wtorek, 27 lutego 2018

Posumowanie lutego 2018



Miałam nadzieję, że luty będzie trochę spokojniejszym miesiącem w moim życiu niż styczeń, jednak nadal bardzo dużo się działo. Przełożyło się to niestety na jeszcze mniejszą liczbę książek, którą przeczytałam aniżeli w zeszłym miesiącu. Pozostaje mi mieć nadzieję, że wreszcie kiedyś wybory mebli, firanek, zasłonek, sprzętów AGD i wszystkiego innego co związane z nowym mieszkaniem wreszcie się skończy, a w pracy względnie niedługo nastanie trochę spokojniejszy okres. Osoby pracujące w księgowości wiedzą o czym mówię ;).


Luty książkowo

- liczba przeczytanych książek: 2
- łączna liczba stron: 704

W tym miesiącu przeczytałam tylko dwie książki. Dla niektórych może to być dużo, jednak patrząc na ten miesiąc w innych latach w moim przypadku jest to raczej mało. Niestety żadna z tych pozycji nie zrobiła na mnie aż tak dobrego i pozytywnego wrażenia, żebym mogła o nich pamiętać przez dłuższy okres. Były poprawne lecz szczerze wątpię aby znalazły się one w TOP10 książek z tego roku.


Luty filmowo

- liczba obejrzanych filmów: 2
Jak widać nie obejrzałam również zbyt wielu filmów. Jednak "Młoda Wiktoria" moim zdaniem jest godna uwagi jeśli ktoś lubi produkcje historyczne. Bardzo miło spędziłam czas podczas seansu i naprawdę nie żałuję czasu, który na niego poświęciłam. Natomiast film "Jonathan" był raczej słabo wykonany, pomimo dość interesującej tematyki.


Mam nadzieję, że u Was luty wypadł choć trochę lepiej niż u mnie. Mi pozostaje mieć nadzieję, że wreszcie niebawem będę mogła poświęcić więcej czasu na swoje hobby jakim jest czytanie książek, oglądanie filmów i recenzowanie tego z czym miałam styczność. Chciałabym Was również serdecznie zaprosić do obserwowania moich profili na FB oraz Instagramie. Staram się rozwijać swoje media społecznościowe i jeśli macie jakieś rady to chętnie je wysłucham.

niedziela, 25 lutego 2018

'Jonathan' (2016) - film




23-letni Jonathan od dawna opiekuje się chorym ojcem i prowadzi rodzinne gospodarstwo. Ciężki stan ojca i napięte relacje między domownikami sprawiają, że atmosfera nie jest najlepsza. Jonathan przypuszcza, że ma to jakiś związek z jego matką, która zmarła, kiedy był jeszcze dzieckiem. Jednak na próżno próbuje się o niej czegoś dowiedzieć. Kiedy stan skłóconego z rodziną ojca się pogarsza, niespodziewanie w domu pojawia się jego przyjaciel z młodości, który chce się nim zaopiekować. Jonathan nie chce się na to zgodzić, ale z czasem wyczuwa, że może on być kluczem do wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy.






     Film "Jonathan" nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród wielu tytułów, które przeglądałam zastanawiając się na co w zasadzie mam w danym momencie ochotę. Postanowiłam jednak dać tej produkcji szansę, z nadzieją, że odkryję niezbyt znaną perełkę godną polecenia. Niestety tym razem nie trafiłam zbyt dobrze, jednak nie zamierzam zaprzestać poszukiwania :).
     Jonathan zajmuję się śmiertelnie chorym ojcem, jednak niespodziewana wizyta dawnego przyjaciela jego rodziciela wywraca ich świat do góry nogami. Produkcja przedstawia wielowarstwową historię niosącą ogromny ładunek emocjonalny, który całe szczęście nie jest kolejnym tandetnym wyciskaczem łez. "Poświęcenie, miłość, prawda, namiętność", czyli hasła, które możemy znaleźć na plakacie, faktycznie są ściśle związane z tym co możemy znaleźć w tym filmie. Od siebie mogłabym dodać jeszcze górnolotne pojęcie "akceptacja", która jest nieodłącznym elementem tej tematyki, która została tutaj przedstawiona. Osoby z awersją do osób homoseksualnych nie powinny się w ogóle zabierać za oglądanie tego filmu. O tyle o ile sama historia jest naprawdę godna uwagi, to niestety wykonanie mnie nie zachwyciło. Moim zdaniem zbliżenia na owady czy defekację bydła były tutaj całkowicie zbędne, a całość dzięki temu skróciła by się o mniej więcej piętnaście minut nic nie tracąc na treści. Dużo przyjemniej spędziłabym czas podczas seansu, gdybym nie obawiała się, że za chwilę wyskoczy scena, która może wywołać niezbyt miłe wrażenia.
     Gra aktorska w moim odczuciu nie jest najmocniejszym elementem tej produkcji. Jak dla mnie jedynym aktorem godnym uwagi, który dał tutaj faktycznie radę to André Hennicke, wcielający się w rolę ojca głównego bohatera. Reszta postaci była dla mnie zbyt sztuczna, nie wyrażająca zbyt wielu jakichkolwiek emocji. Sporo scen z ich udziałem była jakby wymuszona, pomimo treści jaką miały nieść, były zagrane bardzo drętwo. Na myśl przychodziły mi polskie twory typu "Trudne sprawy", przy czym w naszych produkcjach, o zgrozo, można by rzec, że sceny są bardziej realne i niewymuszone...
     Film "Jonathan" mogę polecić głównie ze względu na ważną tematykę. Jednak samo wykonanie mnie nie zachwyca, a wręcz od siebie odpycha. Mam nadzieję, że kiedyś trafię na film o podobnej treści, który będzie jednak lepiej wykonany i zrealizowany. Jestem ciekawa czy ktoś z Was zetknął się już z tym filmem wcześniej i czy macie podobne wrażenia co ja.
     Moja ocena: 5/10.

czwartek, 22 lutego 2018

"Córeczka tatusia" Cathy Glass



Mała zagubiona dziewczynka. Załamany ojciec. Wstrząsające odkrycie.
Siedmioletnią Beth wychowywał samotnie jej ojciec Derek. Matka odeszła, gdy dziewczynka miała dwa lata. Beth była dzieckiem miłym i na pozór otoczonym dobrą opieką. Cathy Glass szybko zaczęła mieć obawy, że jej relacja z ojcem nie jest taka, jak być powinna.
Oboje bardzo się kochali, a Derek rozpieszczał córkę i traktował ją jak księżniczkę. Jednak coś, czego Cathy nie potrafiła określić, budziło w niej niepokój. Jej mąż pracował wówczas w innym mieście i do domu przyjeżdżał tylko na weekendy. Wkrótce doszło do dramatycznych wydarzeń, które zniszczyły spokój dzieci Cathy i Beth, ich życie na zawsze się zmieniło.
Opis książki







Autor: Cathy Glass
Tytuł oryginalny: Daddy’s Little Princess
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Rajca Anna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: biografia/autobiografia/pamiętnik
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2014
Rok pierwszego wydania polskiego: 2016
Liczba stron: 352



     Książka pt. "Córeczka tatusia" to już moje dziesiąte spotkanie z twórczością Cathy Glass. Wszystkie jej książki zrobiły na mnie ogromne wrażenie i dość długo po lekturze o nich myślałam. Byłam przekonana, że również ta pozycja będzie równie dobra co inne. Niestety czuję pewien niedosyt i małe rozczarowanie...
     W tej pozycji poznajemy historię siedmioletniej Beth. Przez długi okres wychowywał ją tylko jej ojciec a relacja, która pomiędzy nimi się wywiązała nie była do końca taka jaka powinna być pomiędzy rodzicem a dzieckiem. O ile sama historia dziewczynki była poruszająca i dotykała ważnego problemu miałam poczucie, że momentami schodziła na drugi plan. Odniosłam wrażenie, że w tej książce autorka musiała dać upust swoim odczuciom wobec swojego byłego męża. Zdaję sobie sprawę, że jej prywatne nieszczęścia znacząco wiązały się z tą historią jednak ja nie tego szukałam w tej powieści. Sama historia dotycząca dziewczynki część czytelników może wprawić w osłupienie, zniesmaczenie oraz wywołać cały szereg różnorodnych emocji. To jak kończą się losy Beth i Cathy wydaje się być trochę cukierkowe. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że historia jest oparta na faktach, wzbudziło ono we poczucie ulgi.
     Styl autorki - tak jak w przypadku innych jej powieści, tę czytało mi się bardzo płynnie. Język jakim została napisana wydaję się bardzo prosty w porównaniu z ładunkiem emocjonalnym jaki niesie ze sobą ta historia. Jedynym aspektem, który zaczął mnie tutaj irytować to niepotrzebne wstawki, typu "to był spokojny dzień, ale dopiero szokujące wydarzenia, które miały nadejść, pozwoliły mi się o tym dopiero później przekonać". Moim zdaniem były to niepotrzebne wstawki wybiegające w przyszłość i zdradzające, że zaraz coś się zdarzy.
     Wydanie tej książki mam na swojej półce w wersji papierowej. Znów jedynym elementem na który mogę narzekać to klejone strony oraz bardzo słaby materiał z którego została wykonana okładka. Pozostaje mi mieć jedynie nadzieje, że mój egzemplarz nie rozpadnie się zbyt szybko i będę mogła cieszyć się z niego przez dłuższy okres.
     "Córeczka tatusia" to dobra powieść, jednak autorka przyzwyczaiła mnie do czegoś lepszego, mocniejszego, wywołującego mętlik w głowie. Z jednej strony nie polecałabym tej pozycji na początek swojej przygody z autorką, choć dla osób o słabszych nerwach może być odpowiednia.
     Moja ocena: 6/10.

poniedziałek, 19 lutego 2018

'Młoda Wiktoria' (The Young Victoria, 2009) - film




Opowieść o młodzieńczych latach wyjątkowej królowej, której panowanie przeszło do historii jako "epoka wiktoriańska". Już jako nastolatka Wiktoria potrafiła uniezależnić się od zaborczej matki oraz jej nieprzychylnego małżonka, a w miesiąc po 18 urodzinach została królową Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Wkrótce potem los postawił na jej drodze księcia Alberta i serce młodej monarchini zaczęło bić szybciej. Zdając sobie sprawę, że młodzieniec jako młodszy syn pomniejszego niemieckiego księcia nie śmiałby poprosić o rękę królowej Wielkiej Brytanii, Wiktoria postanowiła przejąć inicjatywę…




 


     Uwielbiam filmy historyczne, dlatego też gdy natknęłam się na ten tytuł nie mogłam sobie odmówić jego obejrzenia. Historię dotyczącą jako takich wczesnych lat królowej Wiktorii liznęłam trochę podczas lektury pozycji "Wiktoria" Daisy Goodwin, jednak byłam ciekawa jak reżyser przedstawił losy tej samej osoby w produkcji filmowej.
     Fabuła tego filmu kręci się wokół nastoletniej Wiktorii. Pomimo, że spodziewałam się treści jaką mogę tutaj dostać, oglądało mi się tę historię bardzo dobrze. Moim zdaniem jest to emocjonujący film, który ciekawie przestawia niektóre wydarzenia z życia głównej bohaterki. Osoby znające lepiej historię dotyczącą królowej Wiktorii mogłyby się wypowiedzieć na temat prawdziwości tych przygód, lecz ja po prostu czerpałam przyjemność z samego filmu. Ważnym aspektem wartym wspomnienia jest również sceneria. Widoki jakie możemy podziwiać podczas seansu są naprawdę przepiękne, przez co miałam ochotę udać się w podróż w miejsca, które mogliśmy zobaczyć.
     Gra aktorska, której się obawiałam nie była taka zła. Moim zdaniem Emily Blunt, do której sporo osób pała ogromną niechęcią, wypadła całkiem nieźle. Co prawda nie jest to najwyższy poziom jaki mogłabym od niej oczekiwać, choć nie mogę napisać, że było źle. W porównaniu do innych filmów, które widziałam z tą aktorką, wypada tutaj bardzo dobrze.
     "Młoda Wiktoria" to produkcja do której z chęcią w przyszłości powrócę. Bardzo miło spędziłam swój czas podczas seansu i w moim odczuciu warto się zapoznać z tą historią. Jeśli jeszcze nie widzieliście tego filmu to gorąco polecam jego nadrobienie.
     Moja ocena: 9/10.

wtorek, 13 lutego 2018

"Margo" Tarryn Fisher

Co się dzieje z osobą, kiedy jej własny umysł staje się wrogiem? Nie wiem. I boję się dowiedzieć.
W Bone jest dom. 
W domu mieszka dziewczyna. 
W dziewczynie mieszka ciemność…
Margo nie jest jak inne nastolatki. Żyje w ponurym miasteczku Bone, które przejezdni omijają szerokim łukiem. Swój dom nazywa "pożeraczem". Jej cierpiąca na depresję matka nie odzywa się do niej i traktuje ją niczym służącą. Dziewczyna trzyma się na uboczu, dni spędza w samotności. Wszystko nieoczekiwanie się zmienia, kiedy poznaje Judaha – starszego chłopaka z sąsiedztwa. Sparaliżowany, na wózku inwalidzkim, odkrywa przed Margo świat, jakiego dotąd nie znała. Kiedy w okolicy ginie siedmioletnia dziewczynka, dwójka osobliwych przyjaciół rozpoczyna prywatne śledztwo. W głowie Margo pojawia się desperackie pragnienie, aby wytropić morderców. I przykładnie ukarać… Oko za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból. Rozpoczynając bezlitosne polowanie na zło, dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić. 
Opis książki



Autor: Tarryn Fisher
Tytuł oryginalny: Marrow
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Brodzik Agnieszka
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2015
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 352



     Po bardzo zachwalanej powieści "Bad Mommy. Zła mama", która nie zrobiła na mnie jakoś szczególnie ogromnie pozytywnego wrażenia, postanowiłam dać autorce kolejną szansę. Tym razem sięgnęłam po "Margo" z nadzieją, że wreszcie w tej książce dostrzegę fenomen tak zachwalanej pisarki. Niestety po raz kolejny się przeliczyłam...
     W tej powieści poznajemy Margo, która nie ma zbyt dobrego życia. Ojca nie zna, matka niezbyt się nią interesuje, a znajomi też nie są aż tak ambitni aby zmotywować bohaterkę do lepszego życia. Ciąg przyczynowo-skutkowy doprowadza do przeróżnych sytuacji w których się ona znalazła i stała się osobą dość specyficzną. Przed lekturą znów naczytałam i naoglądałam się tyle zachwytów, że moje oczekiwania były dość spore. Niestety ja nie potrafię dostrzec tego fenomenu. Fakt - czas podczas czytania upłynął mi całkiem przyjemnie, jednak wątpię aby ta historia została mi na dłużej w pamięci. Nie znalazłam tutaj żadnych wydarzeń, które trzymałyby mnie w napięciu i niepewności co się stanie dalej, a sama treść była dla mnie dość przewidywalna. Znając już inną powieść tej autorki mogłam się bez problemu domyślić w jakim kierunku potoczy się akcja również tutaj.
     Bohaterowie - po kreacji głównej postaci, czyli tytułowej Margo, spodziewałam się czegoś dużo lepszego. Potencjał jej charakteru nie został moim zdaniem w pełni wykorzystany. Sądzę, że można było wycisnąć z niej coś więcej i wykreować postać, której tak łatwo nie pozbędziemy się z pamięci. Momentami zaczęłam się zastanawiać czy to ja się obracam w tak psychopatycznym towarzystwie, że niektóre zachowania przestały mnie już dziwić, czy to autorka nie do końca przemyślała swoich bohaterów mało ich urozmaicając.
     Styl autorki wbrew pozorom całkiem lekki i płynny. Nie miałam problemów aby usiąść i przeczytać dość spory fragment. Szkoda tylko, że nie potrafiłam zatopić się w lekturze bez opamiętania tak aby nie móc przestać czytać ze względu na treść. Samo wydanie tej powieści posiadam w formie elektronicznej i nie żałuję, że nie mam wersji papierowej. E-book dobrze zrobiony, choć miał kilka niedociągnięć w postaci chociażby kilku literówek. Jak zwykle bardzo dobrze współpracował z moim czytnikiem i bez problemu mogłam dopasowywać sobie elementy według własnego gustu.
     Powieść "Margo" Tarryn Fisher jest kolejną po prostu poprawną pozycją na naszym rynku. Niby dobrze się czytało ale nie zachwyciłam się nią na tyle abym jeszcze pamiętała o niej nawet pod koniec tego roku. Nie zamierzam czytać jej ponownie i szczerze się zastanawiam czy sięgnę po jeszcze jakąś powieść tej autorki.
     Moja ocena: 6/10.
Related Posts with Thumbnails