Jak dla mnie ten film był do bani. Nie wiem jakim cudem nie wyłączyłam go po 10 minutach a co więcej - obejrzałam do końca. Film opowiada przez ponad dwie godziny o facecie, który jest prawiczkiem i użala się nad sobą. I nie wiem co za zielsko reżyser musiał jarać tworząc tak beznadziejny film. A co więcej tak beznadziejne zakończenie. Wszyscy zaczynają śpiewać? Dobrze, że nie było nikogo w pobliżu bo bym grzmotnęła niewinną osobę za taki debilizm bez ładu i składu w filmie. W '40-letnim prawiczku' jedynym pozytywnym przejawem było dla mnie to małżeństwo mieszkające nad Andy'm. Jedynie oni byli w stanie w tym filmie wywołać na mojej twarzy uśmiech a przecież cały ten film to podobno miała być komedia.
Ode mnie: 1/10. Żałuję, że zmarnowałam całe dwie godziny na tak beznadziejny film... Nie radzę go nikomu oglądać, o niebo lepiej można wykorzystać ten zmarnowany na to coś czas. 

PS. Wybaczcie za tak krótki opis (był o wiele, wiele dłuższy) aczkolwiek większość tekstu wypadło z powodu zbyt wielu niecenzuralnych słów które pchały mi się na klawiaturę po obejrzeniu takiego badziewia.

"Łowcy głów" Michel Crespy

"Pański profil zawodowy mógłby nas zainteresować. Czy zechciałby pan nawiązać z nami kontakt?"
Jak można się oprzeć takiemu e-mailowi, zwłaszcza gdy jego nadawcą jest jedna z najbardziej prestiżowych agencji łowców głów? Jérôme Carceville, chwilowo bezrobotny menedżer wysokiego szczebla, po licznych testach zostaje zakwalifikowany do ostatniego etapu rekrutacji: tygodniowego stażu na wyspie pośrodku alpejskiego jeziora. Tam, razem z piętnastką innych kandydatów, weźmie udział w symulacji wojny ekonomicznej. Przydzieleni do trzech fikcyjnych firm będą musieli wyeliminować konkurentów. Ich bronią będzie komputer i garść informacji o strategicznym znaczeniu...
W napiętej atmosferze osaczenia przekonają się, że walka o stanowisko może stać się sytuacją ekstremalną. A w sytuacji ekstremalnej człowiek zdolny jest do wszystkiego. Pod rosnącą presją pękają i kruszą się charaktery, znikają skrupuły, a wirtualna gra przekształca się w walkę na śmierć i życie... 
 Tył książki




Autor: Michel Crespy
Tytuł oryginalny: Chasseurs de tetes
Język oryginalny: francuski
Tłumacz: Krystyna Sławińska  
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2007
Liczba stron: 248



Moje zainteresowanie kryminałami jest coraz większe - a to dzięki mojemu tacie, który namiętnie je czyta oraz blogowiczce Penny Lane, która przez swoje notki coraz bardziej robi mi na nie ochotę :). Także nie mogło być inaczej - jeszcze w niestety ostatnich dniach wolnych wzięłam pod nóż ten gatunek. 
"Łowcy głów" to dla mnie trochę takie kryminalne czytadło. Udało mi się przeczytać w jeden dzień choć siedziałam aż do trzeciej w nocy 'męcząc' tą książkę. Tylko nie wiem czy powodem było to, że była taka wciągająca czy to, że chciałam już mieć od tej książki na następny dzień Święty Spokój. Jednak czytało się lekko i przyjemnie, nie odpychała od siebie stylem pisania. 
Opowiada historię grupy ludzi starających się o prace, ich popędy, skłonności, ich możliwości do przekraczania granic w dążeniu do celu. Trochę tak jak w prawdziwym życiu, jedynie może bez tych scen na ostatnich ok. 40 stronach powieści, jednak w trakcie czytania miałam wrażenie jakby była bardzo realna.
Moja ocena: 6/10. Ogólnie polecam książkę, nie żałuję, że ją przeczytałam pomimo dość słabych ocen jakie miała na portalach internetowych. Cieszę się, że udało mi się ją dorwać w bardzo dobrym stanie, w twardej oprawie za 9zł.

środa, 9 lutego 2011

"Kochanice króla" Philippa Gregory



Henryk VIII to jedna z bardziej znanych postaci historycznych. Choć od jego śmierci minęło ponad 450 lat, zarówno jego życie, jak i okres rządów nie przestają fascynować. Ten hazardzista, tyran i kobieciarz miał sześć żon i wiele kochanek. Niniejsza powieść odkrywa tajemnice burzliwego związku z jego drugą z kolei miłością, Anną Boleyn, która walcząc o serce króla i koronę z własną siostrą Marią, nie zawaha się uciec do niegodziwości, intryg i zdrady. Autorka po mistrzowsku przedstawia nie tylko zawiłości dworskiego życia, ale również polityczne i religijne konflikty ówczesnej Europy. Oto barwny i sugestywny obraz szokujących zwyczajów panujących na dworze najsłynniejszego króla Anglii. 
Tył książki






Autor: Philippa Gregory
Tytuł oryginalny: The Other Boleyn Girl   
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Gardner Urszula 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: historyczna 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2001
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Liczba stron: 704



     Jest to pierwsza powieść historyczna przeczytana przeze mnie więc zapewne ocena może nie być 'obiektywna'. Jednak pomimo swojej obszerności, wielu nazwisk zawartych w książce powieść wywarła na mnie pozytywne wrażenie. W trakcie czytania aż zaczynałam szukać informacji nie tylko na temat  sióstr Boleyn, ale również innych postaci, sprawdzać, które postacie są autentyczne a które stworzone na potrzeby książki. 
     Jako, że moje tempo czytania nie jest zbyt szybkie to zajęło mi kilka dni czytanie tych 700 stron jednak nie żałuję w tym przypadku mojego powolnego czytania ;). Mogłam się rozkoszować historią zawartą na tych kartkach papieru. Do ostatnich chwil miałam nadzieję, że wszystko zakończy się pozytywnie, nikt nie ucierpi ale jednak... Autorka pięknie ubrała w słowa całą historię Anny i Marii Boleyn, ich zazdrość, potyczki i ich rywalizację o mężczyznę. I to nie byle jakiego mężczyznę - o samego króla Anglii. Co do tła historycznego też nie mogę się przyczepić. Czytając tą powieść mogłam się oderwać od teraźniejszości i wraz z głównymi bohaterkami przeżywać ich wszelkie wzloty i upadki na królewskim dworze. Dzięki autorce prawdopodobnie bardziej zainteresuję się historią, przynajmniej tym okresem w którym panował Henryk VIII.
     Moja ocena: 10/10. Książka zrobiła na mnie na prawdę duże wrażenie. Gorąco polecam!

sobota, 5 lutego 2011

'Dwa tygodnie na miłość' (Two weeks notice, 2002) - film

Film opowiada o młodej prawniczce, Lucy Kelson, która jest przeciwniczką burzenia starych, zabytkowych budynków. Zawiera umowę z bardzo bogatym i popularnym Georgem Wadem, który musi zburzyć jeden z ulubionych budynków Lucy. George całkowicie uzależnia się od Lucy. Pragnie, aby podejmowała za niego wszystkie, nawet nieistotne, decyzje. Lucy postanawia odejść z firmy, ale odkrywa że zakochała się w George'u i tak naprawdę chce z nim być.

Historia dość prosta i prawdopodobnie większości znana :). Mi się film podoba bardzo, pomimo kilkukrotnego obejrzenia wciąż lubię do niego powracać. Również dobór obsady jest dla mnie rewelacyjny, gdyż uwielbiam Hugh Grant'a - nie za jego wygląd, tylko za grę aktorską (ja akurat należę do fanów tego aktora ;)). 
Film idealny właśnie na weekend, gdy pogoda za oknem nie jest najlepsza, choć i na letni wieczór byłby równie dobry. Bardzo dobrze odpręża, można przy nim na prawdę się zrelaksować. I całe szczęście nie jest to typowy odmóżdżacz, nie jest zbyt przesłodzony choć do filmów ambitnych nie należy.  
Samą historią reżyser Ameryki nie odkrył, zakończenia można się spodziewać - w sumie jak w każdej komedii romantycznej, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Ale ten film ma w sobie to coś co mnie do niego przyciąga. Nie odkryjemy w nim nic nowego, aczkolwiek nie jest to konkretna przynudzajka czy też irytująca komedia romantyczna próbująca nas na siłę rozśmieszyć / chwycić za serce.

Ode mnie ocena: 9/10. Polecam :).

czwartek, 3 lutego 2011

"Książę mgły" Carlos Ruiz Zafón

Wiele lat musiało upłynąć, by Max zapomniał wreszcie owo lato, kiedy odkrył, właściwie przypadkiem, istnienie magii. 
Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu należącym niegdyś do rodziny Fleischmannów, których dziewięcioletni syn  Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego dowiadują się różnych ciekawostek o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają także dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każdą prośbę lub życzenie, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą.
Tył książki
 

Autor: Carlos Ruiz Zafón
Tytuł oryginalny: El príncipe de la niebla 
Język oryginalny: hiszpański 
Tłumacz: Okrasko Katarzyna, Marrodán Casas Carlos 
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura dziecięca/młodzieżowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 1993 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2010
Liczba stron: 200



Na wstępie zaznaczę, że ubóstwiam twórczość tego autora :). 
Pomimo, że została ona zakwalifikowana jako literatura dzięcięca/młodzieżowa, nie wiem czy dałabym ją do przeczytania dziecku ze względu na dość mocno rozwinięte niektóre opisy scen a przy wyobraźni dzieci to koszmary w nocy gwarantowane ;). W książce znajdziemy ujmującą historie, pomimo, że momentami przypominająca trochę sci-fi. Zakończenie dość smutne a zarazem niosące w sobie coś pozytywnego - jakąś możliwość zmiany na lepsze pomimo tragicznych wydarzeń. Książka wg mnie bardzo w stylu Zafóna, ma ona w sobie tą 'magię', nutkę przerażenia i niepewności co się zaraz wydarzy. Napisana dość prostym językiem - no ale początkowo miała być ona dla dzieci ;). Ogólnie polecałabym tą książkę zarówno dla młodzieży jak i starszych osób. Naprawdę warto!
Możecie mnie bić, lać ale ja nadal pozostaje wielką fanką tego autora i tej książce daję ocenę: 9/10. Jednak "Cień wiatru" u mnie pozostaje nadal na 1. miejscu ;).
Warto jeszcze zaznaczyć, że jest to pierwsza powieść tego autora, w Polsce wydana niestety dopiero jako czwarta. Jednak należą się i tak Panu C.R. Zafónowi za stworzenie tak dobrego dzieła :).
Related Posts with Thumbnails