piątek, 31 stycznia 2020

Podsumowanie stycznia 2020



Czas ucieka mi nieubłaganie szybko. Niedawno były święta Bożego Narodzenia a już mija nam pierwszy miesiąc nowego roku. Pomimo wielu obowiązków udało mi się również znaleźć czas na czytanie oraz oglądanie filmów. Bez zbędnego przedłużania serdecznie zapraszam Was na moje krótkie podsumowanie czytelniczo-filmowe stycznia 2020. 




Styczeń książkowo

- liczba przeczytanych książek: 6
- łączna liczba stron: 3 040

Pod względem książkowym jestem naprawdę zadowolona z książek z którymi się w tym miesiącu zmierzyłam. Żadna z tych powieści nie okazała się gniotem, który powinno się omijać szerokim łukiem. Jestem jednak pewna, że do powieści "Małe kobietki" oraz "Złota godzina" chciałabym w przyszłości powrócić. W okolicach świąt Bożego Narodzenia możliwe, że ponownie sięgnę po książki Joanny Szarańskiej bo bardzo pozytywnie wspominam jej powieści z cyklu "Cztery płatki śniegu", chyba, że napisze autorka nową świąteczną serię :). 




Styczeń filmowo

- liczba obejrzanych filmów: 6
Filmowo ten miesiąc również prezentuje się całkiem przyzwoicie. Choć jest dopiero styczeń, na tej liście znajdzie się kilka tytułów, które mogą trafić do topki najlepszych filmów, które obejrzałam w 2020 roku. Oby w kolejnych miesiącach było równie dobrze! Jedynie zawiedziona jestem filmem "Feministki(..)", gdyż od tej tematyki spodziewałam się czegoś znacznie lepszego...

środa, 29 stycznia 2020

'Żyj dwa razy, kochaj raz' (Vivir dos veces, 2019) - film










Emilio dowiaduje się, że cierpi na chorobę Alzheimera. Zanim straci świadomość, postanawia odnaleźć swoją miłość z dzieciństwa.










     Nie mając pomysłu na to jaki obejrzeć film, w czeluściach internetu znalazłam tytuł "Żyj dwa razy, kochaj raz". I jakież było moje zdumienie, gdy mogłam go zobaczyć na jednej z popularnych platform, czyli Netflixie. Po samym opisie nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak to co dostałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
     Emilio jest ściśle związany z matematyką, która jest zarazem jego hobby jak i pracą. Jednak gdy dowiaduje się, że cierpi na chorobę Alzheimera, postanawia odnaleźć swoją pierwszą miłość. Sama informacja o chorobie jest dla niego potężnym ciosem, jednak próby znalezienia swojej pierwszej ukochanej dają mu pewne nadzieje. Według mnie jest to emocjonująca historia, która potrafi poruszyć za serce. Jako, że miałam w rodzinie przypadek tej choroby treść tego filmu jest dla mnie jeszcze bliższa i mam wrażenie, że jeszcze bardziej chwytająca za serce. To co dostaniemy w tej produkcji to idealnie wyważone połączenie komedii z dramatem z porządnym wykonaniem pod wieloma względami. Jednak najważniejsze dla mnie były emocje jakie wywołała we mnie ta historia. Może robię się coraz bardziej sentymentalna na starość, jednak siła z jaką uderzyły mnie te wszystkie wydarzenia i uczucia jakie mi im towarzyszyły pozostaną ze mną na długo.
     Gra aktorska według mnie na bardzo przyzwoitym poziomie. Najbardziej przekonująco wypadł aktor wcielający się w Emilio i bardzo dobrze oddał to co może zrobić z człowiekiem ta choroba. Co do aktorki wcielającej się w córkę głównego bohatera musiałam się przekonać, gdyż początkowo wzbudzała we mnie jedynie niechęć, która odpuściła mnie dopiero mniej więcej w połowie filmu.
     "Żyj dwa razy, kochaj raz" to film, który pozytywnie mnie zaskoczył. To jak wiele emocji we mnie wywołał na pewno pozostanie na długo w mej pamięci. Nie spodziewałam się, że będzie to tak dobra produkcja, do której będę miała ochotę w przyszłości powracać. Jeśli jeszcze nie oglądaliście tego filmu to gorąco go Wam polecam!
     Moja ocena: 8/10.

wtorek, 28 stycznia 2020

"Dobre żony. Wydanie ilustrowane" Louisa May Alcott






"Dobre żony" to książka dla wszystkich, którzy chcą poznać dalsze losy małych kobietek - poważnej Meg, roztrzepanej Jo, łagodnej Beth i wytwornej Amy.
Upłynęło kilka lat i dziewczęta powoli wkraczają w inny świat, dorośleją, zmieniają się, przeżywają smutki i rozczarowania, nawet tragedie, ale jednocześnie życie nie skąpi im także radosnych i szczęśliwych chwil. Cztery siostry - cztery różne drogi życiowe.
Opis książki







Autor: Louisa May Alcott 
Tytuł oryginalny: Good Wives 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Grabowska Zofia 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: literatura zagraniczna 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 1869 
Rok pierwszego wydania polskiego: 1876 
Liczba stron: 448



     Powieść pt. "Dobre żony" to kontynuacja "Małych kobietek", które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Od razu w dniu premiery tego wydania ilustrowanego zamówiłam swój egzemplarz i by umilić sobie czas na premierę najnowszej ekranizacji powieści od razu zabrałam się za czytanie, gdy tylko książka trafiła w moje ręce.
     W tej udanej kontynuacji powracamy do rodziny March oraz czterech sióstr - Meg, Jo, Beth oraz Amy. Każda z nich wiedzie swoje życie, przeżywa własne wzloty i upadki. Jednak w tej części mamy bardziej nacisk na życie rodzinne i małżeńskie owych dziewcząt, choć nie brakuje tutaj również dramatycznych wydarzeń, które wstrząsną całą rodziną March. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że jest tu więcej wydarzeń które można by zaliczyć do romansu, jednak zostały one przedstawione w bardzo dobrym tonie. Moim zdaniem "Dobre żony" to całkiem udana kontynuacja, choć brakowało mi tu trochę więcej akcji, która by nie dotyczyła stricte małżeństw, choć po samym tytule mogłabym się tego spodziewać... Jednak na plus odnotowałam mniej moralizatorskich tonów, które w poprzedniej części pojawiały się w każdym rozdziale. Tutaj większy nacisk jest na dojście przez czytelnika do własnych wniosków i oddanie się przyjemności z samej lektury.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani. Czuć, że przynajmniej damska część powieści dojrzała i czuć było w nich pewne zmiany w sposobie zachowania i spostrzeżeń jakie wyciągały z wydarzeń jakie miały miejsce w ich życiu. Jednak męscy bohaterowie również na przestrzeni całej powieści byli w stanie przeobrazić się z chłopców w dorosłych mężczyzn. Jednak nie wszystkie postaci wywoływały we mnie aż tak mocne uczucia i emocje jak było to w poprzedniej części...
     Styl autorki względnie przystępny jak na okres w którym powstała owa powieść. Przypuszczam, że spory w tym udział miała tłumaczka, która prawdopodobnie sprawiła, że była to historia zdatna do przyjęcia we współczesnym świecie. Jednak samo pociągnięcie akcji było według mnie całkiem dobre i nie nudziłam się podczas lektury. Wydanie papierowe dobrze przygotowane, chociaż ma one pewne mankamenty. Jak na wydanie ilustrowane jest tu bardzo mało obrazków, a na czarnej okładce bardziej widoczne są przetarcia wynikające z samego czytania i trzymania jej w ręku - czyli normalnego użytkowania książki.
     Pomimo, że "Dobre żony" nie są aż tak dobre jak pierwsza część, to jednak nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Bardzo dobrze spędziłam swój wolny czas podczas lektury i byłam w stanie wyciągnąć z niej pewne wnioski. Choć żyjemy w innych czasach niż bohaterki tej powieści to jednak jesteśmy w stanie znaleźć tu pewne uniwersalne wartości, które warto przemyśleć.
     Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 27 stycznia 2020

'Green book' (2018) - film





Tony, drobny cwaniaczek z Bronxu, z nadzieją na zgarnięcie konkretnej sumki, zatrudnia się jako szofer wybitnego, ekstrawaganckiego muzyka Dona Shirleya. Razem wyruszają w wielotygodniowe tournée na południe Stanów Zjednoczonych. Z pozoru różni ich wszystko: od majątku i wykształcenia, przez sposób bycia, po ulubione jedzenie i rozrywki. Z czasem jednak będą mieli okazję przekonać się, że tak naprawdę więcej ich łączy, niż dzieli. Ich wspólna, pełna przygód podróż stanie się początkiem nieprawdopodobnej przyjaźni. 






     "Green book" to nagradzany i doceniany przez wielu odbiorców film, który jakimś cudem dopiero teraz obił mi się o uszy. Widząc go na HBO GO nie mogłam sobie odmówić seansu i sprawdzić o co właściwie tutaj chodzi. Choć się tego nie spodziewałam to jestem pod ogromnym wrażeniem tego co tu dostałam!
     Tony, który chwilowo pozostał bez pracy natrafia na ofertę pracy jako u wybitnego muzyka. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Don Shirley jest czarnoskóry a Tony... nie za bardzo za nimi przepada. Jednak relacja jaka między tym dwojgiem się zawiązuje podczas wielotygodniowego tournée zmienia ich sposób myślenia i podejście do niektórych spraw. Choć miałam nadzieję na dobrą produkcję, która będzie się czymś wyróżniać na tle innych to nie spodziewałam się aż tak znakomitej historii o której ciężko będzie mi przestać myśleć. Sposób w jaki zostały tu przedstawione wydarzenia był mocny i dobitny, a zarazem na tyle subtelny (?) by nie odrzucał tych trochę wrażliwszych widzów. Ciężko mi wyrazić słowami pod jak ogromnym wrażeniem jestem po seansie tego filmu. Nie dziwię się czemu dostał tak wiele nagród, ponieważ jest to naprawdę porządnie przygotowana produkcja z dobrą historią o której będę myślała jeszcze na długo po jej obejrzeniu.
     Gra aktorska na bardzo wysokim poziomie. Każdy z aktorów mam wrażenie, że dał z siebie sto procent i odpowiednio przygotował się do swojej roli. Nie dziwi mnie Oscar, którego otrzymał Mahershala Ali za swoją rolę, gdyż wypadł tu naprawdę dobrze. Jednak również pozostali aktorzy odwalili kawał dobrej roboty i nie mam im nic do zarzucenia w tej produkcji.
     Nie żałuję ani minuty, którą poświęciłam na obejrzenie tego filmu. Naprawdę dobrze spędziłam swój czas podczas seansu i mam nadzieję, że uda mi się go w przyszłości obejrzeć ponownie. Choć jest dopiero styczeń sądzę, że "Green book" ma on bardzo duże prawdopodobieństwo na trafienie do mojej topki najlepszych filmów obejrzanych w tym roku.
     Moja ocena: 9/10.

niedziela, 26 stycznia 2020

"Złota godzina" Sara Donati

Napisana z rozmachem epicka saga o dwóch lekarkach szukających swego miejsca w świecie, w którym reguły gry ustalają jedynie mężczyźni.
Dwie kuzynki – Anna i Sophie Savard – nigdy nie żyły w konwencjonalny, tradycjonalistyczny sposób. Osierocone w dzieciństwie, były wychowywane przez owdowiałą ciotkę Quinlan w ich ukochanym Waverley Place w centrum Manhattanu. Mimo że bardzo się od siebie różnią – Anna jest odważna i wygadana, ma jasną karnację i ciemne włosy, Sophie zaś to spokojna i pełna wdzięku młoda kobieta o ciemno-miodowym kolorze skóry oraz kasztanowych włosach – obie łączy ta sama historia, więzy krwi oraz dążność do przełamywania norm i konwencji.
Anna jest chirurgiem, Sophie zaś – położną. To jednak niełatwy czas dla kobiet lekarek. Jest rok 1883, Nowy Jork. Oszałamiające bogactwo współistnieje z niewyobrażalnym ubóstwem, a społeczeństwo przechodzi ogromne zmiany. Z jednej strony miasto rozwija się w zawrotnie szybkim tempie, z drugiej – wpływy zyskują obrońcy wiktoriańskiej moralności. Na drodze kobiet staje Anthony Comstock – niebezpieczny człowiek, który celem swojego życia uczynił zwalczanie wszelkich przejawów nieprzyzwoitości, zwłaszcza aborcję. Mimo tych przeciwności losu Anna i Sophie kochają swoją pracę. Robią wszystko, by zwalczać nierówności społeczne i pomagać uciśnionym kobietom.
Czy jednak odwaga i miłość wystarczą, by kobiety odniosły w tej walce słuszne zwycięstwo?
Opis książki



Autor: Sara Donati 
Tytuł oryginalny: The Gilded Hour 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Świerczyńska Edyta 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: społeczna, obyczajowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2015 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2016 
Liczba stron: 872



     Od momentu zakupu tej powieści w formie elektronicznej do jej przeczytania minęły u mnie prawie trzy lata. Naczytałam się wiele pozytywnych opinii na jej temat i po początkowej chęci zabrania się za nią od razu zaczęły narastać we mnie ogromne obawy czy również i ja będę w stanie zachwycać się tą historią tak jak wielu innych czytelników. Wreszcie się przemogłam i jestem tą pozycją oczarowana!
     Anna i Sophie Savard to kuzynki, dwie młode lekarki, które w świecie zdominowanym przez mężczyzn muszą stawić czoła przeciwnościom losu. Choć różnią się od siebie zarówno pod względem fizycznym, jak i charakterem, im obu nie jest łatwo, w szczególności, gdy na ich drodze staje Anthony Comstock... Pomimo, że ta powieść ma prawie dziewięćset stron nie było według mnie żadnych dłużących się momentów i niepotrzebnych scen. Akcja została poprowadzona w znakomity sposób i choć dość długo zeszło mi się z jej czytaniem przez brak czasu, z wielką przyjemnością po nią sięgałam. Jest to powieść obyczajowa, jednak niektóre wątki są tu przedstawione w znacznie ciekawszy i bardziej trzymający w napięciu niż w niejednym kryminale czy thrillerze. Trudno było mi momentami odkładać na bok tę książkę, gdy trzeba było powrócić do codziennych obowiązków, jednak emocje jakie mi towarzyszyły podczas lektury i tuż po niej są niezastąpione. Ciężko jest w kilku zdaniach streścić tę historię z jaką mamy do czynienia na kartach tej powieści, jednak jest ona moim zdaniem warta uwagi i pozostająca w pamięci na dłuższy czas.
     Bohaterowie zostali według mnie bardzo dobrze wykreowani. Pomimo ich mnogości nie czułam się tym przytłoczona i nie miałam problemu z połapaniem się podczas lektury kto jest kim. Ułatwieniem dla niektórych może być lista bohaterów, która została przedstawiona na początku książki, dzięki czemu niektórzy nie będą się może czuli tak bardzo zagubieni. Każda z postaci wywoływała we mnie przeróżne emocje i całe szczęście żadna z nich nie była nijaka. Choć znajdziemy tu dużo różnych imion to moim zdaniem każdy był tu potrzebny i miał swoją rolę do odegrania.
     Styl autorki zaskakująco dobry w odbiorze. Powieść została przedstawiona lekkim językiem a akcja była poprowadzona bardzo racjonalnie, wciągając mnie już od pierwszych stron. Wydanie elektroniczne z którym miałam do czynienia bardzo dobrze przygotowane i idealnie współgrało z moim czytnikiem Kindle Paperwhite.
     "Złota godzina" to faktycznie bardzo dobra książka, która wciąga całkowicie już od samego początku. Mogę żałować jedynie tego, że dopiero po tak długim czasie się za nią zabrałam, gdyż moje obawy niepotrzebnie narosły do olbrzymich rozmiarów. Jestem pewna, że w przyszłości jeszcze do niej powrócę i to zapewne nie raz.
     Moja ocena: 8/10

czwartek, 23 stycznia 2020

'Puzzle' (Puzzle, 2018) - film






Agnes jest kobietą po czterdziestce bardzo zaangażowaną w swoją rodzinę i emigrancką społeczność, w której żyje. Na swoje urodziny dostaje puzzle i niespodziewanie dla wszystkich odkrywa nową pasję. Nagle zaczyna robić coś więcej poza zaspokajaniem potrzeb męża Louie’ego i synów – Ziggy’ego i Gabe’a. Dzięki nowemu hobby kobieta poznaje zamożnego Roberta, który szybko rozpoznaje jej talent i namawia ją do wzięcia udziału w konkursie.







     Między świętami Bożego Narodzenia a nowym rokiem powróciłam do rozrywki jaką są puzzle. Po wielu latach znów odkryłam radość z układania tych małych kawałeczków w jedną całość. Po wkręceniu się w tę formę rozrywki byłam ogromnie ciekawa jak byłaby ona przedstawiona w filmowej wersji. Tym oto sposobem udało mi się trafić na produkcję pt. "Puzzle". Pełna nadziei obejrzałam ją i muszę przyznać, że nie żałuję.
     Agnes to kobieta po czterdziestce, która bardzo poświęca się swojej rodzinie. Stara się by to inni byli szczęśliwi, spychając swoje potrzeby na dalszy plan. Gdy dostaje na swoje urodziny pudełko puzzli odkrywa nową pasję, w której jest naprawdę dobra. Postanawia nawet wziąć udział w konkursie wraz z Robertem, którego poznała dzięki temu hobby. Przyznam, że nie spodziewałam się po tym filmie tak dobrej historii i tylu emocji podczas oglądania. Ukazane zostało tutaj w bardzo subtelny sposób wiele ważnych spraw, chociażby podążanie za swoimi pragnieniami czy momentami bardzo trudne relacje międzyludzkie. Pod przykrywką banalnego tematu, jakimi mogą wydawać się puzzle, ukryte zostało tutaj wiele emocji oraz wydarzeń, które mogą zmusić widza do przemyśleń. Choć nie tego spodziewałam się po tym filmie, to jednak jest to dla mnie wartość dodana. Nie jest to historia nic nie wnosząca do naszego życia, o której bardzo szybko się zapomni. Przynajmniej w moim przypadku pozostanie ona ze mną na trochę dłużej.
     Gra aktorska bardzo dobra. Mam wrażenie, że każdy z aktorów bardzo dobrze wczuł się w swoją postać, którą miał ukazać w tej historii. Może jedynie wątpliwości mogłabym mieć w przypadku aktora wcielającego się w Roberta, czyli Irrfana Khan, który miał nieliczne momenty w których nie do końca pasował mi w jakiejś scenie. Jednak były to na tyle krótkie sytuacje, że nie wpłynęły znacząco na mój odbiór z tego filmu.
     Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się aż tak mocnej historii, w której główną rolę miały odgrywać puzzle. Mam wrażenie, że są one jedynie dodatkiem do czegoś znacznie subtelniejszego a zarazem mocniejszej historii, mającej wpływ na czyjeś życie.
     Moja ocena: 7/10.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

"Wszystkie nasze tajemnice" Jess Ryder





Wspaniały dom, kochający mąż Nicky i Emily, moja piękna córeczka. Żyłabym jak w bajce, gdyby nie ona - Jen, była żona mojego męża. Zawsze w potrzebie, zawsze w pobliżu, nie pozwala o sobie zapomnieć. Nigdy nie zostawi nas w spokoju.
Uciekaj, póki możesz.
Gdy Nicky i Emily przepadają bez śladu, moje życie zmienia się w koszmar. Muszę odzyskać córkę. Za wszelką cenę. Przyjmę każdą pomoc, nawet ze strony Jen. Ale czy mogę zaufać kobiecie, której miejsce zajęłam?
Tylko ona wie, kogo poślubiłam...
Opis książki






Autor: Jess Ryder 
Tytuł oryginalny: Ex-Wife 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Żuławnik Jacek 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 408



     Książkę "Wszystkie nasze tajemnice" kupiłam trochę pod wpływem impulsu. Nie miałam w planach jej zakupu ale natknęłam się na dobrą promocję i w tamtym momencie, po przeczytaniu opisu, nabrałam na nią ochoty. Nie spodziewałam się wielkiego efektu WOW, jednak miałam nadzieję, że jak na thriller przystało, historia mnie wciągnie a zakończenie wbije w fotel. Niestety nie do końca tak nie było...
     Emily zakochuje się w dużo starszym i bogatym mężczyźnie. Jednak dopiero gdy zachodzi ona w ciążę Nicky postanawia rozwieść się z żoną i ożenić się ze spodziewającą się dziecka kobietą. Choć na pierwszy rzut oka ich życie wydaje się idealne to jednak szczegóły sprawiają, że dziewczyna czuje się niekomfortowo. Gdy niknie jej córeczka i mąż, by ich odnaleźć musi sprzymierzyć się ze znienawidzoną Jen, byłą żoną swojego męża... Choć intryga w tej powieści jest całkiem zaskakująca to jednak coś jej zabrakło. Po obietnicy genialnego zakończenia z okładki spodziewałam się czegoś kompletnie... nieoczekiwanego. Co prawda dostałam coś nietypowego, jednak nie było ono aż tak zaskakujące, że nie można było się go podczas lektury domyślić. Pomimo to książkę czytało mi się naprawdę dobrze i z chęcią po nią sięgałam by dowiedzieć się co będzie dalej i byłam w stanie czerpać przyjemność z samej lektury.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani. Albo się ich kocha albo nienawidzi, jednak nikt nie pozostanie obojętny. Niestety albo stety dość mocno irytowała mnie główna bohaterka kobieca, czyli Emily. Odniosłam wrażenie, że była ona zbyt łatwowierna i z ogromną ufnością podchodziła do innych, pomimo, że już kiedyś na kimś się zawiodła. Co do Jen to nie byłam w stanie zmienić swojego nastawienia, pomimo wydarzeń, które mogłyby postawić ją w trochę innym świetle niż dotychczas. Jednak Nicky to naprawdę dobrze przedstawiony kawał drania o którym nie tak łatwo będzie zapomnieć.
     Styl autorki przyzwoity, choć nie mogę napisać, żeby powalił mnie na kolana. W swoim czytelniczym życiu przeczytałam już kilka thrillerów i kryminałów napisanych znacznie lżejszym językiem, choć nie mogę zarzucić autorce aby "Wszystkie nasze tajemnice" były napisane jakoś topornie. Wydanie papierowe ma zasadniczo tylko jedną wadę - klejone strony. Co mnie również zastanowiło to dość specyficzny, cienki papier. Chyba po raz pierwszy spotkałam się z tak dziwną strukturą kartek. Jednak całą reszta porządnie przygotowana i nie mam nic więcej do zarzucenia.
     Ta powieść choć nie jest aż tak bardzo emocjonująca, jak można by się spodziewać po polecajkach na okładce to jednak miło spędziłam czas podczas lektury. Byłam w stanie przy niej po prostu miło spędzić swój czas. Ma ona swoje plusy i minusy, jednak nie jestem pewna czy miałabym ochotę ponownie po nią sięgnąć...
     Moja ocena: 6/10

niedziela, 19 stycznia 2020

'Feministki: Co sobie myślały?' (Feminists: What Were They Thinking?, 2018) - film



Dokument "Feministki: Co sobie myślały?" to historia kobiet walczących z ograniczeniami kulturowymi wpojonymi im w dzieciństwie oraz dążących do równouprawnienia, osnuta na kanwie ich zdjęć wykonanych podczas przebudzenia ruchu feministycznego w 1977 roku. Dokument bierze za punkt wyjścia te fotografie, kobiety i tamte czasy, by pokazać, ile jeszcze jest do zrobienia. A potrzeba dalszych zmian jest w dzisiejszych czasach wyraźnie widoczna. Twórcy filmu prowadzą szczere i pasjonujące rozmowy z takimi kobietami, jak Jane Fonda, Lily Tomlin, Judy Chicago oraz Laurie Anderson, podczas których poruszają kwestie tożsamości, aborcji, rasy, dzieciństwa i macierzyństwa.





     Feminizm to przez ostatnie lata głośny temat. Niestety mam wrażenie, że część społeczeństwa nadal nie do końca dobrze rozumie to pojęcie. Gdy natknęłam się na Netflixie na tytuł "Feministki: Co sobie myślały?" byłam ogromnie zaintrygowana i ciekawa tego jak temat został tutaj przedstawiony. Niestety mam mieszane odczucia po jego obejrzeniu.
     W tym filmie dostaniemy wiele rozmów z bardziej i mniej znanymi postaciami na temat feminizmu, tego jak postrzegają walkę o równość. Ich historie mogą wydać się niektórym bulwersujące, jednak można z zaciekawieniem słuchać tego co mają do powiedzenia. Z drugiej strony odniosłam wrażenie, że ten film jest za bardzo przegadany i nie wszystko to o czym mówią było związane z tematem. Znajdziemy tu również wiele zdjęć bohaterek z którymi prowadzone są tu rozmowy. I o ile nie przeszkadzałoby ich pojawianie się co jakiś czas to jednak były one chyba punktem wyjścia i niestety pojawiały się bardzo często. Według mnie nawet za często i nie wnosiły one zbyt wiele treści, która mogłaby odnosić się w jakikolwiek sposób do feminizmu. Przyznam, że miałam nadzieję na przedstawienie tematu w bardziej dosadny sposób, a nie takie ukazanie jak tu, czyli przez większość czasu pogadanki o wszystkim i o niczym. Najsensowniej według mnie wypowiadała się ze wszystkich Jane Fonda, która potrafiła w dojrzały sposób przekazać to co ma do powiedzenia.
     Choć temat jakim jest feminizm jest bardzo ważny, a jednak nadal nie do końca doceniany, to sposób w jaki został tutaj przedstawiony nie do końca mnie do siebie przekonał. Będę nadal szukać czegoś w podobnej tematyce, więc jeśli znacie jakiś dobry tytuł to dajcie znać.
     Moja ocena: 5/10.

czwartek, 16 stycznia 2020

"Choinka cała w śniegu" Joanna Szarańska



Chwytająca za serce opowieść o ludziach, których w święta połączy wyjątkowa więź.
W bloku przy ulicy Weissa prym wiedzie pani Michalska – dozorczyni zawsze gotowa służyć pomocą. Mieszkańcy przychodzą do niej po rady i wsparcie, a kiedy nadchodzi ten niezwykły czas, to jej najbardziej zależy na tym, by sąsiedzi byli sobie bliscy jak rodzina. Zanim jednak wszyscy zaczną świętować, muszą wyjaśnić sobie kilka spraw. Pomoc potrzebującym nie tylko ich zjednoczy, ale i sprawi, że odkryją w końcu, co jest naprawdę ważne. W codziennym zabieganiu warto na chwilę przystanąć i zachwycić się magią świątecznego drzewka.
Blask lampek choinkowych, iskrzący się biały puch za oknem, spotkania i rozmowy z najbliższymi… Niech te święta będą niezapomniane!
Opis książki




Autor: Joanna Szarańska 
Język oryginalny: polski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: społeczna, obyczajowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2019 
Liczba stron: 368



     Choć Boże Narodzenie już za nami, a na następne trzeba jeszcze kilka dobrych miesięcy poczekać, to jednak ciągle powracałam myślami do bohaterów z ulicy Weissa. Stwierdziłam, że nie będę się z tym cackać i czekać do grudnia, tylko pozostając w klimacie zeszłorocznych świąt sięgnęłam po "Choinkę całą w śniegu" Joanny Szarańskiej, czyli już trzeci tom serii rozpoczynającej się od "Czterech płatków śniegu".
     Kolejne święta mieszkańców bloku przy ulicy Weissa zbliżają się nieubłaganie. Jednak znów pojawiają się pewne problemy i serie niefortunnych zdarzeń, które mogą doprowadzić czytelnika do niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Tego co dzieję się na kartach tej powieści nie da się opisać w kilku słowach, a przynajmniej ja nie potrafię. Znajdziemy tu przeogromną dawkę humoru jak i trochę poważniejszych tematów, które potrafią ścisnąć za serce. Cudownie było powrócić do bohaterów, których poznałam i pokochałam w poprzednich tomach. Perypetie z którymi mamy tu do czynienia napawają mnie optymizmem i pomimo niezbyt przyjaznej atmosfery za oknem dzień dzięki lekturze tej książki stawał się od razu piękniejszy. Żałuję jedynie, że nie ma kolejnego tomu po który mogłabym sięgnąć i nadal przeżywać wraz z postaciami ich przeurocze sytuacje.
     Bohaterowie nadal bardzo dobrze wykreowani i nie tracili swego rezonu. Ogromnie się do nich przywiązałam i ciężko mi napisać o nich cokolwiek złego. W każdej z postaci byłam w stanie odnaleźć coś pozytywnego i zapałać do niej cieplejszymi uczuciami, nawet do tak okropnej teściowej z którą mamy tu do czynienia.
     Styl autorki mam wrażenie, że z pozycji na pozycję jest coraz lepszy. Klimat jaki stworzyła w tych powieściach jest naprawdę nieziemski i jestem pod wrażeniem, że udało się jej stworzyć tak ciepłą historię, która pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Sposób w jaki tutaj wykreowała historię sprawia, że mam ochotę sięgnąć po inne jej powieści. Wydanie elektroniczne zostało przygotowane bardzo solidnie i idealnie współgrało z moim czytnikiem. Nie znalazłam żadnych literówek czy innych błędów, które wpływałyby negatywnie na mój odbiór z lektury.
     Choć ta notka jest bardzo chaotyczna, niewiele napisałam w niej o samej treści książki, to jednak warte uwagi są te pozytywne emocje jakie miałam podczas lektury. Bardzo rzadko zdarza mi się tak, że to właśnie głównie przez nie mam ochotę powracać do powieści, które mam już za sobą, a w przypadku tych książek, jestem pewna, że to w przyszłości zrobię :).
     Moja ocena: 7/10

środa, 15 stycznia 2020

'Dwóch papieży' (The Two Popes, 2019) - film




W 2012 roku kardynał Bergoglio, głęboko zawiedziony kierunkiem, w którym zmierza Kościół Katolicki prosi papieża Benedykta, aby pozwolił mu przejść na emeryturę. Zamiast tego nękany wątpliwościami i stojący w obliczu skandalu Benedykt wzywa swojego najsurowszego krytyka i przyszłego następcę do Watykanu, aby wyjawić mu tajemnicę, która wstrząśnie podstawami kościoła. Na tle toczącej się za murami Watykanu walki tradycji z postępem i poczucia winy z przebaczeniem, te dwie skrajnie różniące się postacie będą musiały stawić czoła przeszłości i znaleźć wspólny język. To wszystko, aby zapewnić przetrwanie kościoła i nie stracić zaufania milionów wyznawców.




     Mam wrażenie, że przy każdej możliwej okazji film "Dwóch papieży" pojawiał mi się w proponowanych. Również wśród moich znajomych wiele osób wypowiadało się na jego temat w superlatywach. Postanowiłam sama sprawdzić o co właściwie tyle szumu i faktycznie jest tak dobry jak o nim mówią. Całe szczęście ja się nie zawiodłam.
     Historia przedstawiona w tym filmie oparta jest na wydarzeniach, które faktycznie miały miejsce. Po śmierci Jana Pawła II zostaje wybrany nowy papież Benedykt XVI. Po kilku burzliwych latach rezygnuje on z tego stanowiska a na jego miejscu pojawia się prawie całkowite jego przeciwieństwo. Przyznam, że niewiele pamiętam z faktycznych wydarzeń, które miały wtedy miejsce i nie śledziłam wtedy ich z zapartym tchem, więc nie potrafię odnieść historii przedstawionej w tym filmie do rzeczywistości. Jednak oceniając samo ukazanie treści w tej produkcji całkiem mi się podobało. Akcja została bardzo dobrze pociągnięta i nie było żadnych momentów, które można by uznać za niepotrzebne i nużące. Możliwe, że osoby, które lepiej znały szczegóły tej sprawy  znalazły by tu wiele nieścisłości, jednak ja starałam się po prostu podejść do tego po prostu jak do filmu i nie wyszukiwać sobie problemów. Najbardziej zapadająca w pamięci była dla mnie ostania scena, podczas gdy tytułowych dwóch papieży oglądało mistrzostwa w piłce nożnej - była dla mnie ona tak optymistyczna (choć nie wiem czy powinna ;)), że długo nie mógł zejść mi uśmiech z twarzy.
     Gra aktorska bardzo dobra. Aktorzy zostali według mnie fenomenalnie dobrani do swoich ról i nikogo innego nie byłabym w stanie sobie wyobrazić na ich miejscu. Zarówno Anthony Hopkins jak i Jonathan Pryce idealnie wcielili się w swoje postacie i miałam wrażenie, że widzę ogromne zaangażowanie w te role. Jestem po prostu oczarowana tym jak ta dwójka wypadła w tej produkcji.
     Będąc już po seansie doskonale rozumiem czemu "Dwóch papieży" zbiera tak wiele pozytywnych opinii. Choć miałam ogromne obawy, że mi ten film nie przypadnie do gustu, to były one całkowicie bezpodstawne. Oglądałam go z ogromnym zainteresowaniem i nie żałuję czasu jaki na niego poświęciłam.
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 12 stycznia 2020

"Małe kobietki. Wydanie ilustrowane" Louisa May Alcott

Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu.
Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.
Opis książki




Autor: Louisa May Alcott 
Tytuł oryginalny: Little Women 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Bańkowska Anna 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: literatura zagraniczna 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 1868 
Rok pierwszego wydania polskiego: 1876 
Liczba stron: 464



     Po książkę "Małe kobietki" sięgnęłam ze względu na zbliżającą się nową jej ekranizację oraz przepiękne wydanie ilustrowane, które naprawdę przypadło mi do gustu. Choć nie powinno oceniać się książki po okładce to jednak to wydanie skusiło mnie na tyle, że postanowiłam mieć wreszcie u siebie na półce własny egzemplarz, który skrywa równie uroczą historię.
     Cztery siostry - Meg, Jo, Beth oraz Amy są bardzo różnymi kobietkami. Niestety nie mają zbyt sielskiego życia, choć każda stara się jak najlepiej je przeżyć. Moim zdaniem jest to urocza historia rodziny, pokazująca jak mocna może być siła kobiet i siostrzana miłość. Mam wrażenie, że została ona przedstawiona w sposób bardzo prosty, jakby skierowana była do znacznie młodszego czytelnika niż ja. Znajdziemy tu wiele przypowiastek jak nasze działanie może wpłynąć na innych, a na koniec większości rozdziałów trochę moralizatorskie podsumowanie wydarzeń. Jednak nie było to aż tak nachalne abym miała ochotę porzucić tę lekturę. Dla mnie jest to naprawdę urocza treść, momentami aż przesadnie przesłodzona, jednak czegoś takie w danym momencie po prostu potrzebowałam. Byłam w stanie odprężyć się podczas lektury jak i czerpać z niej przyjemność, a od samej pozycji ciężko było mi się oderwać. Zaczytywałam się z ogromnym zaciekawieniem w losy rodziny March i gdyby nie proza życia codziennego pochłonęłabym ją od razu w całości.
     Bohaterowie zostali według mnie bardzo dobrze wykreowani. Każda postać miała swoje lepsze i gorsze momenty, wzbudzała we mnie przeróżne emocje, jednak nikt nie był tu na tyle nijaki, żeby o nim zapomnieć lub pomylić z kimkolwiek innym. Podczas lektury byłam w stanie zżyć się z każdym bohaterem i mieć nadzieję, że wszystko potoczy się u niego w jak najlepszym kierunku.
     Styl autorki - tak jak wspomniałam wcześniej odniosłam wrażenie, jakby była ta powieść pisana do znacznie młodszego czytelnika aniżeli ja, kobieta mająca prawie trzydzieści lat na karku. Jednak nie przeszkadzało mi to w delektowaniu się tym w jaki sposób została wykreowana ta historia i jakie wartości zostały w niej ukazane. Wydanie papierowe jest w moim odczuciu genialne. Twarda oprawa, szyte strony i oprawa graficzna tworzą bardzo spójną całość. Jedne do czego mogłabym się przyczepić to fakt, że jak na wydanie ilustrowane to było tych ilustracji stosunkowo mało, choć były one wykonane w estetyczny sposób.
     Nie żałuję, że sięgnęłam wreszcie po "Małe kobietki". Historia z którą mamy tu do czynienia idealnie wstrzeliła się w moje aktualne potrzeby czytelnicze i już nie mogę doczekać się kiedy w moje ręce trafią dalsze losy tych bohaterów. Mam nadzieję, że będą na równie dobrym poziomie.
     Moja ocena: 8/10

sobota, 11 stycznia 2020

'Córka trenera' (2018) - film




Upalne lato. Maciej Kornet podróżuje po Polsce wraz z 17-letnią córką Wiktorią. Od wielu lat są tylko we dwoje, zawsze razem. Ich trasę wyznaczają zawody w tenisie ziemnym. Ona jest jego oczkiem w głowie, córeczką tatusia i jego wielką chlubą. Chciałby aby była najlepsza. On jest dla niej całym światem. Do czasu, gdy dołącza do nich Igor, dobrze zapowiadający się zawodnik, którego Maciej Kornet zacznie trenować. Dzięki niemu Wiktoria otworzy się na nowe doznania. Pierwszy papieros, pierwszy kieliszek alkoholu, pierwsza miłość. Cała trójka wyruszy w długą podróż rozklekotanym vanem, podczas której każdy będzie chciał osiągnąć swój cel.




     Film "Córka trenera" poleciła mi pewna dobra duszyczka. Gdy zobaczyłam również nazwiska aktorów, którzy tutaj grają stwierdziłam, że dam szansę tej produkcji. Nie czytałam nic na temat fabuły przed seansem, tylko z nadzieją na dobrze spędzony czas podczas seansu zaczęłam oglądać. Niestety jest to kolejny tytuł, który nie spełnił w pełni moich oczekiwań...
     Ojciec wraz ze swoją siedemnastoletnią córką jeżdżą po Polsce, a ich trasę wyznaczają kolejne zawody w tenisie ziemnym. Moim zdaniem jest o historia o niespełnionych marzeniach rodzica, który stara się przelać je na dziecko, by to ono osiągnęło w wymarzonej przez niego dziedzinie sukces. Ukazane tu relacje pomiędzy ojcem a córką, i choć są one ważne, nie były aż tak dobrze ukazane jak bym się spodziewała po takiej historii. Jest tu wiele niedopowiedzeń, niewyjaśnionych w pełni sytuacji, które niestety nie trzymały podczas seansu w napięciu. Postacie nie uczą się na swoich błędach tylko ślepo podążają do wyznaczonego przez siebie celu. Wiktoria jako nastolatka przechodzi bunt na swój sposób, jednak nie widziałam żadnej konsekwencji w jej zachowaniu, chociażby w scenie gdy wścieka się na ojca i chce by zawiózł ją na dworzec, by za chwilę na peronie uściskać się z nim jakby nigdy nic się nie stało. Moim zdaniem znów mamy sytuację, gdy brak odpowiedniej komunikacji i niesłuchanie tego co wyraźnie przedstawia druga strona doprowadza to do niefortunnych wydarzeń.
     Gra aktorska na przyzwoitym poziomie i nie mogę zasadniczo przyczepić się do żadnego z aktorów, co bardzo rzadko się u mnie zdarza w przypadku polskich filmów. Żałuję jedynie, że było bardzo mało scen z Kamilą, w którą wcielała się Agata Buzek. To chyba jej postać najbardziej zapamiętam z całej produkcji.
     "Córeczka trenera" to film, który można obejrzeć ale bez nastawiania się na ambitną historię z dobrze ukazanymi relacjami w rodzinie i zapadającą na długo w pamięci. Ot, obejrzeć dla przyjemności i bardzo szybko o nim zapomnieć - może z takim podejściem widz będzie w stanie czerpać większą radość z seansu.
     Moja ocena: 6/10.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

"Nasz dom płonie" Bonnie Kistler





Tej poruszającej powieści długo nie zapomnisz! Zaskakująca i pełna emocji historia o skomplikowanych relacjach i sile rodzinnych więzi.
To tylko nastoletni wybryk. Chociaż Kip wypił na imprezie trochę za dużo i spowodował wypadek samochodowy, wydaje się, że ujdzie mu to na sucho. Jednak nagle umiera jego przyrodnia siostra. Tamtego dnia Chrissy jechała razem z bratem, więc policja szybko łączy fakty, ale Kip zarzeka się, że to wszystko wyglądało inaczej. Czy wzajemne oskarżenia sprawią, że rodzina rozsypie się na kawałki?
Opis książki






Autor: Bonnie Kistler 
Tytuł oryginalny: House on Fire 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Surniak Paulina 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: społeczna, obyczajowa 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 480



     Powieść "Nasz dom płonie" zbiera przeróżne opinie wśród czytelników, choć większość z którymi ja się zetknęłam były bardzo pozytywne. Przyznam, że byłam ogromnie ciekawa tej pozycji i po wielu zachwytach, których się nasłuchałam miałam wobec niej dość spore oczekiwania. Miałam nadzieję na dobre przedstawienie relacji w rodzinie, która przechodzi ciężkie chwile. Jednak czy na pewno to dostałam w takiej formie jak się spodziewałam? Niestety niektóre sprawy nie były tak mocne jak miałam nadzieję, że będą...
     Podczas powrotu z imprezy dochodzi do wypadku samochodowego. Kip wraz ze swoją młodszą przyrodnią siostrą Chrissy, która chciała ściągnąć go do domu, wjeżdżają w rów. Choć udaje im się powrócić do domu to następnego dnia dziewczyna umiera. Dramat jaki przeżywają rodzice wydaje się nie mieć końca, a gdy dochodzi do oskarżenia Kipa, jego linia obrony sprawia, że pęknięcia w tej patchworkowej rodzinie tylko się pogłębiają. Niestety nie jestem w pełni usatysfakcjonowana tym w jaki sposób zostały przedstawione właśnie te relacje pomiędzy członkami rodziny. Moim zdaniem większość z tych sytuacji mogłaby być wyjaśniona znacznie szybciej gdyby była lepsza między nimi komunikacja. Choć na tych ludzi spadła ogromna tragedia to jej skutki były zbyt słabo ukazane. Mam wrażenie, że za mało było tu ukazanych emocji, jakie towarzyszą takim wydarzeniom... Ciężko mi jest ocenić co czuje matka po stracie dziecka, jednak niektóre jej zachowania były całkowicie irracjonalne i nie znajdziemy w treści ich uzasadnienia. Również wątki poboczne, tak jak ciąża jednej z postaci czy sytuacje związane z żoną szejka chcącej rozwodu, mam wrażenie, że nie były w pełni przemyślane. Ok, momentami ciekawie się je czytało jednak czuję pewien niedosyt - bardzo długo się one rozwijały, były mocno przegadane, by później na kilku stronach je rozwiązać, zamknąć temat i już po sprawie. Niestety nie do końca oczekiwałam takiego obrotu spraw.
     Bohaterowie choć przyzwoicie wykreowani to było jednak w nich coś co pozostawiło we mnie niesmak. Część zachowań postaci była naprawdę irytująca i gdyby nie fakt, że czytałam książkę na czytniku to rzuciłabym nią o ścianę. Z jednej strony nie potrafię zrozumieć, czemu bohaterowie nie usiedli i nie pogadali jak rodzina by wyjaśnić swoje wątpliwości, tylko dorabiali swoje własne teorie spiskowe do krótkich SMS-ów? Z drugiej strony jednak fabułę trzeba na czymś oprzeć i gdyby nie te niedopowiedzenia to można by ją skrócić o dobre dwieście stron.
     Styl autorki - choć ma ona bardzo lekkie pióro i książkę czytało mi się naprawdę szybko, to nie do końca przekonała mnie sama konstrukcja tej powieści. Widzę pewne niedociągnięcia, choć też jest tu pewien potencjał, który może sprawić, że kolejna historia tej autorki może być znacznie lepsza. Wydanie elektroniczne całkiem dobrze przygotowane i bardzo dobrze współgrało z moim czytnikiem. Choć znalazłam kilka literówek to jednak nie wpłynęły one aż tak znacząco na mój odbiór lektury.
     Miałam ogromne oczekiwania wobec tej pozycji i niestety nie jest ona aż tak dobra jak się spodziewałam. Chciałam mocnej i emocjonującej treści o której tak szybko nie zapomnę a dostałam po prostu historię obyczajową z wątkami kryminalnymi. Przyjemnie się ją czytało, jednak czegoś w niej zabrakło, bym mogła się nią zachwycać i rozmyślać o niej jeszcze godzinami po zakończeniu lektury.
     Moja ocena: 6/10

środa, 1 stycznia 2020

Plany czytelnicze na 2020 rok

Zauważyłam, że moje plany czytelnicze wychodzą mi niezbyt dobrze. To na co miałam ochotę na początku roku już niekoniecznie wołało mnie o przeczytanie jakiś czas później. W 2018 roku dałam radę przeczytać jedynie siedem z pięćdziesięciu dwóch, które sobie założyłam. W 2019 roku było jedynie trochę lepiej... odhaczyłam tylko/aż dziesięć książek z dwudziestu pięciu z listy. Jednak jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Może w tym roku efekt będzie bardziej zadowalający, a jeśli nie to odpuszczę sobie tworzenie takich list...


Zapraszam Was na moją listę dwudziestu książek do przeczytania w 2020 roku.

  1. "A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi" Agnieszka Pajączkowska, Aleksandra Zbroja
  2. "Czerń i purpura" Wojciech Dutka
  3. "Doktor Żywago" Borys Pasternak
  4. "Dygot" Jakub Małecki
  5. "Gliniany most" Markus Zusak
  6. "Instytut" Stephen King
  7. "Lżejsza od swojego cienia" Katie Green
  8. "Małe kobietki" Louisa May Alcott
  9. "Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein" Kiersten White
  10. "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo
  11. "Opowieść podręcznej" Margaret Atwood
  12. "Pokój motyli" Lucinda Riley
  13. "Pragnienie" Richard Flanagan
  14. "Save Me" Mona Kasten (i pozostałe tomy trylogii)
  15. "Szczygieł" Donna Tartt (i inne tytuły tej autorki)
  16. "Tancerze burzy" Jay Kristoff (i kolejne tomy trylogii)
  17. "Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie" Tara Westover
  18. "Wyznania gejszy" Arthur Golden
  19. "Zapomniany ogród" Kate Morton
  20. "Złota godzina" Sara Donati 
 
Na ten moment są to pozycje z którymi naprawdę chciałabym się zapoznać. Również te tytuły z list z poprzednich lat, których nadal nie przeczytałam siedzą w mojej głowie i może tym razem się uda :). Trzymam za siebie kciuki aby tym razem mi wyszło.
 
A czy wy tworzycie listy "do przeczytania"? Jeśli tak to podzielcie się swoimi planami czytelniczymi na ten rok :)!
Related Posts with Thumbnails