Bohater wojenny Tom Sherbourne przyjmuje posadę latarnika na bezludnej
wyspie u wybrzeży Australii. Wkrótce przybywa do niego ukochana żona
Isabel. Zakochani żyją tu szczęśliwie w rytmie przypływów i odpływów
oceanu. Ich największym, niespełnionym pragnieniem jest dziecko.
Miesiące bezowocnych starań, dwa poronienia i pogłębiające się uczucie
oddalenia zaczyna wpędzać Isabel w depresję. I wtedy zdarza się cud: do
wybrzeży wyspy dobija mała łódź, na której pokładzie Tom znajduje
martwego mężczyznę i żywe niemowlę. Pod namową Isabel, wiedziony
odruchem serca, Tom łamie swoje surowe zasady i godzi się przyjąć
dziecko jako własne. Szczęście świeżo upieczonych rodziców wkrótce
zaczyna blaknąć, gdy okazuje się, że w okolicy od miesięcy zrozpaczona
matka poszukuje zaginionego męża i maleńkiego dziecka.
Niedawno skończyłam czytać książkę autorstwa M.L. Stedman "Światło między ocenami", która mnie oczarowała. Postanowiłam pójść 'za ciosem' i obejrzałam ekranizację tej powieści. Moim zdaniem jest to naprawdę dobra produkcja, która jak na adaptację jest jedną z lepszych z jakimi dotychczas się spotkałam.
Będąc po lekturze książki już wiedziałam jakiej historii mogę się spodziewać. Pomimo to nadal wywarła ona na mnie takie samo ogromne wrażenie. Jest to opowieść o małżeństwie mieszkającym na wyspie Janus Rock. Tom jest latarnikiem na tej prawie bezludnej wyspie, a jego żona Isabel wiedzie szczęśliwe życie u jego boku. A przynajmniej do momentu, gdy nie może poradzić sobie ze stratą ukochanych nienarodzonych dzieci. Na ich drodze pojawiają się jednak pewne okoliczności wywracające ich życie do góry nogami. Jestem pozytywnie zaskoczona, że nie wprowadzono zbyt wielkich zmian w fabule, dzięki czemu to co mnie tak zachwyciło w powieści zostało również ukazane w filmie i nadal mogłam czerpać przyjemność z tej historii. Większość scen nadających sens działaniom bohaterów została w miarę logicznie przedstawiona i nie powstało zbyt wiele nieścisłości.
Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Moim zdaniem wszyscy aktorzy zostali dobrani do swoich ról idealnie, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że coś mi zgrzyta i odpycha od dalszego oglądania. Zarówno główni bohaterowie, jak i ci dalszoplanowi dali radę i świetnie sobie poradzili z całokształtem swoich postaci. Przynajmniej moje wyobrażenie po lekturze na temat konkretnych osób zostały tutaj bardzo dobrze ukazane.
Mam wrażenie, że o tym filmie jest stanowczo za cicho, za mało się o nim mówi. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie zostanie zapomniany w natłoku innych tytułów, które nie są tak dobre. Jak dla mnie "Światło między oceanami" to jedna z lepiej zrealizowanych ekranizacji, która podbiła ostatnimi czasu moje serducho. Jedyne czego mogę żałować to to że zabrałam się zarówno za książkę jak i film tak późno.
Będąc po lekturze książki już wiedziałam jakiej historii mogę się spodziewać. Pomimo to nadal wywarła ona na mnie takie samo ogromne wrażenie. Jest to opowieść o małżeństwie mieszkającym na wyspie Janus Rock. Tom jest latarnikiem na tej prawie bezludnej wyspie, a jego żona Isabel wiedzie szczęśliwe życie u jego boku. A przynajmniej do momentu, gdy nie może poradzić sobie ze stratą ukochanych nienarodzonych dzieci. Na ich drodze pojawiają się jednak pewne okoliczności wywracające ich życie do góry nogami. Jestem pozytywnie zaskoczona, że nie wprowadzono zbyt wielkich zmian w fabule, dzięki czemu to co mnie tak zachwyciło w powieści zostało również ukazane w filmie i nadal mogłam czerpać przyjemność z tej historii. Większość scen nadających sens działaniom bohaterów została w miarę logicznie przedstawiona i nie powstało zbyt wiele nieścisłości.
Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Moim zdaniem wszyscy aktorzy zostali dobrani do swoich ról idealnie, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że coś mi zgrzyta i odpycha od dalszego oglądania. Zarówno główni bohaterowie, jak i ci dalszoplanowi dali radę i świetnie sobie poradzili z całokształtem swoich postaci. Przynajmniej moje wyobrażenie po lekturze na temat konkretnych osób zostały tutaj bardzo dobrze ukazane.
Mam wrażenie, że o tym filmie jest stanowczo za cicho, za mało się o nim mówi. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie zostanie zapomniany w natłoku innych tytułów, które nie są tak dobre. Jak dla mnie "Światło między oceanami" to jedna z lepiej zrealizowanych ekranizacji, która podbiła ostatnimi czasu moje serducho. Jedyne czego mogę żałować to to że zabrałam się zarówno za książkę jak i film tak późno.
Moja ocena: 8/10.
Ni wiem czy sięgnę po książkę, ale film chciałabym w końcu obejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńUważam, że po książkę również warto sięgnąć. Historia bardzo dobrze napisana, a film stanowi idealne 'dopełnienie' :).
Usuń