piątek, 27 lutego 2015

Seriale

     Dość długo zastanawiałam się czy opublikować taki post, jednak raz się żyje - w końcu, trochę na siłę, można podciągnąć pod "tematykę" bloga. Mam nadzieję, że nie zrobi na nim zbyt dużego bałaganu.  
     Po tytule można domyślić się czego będzie dotyczyć post - seriali. Jako, że znów byłam zmuszona spędzić kilka dni w łóżku to zaczęłam nadrabiać zaległości nie tylko te czytelnicze czy filmowe ale również i serialowe. Postanowiłam zrobić listy produkcji, które już obejrzałam, oglądam i za które planuje w przyszłości się zabrać. Więc dlaczego nie podzielić się z nią tutaj z Wami :)?


Seriale obejrzane w całości: 
- Ally McBeal [stary ale jary, prawniczy serial, który bardzo dobrze się oglądało]
- Dexter [jestem bardzo zawiedziona zakończeniem ale ogólnie serial na plus]
- Dynastia Tudorów (The Tudors) [kocham ten serial :D, nie tylko za jednego przystojniaka, który tam grał, ale również za fabułę :)]
- Hoży Doktorzy (Scrubs) [raczej na odmóżdżenie podczas obiadu podczas sesji niż na wciąganie się w fabułę]
- Jak poznałem Waszą Matkę (How I Met Your Mother) [mi akurat się podobał, bardzo przyjemny dla relaksu po ciężkim dniu]
- Kochane kłopoty (Gilmore Girls) [do niego mam mega sentyment bo oglądałam go jako 'nastka' i obejrzałam raz jeszcze niedawno jako 20+ i nadal mi się podoba :)]
- Plotkara (Gossip Girl) [fajne ciuchy :D, fabuła średnia]
- Pogoda na miłość (One Tree Hill) [jak teraz na to spojrzeć to na początku za dużo tzw. 'teen drama' a i fabuła nie była jakoś powalająca, choć przebrnęłam (z różnych względów) do końca serialu]

Seriale, które 'oglądam':
- Dwie spłukane dziewczyny (2 Broke Girls)
- Żona idealna (The Good Wife) - na ten moment jestem jakoś na początku czwartego sezonu
- Mike i Molly (Mike & Molly) 

Zaczęte, kiedyś w pewnym momencie z niewiadomych przyczyn, porzucone, ale planuję je nadrobić i je dokończyć/być na bieżąco: 
- Doktor House (House MD)
- Gra o tron (Games of Thrones)  
- Kości (Bones)

Seriale, które wydają się być z różnych względów 'interesujące' i bym chciała kiedyś zacząć je oglądać: 
- Baby Daddy
- Californication
- Detektyw (True Detective) 
- Do diabła z kryminałem (Outrageous Forune) [najbardziej nad tym się zastanawiam czy jest sens zaczynać]
- Fargo
- Homeland
- House of Cards 
- Man Seeking Woman [największą zaporą aktualnie jest brak polskich napisów, a z moim angielskim nie czuję się na siłach aby obejrzeć i w 100% zrozumieć cały odcinek - niestety mój poziom angielskiego plasuje się jedynie na ok. B2 a nie C2 i 'lepsiejszy' ;)]
- Teoria wielkiego podrywu (The Big Bang Theory) [dość specyficzny serial i poczucie humoru, zabiorę się ponownie chyba jedynie jeśli będę miała na coś takiego potrzebę]
- Trawka (Weeds)  

Seriale do obejrzenia w ramach desperacji (jak już nie będę miała książek do przeczytania, filmów do obejrzenia, seriale z wyżej wymienionych list się skończą a z niewyjaśnionych przyczyn mam na przenośnym dysku ;)):
- Czysta krew (True Blood)


A Wy oglądacie jakieś seriale, polecacie? Z góry zakładam, że akurat produkcje z różnymi, dziwnymi istotami nadprzyrodzonymi, typu True Blood (choć jest na mojej ostatniej liście) mnie średnio interesują ;). Czy uważacie seriale za zupełną stratę czasu :)? Z chęcią poznam Wasze opinie.

czwartek, 26 lutego 2015

'Pokochaj mnie na nowo' (Missing William, 2014) - film






Film opowiada o żyjącej na Rhode Island artystce, która zmuszona jest opiekować się swoim mężem, po tym jak został ranny w bójce barowej. Gdy próbuje przywrócić go do zdrowia, nieoczekiwanie pojawia się jej dawna nieodwzajemniona miłość. Od tej pory kobieta będzie musiała zdecydować czy kontynuować walkę o zdrowie męża czy odzyskać życie, które utraciła.











     Leżąc w łóżku po raz kolejny w stosunkowo krótkim czasie zmagając się z wirusem (ostatnio w grudniu przed świętami), który znów mnie dopadł zaczęłam oglądać film, którego prawdopodobnie bez gorączki i innych dolegliwości, nie brałabym w ogóle pod uwagę. Już sam polski tytuł dla mnie jest mało zachęcający. 
     Fabuła trochę nijaka. Musiałam ze sobą walczyć aby nie usnąć, choć nie wiem na ile to zasługa gorączki a na ile tego filmu. Dla mnie tytuł sugerował trochę komedię romantyczną, według filmwebu jest to dramat. A jak wyszło w rzeczywistości? W sumie ciężko jednoznacznie stwierdzić. Główna bohaterka zmaga się z 'chorobą swojego męża'. Izoluje się od życia zewnętrznego. Pojawia się również dawna miłość, jeszcze z  czasów dzieciństwa. Pod koniec filmu odniosłam wrażenie, że pewien schemat, który tu zobaczyłam już widziałam w innym filmie tylko nie potrafię sobie przypomnieć tytułu. 
     Gra aktorska również nie powala na kolana. Również z wyglądu męska część obsady wyglądała bardzo podobnie. Nazwiska głównych aktorów niewiele mi powiedziały, nie kojarzyłam ich z żadnej produkcji, choć podobno Courtney Ford zagrała w czwartym (?) sezonie serialu Dexter :P. Niestety na tle tej produkcji nie jestem w stanie docenić umiejętności aktorskich aktorów występujących w tym filmie bo wszystko stapiało się na tym samym nijakim poziomie. 
     Film może nie należy do najgorszych, jednak do najlepszych też bym nie zaliczyła. Wątpię, żeby pozostał mi na długo w pamięci. A czy go polecam innym? To już chyba pozostawiam tę decyzję innym, mi ciężko jest jasno określić mój stosunek do tej produkcji. 
     Moja ocena: 4/10.

wtorek, 24 lutego 2015

"Love, Rosie" Cecelia Ahern






Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex odważą się ją wykorzystać?

Opis z tyłu książki








Autor: Cecelia Ahern
Tytuł oryginalny: Where Rainbows End | Love, Rosie | Rosie Dunne
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Grabarek Joanna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2004
Rok pierwszego wydania polskiego: 2006
Liczba stron: 512



     Cecelia Ahern to autorka wielu książek, między innymi doskonale większości znanej "PS Kocham Cię". Jeśli jednak ktoś by sobie nie zdawał z tego sprawy to na 'wszelki wypadek' na każdej jej następnej książce przypomną Ci o tym "bestsellerze". Żeby dodatkowo zmylić czytelnika i 'zachęcić' go do kolejnego zakupu wydali jedną tę samą książkę pod dwoma różnymi tytułami. "Love, Rosie" została wcześniej wydana pod tytułem "Na końcu tęczy".
     Fabuła przedstawiona w inny niż zazwyczaj znany czytelnikowi sposób. Historię poznajemy za pomocą wysyłanych przez bohaterów wiadomości e-mail/sms, czatów czy pocztówek. Sama treść w większości bardzo ciekawie przedstawiona. Było wiele momentów podczas czytania gdzie siedziałam szczerząc się do książki (całe szczęście robiłam to w zaciszu domowym a nie w miejscach publicznych ;)). Żeby nie było jednak tak pięknie były momenty dłużące się a samo zakończenie zbyt cukierkowe i do bólu przewidywalne. Już sam opis, który znajdziemy z tyłu książki, nasuwa pomysł na zakończenie. Przyjaźń damsko-męska, moim zdaniem, w 95% kończy się głębszym uczuciem, którego tutaj oczywiście nie zabrakło i utwierdza mnie w moim przekonaniu ;). 
     Styl autorki jak zwykle bardzo lekki i przyjemny dzięki czemu książka mająca ponad 500 stron była łatwa do przebrnięcia. Wydanie też przyjemne a dzięki lekko grubszej okładce ze skrzydełkami nie zniszczy się ta pozycja tak szybko. 
     Książka "Love, Rosie" czy zwana inaczej "Na końcu tęczy" jest dobrym czasoumilaczem jednak wątpię, żeby na długo pozostała mi w pamięci. Całe szczęście zakupiłam ją na promocji w empiku a nie wydałam pełną kwotę, choć i tak chyba wolałabym wypożyczyć ją z biblioteki i  zwrócić by nie zajmowała mi później miejsca na półce...
     Moja ocena: 5/10.

niedziela, 22 lutego 2015

'Alex i Emma' (Alex & Emma, 2003) - film







Romantyczna komedia o pisarzu o imieniu Alex, który ma kłopoty z gangsterami. Zapowiedzieli oni, że zabiją go za 30 dni, jeżeli nie spłaci do tego czasu swoich długów. Jednym sposobem na zdobycie pieniędzy jest ukończenie powieści. Aby tego dokonać, w wyznaczonym czasie, zatrudnia stenografistkę Emme...









UWAGA! Mogą pojawić się spojlery :)
     Niedziela wieczór, czas na wyciszenie i psychiczne nastawianie się do podejścia do przyszłego tygodnia z pełnym optymizmem :). Postanowiłam obejrzeć (o zgrozo!) kolejną niby komedię romantyczną. Co mnie natchnęło - nie wiem - jednak ta produkcja utwierdziła mnie na nowo w moim przekonaniu, że powinnam unikać ich jak ognia. 
     Historia przedstawia perypetie pisarza, który ma trzydzieści dni na napisanie książki i do pomocy zatrudnia stenografkę. Jak na typową komedię romantyczną główny bohater musiał się w niej zakochać ;). Żeby nadać trochę dramatu pojawia się jeszcze inna kobieta. Gdyby zakończyli film o około dziesięć minut wcześniej, na momencie gdzie książka została oddana wydawcy a dług spłacony moja ocena byłaby wyższa. Ale oczywiście musiała pojawić się na końcu tona przesłodzonego cukru i wszyscy żyli razem jeszcze dłużej i jeszcze szczęśliwiej. Przecież jak to tak można by zrobić "komedię romantyczną" bez szczęśliwego i słodziutkiego miłosnego zakończenia... 
     Gra aktorska - na pewno Kate Hudson wcielająca się w rolę Emmy znacząco podnosi poziom w tym filmie. Luke Wilson trochę nijaki. Ani nie jest jakoś przystojny aby ze względu na niego chcieć się pogapić w ekran ani nie zagrał tutaj jakoś wybitnie. Po obsadzie aktorskiej spodziewałam się dużo lepszego poziomu.
     Mam wrażenie, że jestem jedną z nielicznych kobiet, która wolałaby być na randkę do kina zabrana na film akcji zamiast na komedię romantyczną... "Alex i Emma" jest tym typem produkcji, który do mnie nie przemawia. Choć nie wiem kiedy przyjdzie mi do głowy znów się nimi katować ;).
     Moja ocena: 3/10.

wtorek, 17 lutego 2015

"Diabeł ubiera się u Prady" Lauren Weisberger


Andrea Sachs, dziewczyna z małego miasteczka, poszukuje w Nowym Jorku pracy w branży dziennikarskiej. Nieoczekiwanie zdobywa posadę asystentki u Mirandy Priestly, wpływowej redaktor naczelnej miesięcznika "Runway", jednego z najbardziej prestiżowych pism zajmujących się modą. Szybko przekonuje się, że Miranda to klasyczny szef "z piekła rodem". Swoich pracowników traktuje jak służących, wymaga całkowitej dyspozycyjności, nie uznaje sprzeciwu. Presja, by być pięknym i szczupłym, nosić stroje od Prady, Versacego i Armaniego, wyglądać jak zawodowa modelka, jest ogromna, brakuje natomiast zwykłej życzliwości. Za nieodpowiednie szpilki można wylecieć z pracy. Andrea żyje w straszliwym stresie, wiedząc, że jeśli przetrwa rok, zostanie zaprotegowana do pracy w dowolnie wybranej gazecie... 
Opis książki






Autor: Lauren Weisberger
Tytuł oryginalny: The Devil Wears Prada
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Szajowska Hanna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2003
Rok pierwszego wydania polskiego: 2004
Liczba stron: 448



     "Diabeł ubiera się i Prady" to ponoć bestsellerowa powieść, o której prawdopodobnie każdy czytelnik coś słyszał. Po minięciu całego szumu na tę pozycję postanowiłam i ja z nią się zapoznać. Podejść robiłam co najmniej trzy... a chęci porzucenia było stanowczo wiele więcej. Jednak postanowiłam dokończyć książki, które kiedyś zaczęłam a nie udało mi się dobrnąć do końca. To jest niestety mój duży błąd...
     W tej pozycji poznajemy młodą dziewczynę, od razu po studiach, która trafia do wydawnictwa o modzie. Staje się asystentką szefowej z piekła rodem. Przedstawione są jej "perypetie", to co musi znosić aby zachować pracę. Teoretycznie dobry pomysł na zrobienie książki. Jednak sposób realizacji już niestety pozostawia wiele do życzenia. Tak na prawdę znajdziemy tu bardzo mało ciekawych zwrotów akcji, fabuła na raczej niskim poziomie. Chciałam czegoś lekkiego aby móc się zatopić w lekturze - niestety dostałam wielką dawkę irytacji i męczarni. I to nie tylko głównej bohaterki ale również i dla mnie, jako czytelnika. Więcej zadawania sobie bólu i "ostrej jazdy" doznałam czytając tę pozycję aniżeli w przypadku ostatnio głośnej trylogii o Grey'u. Tam przynajmniej łatwo było usnąć podczas czytania i była idealna do odmóżdżenia po ciężkim okresie. Obie książki łączy na pewno jedno - bardzo dobry marketing.
     Styl autorki do ciężkich nie należy jednak ja umęczyłam się strasznie. Ani stylem ani fabułą pisarka nie zachęcała do brnięcia przez kolejne strony książki. Wydanie - czytałam pdf na swoim czytniku, więc faktyczny ciężar książki mnie nie przytłaczał. Jednak cała reszta i owszem. Nawet takie hasła jak Prada, Versace czy Jimmy Cho tracą tutaj swoją renomę. Może nie jest to ta sama liga ale skoro torebki Wittchena, po pojawieniu się w Lidlu, można nazwać "siatkami na zakupy/ziemniaki" (jak to usłyszałam to padłam :D), to Ci projektanci, a raczej ich ciuchy i dodatki, po tej pozycji powinnam nazwać [tu wstaw dowolne słowo - moja kreatywność niestety nie podołała temu zadaniu ;)]. (i mam nadziej, że większość z Was wyczuje tutaj sarkazm)
     Osobiście nie rozumiem fenomenu tej książki. Może film jest dużo lepszy choć wątpię, żebym w najbliższym czasie za niego się zabrała. Po pozostałe pozycję autorki Lauren Weisberger wątpię, żeby sięgnęła, choć nie wiem jakie w przyszłości będę miała potrzeby czytelnicze ;).
     Moja ocena: 2/10.

niedziela, 15 lutego 2015

'Co robimy w ukryciu' (What We Do in the Shadows, 2014) - film



Viago (379 l.), Deacon (183 l.), Vladislav (862 l.) i Petyr (8000 l.) mieszkają razem na przedmieściach współczesnego Wellington w Nowej Zelandii. Ich życie rozpoczyna się dopiero po zmroku, kiedy to opuszczają trumny i legowiska, by stawić czoła codzienności, która również dla wampirów bywa niełatwa. Nieśmiertelność i pragnienie świeżej ludzkiej krwi już dawno przestały być ich głównym zmartwieniem, bo współczesność stawia przed nimi nowe wyzwania. Grupa filmowców towarzyszy im podczas codziennych obowiązków, drobnych kłótni czy nocnych wyjść na miasto, które z błyskotliwym humorem uświadamiają nam, że choć ich serca przestały bić wieki temu, wciąż żywią gorące i bardzo ludzkie uczucia.






     Do filmu podchodziłam trochę sceptycznie. Przecież ileż można robić filmów o wampirach? Po, moim zdaniem, nieudanej serii "Zmierzch" takich filmów starałam unikać się jak ognia. Jednak produkcja "Co robimy w ukryciu" o dziwo potrafi umilić czas i nie żałuję, że dałam się namówić na seans ;). 
     Film opowiada o czterech współlokatorach, którzy są wampirami. Przedstawione jest ich życie "od środka". Jak dla mnie cała produkcja pociągnięta w bardzo ciekawy i śmieszny sposób.  Film pseudodokumentalny prześmiewczo ukazujący wampiry i ich styl życia. Sądzę, że w dużej mierze odbiór tego filmu zależy od nastawienia. Pomimo, że początkowo byłam na nie po pierwszych scenach zmieniło się moje podejście. Obawiam się, że sposób w jaki został zrealizowany ten film może nie przypaść części oglądających do gustu ale warto nie brać go na poważnie - wtedy gwarantuję dobrą rozrywkę. 
     Gra aktorska - aktorzy na prawdę nieźle sobie poradzili. Również dobór miejsca kręcenia nadawał klimat całej produkcji. Całość miała ręce i nogi choć momentami widziałam niedociągnięcia.
     Film do ambitniejszych nie należy ale na swój sposób jest bardzo dobrą parodią wampirów i wiele jest momentów, przy których można zrelaksować z uśmiechem na ustach. Polecam ten film ale bez nastawienia się na szał, gdyż jest to raczej 'odmóżdżacz'. 
     Moja ocena: 7/10

piątek, 13 lutego 2015

"Ukryty" Cathy Glass







Tayo całe życie spędził "w podziemiu", unikając kontaktu z władzami. Teraz opieka społeczna nie może znaleźć żadnych informacji na jego temat. Zupełnie jakby wcale nie istniał. 
A przecież Tayo jest bardzo grzeczny i dobrze wychowany, potrafi doskonale czytać i pisać, chociaż dopiero od niedawna chodzi do szkoły. To wszystko nie ma sensu... Cathy wie, że chłopiec coś ukrywa. Na razie nie wie jeszcze co to takiego. 


Opis książki








Autor: Cathy Glass
Tytuł oryginalny: Hidden
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Bieńkowska Katarzyna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2007
Rok pierwszego wydania polskiego: 2014
Liczba stron: 384



     Cathy Glass to autorka takich książek jak "Skrzywdzona" czy "Najsmutniejsze dziecko". To jedne z nielicznych jej pozycji, które zostały wydane. Ich autorka prowadzi również rodzinę zastępczą stąd też opisywane przypadki mają swoje prawdziwe 'podłoże'. Jako, że w ofercie znanego większości sklepu zauważyłam pozycję "Ukryty" wiedziałam, że muszę posiadać własny egzemplarz. 
     Tym razem poznajemy dziesięcioletniego Taya, o którym początkowo niewiele wiadomo. Z czasem na wierzch wypływa coraz więcej informacji, które często są dość przerażające. Pomimo początkowo dobrego zachowania chłopiec wiele przeżył. Poznając fakty człowiek potrafi zrozumieć jego postępowanie, te lepsze jak i gorsze. Jest to jedna z historii tej autorki, w której możemy znaleźć szczęśliwe zakończenie. Może trochę przewidywalne i przesłodzone jednak w tym przypadku raczej nie powinno się o to czepiać. Ogólna zawartość książki jest na prawdę ciekawa i poruszająca a nawet momentami przybijająca.
     Bohaterowie - całe szczęście bardzo dobrze stworzeni. Autorka idealnie przedstawiła postać głównego bohatera, Taya. Wierzę, że na prawdę ciężko oddać jest psychikę dziecka, które wiele przeszło i to w taki sposób, który czytelnik zapamięta na długo.
     Styl autorki na prawdę zadziwiający. Potrafi bardzo pisać lekko, choć nie wiem czy to właściwe określenie, o raczej ciężkich, smutnych sprawach. Jestem pełna podziwu jej umiejętnościom. Wydanie też przyjemne dla oka. Odpowiedni papier, czcionka oraz "rozmiar" sprawiają, że książka jest warta swojej ceny. 
     Książka pozostawia po sobie pozytywne wrażenie. Moim zdaniem warto po nią sięgnąć, choć czytałam lepsze pozycje tej autorki, które do mnie bardziej "przemówiły".
     Moja ocena: 7/10.

środa, 11 lutego 2015

'Last Minute' (2013) - film

Pełne słońce, wypoczynek, palmy, piramidy, opaska all inclusive. I do tego wszystko za darmo! Wygrana wycieczka do Egiptu miała być dla Tomka, jego pełnej energii matki, nastoletniej córki i sprytnego syna przygodą życia. Tymczasem na lotnisku gubią ich bagaże, w hotelu dają zły pokój, w kuchni nie dają jedzenia, na domiar złego Tomek w hotelowym lobby przypadkowo spotyka licealną miłość z przyrośniętym do jej boku ideałem mężczyzny. Gorzej być nie może? Może! Organizator wycieczki plajtuje, konsulat uparcie milczy, a zawartość portfela topnieje w błyskawicznym tempie. A święta za pasem... Kiedy wakacyjny wyjazd zmienia się w komedię pomyłek, tylko jedno może uratować naszą rodzinę: polska fantazja. Skoro pomoc od organizatora nie przychodzi, rodzina Tomka bierze sprawy w swoje ręce. Cel jest prosty: zamiast koczować na lotnisku, trzeba zarobić na bilety powrotne do Polski. 





     Środa jest takim dniem gdzie jeszcze trochę do weekendu pozostało a po trzech dniach już padam i z wytęsknieniem wyczekuje dni wolnych aby móc się wyspać. "Last Minute" to ponoć komedia, o której czytałam skrajne opinie. Według filmwebu powinien być jedynie w 30% w moim guście. Stwierdzam jednak, że to o 30 za dużo.
     Ciężko mi określić fabułę tego filmu. Niestety wszystko tak sztucznie zrobione, że aż bolały oczy. Musiałam sobie robić przerwy co jakiś czas aby nie zrobić krzywdy sobie czy rzeczom wokół mnie. Było kilka momentów, które sądzę, że powinny być śmieszne. Niestety takowe nie były... Dla mnie to był bardziej dramat dla mnie i moich oczu. Może nie zrozumiałam tego co reżyser chciał przekazać ale raczej mam zupełnie inne poczucie humoru. Nawet nie jest to kwestia tego, że starał się 'wyśmiać' to jak zachowują się Polacy za granicą. Jednak można to zrobić w dużo lepszy, śmieszniejszy sposób a na dodatek z klasą.
     Gra aktorska, pomimo wielu dobrych aktorów, bardzo słaba. Wszyscy byli sztywni, nijacy i mało wyraziści. Jedynym elementem, którym mógłby nadrabiać ten film to widoki, które jakimś cudem też zostały tak przerobione, jakby miały etykietkę "Made in China" w najgorszym tego słowa znaczeniu. 
     Cała produkcja wygląda jakby była robiona na ostatnią chwilę. Może stąd wziął się ten tytuł? Ja z całego serca odradzam ten film. Może znajdą się jednostki, którym się spodoba ta produkcja ale ja do nich nie należę.
     Moja ocena: 1/10.

niedziela, 8 lutego 2015

"O miłości" Zbigniew Lew-Starowicz, Krystyna Romanowska







Po dwóch bestsellerach: „O kobiecie” i „O mężczyźnie”, profesor Zbigniew Lew Starowicz tym razem przygląda się miłości. I co znajduje w naszych sercach? Miłość piorunującą, szaloną, nieodwzajemnioną – to tylko kilka klasyfikacji. Opowiada, jak kochają mężczyźni a jak kobiety, a przede wszystkim radzi, co robić, żeby miłość nie wygasła.

Opis książki








    
Autor: Zbigniew Lew-Starowicz, Krystyna Romanowska
Język oryginalny: polski
Kategoria: Hobby
Gatunek: seks i erotyka
Forma: wywiad, rozmowa
Rok pierwszego wydania: 2012
Liczba stron: 224



     Zaczęłam czytać tę książkę nie mając właściwie wobec niej jakichkolwiek wymagań, odczuć czy będzie dobra czy nie. Po prostu zgarnęłam ją od siostry i rozpoczęłam lekturę. 
     Nie wiem czy jest sens nakreślać fabułę w przypadku książki, która ma formę wywiadu. Tytuł adekwatny do treści, które są zawarte w pozycji.Nie jest to typowy poradnik, jednak możemy wyciągnąć z niej wiele przydatnych informacji na temat miłości. Pytania zostały ciekawie skonstruowane a odpowiedzi jeszcze lepsze poparte często odpowiednim przykładem. 
     Styl jakim napisana jest książka bardzo lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że czyta się książkę naukową. Autor nie wymądrza się i nie narzuca czytelnikowi swojego zdania tylko logicznie przedstawia różne aspekty miłości.
     Wydanie też przyjazne dla oka. Czcionka i biel stron odpowiednio dobrana, dzięki czemu podczas lektury wzrok się nie męczy. Oczywiście ważne jest również dobre oświetlenie ;). Okładka ze skrzydełkami pancerna i raczej trudna do zniszczenia, choć dla chcącego nic trudnego. 
     Ogólnie bardzo przyjemnie się czytało tę książkę. Choć nie jest to wielkie arcydzieło na pewno warto się z nią zapoznać.
     Moja ocena: 7/10.

środa, 4 lutego 2015

'Za jakie grzechy, dobry Boże?' (Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?, 2014) - film




O co chodzi? O cztery piękne córki na wydaniu i jedno marzenie ich poukładanych, konserwatywnych rodziców - żeby dobrze wyszły za mąż.
Ale co zrobić, gdy czterech zakochanych mężczyzn to Żyd, Arab, Chińczyk i wesoły chłopak z serca Czarnej Afryki? Każdy z nich pochodzi z innej kultury, ma swoje obyczaje, wierzenia, religię. Jak nie zwariować, próbując wszystkich pogodzić ze sobą? Czy to wszystko może skończyć się na ślubnym kobiercu, czy raczej wywoła totalną wojnę domową? 







     Do tego filmu podchodziłam z pewną obawą, że będzie to kolejna produkcja, która zachwyca miliony a mnie w ogóle nie ruszy i znów będę psioczyć, że zmarnowałam swój czas. Tym razem jednak wreszcie trafiła się komedia, która trafia i w moje gusta.
     Fabuła prosta ale pomysłowo zrobione. Małżeństwo posiadające cztery córki, gdzie każda z nich ma faceta innej narodowości. Może nie jest to szczyt pomysłowości ale wiele razy oglądając ten film prawie płakałam ze śmiechu :). Zaczynam wierzyć, że można jeszcze zrobić na prawdę ciekawe pod kątem treści komedie. 
     Gra aktorska również na wysokim poziomie. Nie było tutaj żadnej sztuczności. Wszyscy bardzo dobrze wcielili się w swoje role. Muzyka i scenografia również przyjemne dla ucha i oka. Może to kwestia tego, że film jest francuski a nie tak jak poprzednie produkcje - amerykańskie?
     Wreszcie trafiłam na film (po dwóch niezbyt udanych animacjach i jednej "modowej" produkcji), który mogę na prawdę gorąco polecić osobom, które go jeszcze nie widziały. W sumie film dobry też na obejrzenie raz jeszcze na poprawę humoru :).
     Moja ocena: 9/10.

poniedziałek, 2 lutego 2015

"Katarzynka" Patrick Modiano, Jean-Jacques Sempé





Marzycielska Katarzynka mieszka z tatą w Paryżu, chodzi na lekcje tańca, nosi okulary. Jej świat pełen jest ciepła i ojcowskiej miłości, ale też wiele w nic tajemnic i niedopowiedzeń, zagadkowych osób i niepokojących wydarzeń. Historię Katarzynki napisał Patrick Modiano, wybitny francuski prozaik, laureat m.in. Nagrody Akademii Francuskiej oraz Nagrody Goncourtów (za znaną w Polsce powieść „Ulica ciemnych sklepików”). Wdzięk kameralnej opowieści podkreślają ilustracje Jean Jacques`a Sempe, współtwórcy m.in. postaci Mikołajka z książek Rene Goscinnego. 
Opis z tyłu książki







Autor: Patrick Modiano, Jean-Jacques Sempé
Tytuł oryginalny: Catherine Certitude
Język oryginalny: francuski
Tłumacz: Gręda Regina
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 1988
Rok pierwszego wydania polskiego: 1990
Liczba stron: 96



     Książkę o uroczym tytule "Katarzynka" znalazłam pod choinką :). Zarówno wydanie jak i tytuł (w końcu ja też jestem Katarzynka :D) wydało mi się w pewien sposób urocze. Na dodatek informacja, że autor dostał Literacką Nagrodę Nobla jeszcze bardziej zachęcała do rozpoczęcia lektury. 
     Fabuła - tutaj muszę zaznaczyć, że nic wcześniej przed lekturą nie czytałam na temat tej książki i nie wiedziałam zupełnie czego się mogę spodziewać. Pierwsza myśl po przeczytaniu ostatniego zdania tej pozycji - o co w ogóle w niej chodziło? Czy to jakiś żart, czy po prostu mega niedopracowana i niespójna książka, która nie ma żadnej fabuły? Jednak im więcej zaczęłam czytać o tej pozycji w internecie to nagle treść zaczęła nabierać większego sensu. Gdyby nie artykuły w internecie sama nie wpadłabym na to, że przedstawiony został tutaj w pewien sposób motyw wojny. Znając ten fakt cała mglistość stara się bardziej wyraźna i pewne opisy zdarzeń dają czytelnikowi wiele możliwości. Istnieje wiele niedopowiedzeń, które w tym aspekcie mogą być odebrane dwojako i można gdybać co zdarzyło się z niektórymi bohaterami powieści. 
     Bohaterowie - tak samo jak w przypadku fabuły - pierwsze wrażenie miałam dość niemrawe. Jednak im więcej zdobywałam informacji tym bardziej odkrywałam każdą z postaci na nowo. 
     Powieść ponoć dla dzieci choć ludzie starsi, znając pewne fakty o tej pozycji lepiej ją zrozumieją. Choć styl autora bardziej przystosowany dla młodszych czytelników to taki osobnik jak ja, który jest w wieku 20+ nie będzie miał problemu z przebrnięciem przez lekturę :).
     Wydanie jest moim zdaniem piękne. Twarda oprawa, odpowiedni papier, tekst i rysunki stworzyły intrygującą małą książeczkę, która może chwycić czytelnika za serce. Rzadko kiedy spotykam aż tak dopracowaną książkę.  
     Pierwszy raz sama nie wiedziałam jaką mam wystawić ocenę i długo się nad tym zastanawiałam. Bez znajomości niektórych faktów książka może być zupełnie niezrozumiała dla przeciętnego czytelnika. Jednak im więcej się tych faktów zna można dostać olśnienia :). Ogólnie polecam tę pozycję. 
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 1 lutego 2015

'Sezon na misia 3' (Open Season 3, 2010) - film



Boguś, Elliot oraz ich leśni przyjaciele powracają w nowej przezabawnej przygodzie, która tym razem rozgrywa się w wielkim cyrku! Gdy kumple Bogusia nie mogą wziąć udziału w męskiej wyprawie, miś decyduje się wyruszyć na wycieczkę sam. Napotykając na swojej drodze cyrk, Boguś zamienia się miejscami z występującym tam bliźniaczo do niego podobnym grizzly i przejmuje jego rolę w przedstawieniu. Jednak gdy cyrkowcy decydują się na powrót do Rosji, zaczyna się wyścig z czasem, podczas którego Elliot, wiewiór McSquizzy, Pan Kabanos i reszta paczki muszą uratować Bogusia zanim będzie za późno!






     Dawno, dawno temu, za siedmioma górami itp. obejrzałam w kinie pierwszą część "Sezonu na misia". Na ten moment zupełnie nie pamiętam o czym była ta animacja. Odpuściłam sobie przypominanie i zabrałam się w weekend od razu za część trzecią. 
     Fabuła - dla mnie właściwie produkcja o wszystkim i o niczym, że ciężko mi nawet napisać w kilku słowach o czym jest ta bajka, czy nawet nakreślić jej przekaz. Dla mnie jest to kolejny zapychacz czasu. Może i pierwsza część odniosła jakiś tam sukces ale ta już jest dojeniem z kasy odbiorców. Całe szczęście nie byłam na tym już w kinie tylko obejrzałam w domowym zaciszu. Jednak i tak żałuję poświęconego czasu na kolejną niezbyt ciekawą produkcję... 
     Nie ma co się tu zbytnio opisywać. Jest wiele lepszych animacji przy których rzeczywiście można się pośmiać i miło spędzić czas. Już nawet ostatnio obejrzana "Merida Waleczna", która wydawała mi się nijaka jest o niebo lepsza niż trzecia część "Sezonu na misia".
     Polecam jedynie osobom, które nie mają co zrobić z nadmiarem swojego wolnego czasu i lubią go marnować na takie animacje.
     Moja ocena: 3/10.
Related Posts with Thumbnails