niedziela, 31 marca 2019

Podsumowanie marca 2019




Marzec się kończy, pierwszy kwartał 2019 roku dobiega końca. Jednak nie powinnam narzekać na to jak przebiegł ten czas. Zawsze mogło być lepiej, jednak dobre strony również są dla mnie widoczne :).





Marzec książkowo

- liczba przeczytanych książek:5
- łączna liczba stron: 2 060

Książkowo jak dla mnie jest to całkiem dobry wynik. Na żaden z tytułów przeczytanych w tym miesiącu nie mogę narzekać. Najbardziej do gustu przypadł mi jednak "Alienista" do którego mam nadzieję, że będę jeszcze w przyszłości powracać. W niedalekiej przyszłości chciałabym również sięgnąć po kolejny tytuł tego autora.


Marzec filmowo

- liczba obejrzanych filmów:5


Niestety pod względem filmowym nie było tak dobrze. Kilka tytułów z tego miesiąca trafi zapewne na listę najgorszych filmów obejrzanych w tym roku... Najsłabszą produkcją jest moim zdaniem "Paryż jest nasz", czyli coś co było według mnie całkowitym zmarnowaniem mojego czasu. Żałuję, że nie mogę cofnąć się do przeszłości i obejrzeć czegoś innego.

sobota, 30 marca 2019

Stosik książkowy Q1/2019

Choć ostatni stos książkowy, który pojawił się na moim blogu był dość pokaźnych rozmiarów to i tak przez ostatnie trzy miesiące zawitały do mnie nowe książki. Pomimo, że starałam się ograniczyć zakupy, to co do niektórych tytułów jednak nie mogłam się powstrzymać... 


BIBLIOTEKA


"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk [RECENZJA]
"Gra Endera" Orson Scott Card [RECENZJA]

Już na samym początku roku znów zawitałam do pobliskiej biblioteki. Dwie na trzy książki mi się podobały, więc to chyba całkiem dobry wynik :). Nadal poluję na kolejne tomy z cyklu "Kwiat paproci", które niestety są ciężko dostępne lub przetrzymywane przez innych czytelników...



"Zakręty losu" Agnieszka Lingas-Łoniewska [RECENZJA]

W przypadku tych książek mam niestety dość mieszane odczucia. Chyba mam ochotę sięgnąć jedynie po inne tytuły autorstwa Pani Lingas-Łoniewskiej. Gabrielle Zevin ogromnie mnie zawiodła...



Zakupy własne - KSIĄŻKI PAPIEROWE


"Imię róży" Umberto Eco
"Córka gniewu" Maria Paszyńska
"Sprzedawca początków powieści"
"Pokochaj siebie" Wayne W. Dyer
"Wysoko wrażliwi"
"Jak zbudować poczucie własnej wartości"
"Zarządzanie czasem"
"Instrukcja obsługi toksycznych ludzi"
"Luz, i tak nie będę idealna"
"Służące do wszystkiego"

Mam wrażenie, że z zakupionych tytułów wyszedł przysłowiowy "misz-masz". Trochę poradników, trochę klasyki, jak i odrobina niezobowiązującej rozrywki. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda mi się zminimalizować nieprzeczytane pozycję z tego zdjęcia.



E-BOOKI


"Ja chyba zwariuję!" Agata Przybyłek
"Wierność jest trudna" Agata Przybyłek
"Kto by się spodziewał" Agata Przybyłek



"Cztery płatki śniegu" Joanna Szarańska
"Anioł na śniegu" Joanna Szarańska


"No, Asiu!" Marika Krajniewska
"PS. Wciąż cię kocham" Jenny Han
"Piękno, które pozostanie" Ashley Woodfolk



"Klub samobójców" Rachel Heng
"Nasze małżeństwo" Tayari Jones
"Syrena i Pani Hancock"



"Kobiety nieidealne. Magda"
"Uśpione królowe" Hanna Greń
"Cień burzowych chmur" Edyta Świętek


Ostatnie trzy tytuły były w promocji na stronie woblink po 1zł z okazji Dnia Kobiet. Po prostu nie mogłam nie skorzystać :)! Choć zawsze staram wyszukać się interesujące mnie tytuły w miarę rozsądnej cenie to przy tych mój portfel był mi wdzięczny.


Patrząc na liczbę nieprzeczytanych książek zalegających na mojej półce oraz planowanych zakupów kolejnych tytułów w przyszłości chyba powinnam poświęcić swój najbliższy urlop na nadrabianie tych zaległości czytelniczych... Może kiedyś się uda :)!

piątek, 29 marca 2019

'Nasze noce' (Our Souls at Night, 2017) - film




Addie i Louis to wdowa i wdowiec, którzy mają już dawno za sobą najlepsze lata, największe szaleństwa, najpiękniejsze plany i marzenia. Żyją sobie statecznie i bez większego szumu w swych domach pełnych pamiątek po dobrze przeżytym życiu. Doskwiera im jednak samotność, a że są sąsiadami, nawiązują niezobowiązujący romans. Nie żeby coś komuś udowodnić, lecz po prostu żeby móc z kimś porozmawiać, do kogoś się przytulić, przeżyć jeszcze u czyjegoś boku coś prawdziwego. Dwójka kochanków w jesieni życia doskonale zna swoje wady i słabości, a nawet część dawnych grzechów, jednakże krucha z początku więź przeradza się w coś znacznie poważniejszego.





     Film przyciągał mnie do siebie już od jakiegoś czasu przebitkami, które miałam okazję kilkukrotnie zobaczyć. Pomimo to nie obejrzałam go wcześniej w całości, lecz ostatnio postanowiłam to nadrobić. Stwierdziłam, że nadszedł najwyższy czas by naprawić swój błąd. Jednak czy ten pomysł był na pewno dobry?
     Addie to wdowa, która czuje się samotnie. Aby poradzić sobie ze swoimi emocjami proponuje sąsiadowi Louisowi wspólne spędzanie nocy, lecz bez żadnego intymnego kontekstu... Oboje już mają swoje "najlepsze lata" za sobą, a ich relacja na przestrzeni czasu zaczyna się powoli rozwijać. Miałam nadzieję na dobrą historię, choć przyznam szerze, że nie spodziewałam się czegoś nad wyraz ambitnego. Fabuła ogólnie wydaje się być ciekawa, lecz niestety były momenty przez które seans minimalnie mi się dłużył. Po przebitkach, które wcześniej widziałam spodziewałam się czegoś trochę bardziej wciągającego i z szybszą akcją. Według mnie dostajemy tu po prostu leniwie toczącą się historię, która mimo wszystko ma swoje nietypowe akcenty. Nie śledziłam losów bohaterów z zapartym tchem, jednak mimo wszystko całkiem miło spędziłam czas podczas seansu.
     Gra aktorska dla mnie poprawna. Zarówno ta trochę starsza obsada jak i ta młodsza sprawdziła się bez większych zarzutów. Jedak pomimo najszczerszych chęci niestety nie mogę napisać, że przez cały film wszyscy sprawdzili się tu wzorowo. Największe wątpliwości miałam co do postaci Jamiego, w którego wcielał się Iain Armitage. Odniosłam wrażenie, że nie we wszystkich scenach czuł się on komfortowo.
     Z jednej strony cieszę się, że mam już za sobą seans tego filmu. Zobaczyłam go, przyjemnie spędziłam swój czas lecz wątpię abym go ponownie obejrzała. "Nasze noce" nie jest złą produkcją, choć oczekiwałam chyba czegoś trochę lepszego. Mimo wszystko - dla relaksu i ewentualnego zabicia czasu polecam ten tytuł.
     Moja ocena: 6/10.

czwartek, 28 marca 2019

"Diabolika" S. J. Kincaid


Diaboliki nie znają litości.
Diaboliki są silne.
Ich przeznaczeniem jest zabijać w obronie człowieka, dla którego zostały wyhodowane.
Nic więcej się nie liczy.
Wyglądamy jak ludzie. Jesteśmy agresywni, zdolni do bezgranicznego okrucieństwa i absolutnej lojalności. Właśnie dlatego jesteśmy strażnikami zamożnych rodzin.
Służę córce senatora, Sydonii, którą traktuję jak siostrę. Zrobiłabym dla niej wszystko. Teraz, aby ją ochronić, muszę udawać, że nią jestem, zachowując w tajemnicy moje zdolności. Wśród bezwzględnych polityków walczących o władzę w imperium odkryłam w sobie cechę, której zawsze mi odmawiano – człowieczeństwo.
Mam na imię Nemezis i jestem diaboliką. Czy mogę zostać iskrą, która rozbłyśnie w mroku imperium?
Opis książki




Autor: S. J. Kincaid
Tytuł oryginalny: The Diabolic
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Gralak Anna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: science fiction
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2016
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 412



     O książce "Diabolika" słyszałam wiele skrajnych opinii. Od zachwytu i pełnego uwielbienia do tak całkowitej niechęci wobec niej. Jednak miałam ogromną ochotę na młodzieżową fantastykę, a ten tytuł dość długo czekał na moim czytniku na swoją kolej. Choć nie należę do żadnej ze skrajnych grup to uważam, że ta książka jest całkiem niezła.
     Diaboliki zostały stworzone do tego by chronić 'przypisanego' do nich człowieka. Nemezis służy Sydonii, córce znanego senatora. Jednak nie jest ona do końca taka jak wszystkie inne jednostki z jej gatunku... Według mnie bardzo ciężko jest opisać ogólny zarys fabuły w kilku zdaniach. Zbyt dużo się tu dzieje aby móc bez zdradzania ważniejszych wydarzeń oddać to co tu znajdziemy. Pomimo, że przez pierwsze strony trudno było mi przebrnąć to jednak szybko wkręciłam się w losy bohaterów. Na prawdę przyjemnie mi się czytało tę historię a część wątków została według mnie poprowadzona w zaskakujący sposób. Choć są zdarzenia, które łatwo możemy przewidzieć to i tak większość tego co tu znalazłam była dla mnie intrygująca i tworzyła ciekawą całość.
     Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani. Niektóre postacie polubiłam bardziej, inne mniej jednak każda z nich miała w sobie coś na tyle charakterystycznego i indywidualnego, że nie jestem w stanie przyczepić się w ich przedstawieniu do czegokolwiek. Osobiście jestem zadowolona z tego jak zostały pokierowane dane osoby i nikogo bym z tej powieści nie usunęła.
     Styl autorki przyjemny w odbiorze, a sposób przedstawienia świata na dobrym poziomie. Na prawdę dobrze mi się czytało historię, którą pisarka nam tu interesująco opisała. Wydanie elektroniczne porządnie zrobione, dzięki czemu nie mam żadnych zażaleń co do formy jego wykonania.
     "Diabolikę" będę wspominać pozytywnie, ale niemożność sięgnięcia od razu po drugi tom jest trochę 'dobijająca'. Obawiam się, że będę musiała w niedalekiej przyszłości zakupić go w języku angielskim przez co mój portfel może trochę ucierpieć.
     Moja ocena: 7/10.

wtorek, 26 marca 2019

'Jak romantycznie!' (Isn't It Romantic, 2019) - film






Nowojorska architekt Natalie robi wszystko, by w końcu doceniono ją w pracy, ale zamiast kreślić projekty drapaczy chmur, ciągle parzy komuś kawę i podaje kanapki. Jakby tego było mało, pewnego dnia zostaje napadnięta, a potem budzi się w szpitalu i odkrywa, że jej życie zamieniło się w komedię romantyczną, w której ona sama gra główną rolę. Czy ta zaprzysięgła cyniczka odnajdzie się w nowej koszmarnej rzeczywistości?








     Film "Jak romantycznie!" zaintrygował mnie swoim opisem i główną bohaterką, która nienawidzi komedii romantycznych. Choć nie spodziewałam się zbyt ambitnego kina to byłam bardzo ciekawa jak pociągną tę historię.
     Natalie robi wszystko aby zabłysnąć swoimi pomysłami a nie tylko podawać kawę innym pracownikom. W końcu pracownia architektoniczna to idealne miejsce aby kreatywnie się wyżyć. Jednak gdy zostaje ona napadnięta jej życie wywraca się do góry nogami a ona trafia jakby do schematycznej komedii romantycznej. Perypetie głównej bohaterki są schematyczne, wiadomo czego się można spodziewać jednak zostało to wszystko zrealizowane w dość intrygujący sposób. Mamy tutaj trochę więcej elementów komediowych, dzięki którym można się faktycznie uśmiechnąć. Jednak wykorzystano pewne sceny przez które zawsze jest mi ciężko przebrnąć, a mianowicie nagła choreografia do której wszyscy magicznie znają układ... Choć było to przedstawione tutaj w raczej prześmiewczy sposób to jednak nie jestem do tego nadal przekonana.
     Gra aktorska całkiem dobra. Najbardziej przekonała mnie do siebie odtwórczyni głównej roli, czyli Rebel Wilson. Możliwe, że na mój odbiór tej postaci wpłynął głównie fakt, że najbardziej mogłam się z nią utożsamić. Co do reszty obsady - niektórzy aktorzy zagrali lepiej, inni trochę gorzej, choć zależy to od osobistych preferencji oglądającego. Ja niestety nie potrafię w pełni docenić pozostałych aktorów z którymi mamy tu do czynienia.
     Według mnie "Jak romantycznie!" to film, który ma raczej umilić jedynie czas. Nie wnosi on nic szczególnego do życia, nie otworzy oczu na jakiś ważny temat, czy zmieni nasze postrzeganie świata. Ja spędziłam dobrze czas podczas seansu, choć nie jestem pewna czy kiedykolwiek zdecyduję się ponownie go obejrzeć. Zbyt wiele tytułów, które jeszcze przede mną.
     Moja ocena: 4/10.

niedziela, 24 marca 2019

"Przypadki pewnej desperatki" Magdalena Wala

Jak połączyć studia, pracę i marzącego o małżeństwie partnera? Co zrobić, kiedy dzwony weselne brzmią jak marsz pogrzebowy? Narzeczony Julii to ideał: kocha dziewczynę na zabój i ofiarowuje jej miłość do przysłowiowej grobowej deski, a ponadto jest spadkobiercą starego pałacyku. Materiał na scenariusz o księżniczce i rycerzu na białym koniu? Na wielkie love story z happy endem? Nie tym razem!
W pałacyku narzeczonego Julia znajduje pamiętnik pensjonarki, który przenosi bohaterkę na dziewiętnastowieczny dwór księżnej Izabeli Czartoryskiej. Kryminalna zagadka relacjonowana przez autorkę pamiętnika coraz bardziej pochłania uwagę dziewczyny i rozbudza jej detektywistyczne zacięcie.
Jak przystało na prawdziwą desperatkę, Julia rozwiązuje tajemnicę dworku żywiołowo i z humorem. Przy okazji sporządza swój osobisty przepis na szczęście.
Opis książki



Autor: Magdalena Wala
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura polska
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2015
Liczba stron: 358



     Po raz pierwszy z twórczością autorki spotkałam się dwa lata temu, gdy to przeczytałam "Mariannę". Po takim czasie nadal raczej pozytywnie wspominam tę historię, dlatego też postanowiłam sięgnąć po kolejny tytuł spod pióra tej Pani. Mój wybór padł tym razem na "Przypadki pewnej desperatki".
     Julia wiedzie bardzo intensywne i dość zakręcone życie. Studia ze specyficznymi znajomymi, pierwsza praca w szkole z jędzowatą przełożoną oraz partner, który bardzo chciałby 'spotkać się' ze swoją wybranką przy ołtarzu. W tej powieści przedstawione są perypetie bohaterki okraszone dużą dawką humoru z intrygującą historią w tle. Według mnie fabuła tej książki została ciekawie skonstruowana, wszystkie wątki zgrabnie łączą się w sensowną całość. Choć znajdziemy tu kilka sytuacji, które z łatwością możemy przewidzieć, to nie odebrały mi one przyjemności z lektury. Przyznam się, że potrzebowałam zabawnej oraz dość lekkiej powieści na odstresowanie po cięższym okresie i to właśnie dostałam. Nie jest to jednak tandetna czy infantylna historia, która wywołuje w czytelniku frustracje i poczucie zmarnowanego czasu. Można się wciągnąć w nią już od pierwszych stron i wraz z bohaterami przeżywać ich rozterki, które wielokrotnie wywołały uśmiech na mojej twarzy.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani. Wobec niektórych postaci moje odczucia zmieniały się na przestrzeni całej powieści, ale znalazły się też osoby, które wzbudziły moją sympatię czy nienawiść już od samego początku i nic nie było w stanie tego zmienić.
     Styl autorki przyjemny w odbiorze, a sama historia dobrze skonstruowana przez co bardzo ciężko było mi się oderwać od lektury. Wydanie elektroniczne zostało dobrze wykonane i idealnie współgrało z moim czytnikiem. Jedynie nie przekonuje mnie okładka, gdyż może trochę zniechęcać do sięgnięcia po tę pozycję, a przynajmniej tak było na początku w moim przypadku.
     Książka "Przypadki pewnej desperatki" idealnie wstrzeliła się w moje aktualne potrzeby. Bardzo miło spędziłam czas podczas lektury tej powieści i nie żałuję, że wreszcie po nią sięgnęłam. Mam nadzieję, że kolejne tytuły od tej autorki również będą tak dobre, a może nawet jeszcze lepsze, gdyż chciałabym jeszcze w niedalekiej przyszłości sięgnąć po coś spod jej pióra :).
     Moja ocena: 7/10.

poniedziałek, 18 marca 2019

'Facet (nie)potrzebny od zaraz' (2014) - film

Zosia rozstaje się z chłopakiem po tym, jak nakrywa go w swoim mieszkaniu z inną dziewczyną. Zdradzona, staje przed koniecznością ułożenia sobie życia na nowo. Dodatkowo sytuację świeżo upieczonej singielki komplikuje stary zakład, zgodnie z którym Zosia, uważana za typową kandydatkę na "starą pannę", nie może przyjść samotnie na ślub Anny  – koleżanki z lat szkolnych. Za namową przyjaciółki – Patrycji, postanawia odszukać facetów, którzy byli kiedyś ważni w jej życiu i sprawdzić, czy gdzieś po drodze nie przegapiła wielkiej miłości i czy któryś z "byłych" nie jest tym jedynym. Czy szczęśliwą "siódemką" okaże się uwielbiany przez studentki wykładowca Ksawery, popularny aktor Tomek, wzięty kompozytor Michał, zbuntowany romantyk Łysy, właściciel modnego klubu Janek lub poznany na ostrym dyżurze przystojny lekarz? Sześciu facetów i dziewczyna, która wciąż nie znalazła prawdziwej miłości... albo ją przegapiła. A może miłość to nie wszystko?



     Nie mając pomysłu co mogłabym obejrzeć w weekend postanowiłam dać kolejną szansę polskim produkcjom. Miałam ochotę na coś lekkiego i niewymagającego zbyt dużego skupienia, dlatego też mój wybór padł na "Facet (nie)potrzebny od zaraz". Nie jest to zbyt ambitne kino jednak na moje aktualne potrzeby całkiem dobrze się sprawdził.
     Zosia nakrywa swojego partnera z inną kobietą i postanawia się z nim rozstać. Wizja ułożenia swojego życia na nowo wydaję się być trochę przerażająca. Za namową przyjaciółki podejmuje wyzwanie i odszukuje swoich byłych partnerów by znów się z nimi spotkać. Co z tego wyszło? Dość przewidywalna komedia z dość żenującymi niektórymi momentami. Jednak według mnie jest to jeden z lepszych polskich 'odmóżdżacy' z jakimi dotychczas się spotkałam. Całkiem dobrze mi się oglądało ten film jako tło do prasowania. Jeśli jednak szukacie historię z intrygującą fabułą i zapierającym dech w piersiach romansem możecie się trochę przeliczyć.
     Gra aktorska niestety mnie nie zachwyciła. Żadna postać nie była zagrana idealnie czy chociażby bardzo dobrze. Niestety aktorzy nie porwali mnie swoim zaangażowaniem i ukazaniem odgrywanych przez siebie bohaterów. Idealnie do podsumowania tego elementu pasuje jeden wyraz - nijakość.
     Wątpię abym ponownie obejrzała ten film. Jest on dobry jedynie na jeden raz, umili czas ale bardzo szybko się o nim zapomni. I taką mam nadzieję, że nie będzie zbyt długo zaprzątał mojej głowy.
     Moja ocena: 4/10.

niedziela, 17 marca 2019

"Alienista" Caleb Carr




Nowy Jork, 1896 rok. Miastem wstrząsają makabryczne zabójstwa chłopców-prostytutek. Niezależnie od policji działa tajna grupa powołana przez Theodore'a Roosevelta, późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych: tytułowy alienista – dziś powiedzielibyśmy psychopatolog – Laszlo Kreizler, który wykorzystuje całą swą wiedzę, by stworzyć profil psychologiczny mordercy i w ten sposób wpaść na jego trop, dziennikarz John Schuyler Moor i Sara Howard, pierwszą kobieta zatrudniona przez nowojorską policję. Nowatorski dla kryminalistyki sposób działania grupy ma powstrzymać zabójcę, nim znów dokona zbrodni.

Opis książki





Autor: Caleb Carr
Tytuł oryginalny: The Alienist
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Naczyńska Zuzanna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 1994
Rok pierwszego wydania polskiego: 1997
Liczba stron: 544



     Trochę wstyd się przyznać ale o książce "Alienista" usłyszałam dopiero gdy został nakręcony serial na jej podstawie. Gdy przeczytałam jej opis wiedziałam już, że chcę jak najszybciej ją przeczytać, ale ciągle było mi z nią nie po drodze. Wreszcie jednak udało mi się po nią sięgnąć i nie żałuję, że to zrobiłam.
     Może nie wszyscy się ze mną zgodzą lecz opis z którym mamy do czynienia na okładce jest według mnie wystarczający. Nie zdradza zbyt wiele, jednak daje czytelnikowi ogólny zarys tego czego się można tu spodziewać. Nie chcę wyjawiać kolejnych informacji dotyczących fabuły, gdyż może odebrać to przyjemność z lektury komuś, kto jeszcze nie sięgnął po tę pozycję. Według mnie akcja jest nieźle skonstruowana i wciąga już od pierwszych stron. Nie ma tu przewidywalności, która mogłaby zniechęcić do lektury, dzięki czemu możemy wraz z bohaterami przeżywać wszystkie wydarzenia i sytuacje z jakimi muszą się zmierzyć. Zakończenie było dla mnie dość zaskakujące, choć nie do końca mnie ono zadowoliło. Mam pewien niedosyt pomimo, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Jednak sama treść jako całość bardzo mi się podobała.
     Bohaterowie zostali dobrze wykreowani i nie mam im nic do zarzucenia. Nie ma możliwości aby pomieszać ich ze sobą, nie zlewają się w jedną całość. Wzbudzili we mnie wiele emocji, nie zawsze te pozytywne. Nie wszystkich polubiłam już od samego początku lecz byłam w stanie ich tolerować w tej powieści.
     Styl autora zaskakująco przyjemny w odbiorze. Choć niektóre opisy były dość dosadne, wzbudzały momentami wręcz niesmak, to rzadko kiedy udaje się pisarzom  wywołać w czytelniku takie odczucia. Dzięki sposobowi w jaki stworzył historię ciężko było mi się od niej oderwać i gdyby nie codzienne obowiązki przeczytałabym ją zapewne w jeden wieczór. Wydanie papierowe, które miałam w swoich rękach ma tylko jedną wadę - klejone strony. W tym przypadku nawet okładka serialowa mi nie przeszkadzała, choć za takowymi nie przepadam, gdyż ma w sobie coś co przyciąga do siebie.
     Nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję i mam własny egzemplarz na półce. Na prawdę miło spędziłam czas podczas lektury "Alienisty", a sama historia jest na tyle intrygująca, że zapewne niebawem obejrzę również serial. Całe szczęście mam już u siebie kolejny tytuł tego autora po który będę mogła sięgnąć w każdej chwili, gdy tylko najdzie mnie ochota :).
     Moja ocena: 8/10.

poniedziałek, 11 marca 2019

'Paryż jest nasz' (Paris est à nous, 2019) - film









W dręczonym konfliktami społecznymi Paryżu dochodzi do kilku tragedii. Tymczasem młoda kobieta próbuje się odnaleźć w burzliwym związku.










     Ta opinia będzie krótka, zwięzła i na temat, a przynajmniej mam taką nadzieję. Według mnie ten film był bardzo zły i żałuję każdej minuty jaką na niego poświęciłam. A mogło być tak dobrze...
     Fabuła w tym przypadku nie istnieje. Nie odnalazłam tu spójnej treści, która z tych urywanych scen, miałaby jakikolwiek sens. Takie pomieszanie z poplątaniem, które raczej od siebie odpycha niż przyciąga. Sporo ujęć nakręcona jakby przez osobę z atakiem padaczki, a przez efekty jakie tu wykorzystano sama miałam wrażenie, że mogłabym zachorować... Kolejny problem to dźwięk - o ile muzyka była puszczana bardzo głośno tak w niezbyt inspirujące dialogi trzeba się było wsłuchiwać. Sprawdzałam jeszcze inne treści - z moimi głośnikami wszystko jest jak najbardziej w porządku. Kolejną kwestią, która mnie rozczarowała to gra aktorska. Żaden z aktorów nie wypadł tu przekonująco, a nijakość to byłoby zbyt pozytywne wyrażenie na określenie tego co tu dostałam. Jestem stanowczo na nie.
     Jestem ogromnie rozczarowana tym filmem. Jedynym plusem w tym przypadku może być sam tytuł, jednak na tym wszystko się kończy. "Paryż jest nasz" - według mnie zapamiętajcie aby omijać tę produkcję szerokim łukiem. Chyba, że to ze mną jest coś nie tak i nie potrafię docenić tak "genialnego" dzieła...
     Moja ocena: 1/10.

niedziela, 10 marca 2019

"O psie, który wrócił do domu" W. Bruce Cameron

Kiedy Lucas Ray przygarnia małą Bellę, od razu wie, że ten uroczy szczeniaczek odmieni jego życie na lepsze. Piesek również czuje, że trafił na swojego człowieka i chce być dla niego najlepszym zwierzakiem na świecie.
Lucas nie może zatrzymać Belli w swoim mieszkaniu. Postanawia podjąć ryzyko i zabiera ją do szpitala, w którym pracuje. Piesek wnosi mnóstwo radości do życia pacjentów. Jednak Bella zostaje uznana za pitbulla, rasę, która w Denver jest zakazana. Zrozpaczony Lucas musi rozstać się z ukochaną Bellą, która zostaje wywieziona do innego domu poza granice stanu.
Mimo wszystko piesek nie zamierza żyć z dala od swojego najlepszego przyjaciela i postanawia wziąć sprawy we własne łapy. Bella staje przed ważnym wyzwaniem. Musi odnaleźć drogę do swojego człowieka. Musi wrócić do domu. Czy jeszcze zobaczy Lucasa?
Opis książki




Autor: W. Bruce Cameron
Tytuł oryginalny: A Dog’s Way Home
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Świerczyńska Edyta
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2017
Rok pierwszego wydania polskiego: 2018
Liczba stron: 392



     Uwielbiam książki z psim motywem, choć nie spotkałam się dotychczas z wieloma tytułami z nimi związanymi. Dostępne na polskim rynku pozycje W. Bruce Camerona pochłonęłam z wielką przyjemnością, dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok najnowszej jego powieści, czyli "O psie, który wrócił do domu".
     Bella jako szczeniak trafia do Lucasa. Od razu czują, że trafił "swój na swego", jednak jest jeden problem - właściciel mieszkania nie pozwala na trzymanie w nim zwierząt... Historia tego w jakich okolicznościach pies musiał uciekać i to jak udało mu się jednak wrócić do swojego właściciela Lucasa jest przepełniona emocjami. W tej pozycji można odczuć, że jest to raczej powieść dla trochę młodszego odbiorcy, jednak ja również jestem w stanie ją docenić, choć mam już prawie trzydzieści lat. Już od pierwszych stron przywiązałam się do bohaterów i kibicowałam na każdym kroku aby udało znaleźć się rozwiązanie ich problemów. Możliwe, że nie potrafię spojrzeć obiektywnie na treść, gdyż już sama okładka przykuwa wzrok, a historia z perspektywy zwierzęcia dla takiej zwolenniczki psów jak ja to coś idealnego co kupuje mnie już na samym początku.
     Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani. Niektóre postacie się kocha albo nienawidzi ale nie ma tu miejsca na nijakość. Ani jedna osoba czy zwierz nie przejdzie niezauważona, bez echa. Choć nie wszystkie czyny i podejmowane działania przez bohaterów mi się podobały, to jednak jesteśmy w stanie zrozumieć co nimi w danym momencie kierowało.
     Styl autora lekki w odbiorze, przez co z trudem było mi się oderwać od lektury, a samą książkę udało mi się przeczytać w zastraszająco szybkim tempie. Jednak nic co dobre nie może trwać wiecznie. Wydanie elektroniczne, które czytałam na swoim Kindlu zostało dobrze przygotowane i nie mam pod tym względem nic do zarzucenia.
     Jestem oczarowana tą książką. Wiem, że jest tu kilka mankamentów, jednak to jaką przyjemność sprawiła mi jej lektura to już pozostanie moje :). Jestem pewna, że sięgnę po kolejne tytuły tego autora jeśli znów napisze coś o psach.
     Moja ocena: 7/10.

sobota, 9 marca 2019

'Światło między oceanami' (The Light Between Oceans, 2016) - film


Bohater wojenny Tom Sherbourne przyjmuje posadę latarnika na bezludnej wyspie u wybrzeży Australii. Wkrótce przybywa do niego ukochana żona Isabel. Zakochani żyją tu szczęśliwie w rytmie przypływów i odpływów oceanu. Ich największym, niespełnionym pragnieniem jest dziecko. Miesiące bezowocnych starań, dwa poronienia i pogłębiające się uczucie oddalenia zaczyna wpędzać Isabel w depresję. I wtedy zdarza się cud: do wybrzeży wyspy dobija mała łódź, na której pokładzie Tom znajduje martwego mężczyznę i żywe niemowlę. Pod namową Isabel, wiedziony odruchem serca, Tom łamie swoje surowe zasady i godzi się przyjąć dziecko jako własne. Szczęście świeżo upieczonych rodziców wkrótce zaczyna blaknąć, gdy okazuje się, że w okolicy od miesięcy zrozpaczona matka poszukuje zaginionego męża i maleńkiego dziecka.





     Niedawno skończyłam czytać książkę autorstwa M.L. Stedman "Światło między ocenami", która mnie oczarowała. Postanowiłam pójść 'za ciosem' i obejrzałam ekranizację tej powieści. Moim zdaniem jest to naprawdę dobra produkcja, która jak na adaptację jest jedną z lepszych z jakimi dotychczas się spotkałam.
     Będąc po lekturze książki już wiedziałam jakiej historii mogę się spodziewać. Pomimo to nadal wywarła ona na mnie takie samo ogromne wrażenie. Jest to opowieść o małżeństwie mieszkającym na wyspie Janus Rock. Tom jest latarnikiem na tej prawie bezludnej wyspie, a jego żona Isabel wiedzie szczęśliwe życie u jego boku. A przynajmniej do momentu, gdy nie może poradzić sobie ze stratą ukochanych nienarodzonych dzieci. Na ich drodze pojawiają się jednak pewne okoliczności wywracające ich życie do góry nogami. Jestem pozytywnie zaskoczona, że nie wprowadzono zbyt wielkich zmian w fabule, dzięki czemu to co mnie tak zachwyciło w powieści zostało również ukazane w filmie i nadal mogłam czerpać przyjemność z tej historii. Większość scen nadających sens działaniom bohaterów została w miarę logicznie przedstawiona i nie powstało zbyt wiele nieścisłości.
     Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Moim zdaniem wszyscy aktorzy zostali dobrani do swoich ról idealnie, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że coś mi zgrzyta i odpycha od dalszego oglądania. Zarówno główni bohaterowie, jak i ci dalszoplanowi dali radę i świetnie sobie poradzili z całokształtem swoich postaci. Przynajmniej moje wyobrażenie po lekturze na temat konkretnych osób zostały tutaj bardzo dobrze ukazane.
     Mam wrażenie, że o tym filmie jest stanowczo za cicho, za mało się o nim mówi. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie zostanie zapomniany w natłoku innych tytułów, które nie są tak dobre. Jak dla mnie "Światło między oceanami" to jedna z lepiej zrealizowanych ekranizacji, która podbiła ostatnimi czasu moje serducho. Jedyne czego mogę żałować to to że zabrałam się zarówno za książkę jak i film tak późno.
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 3 marca 2019

"Zakręty losu" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Dramat sensacyjny opowiadający o życiu pełnym pokus, zagrożeń, zgubnych nałogów, fałszywych idei, mafii i wielkiej miłości.
Pierwsza część trylogii o braciach Borowskich, pełna wzruszeń, łez i namiętności. Poznajemy Krzysztofa Borowskiego, adwokata broniącego bossów narkotykowej mafii, Katarzynę Kochańską, prokurator oskarżającą w procesie zorganizowanej grupy przestępczej, Łukasza „Lukasa” Borowskiego, starszego brata Krzysztofa, od najmłodszych lat działającego w mafijnych strukturach oraz Małgorzatę Filipiak – dziewczynę, której tragiczny los na zawsze odbił się rykoszetem na życiu pozostałej trójki. 
Co jest dla nich najważniejsze? Na nowo odzyskane uczucie czy braterska miłość? A może etyka zawodowa i wiara w słuszność podejmowanych decyzji? Rozwiązanie wcale nie jest oczywiste, a co najważniejsze... bezpieczne.
Opis książki




Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura polska
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2010
Liczba stron: 354



     W zeszłym roku przeczytałam książkę "Wszystko wina kota!" od Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Zrobiła ona na mnie bardzo pozytywne wrażenie, dlatego też ostatnio podczas wizyty w bibliotece postanowiłam wypożyczyć inny tytuł tej pisarki. Mój wybór padł na "Zakręty losu", czyli pierwszy tom trylogii. Mam wrażenie, że nie było tu aż tak ciekawie jak przy moim pierwszym spotkaniu z twórczością autorki...
     Historia przedstawiona na kartach tej powieści jest na swój sposób intrygująca, potrafiąca zainteresować czytelnika już od pierwszych stron. Jednak było tutaj coś, czego nie jestem w stanie chyba odpowiednio nazwać, co mnie straszliwie irytowało. Nie do końca przekonała mnie sama relacja pomiędzy Krzysztofem i Katarzyną, zarówno gdy byli nastolatkami, jak i te kilkanaście lat później. Momentami czułam wręcz do nich niechęć i z niecierpliwością wypatrywałam następnej sceny, gdy ta dwójka nie będzie miała ze sobą do czynienia. Również nie do końca czułam klimat zdarzeń związanych z mafią, nie czułam aż takiej grozy, niepewności co się za chwilę stanie. Akcja została bardzo zgrabnie pociągnięta i nie sądzę aby można się nudzić podczas lektury, jednak brakowało mi tego czegoś co spowodowałoby, że moje odczucia będą pozytywniejsze.
     Bohaterowie, choć dobrze wykreowani to przez większą część lektury nie byłam w stanie się z nimi polubić. Mieli w sobie jakiś drażniący mnie element, przez co nawet nie miałam momentami ochoty starać się zrozumieć ich poczynań. Postacie dalszoplanowe również nie wywarły na mnie aż takiego wrażenia. Będąc jedynie kilka dni po lekturze już niektórych osób nie pamiętam i nie potrafiłabym ich nawet wymienić z imienia.
     Styl autorki bardzo lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu przez książkę można bardzo szybko wręcz "przepłynąć". Mam wrażenie, że nie ważne o czym by pisarka napisała i tak bym czerpała radość z tego, że mogę coś przeczytać co wyszło spod jej pióra. Wydanie papierowe ma tylko jedną wadę - klejone strony, przez co egzemplarz biblioteczny, który miałam w rękach miał już zadatki do tego by się niestety rozpaść, choć pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze trochę posłuży innym czytelnikom.
     Czuję się trochę rozczarowana "Zakrętami losu". Po poprzedniej książce tej autorki może miałam trochę inne oczekiwania w stosunku do tego co mogę tutaj znaleźć. Jestem jednak pewna, że sięgnę po kolejną jej książkę i nie będę się zniechęcać po tym tytule. Jak już się wcześniej okazało, wiem, że twórczość tej Pani może jednak trafić w moje gusta.
     Moja ocena: 5/10.
Related Posts with Thumbnails