sobota, 31 sierpnia 2019

Podsumowanie sierpnia 2019



Sierpień to kolejny miesiąc, który mogłabym uznać za udany. Choć na ilość przeczytanych książek oraz obejrzanych filmów narzekać nie mogę, tak już co do jakości niektórych tytułów mam wiele wątpliwości.. Żałuję, że w przypadku części produkcji nie mogę cofnąć czasu i ich "odzobaczyć" oraz odzyskać zmarnowanych godzin, które na nie poświęciłam. Na tyle filmów w moim odczuciu tylko dwa były naprawdę dobre!




Sierpień książkowo

- liczba przeczytanych książek: 8
- łączna liczba stron: 3 176

Książki, które przeczytałam w sierpniu były na bardzo wyrównanym poziomie. Większość raczej dobrze mi się czytało i umiliły mi one mój wolny czas, który na nie poświęciłam. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi pozycja "Mów mi Katastrofa!", która jest lekką i przezabawną historią Aldony i jej najbliższych. Ta historia idealnie trafiła w moje aktualne potrzeby i nie żałuję, że wreszcie udało mi się ją przeczytać, choć szkoda, że była ona taka krótka!



Sierpień filmowo

- liczba obejrzanych filmów: 8

Niestety o części z tych tytułów chciałabym szybko zapomnieć, że w ogóle je widziałam i żałuję poświęconego czasu na tak złe produkcje. Tylko dwa filmy zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i chciałabym je ponownie obejrzeć, a mianowicie "Król Artur: Legenda miecza" oraz "Król Lew". Chociaż po tej wzruszającej animacji czy cokolwiek jeszcze będzie dobre?

piątek, 30 sierpnia 2019

'Sześcioraczki' (Sextuplets, 2019) - film











Gdy przyszły ojciec odkrywa, że jest jednym z sześcioraczków, postanawia odnaleźć swoje rodzeństwo.









     Może to te ostatnie wysokie temperatury, może to moja zbyt ogromna naiwność, lecz po raz kolejny dałam szansę amerykańskiej komedii, jednej z nowości na Netflixie. Obejrzałam wreszcie i ja film pt. "Sześcioraczki" i znowu jestem zawiedziona poziomem produkcji, która z założenia miała bawić...
     Gdy nadchodzi termin porodu własnego dziecka, Alan postanawia odnaleźć swoją biologiczną matkę. W momencie gdy dowiaduje się, że jest jednym z sześcioraczków w jego życiu zaczynają się ogromne zmiany. Podobno jest to komedia, lecz dla mnie nie było tu ani jednego zabawnego momentu. Czułam raczej znudzenie i zażenowanie zamiast być rozbawioną tą historią. Mam wrażenie, że jest to znów typowo schematyczna komedia z humorem całkowicie nie trafiającym w moje gusta. Było źle, nieśmiesznie a wykonanie to według mnie porażka, od której momentami aż bolały mnie oczy...
     Gra aktorska też mnie nie zachwyciła. Ciekawym zabiegiem może dla kogoś być to, że Marlon Wayans wcielił się w każdego z sześcioraczków, jednak to by było na tyle z "zabawnych" faktów. Niestety w moim odczuciu nie udźwignął on tych wszystkich postaci i żadna z nich nie była w pełni przekonująca. Jestem niestety zawiedziona tym co tutaj dostałam.
     Po "Sześcioraczkach" jestem pewna, że na jakiś czas powinnam dać sobie spokój z tego typu produkcjami. Był to według mnie bardzo zły film i niestety nie sprawdziło się tu powiedzenie "tak zły że aż śmieszny". Żałuję czasu jaki na niego poświęciłam i właściwie nie znam osoby, przynajmniej osobiście, której mogłabym polecić ten tytuł.
     Moja ocena: 2/10.

czwartek, 29 sierpnia 2019

"Kształt wody" Guillermo del Toro, Daniel Kraus



Porywająca baśń z historią niezwykłej miłości w tle, rozgrywająca się w realiach zimnej wojny.
Tajny rządowy Ośrodek Badań Kosmicznych Occam w Baltimore otrzymuje do analizy niezwykły obiekt: ziemnowodną humanoidalną istotę schwytaną w Amazonii. W laboratorium toczy się gra wywiadów i sprzecznych stanowisk: jedni naukowcy chcą stworzenie uśmiercić i zbadać jego organizm, by odkryć tajemnicę odległych podróży kosmicznych, inni natomiast proponują utrzymywać go przy życiu dla dobra postępu technologicznego. W międzyczasie pomiędzy istotą a opiekującą się nim w tajemnicy jedną z woźnych, niemą kobietą, która porozumiewa się ze stworem za pomocą języka migowego, nawiązuje się dziwna i głęboka więź… 
Opis książki




Autor: Guillermo del Toro, Daniel Kraus 
Tytuł oryginalny: The Shape of Water 
Język oryginalny: angielski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: fantasy 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2018 
Liczba stron: 436



     Do książki "Kształt wody" podchodziłam jak przysłowiowy pies do jeża. Miałam wcześniej już dwukrotne podejście do tej pozycji, jednak za każdym razem nie byłam w stanie przeczytać więcej niż trzydzieści stron. Lecz do trzech razy sztuka i tym razem wreszcie mi się udało ukończyć tę powieść.
     Do tajnego ośrodka OCCAM trafia nadprzyrodzona istota. Naukowcy dzielą się na kilka obozów, gdyż każdy ma inny pomysł nad sposobem eksperymentów na stworzeniu. Podczas tych rozgrywek wytwarza się między tą istotą a jedną z woźnych nietypowa więź, która może jednak poprzestawiać szyki naukowcom... Choć wreszcie udało mi się skończyć czytać tę historię to nadal mam bardzo mieszane odczucia wobec niej. Z jednej strony w ciekawy sposób została ukazana relacja między tym nadprzyrodzonym stworzeniem a niemą kobietą (choć rzuciły mi się w oczy również opinie zarzucające autorowi promowanie zoofilii :D). Z drugiej zaś podczas lektury miałam wrażenie, że sporo jest tu również pseudonaukowego bełkotu, który nie do końca leży w kręgach moich zainteresowań. Według mnie każdy motyw może mieć dla kogoś wartość dodaną, jednak ja nie czuję się co do niektórych aspektów tej książki przekonana.
     Bohaterowie zostali bardzo ciekawie wykreowani. Nawet pomimo mojej niechęci do "naukowego" aspektu historii również pracownicy laboratorium byli tak przedstawieni, że niełatwo będzie o nich zapomnieć i się od nich oderwać myślami. Natomiast za mało było dla mnie samej tajemniczej istoty, która odegrała ważną rolę w historii a dość mało, przynajmniej w stosunku do całości, się o niej dowiadujemy.
     Styl autora przez większość pozycji nie do końca pozwalał mi na odpowiednie 'wkręcenie' się w historię. Dość ciężko mi się czytało tę powieść przez to w jaki sposób została ona wykreowana i dopiero pod koniec oswoiłam się z nim na tyle by wreszcie móc szybko ją ukończyć. Wydanie papierowe średnio mnie sobą zachwyciło. Choć okładka może wydać się intrygująca, to jednak jest ona wykonana z dość twardego materiału, przez co nie wiem czy skrzydełka działały w tym przypadku na plus. Również klejone strony nie przekonały mnie swoim wykonaniem, choć jest to mój własny egzemplarz a nie z biblioteki więc książka przetrwa może trochę dłużej w jednym kawałku.
     "Kształt wody" to pozycja, która wywołała we mnie mieszane odczucia. Nie wiem czy kiedyś jeszcze do niej powrócę, choć z chęcią obejrzę jej ekranizację. Może wtedy będę w stanie bardziej docenić tę historię lub ją... znienawidzić. Jednak osoby uwielbiające motywy "naukowe" możliwe, że będą bardziej oczarowani tą pozycją niż ja.
     Moja ocena: 6/10

środa, 28 sierpnia 2019

'Gorzkie wino' (Wine Country, 2019) - film









Grupa przyjaciółek wybiera się na weekend do hrabstwa Napa, aby uczcić 50. urodziny jednej z nich. Szybko jednak dają o sobie znać dawne animozje.









     Może podchodzi to już pod masochizm ale znów postanowiłam dać szansę amerykańskiej komedii, by spróbować odprężyć się po pracy. Niestety "Gorzkie wino" to kolejny film, który nie trafił w moje gusta...
     Kilka przyjaciółek by świętować pięćdziesiąte urodziny jednej z nich wybiera się na weekend do malowniczego miejsca słynącego z win. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak nadmiar alkoholu doprowadza niektóre z nich do powiedzenia o kilka słów za dużo. Czy sześć kobiet w jednym miejscu jest w stanie przetrwać bez kłótni? Mam wrażenie, że jedynym celem tego filmu było właśnie pokazanie, że kobiety nie są w stanie spędzić ciekawie weekendu bez zbędnych dram. Niestety nie do końca ten motyw mnie do siebie przekonuje. Naprawdę chciałam miło spędzić wieczór jednak w tym przypadku coś nie wyszło. Głównym plusem tej produkcji są przepiękne widoki, które możemy podziwiać w tle. Aż sama nabrałam ochoty na wyjazd w tamte rejony.
     Gra aktorska niestety na słabym poziomie. Podczas seansu odniosłam wrażenie, że większość bohaterek została wykreowana jakby aktorki były tam za karę. Chyba jedynie Rachel Dratch, która wcielała się w Rebeccę, wypadła tu jakby faktycznie się starała wypaść tu dobrze. Niestety jedna rola nie uratuje całego filmu.
     Niestety nie jestem w stanie nic więcej napisać na temat tego filmu, oprócz tego, że wypadł on według mnie źle. Może po prostu nie jest to do końca typ jakiego w danym momencie potrzebowałam. "Gorzkie wino" zapowiadało się obiecująco a wyszło jak zawsze. Nie zamierzam ponownie go oglądać i chciałabym jak najszybciej o nim zapomnieć.
     Moja ocena: 3/10.

wtorek, 27 sierpnia 2019

"Zanim pozwolę ci wejść" Jenny Blackhurst


Każda przyjaźń ma swoje tajemnice. Nawet ta, która od lat łączy Karen, Beę i Eleanor. Chociaż zawsze mogły na siebie liczyć, każda z nich ma niezamknięte sprawy z przeszłości. I pozornie idealne życie, które mimo to udało im się zbudować. Wszystko jednak zaczyna się sypać, kiedy do drzwi doktor Karen Browning puka nowa pacjentka, Jessica Hamilton. I kiedy z jej ust padają słowa: "Nie naprawi mnie pani". Skoro Jessica nie chce się wyleczyć, po co tak naprawdę przyszła? I skąd wie o Karen i jej najbliższych to, co wydaje się wiedzieć?
Wkrótce życie Karen, Bei i Eleanor zamienia się w koszmar. Nagle trzy silne kobiety stają się osaczone i bezbronne. A demony, o których przez lata starały się nie pamiętać, atakują z najbardziej nieoczekiwanej strony. Dokąd doprowadzi gra, w którą zostały zmuszone zagrać? I kto rozdaje karty?
Opis książki




Autor: Jenny Blackhurst 
Tytuł oryginalny: Before I Let You In 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Dobrzańska Anna 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2016 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2018 
Liczba stron: 448



     Z twórczością Jenny Blackhurst po raz pierwszy zetknęłam się dopiero w tym roku, gdy sięgnęłam w maju po "Tak cię straciłam". Zrobiła na mnie tamta powieść pozytywne wrażenie i już wtedy wiedziałam, że sięgnę po kolejny tytuł tej autorki.
     Trzy przyjaciółki łączy głęboka relacja od wielu lat. Pomimo to, każda z nich ma przed resztą swoje tajemnice którymi niekoniecznie chciałaby się podzielić ze światem. Gdy do ich życia wkracza Jessica, nowa pacjentka Karen, nic już nie będzie takie samo a przyjaźń kobiet może być zagrożona. Przyznam, że po samym opisie tej książki nie do końca byłam przekonana czy mi się ona spodoba. Jednak im dalej brnęłam w tę historię tym bardziej byłam nią zafascynowana. Choć czytałam w swoim życiu już kilka dobrych thrillerów to zakończenie tego mnie zaskoczyło. Może wydać się to dla niektórych niepojęte ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jak i pewnych zachowań oraz pobudek, które kierowały bohaterami. Powieść ta nie ma aż tak bardzo schematycznego podejścia do fabuły i kreowania treści. Już na samym początku mamy styczność z wydarzeniami, które mogą wciągnąć czytelnika na całego.
     Bohaterowie bardzo dobrze wykreowani. Każda postać wywoływała we mnie przeróżne uczucia, nie pozostawała mi obojętna. Można ich polubić, poczuć niechęć czy obrzydzenie, jednak nie są tak nijacy, że zapomni się o nich tuż po przeczytaniu ostatniej strony. Może jedynie w przypadku osób drugo i dalszoplanowych ich potencjał nie był w pełni wykorzystany.
     Styl autorki bardzo lekki w odbiorze, dzięki czemu lektura jej powieści była dla mnie wielką przyjemnością. Widzę pewną poprawę w porównaniu z poprzednią pozycją z którą się zetknęłam i mam nadzieję, że tendencja w każdej następnej będzie wzrostowa. Wydanie papierowe, które mam na swojej półce ma tylko jedną wadę - klejone strony, lecz mam nadzieję, że za szybko się ona nie rozpadnie :). Co do reszty aspektów wydania nie mam żadnych zastrzeżeń.
     "Zanim pozwolę ci wejść" to pozycja, która ma w sobie coś intrygującego. Choć nie jest to dzieło wybitne, czuję pewien niedosyt to i tak bardzo miło spędziłam swój czas podczas lektury. Całe szczęście mam już na swojej półce kolejną książkę od tej autorki i mam nadzieję, że będzie równie dobra, a nawet lepsza.
     Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

'Pani z przedszkola' (2014) - film






"Pani z przedszkola" to obraz rodziny, której życie z dnia na dzień staje na głowie, gdy wkracza w nie przedszkolanka syna, piękna i tajemnicza Karolina. To za jej sprawą rodzice chłopca – zapalony konstruktor latawców i jego melancholijna małżonka odkryją, czym jest prawdziwa miłość i zrozumieją, że przez wszystkie lata małżeństwa tak naprawdę niewiele o sobie wiedzieli.








     Po niezbyt udanych ostatnich moich próbach z zagranicznymi produkcjami, zwanymi komediami, postanowiłam dać szansę czemuś polskiemu. Miałam nadzieję, że jednak tutaj coś się zmieni i trafię na perełkę, która zmieni moją złą passę. Niestety się nie udało...
     Krzysztof trafia na terapię, która ma mu pomóc z jego problemami. Musi cofnąć się do okresu przedszkolnego, skąd może brać się początek jego zmartwień. Niestety sama treść jest według mnie słabo przedstawiona. Mamy tu zlepek pewnych sytuacji, które mogą zostać zmienione wedle woli głównego bohatera. Nie tworzą one żadnej konkretnej historii o której można cokolwiek więcej powiedzieć. Podczas seansu wynudziłam się tak okrutnie, że nawet tworzenie listy zakupów czy prasowanie wydają mi się być mega inspirującymi i kreatywnymi czynnościami.
     Gra aktorska - po niektórych osobach spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Najlepiej chyba w całości wypadła osoba wcielająca się w trzyletniego Krzysia. Jednak od osób zarabiających na życie graniem oczekiwałam lepszego wcielania się w swoje role i lepszej prezentacji przeżywanych przez graną postać emocji. Niestety dostałam coś mocno przeciętnego, co nie wywarło na mnie pozytywnego wrażenia.
     "Pani z przedszkola" to niestety kolejny film, który żałuję, że obejrzałam i poświęciłam na niego czas. Gdyby dało się cofnąć czas na pewno bym to w przypadku tego filmu zrobiła. Osobiście nie mogę polecić tej produkcji, chyba że znajdzie się ktoś kto uświadomi mi jej geniusz, którego nie potrafiłam dostrzec.
     Moja ocena: 3/10.

niedziela, 25 sierpnia 2019

"Mów mi Katastrofa!" Magdalena Wala





Aldona ma wiele talentów, ale największym z nich jest wpadanie w tarapaty i przyciąganie niezwykłych zdarzeń, a przy tym… przystojnych mężczyzn.
W wyniku zaskakującego splotu wydarzeń na jej drodze staje Kamil, i to niejeden raz! Mężczyzna pojawia się w najmniej spodziewanych momentach, w różnych zakątkach kraju i jakby nie przypadkiem. W dodatku jak na złość spotkaniom towarzyszą kompromitujące dla dziewczyny okoliczności. 
Kim jest tajemniczy przystojniak? Czy zakochana po uszy Aldona nie pomyli się znowu, tym razem z wyborem obiektu swoich uczuć? 
Opis książki






Autor: Magdalena Wala 
Język oryginalny: polski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: społeczna, obyczajowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2017
Liczba stron: 372



     Po książce "Przypadki pewnej desperatki" Magdaleny Wali, którą przeczytałam w tym roku wiedziałam, że chce sięgnąć po kolejne jej książki. Tym razem sięgnęłam po "Mów mi Katastrofa!". Była to dla mnie miła odmiana po ostatnich pozycjach z którymi miałam styczność.
     Aldona to przebojowa kobieta, która potrafi przyciągać do siebie kłopoty. Czasem są one katastrofalne w skutkach, lecz czasem też przynoszą coś pozytywnego dla niej i dla jej bliskich. Mamy tu przezabawną historię, która potrafi zdziałać cuda, gdy mamy gorszy nastrój. Historia Aldony, jej rodziny i przyjaciół była jak miód na moje serce. Musiałam kilkukrotnie powstrzymywać od parsknięcia śmiechem w niektórych sytuacjach. Pal licho gdy byłam w domu, gorzej gdy czytałam te śmieszniejsze smaczki w komunikacji miejskiej dojeżdżając do/z pracy. Kilka sytuacji mogliśmy już poznać w "Przypadkach pewnej desperatki", gdyż niektóre zdarzenia i bohaterzy się zazębiają, jednak były one przedstawione z zupełnie innej perspektywy. Akcja powieści często rozgrywa się w różnych malowniczych miejscach, czy ruinach zamków więc fani takich klimatów powinni być zadowoleni. Według mnie ta historia to idealne połączenie przezabawnej komedii, nienachalnego romansu i lekkiej dawki przepięknie opisanego naszego krajowego dobytku.
     Bohaterowie bardzo dobrze wykreowani. Widzę znaczną różnicę na plus pomiędzy tą pozycją a pierwszą z jaką miałam styczność od tej autorki, czyli "Marianną". Wszystkie postacie potrafią wywołać w czytelniku jakieś emocje. Można ich kochać albo nienawidzić, ale nie przejdzie się obok nich obojętnie. Jestem pod wrażeniem takiego zróżnicowania bohaterów, którzy potrafią zapaść w pamięci na dłużej.
     Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu. Przyjemnie czytało mi się historię wykreowaną przez autorkę, a sposób w jaki to zrobiła sprawia, że mam ochotę na jeszcze więcej. Potrafi ona zgrabnie przeplatać różne gatunki i historie i złączyć je w jedną całość. Wydanie elektroniczne (plik mobi dla Kindle) idealnie zrobione i przystosowane do mojego sprzętu, dzięki czemu lektura była jeszcze większą przyjemnością.
     Żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po tę pozycję. Gdybym przeczytała ją wcześniej może udałoby mi się odkryć jeszcze więcej smaczków i powiązań z poprzednią powieścią, którą czytałam od tej autorki. Teraz pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejne pozycje będą równie dobre, a nawet jeszcze lepsze niż ta.
     Moja ocena: 7/10

sobota, 24 sierpnia 2019

'Z ust do ust' (Rumor Has It…, 2005) - film







Młoda kobieta pewnego dnia odkrywa, że historia jej rodziny była kanwą powieści Charlesa Webba, na podstawie której powstał film "Absolwent". Dochodzi do wniosku, że jej babka jest słynną panią Robinson a jej prawdziwym ojcem jest szkolna miłość jej matki - pierwowzór absolwenta. Postanawia go odszukać...








     Produkcja "Z ust do ust" to ciąg dalszy prób znalezienia czegoś, dzięki czemu miło spędziłabym swój wolny wieczór bez poczucia zażenowania. Niestety również tym razem się nie udało. Mam wrażenie, że  humor amerykańskich komedii nie jest dla mnie, choć czasem zdarzają się perełki, do których ten tytuł się nie zalicza.
     Gdy Sarah przyjeżdża w swoje rodzinne strony na ślub młodszej siostry odkrywa niezbyt miłą tajemnicę. Podobno historia jej rodziny była inspiracją do powieści Charlesa Webba, która później została zekranizowana. Kobieta stara się rozwikłać tę zagadkę a to czego się dowiaduje wprowadza wiele zawirowań. I znów mamy sytuacje, gdzie sam pomysł może wydać się co dla niektórych ciekawy, jednak wykonanie leży i kwiczy. Podczas oglądania miałam wrażenie, że oglądam nieśmieszną historię zamotanej dziewczyny, która nie wie do końca czego chce. Pomimo, że film nie jest długi to oglądałam go właściwie trzy razy dłużej, bo ciągle coś innego wydawało mi się znacznie ciekawszego niż to co tutaj dostajemy.
     Gra aktorska według mnie bardzo drętwa. Nawet Jennifer Aniston, którą polubiłam w serialu "Przyjaciele", nie pokazała się tu z jak najlepszej strony. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym filmem z jej udziałem który mam okazję obejrzeć jest coraz gorzej. Jedyną damską postacią, którą byłam w stanie docenić Katharine Richelieu, w którą wcieliła się Shirley MacLaine. Reszta aktorów wypadła w mojej ocenie dość drętwo i niezbyt przekonująco.
     Jestem zawiedziona tym filmem. Miałam nadzieję na miły wieczór, a znów dostałam żenującą amerykańską komedię, która nie przedstawiła nic nowego. Mam wrażenie, że już te same schematy nie są na moje nerwy...
     Moja ocena: 3/10.

piątek, 23 sierpnia 2019

"Tysiąc idealnych nut" C.G. Drews




Kiedy pasja staje się obsesją.
Beck nienawidzi swojego życia. Nienawidzi swojej brutalnej matki. Przede wszystkim jednak nienawidzi gry na fortepianie, do której zmusza go matka godzina po godzinie, dzień po dniu. Ale on nigdy nie zagra tak idealnie jak ona. Beck jest zbyt przestraszony, aby się przeciwstawić i ujawnić swoją prawdziwą pasję. Kiedy spotyka August, dziewczynę pełną życia, śmiechu i energii, zaczyna budzić się między nimi miłość i dojrzewa w nim myśl o ucieczce przed bolesną egzystencją.
Czy odważy się sięgnąć po wolność?
Pełna emocji opowieść o muzyce, przemocy, ale i nadziei. 
Opis książki





Autor: C. G. Drews 
Tytuł oryginalny: A Thousand Perfect Notes 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Faber Marta 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019  
Liczba stron: 304



     Już od jakiegoś czasu kusiło mnie przeczytanie książki "Tysiąc idealnych nut". Ciągle jednak coś innego wskakiwało mi na listę i odwlekałam ten tytuł w czasie. Nadszedł wreszcie ten czas gdy udało mi się przeczytać tę powieść. I chyba przez to ciągłe odwlekanie straciłam ten pierwotny zapał i nie potrafiłam w pełni cieszyć się z lektury.
     Beck nie ma łatwego życia. Gdy jego matka, która była sławną pianistką, na skutek choroby nie może dalej kontynuować swojej kariery przelewa swoje ambicje na syna. Znosi on to cierpliwie, dzień za dniem, jednak do czasu, gdy coś w nim pęka... W tej powieści zostało poruszone kilka ważnych tematów, które młodszego czytelnika mogą poruszyć. W emocjonujący sposób zostały przedstawione pewne sytuacje mogące wydać się zbyt brutalne, lecz faktycznie niestety mogą mieć czasem miejsce. Jednak ja podchodząc już pod trzydziestkę za bardzo widziałam infantylność niektórych zdarzeń i zachowań, które dość mocno raziły mnie w oczy. Mam nadzieję, że za szybko nie stracę całkowicie swojej empatii i rozumienia młodszych osób, jednak w przypadku tego tytułu coś chyba nie wyszło. Bardzo podobała mi się relacja między Beckiem a jego młodszą siostrą, ta potrzeba chronienia przed otaczającym ją złem. Ta specyficzna konieczność ochronienia ludzi, których się kocha.
     Bohaterowie dobrze wykreowani, choć nie zawsze byłam w stanie zrozumieć pobudki jakie nimi kierowały. Momentami miałam wrażenie, że główny bohater, Beck, robił z siebie męczennika, który za wszelką cenę nie chciał otrzymać pomocy. Już silniejszą postacią wydawała mi się czasem jego młodsza siostra. Największą sympatią zapałałam jednak do August, która miała w sobie jakąś pozytywną energię, dzięki której sceny z jej udziałem były dla mnie najciekawsze.
     Styl autorki bardzo przystępny w odbiorze. Choć powieść zaklasyfikowana jest jako literatura młodzieżowa, nie odniosłam wrażenia, że sposób pisania jest infantylny, dzięki czemu również starszy czytelnik będzie w stanie czerpać przyjemność z lektury. Wydanie elektroniczne, z którym zmagałam się na moim czytniku bardzo dobrze wykonane i nie mam mu nic do zarzucenia.
     "Tysiąc idealnych nut" to całkiem dobra lektura, która pozwoliła oderwać mi się od własnych problemów. Nie jest to według mnie wybitne arcydzieło do którego będę powracać nie wiadomo ile razy, jednak nie żałuję, że przeczytałam tę powieść. Całkiem dobrze spędziłam z nią czas i jestem ciekawa innych tytułów tej pisarki.
     Moja ocena: 6/10

czwartek, 22 sierpnia 2019

'Mamusie bez synusiów' (Otherhood, 2019) - film










Trzy przyjaciółki, porzucone i zapomniane w Dzień Matki, jadą do miasta, by zrobić niespodziankę swoim dorosłym synom i wtargnąć do ich życia.










     Czasem, a ostatnio nawet dość często, nachodzi mnie ochota na lżejszy film, dzięki któremu się odprężę i zrelaksuje. Tym razem mój wybór padł na "Mamusie bez synusiów". Niestety jestem rozczarowana i zła na siebie za zmarnowany czas...
     Trzy przyjaciółki nie mogą pogodzić się z tym, że ich dorośli synowie mają własne życie. Czują się niepotrzebne i niechciane. Postanawiają to zmienić i ponownie wkroczyć do ich codzienności. Choć pomysł ma potencjał tak wykonanie mi się kompletnie nie spodobało. Fabuła została całkowicie spłaszczona, bez żadnych intrygujących zwrotów akcji, czy w ogóle jakichkolwiek sytuacji, które mnie jako widza, by zainteresowały. Miała to być komedia a nie uśmiechnęłam się ani razu, nie poczułam żadnej radości podczas seansu. Wiem, że mam dość specyficzne poczucie humoru, jednak to co tu dostałam całkowicie mnie od siebie odrzucało. Chciałam się odprężyć podczas oglądania tego filmu, jednak jedyne co czułam to zażenowanie nad poziomem tego filmu.
     Gra aktorska również nie powaliła mnie na kolana. Choć kojarzyłam kilka z nazwisk z innych produkcji i naprawdę ich role mi się podobały, tak tutaj aktorzy nie pokazali w pełni swoich umiejętności. Jakby zdolność ukazywania emocji i pełnego zaangażowania została im magicznie odebrana.
     Film "Mamusie bez synusiów" może komuś przyda się jako całkowite odmóżdżenie. Innego celu tej produkcji ja nie potrafię dostrzec. Osobiście nie zamierzam nigdy więcej oglądać tego tytułu i chciałabym jak najszybciej zapomnieć, że w ogóle to widziałam.
     Moja ocena: 3/10.

środa, 21 sierpnia 2019

"Syrena i pani Hancock" Imogen Hermes Gowar

Pewnego wrześniowego wieczoru w 1785 roku kupiec Jonah Hancock słyszy niecierpliwe pukanie do drzwi. W progu stoi jeden z jego najlepszych kapitanów, klnąc, plując i nerwowo przestępując z nogi na nogę. Statek pana Hancocka przepadł. Ale kapitan przywiózł kupcowi coś, co swoją wartością znacznie go przewyższa… Wyłowionego z morskich odmętów dziwnego stwora, który bez wątpienia jest… najprawdziwszą syreną!
Kiedy plotka roznosi się po okolicznych dokach, kawiarniach i lupanarach, wszyscy chcą zobaczyć syrenę pana Hancocka. A on bardzo chce na tym cudzie zarobić. Zgadza się więc wypożyczyć osobliwą poczwarę do najsławniejszego domu rozpusty w Londynie.
W tym luksusowym przybytku czeka na pana Hancocka o wiele więcej syren. Znacznie groźniejszych i bardziej ponętnych niż jego morski stwór – gotowych dać mu szczęście, o którym marzy, lub zhańbić go i przywieść do zguby... 
Opis książki




Autor: Imogen Hermes Gowar 
Tytuł oryginalny: The Mermaid and Mrs. Hancock 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Dobrzańska Anna 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: fantasy 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 512



     Mam wrażenie, że książka pt. "Syrena i pani Hancock" była jedną z bardziej wyczekiwanych powieści z motywem syren we wcześniejszych miesiącach. Wiele osób nakręcało zainteresowanie tą pozycją, że wreszcie i ja skusiłam się na nią. Z jednej strony byłam jej ogromnie ciekawa, z drugiej miałam pewne obawy czy oby na pewno jest ona warta tego całego szumu wokół niej.
     Pewnego wrześniowego dnia kupiec Jonah Hancock staje się posiadaczem syreny. Wzbudza to sensację i wiele kontrowersji wśród niektórych warstw społecznych. Jednak ta nadprzyrodzona istota zmienia jego życie, niestety nie we wszystkich aspektach na lepsze... Historia przedstawiona na kartach tej powieści faktycznie jest intrygująca, jednak nie jest moim zdaniem aż tak wybitna. Co prawda nie czytałam zbyt wiele książek z tym motywem, jednak "Syrena i pani Hancock" jest dla mnie po prostu przeciętną powieścią, którą z przyjemnością zaczytywałam się w podróży do i z pracy. Jak dla mnie został tu wprowadzony zbyt duży chaos. Zamiast skupić się na głównej linii fabularnej przedstawiono wiele pobocznych wątków, które nie zawsze miały jakikolwiek cel dla całej historii.
     Bohaterowie bardzo dobrze wykreowani. Pomimo przeskakiwania w narracji z jednej postaci na drugą nie miałam problemu z tym by wiedzieć o kim właściwie czytam. Moim zdaniem większość z osób z którymi mamy styczność w tej historii albo się kocha albo nienawidzi, jednak żadne z tych uczuć wobec nich nie jest na tyle oczywiste by można je jasno określić.
     Styl autorki według mnie bardzo specyficzny. Nie nazwałabym sposobu w jaki pisze lekkim, lecz nie jest to także typowo podręcznikowy język. Kilka chwil zajęło mi bym mogła przyzwyczaić się do pióra pisarki, lecz w ogólnym rozrachunku całkiem przyjemnie mi się czytało historię, którą stworzyła. Wydanie elektroniczne z którym miałam do czynienia bardzo dobrze przygotowane i nie mam mu nic do zarzucenia.
     Mam wrażenie, że "Syrena i pani Hancock" to kolejna zbyt przereklamowana powieść. Faktycznie miło się czytało i można czerpać radość z lektury, ale według mnie nie była ona warta całego szumu, który powstał wokół niej. Cieszę się, że książkę mam jedynie w postaci e-booka i nie muszę się martwić, że zajmuje mi miejsce na półce.
     Moja ocena: 6/10

wtorek, 20 sierpnia 2019

'Król Lew' (The Lion King, 2019) - film






Pośród afrykańskiej sawanny przychodzi na świat jej przyszły król. Mały Simba uwielbia swojego ojca, króla Mufasę. Jednak nie wszyscy są szczęśliwi z pojawienia się młodego lwiątka. Dawny następca tronu, Skaza, ma swoje plany dotyczące przyszłości Lwiej ziemi. W efekcie Simba opuszcza swoją rodzinę. Żyjąc na wygnaniu musi dorosnąć i, z pomocą zaskakującej dwójki przyjaciół, nauczyć się jak odebrać to, co jest mu należne.







     Uwielbiam "Króla Lwa" i jego wersję z 1994 roku. Jest to jedna z ulubionych bajek mojego dzieciństwa. Udało mi się wybrać na tę animację do kina, na wersję 3D :), choć miałam ogromne obawy, czy twórcom uda się podołać i stworzyć coś równie epickiego.
     Simba to przyszły król, który napotka wiele zła na swojej drodze, jednak będzie musiał zawalczyć o przyszłość swojego królestwa. Historia wywołuje wiele emocji, są sceny wyciskające łzy z oczu nawet u najtwardszych kinomaniaków. No bo kto nie wzruszył się podczas śmierci Mufasy (mam nadzieję, że nie jest to dla nikogo spoiler). Jednak jak bardzo ta wersja różni się od tego co poznaliśmy ponad dwadzieścia lat temu? Mam nieodparte wrażenie, że tutaj nie było aż tak dobrze ukazanych emocji zwierząt. W pierwotnej wersji trochę bardziej byłam w stanie zobaczyć ich uczucia i przeżywać wszystko wraz z bohaterami. Również w moim odczuciu wersja z 2019 wydaje się być bardziej okrutna. Przez efekty specjalne znacznie lepiej, a nawet mroczniej, były ukazane sceny walki w ogniu między zwierzętami. Efekty 3D momentami raz lepsze, raz gorsze. Niestety nie były one równomiernie dobre przez cały film. Polski dubbing był bardzo dobry, choć chyba mam zbyt duży sentyment do bajki z 1994 roku. Znacznie bardziej podobały mi się wersje tych wcześniejszych piosenek, a głównie chodzi mi o "Hakuna Matata" oraz "W gęstej dżungli /  lew stary mocno śpi".
     "Król Lew" z 2019 to bardzo dobra produkcja, choć nie zdetronizowała tej wersji z 1994 roku. Nie żałuję, że wybrałam się na ten film do kina, gdyż naprawdę przyjemnie spędziłam ten czas. Miło było powrócić do jednej z piękniejszych historii z czasów mojego dzieciństwa.
     Moja ocena: 9/10.

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

"Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko" Tom Phillips

Kiedy po raz kolejny pomyślisz, jak bardzo coś spieprzyłeś, ta książka przypomni ci, że mogło być o wiele gorzej…
Ekscytująca podróż przez najbardziej kreatywne i katastrofalne porażki w historii ludzkości, począwszy od upadku naszego praprzodka z drzewa, do najbardziej spektakularnych współczesnych klęsk gatunku ludzkiego!
W ciągu ostatnich siedemdziesięciu tysięcy lat, odkąd homo sapiens chodzi po Ziemi, przebyliśmy długą drogę. Sztuka, nauka, kultura, handel – w ewolucyjnym łańcuchu pokarmowym jesteśmy prawdziwymi zwycięzcami. Ale powiedzmy sobie szczerze, to wcale nie była bułka z masłem, a do tego czasami, zupełnie przypadkiem, udawało się nam coś naprawdę wybitnie spieprzyć.
Od klęski ekologicznej na Wielkich Równinach Stanów Zjednoczonych w latach 30. XX wieku do walki z czterema plagami przewodniczącego Mao. Od pijanej w sztok armii austriackiej, która przypuściła atak na samą siebie, do supermocarstwa, które wybrało na prezydenta gospodarza programu telewizyjnego z gatunku reality show… Można dość bezpiecznie stwierdzić, że jako gatunek z wiekiem wcale nie stajemy się mądrzejsi. 
Opis książki



Autor: Tom Phillips 
Tytuł oryginalny: Humans: A Brief History of How We F*cked It All Up 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Gębicka-Frąc Maria 
Kategoria: Literatura naukowa i popularnonaukowa 
Gatunek: popularnonaukowa 
Rok pierwszego wydania: 2019 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019  
Liczba stron: 320



     Tytuł tej książki mam wrażenie, że pojawiał się wszędzie. Atakował mnie w internecie, w większości księgarń i co jakiś czas (co najmniej dwa razy w tygodniu) widziałam ludzi czytających tę pozycję w komunikacji miejskiej. Gdy trafiłam na całkiem dobrą ofertę postanowiłam zakupić własny egzemplarz tej książki i sprawdzić na własnej skórze jej fenomen. Niestety jest to kolejna pozycja na którą jest ogromny nacisk a jej treść mnie tak bardzo nie zachwyciła...
     W książce znajdziemy kilka rozdziałów poruszających różne aspekty życia, które ludzkość "zawaliła". Dość dużo jest tu sytuacji dotyczących wojen, bitew i tym podobnych. Trochę mniej jest tu na temat środowiska czy postępującej technologii. Muszę przyznać, że znajdziemy tu kilka interesujących faktów, jednak w porównaniu do całości jest ich o wiele za mało. Mam wrażenie, że sporo jest tu takiej treści by po prostu zapchać czymś karty tej pozycji, a nie koniecznie zainteresować czytelnika. Należało po prostu wydać jako książkę, wymyślić chwytliwy tytuł i czerpać z tego pieniądze. Niestety sam tytuł i nieliczne intrygujące momenty nie uratują całości i nie zniwelują poczucia zmarnowanych pieniędzy (nawet jeśli cena była bardzo okazyjna) i czasu.
     Styl autora bardzo specyficzny. Przez znaczną część lektury miałam wrażenie, że autor usilnie stara się być zabawny, co niekoniecznie mu to wychodziło. Choć książkę czytało się naprawdę szybko, to sposób w jaki została napisana był przez większość czasu ogromnie irytujący. Prawdopodobnie mam zupełnie inne poczucie humoru, przez co nie potrafiłam czerpać przyjemności z czytania.
     "Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko" to pozycja o tytule, który potrafi przyciągnąć wzrok. Jednak nie jest to dobra lektura dla wszystkich. Dla mnie było tu za mało faktów, które mogłyby faktycznie otworzyć oczy na otaczający nas świat i zmusić do zmienienia naszych codziennych przyzwyczajeń. Wątpię bym miała ochotę znów sięgnąć po tę pozycję,
     Moja ocena: 5/10

niedziela, 18 sierpnia 2019

'Sekretna obsesja' (Secret Obsession, 2019) - film










Gdy Jennifer budzi się z amnezją po traumatycznej napaści, może liczyć na opiekę kochającego męża. Wkrótce jednak dociera do niej, że wciąż jest w niebezpieczeństwie.









     Film "Sekretna obsesja" przez kilka dni wyświetlał mi się w proponowanych na stronie głównej na Netflixie. Stwierdziłam, że co mi szkodzi i zobaczę co to za historia, w szczególności, że lubię książkowe thrillery. Niestety w przypadku filmu coś nie wyszło... 
     Po okrutnej napaści na siebie Jennifer budzi się w szpitalu. Niestety nie pamięta nic z dotychczasowego życia. Jednak na ratunek przychodzi jej kochający mąż, który zabiera ją do ich domu. Lecz czy to co jej przedstawia na pewno jest prawdą? Jak na thriller akcja rozgrywa się na początku bardzo powoli, by z przytupem zakończyć w przerażający sposób tę historię. Niestety historia w wersji filmowej została przedstawiona w bardzo schematyczny sposób. Już od samego początku byłam w stanie przewidzieć zakończenie, które w tym przypadku było dość nijakie. Napięcie nie było budowane odpowiednio, przez pierwszą połowę filmu nie działo się prawie nic, by później wlepić wszystkie najbardziej schematyczne wątki z tego gatunku.
     Gra aktorska choć nie była bardzo złą to w przypadku większości bohaterów coś mnie irytowało. Najbardziej wkurzająca była według mnie odtwórczyni głównej roli, czyli Brenda Song, jako Jennifer. Mam wrażenie, że nie ukazała zbyt wielu emocji, albo ma po prostu taką mimikę twarzy, że nie widać na niej nawet przerażenia. Również męskie postacie nie były dla mnie na tyle przekonujące bym była w stanie poczuć wraz z nimi dreszczyk na swojej skórze. Chyba jedynie Dennis Haysbert, wcielający się w postać detektywa, był w stanie ukazać jakiekolwiek emocje.
     Żałuję, że zdecydowałam obejrzeć się ten film. "Sekretna obsesja" niestety nie wywarła na mnie tak pozytywnego wrażenia. Właściwie nie wywołał we mnie ten film żadnych emocji, które towarzyszyły by mi podczas seansu i tuż po nim.
     Moja ocena: 3/10.

sobota, 17 sierpnia 2019

"Chłopak, który otworzył drzwi do wszechświata" Preston Norton

Cliff Hubbard to ofiara losu. Dosłownie. W liceum w Happy Valley nazywają go Neandertalczykiem, bo jest wyjątkowo wysoki i masywny. Nie ma przyjaciół, mieszka na osiedlu przyczep kempingowych, a jego życie znacznie pogorszyło się po samobójczej śmierci brata.
Najbardziej na świecie nienawidzi uwielbianego przez wszystkich rozgrywającego szkolnej drużyny, Aarona Zimmermana, który wraca do szkoły po otarciu się o śmierć i zachęca wszystkich, by ich szkoła stała się przyjaznym miejscem. A pomóc w tym może mu tylko Neandertalczyk.
Ku własnemu zdziwieniu Cliff zgadza się współpracować. Kiedy chłopcy skreślają kolejne zadania z listy, Cliff czuje, że bierze udział w czymś znaczącym. Naprawienie relacji w szkole nie jest jednak łatwe, a kiedy Neandertalczykowi wydaje się, że dopiął swego, uświadamia sobie, że misja była ważniejsza, niż mu się wydawało. 
Opis książki




Autor: Preston Norton
Tytuł oryginalny: Neanderthal Opens the Door to the Universe
Język oryginalny: angielski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 448



     Spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami w internecie, w szczególności na Instagramie, na temat książki "Chłopak, który otworzył drzwi do wszechświata". Widząc ten tytuł w bibliotece skusiłam się na niego, by przekonać się czy również i ja będę zachwycona.
     Cliff, znany również jako Neandertalczyk, nie ma łatwego życia. Ojciec, który jest pijakiem, nieżyjący brat po popełnionym samobójstwie, a koledzy ze szkoły się z niego naśmiewają. Jednak gdy jeden z najpopularniejszych uczniów doznaje wypadku jego życie się zmienia. Cliff wraz z Aaronem starają się sprawić, by ich szkoła stała się bardziej znośnym miejscem. Oczekiwania wobec tej pozycji miałam chyba zbyt duże, gdyż nie do końca byłam w stanie wkręcić się w tę historię. Ok, całkiem miło i szybko się ją czytało jednak nie było tu według mnie tego efektu wow o którym wiele osób wspominało. Może po prostu jestem za stara, nie rozumiem w pełni problemów nastolatków, jakie zostały tu poruszone, jednak chciałam czegoś więcej. Oczekiwałam, że nawet ja będę w stanie przeżywać wraz z bohaterami ich wzloty i upadki, które pochłoną mnie całkowicie.
     Bohaterowie zostali wykreowani poprawnie. Ni to źle, lecz też nie byłam w stanie w pełni się z nimi utożsamić. Nie wzbudzili we mnie takich emocji bym przeżywała na nowo ich losy i kibicowała z całego serca by każde przedsięwzięcie wyszło po ich myśli. Dla mnie są to kolejne postacie o których obawiam się, że niestety bardzo szybko zapomnę i na koniec roku nie będę w stanie przypomnieć sobie nawet ich imion.
     Styl autora przyjemny w odbiorze, dzięki czemu byłam w stanie dość sprawnie uporać się z tą pozycją. W zaskakująco lekki sposób poruszył on niektóre tematy, które mogą dla niektórych czytelników być bardzo trudne. Wydanie papierowe przyzwoicie zrobione, a jedyną wadą są według mnie klejone strony. Byłam jedną z pierwszych osób, które przeczytały egzemplarz biblioteczny, jednak nie wiem jak długo będzie ten tytuł w stanie nienaruszonym.
     Po tylu pozytywnych opiniach z jakimi się zetknęłam, czuję się rozczarowana. Co prawda czytało mi się tę pozycję dobrze, jednak nie sądzę bym w przyszłości miała ochotę do niej powracać. Ot, było miło ale całe szczęście szybko się skończyło.
     Moja ocena: 5/10.
Related Posts with Thumbnails