sobota, 31 października 2020

Podsumowanie października 2020

 

 
Październik już się kończy. Niestety miało miejsce wiele trudnych spraw, zarówno w sferze bardziej prywatnej jak i ogólnokrajowej, które potrafiły wykończyć mnie fizycznie i psychicznie. Marzy mi się aby wszystko poszło w dobrą stronę, a kobiety nie były traktowane tak przedmiotowo i nie były pozbawiane dokonywania własnych wyborów. Pomimo wszystko, w tych trudnych czasach, serdecznie zapraszam Was na moje krótkie podsumowanie czytelniczo-filmowe października. Dziś będzie krótko, zwięźle i mam nadzieję, że na temat :).
 
 
 
Październik książkowo
 
- liczba przeczytanych książek: 8
- łączna liczba stron: 3 360
 
W tym miesiącu było kilka lepszych i gorszych pozycji. Najgorszą według mnie była "Córka" Michelle Frances, która niestety pozostawia wiele do życzenia. Najlepsza natomiast to dla mnie "A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi" Agnieszki Pajączkowskiej i Aleksandry Zbroi. Choć było kilka niuansów, które mi przeszkadzały to jednak porusza bardzo ciekawe tematy, które skłaniają do przemyśleń. Co do serii zaczynającej się od "Baśnioboru", z którą spędziłam ostatnio sporo czasu, mam dość mieszane odczucia i niestety nie mogę jej z czystym sercem polecić.
 
 
 
Październik filmowo
 
- liczba obejrzanych filmów: 4
Filmów tym razem było u mnie trochę mniej, gdyż zaczęłam oglądać kilka seriali, które mnie o dziwo wciągnęły. Mam nadzieję, że utrzymają poziom do samego końca. W przypadku produkcji z tego miesiąca, których opinie znajdziecie już na moim największym rozczarowaniem były dla mnie "Małe kobietki" z 2019 roku. Choć jest to bardzo dobry film to spodziewałam się jednak czegoś jeszcze lepszego, co byłoby naprawdę godne uwagi i warte polecenia bez żadnego "ale". 
 
Mam nadzieję, że jakoś się trzymacie i lepiej znosicie obecną sytuację. Zdrowia! 

czwartek, 29 października 2020

"Tajemnice smoczego azylu" Brandon Mull

 
 
 
 
 
Stowarzyszenie Gwiazdy Wieczornej nie ustaje w poszukiwaniu talizmanów. Kendra, pragnąca ze wszystkich sił powstrzymać Stowarzyszenie, dowiaduje się, gdzie jest klucz do skarbca, w którym ukryto jeden z nich. Aby go zdobyć, Rycerze Świtu muszą narazić się na śmiertelne niebezpieczeństwo - przekroczyć próg smoczej świątyni. Misja się nie powiedzie, jeśli nikt nie zdobędzie się na kradzież świętego przedmiotu, zazdrośnie strzeżonego przez centaury. Chwileczkę, ale czy ktoś widział Setha?
Opis książki






Autor: Brandon Mull
Tytuł oryginalny: Secrets of the Dragon Sanctuary
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Lisowski Rafał
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2010
Rok pierwszego wydania polskiego: 2012 
Liczba stron: 512
Czas trwania: 16h 59m
Lektor: Janusz Zadura
 
 
 
     "Tajemnice smoczego azylu" to już czwarty, z tego co wiem to na ten moment przedostatni, tom cyklu zaczynającego się od "Baśnioboru". Wiem, że zastanawiałam się ostatnio czy sięgać po kolejną część, jednak moja niechęć do porzucania rozpoczętych serii wygrała, w szczególności, że nie są to aż tak złe książki, żeby nie było warto poświęcać im czasu. Natomiast jak wypada ten tom na tle wcześniejszych? Mogłoby być lepiej, nie zachwycił mnie aż tak mocno, jednak było coś magicznego, że wysłuchałam tę historię do końca.
     Znów mamy tu sytuację, że choć bohaterowie zmagają się z nowymi problemami to jednak jest to bezpośrednia kontynuacja tego co działo się w poprzednim tomie i jest wiele nawiązać do wcześniejszych wydarzeń. Historia tym razem mam wrażenie, jakby została bardziej przemyślana i poprowadzona bardziej dynamicznie. Mamy tu kilka ciekawych zwrotów akcji czy pomimo sytuacji przezabawnych momentów, które utrzymywały moje zainteresowanie całą historią. Pomimo tych pozytywnych aspektów znów zabrakło mi tu trochę klimatu z pierwszej książki, dzięki któremu byłam bardziej zaintrygowana całym wykreowanym przez autora światem i postaciami z którymi mogłabym przeżywać intensywniej ich przygody. Co prawda podczas lektury bawiłam się przez większość czasu całkiem nieźle, lecz nie do końca było to coś czego się spodziewałam.
     Bohaterowie nadal pozostają dla mnie dość neutralni. Seth przestał być już tak miałki i nijaki jak w drugim i trzecim tomie, jednak nadal nie jest to według mnie idealnie wykreowana postać. Mieliśmy okazję poznać go z trochę lepszej strony, choć nadal daleko jest mu bym zapałała do niego znów tak ciepłymi uczuciami jak przy pierwszym spotkaniu. Natomiast Kendra - nadal idzie naprzód lecz rozwija się ona moim zdaniem bardzo powoli i nie wiem co do końca mam o niej sądzić. Brakowało mi tu dziadków tych dzieciaków, którzy pojawiali się tu bardzo rzadko i zaczęłam wręcz za nimi tęsknić.
     Styl autora - czuć to samo pióro co przy poprzednich tomach, jednak tutaj zaczęła mnie bardziej irytować jedna sprawa. Było kilka momentów w których autor jak do malutkiego dziecka przypominał niektóre sprawy, chociażby to skąd się wzięła moc głównej bohaterki czy jaki przedmiot ma jakie właściwości. Może osobom, które miały dłuższą przerwę pomiędzy tym a wcześniejszym tomem takie przypomnienie bardziej się przyda jednak w przypadku, gdy czyta się je w tak krótkim odstępie czasu było to dość męczące. Natomiast lektor nadal wykonuje bardzo dobrze swoją robotę i mam wrażenie, że jest to jeden z najmocniejszych atutów.
     "Tajemnice smoczego azylu" ma swoje mocne strony, lecz nie jest to powieść do której będę wracać z ogromnym sentymentem. Bawiłam się podczas lektury całkiem dobrze, lecz ciężko mi nazwać ją wybitną i mocno zapadającą w pamięci. Jako odskocznia od tego co się dzieję w rzeczywistości oraz po prostu w celach rozrywkowych jest przyzwoita.
     Moja ocena: 5/10.

środa, 28 października 2020

"A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi" Agnieszka Pajączkowska, Aleksandra Zbroja

Mariola jest pewna, że mężczyźni zawsze będą górą. Bochenek tęskni za PGR-em. Stefania nigdy nie była w Warszawie, Gosia chce stamtąd wrócić. Chrześnica Iwony jest lesbijką, Marta była na czarnym proteście, a Dorota wysłuchuje żartów o swojej bezdzietności. Wiola nie zna nikogo, kto powiedziałby "nie wierzę w Boga", a Piotrowska zdradza, co usłyszała w konfesjonale.
Autorki ruszają z Warszawy i okrążają województwo mazowieckie, rozmawiając po drodze z rolniczkami, gospodyniami, sklepowymi, przedsiębiorczyniami, bezrobotnymi. Na ławeczkach, podwórkach, gankach, przy kuchennych stołach, słuchają opowieści o życiu w miejscach, skąd młodzież wyjeżdża do szkół, a mężczyźni na zarobek, gdzie starsze pokolenie umiera, a młode często już nie wraca. To próba oddania głosu tym, które pozostają niewidoczne i niesłyszane. Wieś przemawia na ogół co najwyżej głosem rolnika szukającego żony, polityka PSL-u lub wójta i księdza z popularnego serialu. A co z kobietami?  
Opis książki
 
 
 
 
Autor: Agnieszka Pajączkowska, Aleksandra Zbroja
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura faktu
Forma: reportaż / zbiór reportaży
Rok pierwszego wydania: 2019 
Liczba stron: 280



     Z mazowiecką wsią miałam głownie styczność gdy jako mały smarkacz byłam wysyłana w wakacje do babci. Przyznam, że bardzo miło wspominam ten czas, jednak mogłam mieć zupełnie inne postrzeganie wsi jako dziecko, mając z nią styczność tylko od czasu do czasu, niż osoby dorosłe, które na co dzień tam żyją. Również przez te ponad dwadzieścia lat wszystko poszło "do przodu" i byłam ciekawa jak po takim czasie wieś jest postrzegana przez jej mieszkańców.
     W tej pozycji mamy do czynienia z wieloma kobietami mieszkającymi na wsi, choć czasem do głosy dochodzili bliscy im mężczyźni. Przyznam, że było to intrygujące doświadczenie - zapoznawanie się z krótkimi opowieściami kobiet właściwie o każdym aspekcie ich życia. Byłam w stanie dostrzec jak wszystko poszło do przodu od kiedy ostatni raz ja sama byłam na wsi i miałam okazję na swój sposób doświadczać "wiejskiego" życia. Podczas lektury dostrzegłam jednak ogromny rozdźwięk pomiędzy częścią lokalizacji - o ile niektóre naprawdę mocno poszły do przodu i się rozwinęły, tak w niektórych częściach nie tak szybko zachodzą zmiany jak można by oczekiwać na tle innych miejsc. Jednak sama tematyka i poruszane problemy były tu ogromnie życiowe i z częścią z nich nawet kobieta z miasta mogłaby się utożsamić. Mamy tu historie wielu osób, które niestety nie zawsze były na tyle rozwinięte, bym mogła bardziej zaangażować się w opowiadaną historię. Nie wiem do końca z czego to wynika - z niechęci samej kobiety do opowiadania czy niewystarczającej ilości czasu jej poświęconej. Momentami się zastanawiałam czy nie wolałabym mniej osób, jednak bardziej rozwiniętą opowieść pozwalającą na lepsze poznanie życia a nie tylko malutkiego wycinka. Pomimo to bardzo dobrze mi się czytało ten reportaż i chciałabym jeszcze więcej!
.    "A co wyście myślały? (...)" pomimo niektórych aspektów to naprawdę dobra pozycja. Tematyka bardzo mnie interesowała i z chęcią kiedyś powrócę do tego tytułu. Sięgnęłabym również po coś podobnego za kolejne dziesięć czy dwadzieścia lat by sprawdzić jakie zmiany zaszły po kolejnych dekadach w mazowieckich wsiach. Moim zdaniem naprawdę warto zaznajomić się z treścią tej książki, gdyż może ukazać całkowicie odmienne postrzeganie świata niż nasze i dać co nieco do myślenia.
     Moja ocena: 6/10.

poniedziałek, 26 października 2020

"Plaga cieni" Brandon Mull

 

 
 
 
 
W Baśnioborze trwają kolejne wakacje. Seth, wbrew woli dziadka, znów sprzedaje satyrom baterie. Wpada przy tym na ślad dziwnej plagi: istoty światła przemieniają się w stworzenia ciemności. Opiekunowie lasu nie wiedzą, jak temu przeciwdziałać, i próbują odkryć przyczynę tajemniczego zjawiska. Tymczasem Kendra dołącza do Rycerzy Świtu i wraz z innymi członkami bractwa wyrusza z niebezpieczną misją: trzeba odnaleźć kolejny artefakt, zanim uda się to Stowarzyszeniu Gwiazdy Wieczornej. Czy Seth jeszcze raz uratuje Baśniobór? Czy Kendra sprosta czekającemu ją zadaniu? 
Opis książki
 
 
 
 
 
Autor: Mull Brandon
Tytuł oryginalny: Grip of the Shadow Plague
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Lisowski Rafał
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2008
Rok pierwszego wydania polskiego: 2012 
Liczba stron: 464
Czas trwania: 14h 57m
Lektor: Janusz Zadura


 
     "Plaga cieni" to już trzeci, po pozycji "Baśniobór" oraz "Gwiazda Wieczorna wschodzi", tom serii dla dzieci z Kendrą i Sethem w magicznej krainie. Miałam nadzieję, że wreszcie będzie lepiej i bardziej będę w stanie docenić ten cykl oraz zobaczyć to za co inni pokochali historię. Niestety ten tom jest według mnie jak dotąd najsłabszy... 
     Mamy tu do czynienia z bezpośrednią kontynuacją historii z poprzedniej części. Kendra i Seth dalej muszą się zmierzać z mrocznymi siłami. Tym razem jednak nadchodzi nowa plaga z którą nie do końca wiedzą jak się zmierzyć nawet opiekunowie Baśnioboru... Historia niestety mnie aż tak bardzo nie porwała jak się spodziewałam. Choć było dość interesująco to jednak zabrakło mi tego czegoś, żebym z większym zaangażowaniem śledziła losy bohaterów. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia i po poprzednim tomie miałam nadzieję na coś bardziej epickiego niż to co właściwie tutaj dostałam. Niby wiele się działo, teoretycznie nie można narzekać na nudę podczas lektury, jednak nie było to aż tak porywające jak wcześniej.
     Bohaterowie mieli swoje lepsze i gorsze momenty. Coraz bardziej przekonuję się do Kendry, która mam wrażenie, że pomimo wszystko najbardziej się rozwija ze wszystkich postaci. Co do Setha mam niestety mieszane odczucia. Odnoszę wrażenie, że autor nie do końca ma na niego pomysł i w którą stronę nim pokierować. Choć chłopak widzi swoje błędy nadal zachowuje się momentami bardzo nieodpowiedzialnie i nie potrafi wyciągnąć lekcji z wcześniejszych wydarzeń.
     Styl autora jak dla mnie ok. Nie popada on w zbytni infantylizm, dzięki czemu nawet starsi czytelnicy są w stanie przebrnąć przez jego powieść. Moim zdaniem sposób pisania na takim samym poziomie jak w poprzednich tomach - ani autor się nad wyraz nie rozwinął ani nie napisał na odczepnego tej części. Co do lektora w audiobooku to nadal jestem nim zachwycona i jestem w stanie docenić jego próby zainteresowania większe grono odbiorców.
     Po "Pladze cieni" poważnie zastanawiam się czy kontynuować dalej tę serię. Niestety nie zrobił ten tom na mnie aż takiego wrażenia a spodziewałam się czegoś trochę bardziej wciągającego. Jednak, jako, że nie lubię mieć niedokończonych cyklów coś czuję, że kiedyś jednak sięgnę po dalszą część.
     Moja ocena: 5/10.

niedziela, 25 października 2020

"Córka" Michelle Frances

 

Miłość matki, sekret córki.
Trzymająca w napięciu, pełna dramatyzmu opowieść o matczynej odwadze i poświęceniu.
Niebezpieczny sekret.
Podejrzana śmierć.
Zdeterminowana matka poszukująca odpowiedzi na dręczące ją pytania.
Kate nigdy nie planowała zostać nastoletnią matką. Ale kiedy okazało się, że los wybrał za nią i nie można nic na to poradzić, postanowiła, że swojej córce będzie okazywała miłość, jakiej sama nigdy nie zaznała. Życie samotnej matki nie było łatwe, ale wszystkie problemy zawsze tylko zbliżały Kate i Becky.
Kiedy Becky dorosła i zaczęła stawiać pierwsze kroki jako dociekliwa dziennikarka, Kate wprost pękała z dumy. I właśnie wtedy, kiedy nie mogłaby być szczęśliwsza, doszło do tragedii, która na zawsze odmieni jej życie.
Rozpaczliwie pragnąc zrozumieć, co przydarzyło się córce, Kate podąży tropem historii, nad którą pracowała Becky.
Czy to możliwe, że fatalny zbieg okoliczności nie był wypadkiem? 
Opis książki



Autor: Frances Michelle
Tytuł oryginalny: The Daughter
Język oryginalny: angielski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2019
Rok pierwszego wydania polskiego: 2020 
Liczba stron: 416
Czas trwania: 11h 33m
Lektor: Anna Kerth
 
 
 
     Z twórczością Michelle Frances miałam już do czynienia wcześniej. Przeczytałam jej dwie książki - "Tę dziewczynę" oraz "Tą drugą", które nie zrobiły na mnie aż tak mocnego wrażenia jak się spodziewałam. Postanowiłam dać jednak autorce jeszcze jedną szansę z nadzieją, że może powieść pt. "Córka" trochę bardziej przypadnie mi do gustu. Niestety nie jest tak dobrze jak miałam nadzieję, że będzie...
     Kate jako nastolatka została matką, jednak pomimo przeciwności losu dla swojej córki zrobiłaby wszystko, by jej życie było jak najlepsze. Gdy Becky jako początkująca dziennikarka na tropie dużej sprawy zostaje śmiertelnie potrącona przez ciężarówkę, jej matka nie może się z tym pogodzić i dociekliwie próbuje znaleźć winnych. Kate udaje się trafić na ślad sprawy, którą zajmowała się jej córka i chce przejąć pałeczkę próbując doprowadzić ją do końca... Niestety im dalej brnęłam w tę historię tym mam wrażenie, że stawała się ona coraz bardziej absurdalna. Choć zdaję sobie sprawę, że kobiety są zdolne do heroicznych czynów, potrafią być zdeterminowane i dążyć do celu tak nie jestem przekonana co do tego w jaki sposób wszystko tutaj się rozgrywało. Zbyt wiele szczęśliwych splotów okoliczności, które wydawały mi się często aż za nadto nielogiczne i nieprawdopodobne. Również część zachowań Kate było dla mnie za bardzo wydumanych, nie popartych niczym, co mogłoby nadać jej trochę więcej realności i jakkolwiek by pasowało do jej postaci. Mam wrażenie, że ta historia opiera się na wielu absurdach, by tylko zirytować czytelnika, jednak nie koniecznie o takie emocje podczas czytania kryminałów czy thrillerów mi chodzi... Sama sprawa nie była dla mnie na tyle intrygująca, żebym z zapartym tchem śledziła rozwój wydarzeń. Już na początku byłam w stanie domyślić się kto za tym wszystkim stoi i jak to wszystko się zakończy.
     Bohaterowie niestety byli według mnie dość słabo wykreowani. Nie było tu żadnego podłoża psychologicznego, czy jakichkolwiek przesłanek do takich czy innych zachowań głównych postaci. czy tych dalszoplanowych Kate była dla mnie najbardziej nielogiczną postacią, która choć chciała pomóc swojej córce, w pewnym momencie straciła ten cel z oczu i zaczęła bawić się w Panią Detektyw w zupełnie innej sprawie nie mając do tego zupełnie przygotowania... Natomiast Becky została jak dla mnie potraktowana za bardzo po macoszemu i było jej w tej historii za mało.
     Styl autorki niestety mnie nie porwał. Choć był prosty i względnie lekki w odbiorze, tak nie byłam w stanie w pełni czerpać przyjemności z zapoznawania się ze stworzoną przez nią w tej powieści historią. Nie udało się jej stworzyć wciągającej akcji, która byłaby w stanie zaskoczyć czymkolwiek czytelnika. Natomiast lektorka poradziła sobie przyzwoicie i nie mam wobec niej żadnych zastrzeżeń.
     Powieść "Córka" to niestety niezbyt udana pozycja. Nie zachęca mnie ona do dawania autorce kolejnej szansy jeśli jakiś inny tytuł pojawi się na rynku. Ja niestety jestem rozczarowana tym co dostałam i wątpię aby ta historia pozostała w mojej pamięci na długo. Wątpię, abym już pod koniec tego roku była w stanie opowiedzieć o niej coś więcej niż tylko to, że nie jestem w stanie jej z czystym sumieniem polecić innym czytelnikom.
     Moja ocena: 4/10.

czwartek, 22 października 2020

'Małe kobietki' (Little Women, 2019) - film

 


 
 
 
 
 
Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu. 
 
 
 
 
 
 
     Na początku tego roku miałam okazję przeczytać "Małe kobietki" oraz "Dobre żony" Louisy May Alcott w tych przepięknych wydaniach ilustrowanych. Co do filmu "Małe kobietki" z 2019 roku, choć początkowo byłam nim mocno zainteresowana to miałam ogromne obawy, że nie sprosta moim oczekiwaniom. Obejrzałam go dopiero w tym miesiącu, i choć był on naprawdę dobry, to jednak zabrakło mi tej magii z książek...
     Cztery siostry March mieszkają razem ze swoją matką, a ich ojciec wyruszył na wojnę. Choć kobiety pozostały same i muszą zmierzyć się z trudami życia to żadna z nich się nie poddaje i na swój sposób walczy o swoje. Każda z nich jest inna, każda ma swoje marzenia do których dąży jak najlepiej potrafi. Sam film mam wrażenie, że przedstawia historię sióstr trochę dynamiczniej niż mamy to ukazane w książce. Na pewno nie ma tu miejsca na nudę i jeśli ktoś nie przepada za powieścią może w tej formie przekona się do historii o kobietach March. Jednak, pomimo, że nie mogę narzekać na historię to zabrakło mi tutaj trochę magii którą dostałam w książkach. Momentami akcja mogłaby trochę spowolnić by uwypuklić niektóre poruszane tu tematy i dać bardziej refleksyjny przekaz, gdyż dziewczęta nad wyraz wyprzedzały swoją epokę w której żyły.
     Gra aktorska - po nazwiskach z jakimi przychodzi nam się tu zmierzyć spodziewałam się epickiego wykonania. O ile Emma Watson, Laura Dern czy Meryl Streep wypadły tu moim zdaniem genialnie tak coś mi nie pasowało w Saoirse Ronan, wcielającej się w postać Jo. O ile naprawdę polubiłam tę aktorkę z innych jej ról, tak tutaj moim zdaniem nie wypadła tak przekonująco. Pokochałam Jo w książkach, tak jej postać grana przez Ronan w tym filmie mam wrażenie, że wiele straciła. Nie była aż tak charakterna i zabrakło mi tego błysku w oku dzięki któremu mogłabym tak samo mocno polubić tę bohaterkę. Natomiast pozostałe siostry wypadły tu trochę bez wyrazu i niewiele jestem w stanie o nich powiedzieć.
     "Małe kobietki" z 2019 roku to przyzwoita produkcja, choć spodziewałam się czegoś trochę lepszego. Co prawda historia została ukazana naprawdę dobrze i nie można narzekać na nudę podczas seansu, tak jestem zawiedziona niektórymi odtwórczyniami ról. Choć trochę ponarzekałam na niektóre aspekty nie żałuję, że poświęciłam dwie godziny na obejrzenie tego filmu. Pomimo wszystko było warto i miło będę wspominać ten film.
     Moja ocena: 7/10

środa, 21 października 2020

"Gwiazda Wieczorna wschodzi" Brandon Mull

 

Kendra i Seth, rodzeństwo dobrze znane z poprzedniej powieści Brandona Mulla, wraz z końcem roku szkolnego ponownie trafia do rezerwatu dziadków. Kłopoty zaczynają się już po drodze – po piętach depcze im nie tylko żarłoczny demon, ale też wyjątkowo szpetny goblin.
W towarzystwie mistrza eliksirów, kolekcjonera zaklętych przedmiotów i treserki magicznych istot dzieci spróbują odnaleźć zaginiony artefakt, o magii tak potężnej, że zdolnej zniszczyć całą ludzkość.
Rozpoczyna się walka z czasem, złowrogie towarzystwo Gwiazdy Wieczornej czyha u bram, a bohaterowie muszą stawić czoła najstraszliwszej tajemnicy Baśnioboru i pokonać obezwładniający strach, który czują przed jednym szczególnym leśnym zakątkiem.
Czy Kendra zdoła użyć daru, który przekazały jej wróżki? Czy Setowi uda się tym razem nie wpakować całej bandy w tarapaty? I czy rodzeństwo słusznie robi, ufając swoim nowym towarzyszom?  
Opis książki



Autor: Mull Brandon
Tytuł oryginalny: Rise of the Evening Star
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Lisowski Rafał
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2007
Rok pierwszego wydania polskiego: 2011 
Liczba stron: 416
Czas trwania: 14h 7m
Lektor: Janusz Zadura
 
 
 
     "Gwiazda Wieczorna wschodzi" to drugi tom serii dla dzieci i młodzieży zaczynającej się od powieści pt. "Baśniobór". Przyznam, że pierwszy tom, choć mnie jakoś ogromnie nie porwał, to był na tyle intrygujący, że postanowiłam przeczytać kolejną część. Pod pewnymi względami jest ona trochę lepsza od poprzedniczki, lecz pojawiły się tu elementy, które nieco mnie zawiodły.
     Po wydarzeniach minionego lata Kendra ma nowe nieprzeciętne umiejętności... Gdy do jej klasy przychodzi nowy uczeń tylko ona widzi kim on tak naprawdę jest. Na dziewczynę i jej brata Setha zaczynają czyhać nowe niebezpieczeństwa a na Baśniobór czają się nieprzyjaciele chcąc zniweczyć całe to miejsce. Czy uda im się uratować siebie i magiczną krainę? Przyznam, że akcja w tej części bardziej mi się spodobała. Odniosłam wrażenie, że fabuła została trochę bardziej przemyślana i ciekawiej przedstawiona. Zarówno młodszy jak i ten trochę starszy czytelnik będzie w stanie znaleźć tu coś dla siebie a podczas lektury nie można narzekać na nudę. Przyznam, że choć już od dawna nie jestem w docelowej grupie odbiorców tej powieści to zaropiłam się w historii i byłam w stanie czerpać przyjemność z poznawania tej magicznej krainy oraz jej bohaterów.
     Co do bohaterów - niestety tutaj mam wrażenie, że już zostali potraktowani trochę bardziej po macoszemu. Seth, którego byłam w stanie zrozumieć i polubić w poprzedniej części tutaj stał się bardziej miałki i nijaki a momentami nawet nieco bardziej irytujący niż wcześniej. Kendra nadal nie zdobyła w pełni mojej sympatii, choć mam wrażenie, że akurat jej postać idzie ku lepszemu. Natomiast postacie dalszoplanowe są jedynie tłem i ciężko mi jest się z kimkolwiek bardziej zżyć w tej historii.
     Styl autora nadal mam wrażenie, że skierowany jest trochę bardziej na młodszego czytelnika niż ja, choć nie jest aż tak bardzo infantylny jak można by się spodziewać po książce dla dzieci czy też tej trochę młodszej młodzieży. Natomiast dobrą robotę moim zdaniem zrobił tutaj Pan Janusz Zadura, czyli lektor. Wiem, że niektórym nie odpowiada sposób prowadzenia narracji w audiobooku ale dla mnie w tym konkretnym przypadku jest to jak najbardziej na plus.
     Muszę przyznać, że nadal mam dość mieszane odczucia co do tej serii. Choć sama historia przedstawiona w tej pozycji była intrygująca tak znalazło się również kilka elementów, które nie do końca mi pasowały. Zapewne niebawem sięgnę po kolejny tom, który mam nadzieję, że sprawi iż moje przekonania co do "Baśnioboru" bardziej się wyklarują.
     Moja ocena: 6/10.

wtorek, 20 października 2020

'Dzieciaki z showbiznesu' (Showbiz Kids, 2020) - film

 

 
Dokument przedstawia kulisy obarczonej dużym ryzykiem, ale jednocześnie bardzo lukratywnej kariery dziecięcych aktorów w przemyśle rozrywkowym. Zaproszeni przed kamerę goście szczerze mówią w nim o cenie, jaką dzieci z branży filmowej płacą w życiu prywatnym i zawodowym za sławę, ale i niepowodzenie. Osoby, które znają przemysł rozrywkowy od podszewki - aktorzy, którzy osiągnęli w młodym wieku wielki sukces oraz dwójka młodych i utalentowanych nastolatków marzących o karierze - opowiadają o swoich skomplikowanych doświadczeniach, wspominają napotkane problemy oraz poświęcenia, którymi okupiony jest sukces w branży filmowej.
 
 
 
 
     O filmie "Dzieciaki z showbiznesu" nigdy wcześniej nie słyszałam, jednak sam temat, który on porusza wydał mi się na tyle ciekawy, że postanowiłam poświęcić na niego swój czas. Czy było warto? Niestety jest to kolejny tytuł co do którego mam dość mieszane odczucia...
     W tym filmie dokumentalnym mamy przedstawione kilka gwiazd, które jako dzieci robiły zawrotną karierę filmową. Jednak czy pomimo upływu czasu nadal ktoś o nich pamięta? Przyznam, że część z tych osób kojarzyłam, chociażby Mara Wilson, którą widziałam w filmie "Matylda" i aż mam ochotę powrócić do niego po latach i sprawdzić czy nadal bym go tak dobrze odebrała jak kiedyś jako dzieciak. Jednak pomimo ciekawego tematu mam wrażenie, że jego potencjał nie został tutaj w pełni wykorzystany. Choć mamy tutaj ukazane jak to wyglądało z perspektywy dziecka to jednak czegoś mi zabrakło do pełni szczęścia. Pomimo całego absurdu, który od czasu do czasu wypływa z tego światka to ta produkcja wydała się bardzo spokojna i na swój sposób urocza. Możliwe, że taki był zamysł jednak spodziewałam się więcej informacji - może nie tyle co publicznego 'prania brudów' ale więcej faktów czy odczuć oraz emocji, które towarzyszyły podczas ich występów w kasowych filmach i tego jak to wpłynęło na ich dalsze życie. Choć może to wyjść na czepialstwo chciałabym po prostu więcej i trochę innego ujęcia tematu. Pomimo to nie uważam tej produkcji za złą, gdyż co nieco się z niej dowiedziałam i możliwe, że z innym spojrzeniem obejrzę tytuły z udziałem tych osób, które tu występowały.
     "Dzieciaki z showbiznesu" to pomimo wszystko produkcja warta obejrzenia jeśli ktoś interesuje się tym tematem. Choć mogłoby być tu trochę więcej informacji i spojrzenia na całość z innego punktu widzenia to nie żałuję, że poświęciłam swój czas. Nie jestem pewna czy ponownie sięgnęłabym po ten tytuł, jednak na pewno zachęciła mnie do powrotu do niektórych filmów, które widziałam wiele lat temu.
     Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 19 października 2020

"Zamiana" Beth O'Leary

 
 
 
 
Leena jest za młoda, żeby utknąć w miejscu.
Eileen jest za stara, żeby zaczynać od nowa.
Na szczęście czeka je… ZAMIANA!
Nowa książka autorki bestsellerowych "Współlokatorów".
Czasami żeby zmienić życie, wystarczy… zmienić mieszkanie! Przekonują się o tym Leena – pracowniczka londyńskiej korporacji – i Eileen, jej mieszkająca w Yorkshire babcia. Eileen marzy o wielkiej miłości, a Leena – o chwili odpoczynku. Co znajdą, jeśli zaczną żyć zupełnie innym życiem niż dotychczas? 
 
Opis książki
 
 
 
 
 
Autor: O'Leary Beth
Tytuł oryginalny: The Switch
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Praski Łukasz
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2020
Rok pierwszego wydania polskiego: 2020 
Liczba stron: 416
Czas trwania: 11h 44m
Lektor: Monika Chrzanowska, Elżbieta Kijowska



     Choć książka pt. "Współlokatorzy" Beth O'Leary nie wzbudziła we mnie aż tak wielu pozytywnych emocji to im dłużej mija od lektury tym coraz bardziej jestem do niej sceptyczna. Postanowiłam jednak dać kolejną szansę autorce i sięgnęłam po "Zamianę". Byłam ciekawa jak tutaj zostanie ukazana treść z nadzieją, że będzie trochę lepiej. Niestety mam dość mieszane odczucia...
     Leena i Eileen - dwie kobiety, wnuczka i babcia. W ich życiu działo się wiele dobrego, choć tragedia której doświadczyły spowodowała wiele zmian, również w ich relacjach rodzinnych. Kobiety postanawiają zamienić się na jakiś czas swoimi mieszkaniami i żyć po części życiem tej drugiej, by odetchnąć od swoich własnych rozterek i wątpliwości. Jak to na nie wpłynie? Co prawda było tu wiele przezabawnych sytuacji, tak były poruszone też trudne tematy straty bliskiej osoby. Choć zdawałam sobie z tego sprawę, że może to nie być łatwa i lekka lektura to jednak miałam nadzieję na potraktowanie tego tematu z odpowiednią dawką powagi i nienachalnego wzbudzania w czytelniku współczucia. Niestety było kilka momentów, gdy autorka tak poprowadziła część dialogów czy sytuacji, że nóż mi się w kieszeni otwierał. Trudne tematy moim zdaniem zostały tu czasem zbyt infantylnie potraktowane i przedstawione w taki sposób, żeby tylko wywołać w czytelniku łzy. Niestety były to w moim przypadku łzy frustracji, że temat został tak spartaczony. Zabrakło mi momentami lepszego tła psychologicznego do całej tej sytuacji. Nie do końca spodobało mi się również powielenie wątku z poprzedniej książki, czyli związek Leeny i sposób w jaki się w końcu rozstała z tym mężczyzną. Miało być epicko a wyszło raczej nienaturalnie i wkurzająco. Pomimo, że było kilka momentów, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji to jednak wysłuchałam do końca tę historię z nadzieją, że jednak coś się zmieni na plus. Niestety mnie aż tak bardzo ona nie porwała, żebym miała się nad nią zachwycać, choć było kilka wątków dzięki którym zrobiło mi się cieplej na sercu.
     Bohaterowie mieli swoje lepsze i gorsze momenty. O ile czasem byłam w stanie zrozumieć ich poczynania, tak w niektórych sytuacjach ich postawy i zachowania były całkowicie nieuzasadnione i nijak wytłumaczone tym co się w ich życiu dzieje albo miało miejsce w przeszłości. Najbardziej polubiłam Eileen, która jak na swój wiek była dziarską kobietą i wprowadzała do całej tej historii trochę pozytywnego akcentu. Chciałabym mieć taką babkę w swoim otoczeniu ;).
     Styl autorki zaskakująco lekki, choć nie zawsze przyjemny w odbiorze. Mam wrażenie, że na siłę chciała nadać zbyt lekkiego, czasem wręcz infantylnego, tonu całej historii, która zasługiwała jednak na mocniejszy wydźwięk. Natomiast lektorki odwaliły tutaj kawał dobrej roboty. Bardzo dobrze mi się je słuchało, choć niestety nie udało im się w pełni uratować całej treści. Jednak Panie idealnie sprawdziły się w swoich rolach i z chęcią bym wysłuchała jeszcze innej powieści w ich wykonaniu.
     "Zamiana" to powieść, która miała ogromne zadatki na genialną historię, jednak coś po drodze niestety nie do końca poszło w dobrą stronę. Choć nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę to jednak miałam nadzieję na trochę mocniejszą treść, która bardziej rozwali mnie psychicznie i pozostanie na dłużej w mojej pamięci. Niestety tym kształtem jestem trochę rozczarowana i mam mieszane odczucia co do całości.
     Moja ocena: 5/10.

niedziela, 18 października 2020

'Enola Holmes' (2020) - film

Anglia, rok 1884. Świat stoi u progu wielkich zmian. W dzień swoich 16. urodzin Enola Holmes (Millie Bobby Brown) odkrywa, że jej matka (Helena Bonham Carter) opuściła dom. Kobieta pozostawiła po sobie dziwaczne podarunki, lecz żadnych wskazówek dotyczących powodu swojego zniknięcia ani obecnego miejsca pobytu. Ciesząca się do tej pory beztroskim dzieciństwem Enola nagle trafia pod opiekę swoich braci, Sherlocka (Henry Cavill) i Mycrofta (Sam Claflin), którzy planują odesłać ją do szkoły z internatem dla "młodych dam". Dziewczyna ma jednak inne plany: ucieka, aby odnaleźć swoją matkę w Londynie. Wkrótce okazuje się, że jej własna misja powiązana jest z losami młodego, tajemniczego uciekiniera, Lorda (Louis Partridge). Rozwijająca swoje umiejętności detektywistyczne Enola okazuje się sprytniejsza od swojego słynnego brata i natrafia na trop spisku, który może odmienić historię ludzkości.
 
 
 
     O filmie "Enola Holmes" słyszałam już wiele opinii i nie zawsze były one w pełni pozytywne. Choć głównym zarzutem u niektórych było to, że jest to zbyt feministyczna historia ale to tylko jeszcze bardziej mnie zaintrygowało i zachęciło do obejrzenia. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Dla mnie czas spędzony podczas seansu był całkiem przyjemny!
     W dniu szesnastych urodzin Enola odkrywa, że jej matka zniknęła. Z pomocą przychodzą jej bracia - Sherlock oraz Mycroft, którzy niekoniecznie mają wobec niej plany z jakimi dziewczyna by chciała się zmierzyć w swoim życiu. Na własną rękę zaczyna poszukiwania swojej rodzicielki, co doprowadza do przeróżnych sytuacji... Muszę przyznać, że naprawdę dobrze bawiłam się podczas oglądania tego filmu, gdyż nie spodziewałam się aż tak intrygująco poprowadzonej akcji. Choć nie do końca podobały mi się niektóre ujęcia, kiedy to aktorzy gadali bezpośrednio do kamery 'wyjaśniając' niektóre swoje poczynania, tak sam pomysł na historię mi się podobał. Osobiście nie odczułam, żeby wątek feministyczny był aż nadto nachalny - walka o prawa kobiet nie była łagodna a i tak nie zostało to tu aż tak brutalnie przedstawione, jak się spodziewałam. Pomimo, że film trwa około dwóch godzin to nie mogłam narzekać ani minuty na nudę.
     Gra aktorska na naprawdę dobrym poziomie. Moim zdaniem każdy z aktorów został tu idealnie dobrany do swojej postaci i nie jestem w stanie napisać cokolwiek złego na temat kogokolwiek z tu występujących. Byłam w stanie polubić albo znienawidzić danego bohatera, jednak żaden z nich nie pozostał mi obojętny - wszyscy wzbudzali we mnie przeróżne emocje. Moim zdaniem nie można zarzucić aktorom, że grali bez wyrazu nie ukazując bardzo dobrze swojej postaci.
     "Enola Holmes" to według mnie ciekawy film, który nie pozwala na nudę. Nie żałuję, że skusiłam się na niego mając wolną chwilę. Podczas seansu byłam w stanie oderwać się od rzeczywistości i jednocześnie docenić pewne aspekty swojego życia, które teraz wydają się być oczywiste a kiedyś dla kobiet takie nie były... Polecam Wam obejrzenie tego filmu, żeby wyrobić sobie własną opinię na jego temat - mam nadzieję, że się nie zawiedziecie :).
     Moja ocena: 7/10

wtorek, 13 października 2020

"Baśniobór" Brandon Mull

 
 
Przez wiele wieków czarodziejskie istoty ukrywały się w tajemnym miejscu zwanym Baśnioborem, który jest dziś jedną z ostatnich przystani prawdziwej magii. Czarodziejską? Oczywiście. Ekscytującą? Jasne. Bezpieczną? Cóż, właściwie wręcz przeciwnie.
Kendra i jej brat Seth nie mają pojęcia, że ich dziadek jest obecnym opiekunem Baśnioboru. W otoczonym murami lesie pradawne reguły wprowadzają porządek między chciwymi trollami, złośliwymi satyrami, kłótliwymi wiedźmami, psotnymi chochlikami i zazdrosnymi wróżkami. Gdy jednak zasady te zostają złamane, ujawniają się potężne moce zła, a Kendra i jej brat muszą zmierzyć się z największym w swym życiu wyzwaniem, by uratować rodzinę, Baśniobór, a może i cały świat...  
 
Opis książki
 
 
 
 
Autor: Mull Brandon
Tytuł oryginalny: Fablehaven
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Lisowski Rafał
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2006
Rok pierwszego wydania polskiego: 2011 
Liczba stron: 344
Czas trwania: 10h 38m
Lektor: Janusz Zadura
 
 
 
     O "Baśnioborze" mam wrażenie, że zrobiło się ostatnio trochę głośniej za sprawą kilku osób z Instagrama i YouTube'a. Choć już od dawna nie jestem w docelowej grupie wiekowej dla jakiej przeznaczona jest ta pozycja postanowiłam przekonać się na własnej skórze o co właściwie tyle szumu. Opis wydał mi się dość intrygujący a tytuł znalazłam dostępny w postaci audiobooka na Empik Go, więc pełna zapału zabrałam się za poznawanie tej historii.
     Dwójka małych dzieci, Seth i Kendra, zostali wysłani w wakacje do swojego dziadka, z którym zbyt często się nie widywali. Początek nie zapowiada się obiecująco - od razu dostają sporo nakazów i zakazów, które im się nie podobają. Jednak im dłużej tam są tym więcej się dowiadują o miejscu w którym są. Okazuje się bowiem, że ich dziadek jest strażnikiem tajemniczej krainy zwanej Baśnioborem, która zamieszkana jest przez wiele magicznych istot. Na dwójkę młodych czeka mnóstwo przygód, które mogą przerosnąć ich najśmielsze oczekiwania. Historia przedstawiona w tej powieści na pierwszy rzut oka może wydawać się dla niektórych naprawdę fascynująca. Mamy tu wiele magii, nadprzyrodzonych stworzeń i pasjonujących zwrotów akcji. Młody czytelnik dopiero co zaczynający z tego typu literaturą może być zachwycony i nie będzie narzekać na nudę. Jednak dla mnie fabuła nie dorównuje temu co dostałam chociażby w Harrym Poterze (choć może na tę historię patrzę po prostu z sentymentem :)). Pomimo, że z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów, tak czegoś mi tutaj zabrakło.
     Bohaterowie niestety mnie nie porwali. O ile byłam w stanie zżyć się z Sethem i rozumiałam jego dziecięcy bunt i ciekawość świata, tak Kendra była dla mnie po prostu dość... nijaka. Może dopiero pod koniec historii dała od siebie coś więcej, lecz dla mnie nie było to wystarczające by w pełni ją polubić i być w stanie mocniej przeżywać jej przygody. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach mój stosunek do tej postaci nieco się zmieni.
     Styl autora był lekki i całkiem dobry w odbiorze. Czuć, że jest to książka dla tych trochę starszych dzieci. Nie było tu czuć zbyt mocnego infantylizmu to jednak język był według mnie prosty i przystępny w odbiorze. Natomiast lektor to petarda. Czułam, że dużo serca wkłada w to aby zainteresować tą historią słuchacza i wczuwa się on w to by jak najlepiej oddać treść oraz emocje bohaterów.
     "Baśniobór" może nie jest dla mnie najlepszą pozycją w swoim gatunku, jednak jestem na tyle zaintrygowana, że z chęcią sięgnę po kolejny tom z tej serii. Mam nadzieję, że autor będzie w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć a bohaterowie wywołają we mnie więcej emocji.
     Moja ocena: 6/10.

niedziela, 11 października 2020

'Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina' (American Murder: The Family Next Door, 2020) - film


 
 
 
 
 
 
 
Film dokumentalny opowiadający przy użyciu niezmontowanych, autentycznych nagrań wideo o zaginięciu Shanann Watts i jej dzieci oraz o przerażającym dalszym ciągu sprawy.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
     Film pt. "Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina" to jedna z ostatnich nowości na platformie Netflix. Przyznam, że nigdy wcześniej nie słyszałam o sprawie Shanann Watts, jednak miałam ochotę na film dokumentalny, a ten wydawał mi się na pierwszy rzut oka, że będzie dość wstrząsający. Czy faktycznie taki był?
     W tej produkcji przedstawiono sprawę zamordowania Shanann i jej dwóch córek przez męża kobiety i ojca tych dziewczynek. Na plus moim zdaniem jest to, że nie mamy tu typowego narratora, który krok po kroku omawia nam wydarzenia i ocenia to co się działo. Cała historia została ukazana z dostępnych źródeł z portali społecznościowych takich jak Facebook czy materiałów udostępnionych przez policję. Przyznam, że oglądając ten film miałam nadzieję, że dowiem się co mogło kierować jednostką i skłonić ją do popełnienia takiej zbrodni. Jednak żadnej odpowiedzi nie dostajemy bezpośrednio i niestety nie w pełni zostało tu oddane to co miałam nadzieję, że będzie. Nie poznałam w pełni powodów, które faktycznie skłoniły mężczyznę do zamordowania własnej żony i dzieci, dostałam natomiast potężną dawkę irytacji przez postawę jaką reprezentował. Przeraziło mnie również ile informacji można było znaleźć na profilu FB samej Shannon, gdyż miała tam udokumentowane prawie całe swoje życie. Sama historia może dać do myślenia, nikt nie narzuca tu sposobu w jaki mamy zinterpretować całe to zajście i całe szczęście twórcy nie popadli tutaj w zbyt moralizatorski ton narzucający innym własne zdanie. Każdy z nas może wyciągnąć swoje wnioski, choć ja przyznam, że po tej produkcji miałam nadzieję na trochę więcej materiału, który mógłby rzucić jeszcze więcej światła na zachowania pewnych osób.
     "Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina" to film, który przedstawia historię jednej sprawy, która wstrząsnęła ludźmi. Obawiam się jednak, że nie jest to odosobniony przypadek znęcania się na bliskich czy zabójstwa przez 'ukochaną osobę' i z jednej strony dobrze, że takie coś jest nagłaśniane - pozostaje mi mieć nadzieję, że w jakikolwiek pomoże to innym ofiarom i uczuli innych na tego typu sprawy i zdarzenia.
     Moja ocena: 6/10

niedziela, 4 października 2020

"Ekstradycja" Remigiusz Mróz

Minęło kilka miesięcy od kiedy Joanna Chyłka uciekła z kraju. Ślad po niej zaginął i mimo że wystawiono za nią Europejski Nakaz Aresztowania, służby nie potrafią odnaleźć żadnego tropu. Przez cały ten czas nie skontaktowała się z nikim w Polsce i nawet Kordian nie wierzy już w to, że Chyłka kiedykolwiek znajdzie sposób, by nawiązać z nim kontakt.
Oryński tymczasem przyjmuje sprawę człowieka, który wybudził się po półtorarocznej śpiączce w klinice. Ukrainiec, Witalij Demczenko, jest oskarżony o to, że wtargnął do jednej z restauracji na Powiślu i zastrzelił trzy osoby. Motywu nigdy nie ustalono, nie udało się też odnaleźć narzędzia zbrodni ani świadków. W dodatku Witalij nie pamięta niczego, co wydarzyło się przed tym, zanim znalazł się w stanie wegetatywnym.
Pamięta jedno: że ma dla Oryńskiego wiadomość od Chyłki. 
Opis książki
 
 
 
Autor: Remigiusz Mróz
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2020
Liczba stron: 512
 
 
 
     "Ekstradycja" to już jedenasty tom przygód z Joanną Chyłką. Mając ostatnio dość nerwowy czas postanowiłam sięgnąć właśnie po tę pozycję, gdyż dobrze znany mi humor autora oraz bohaterowie miałam nadzieję, że odciągną mnie od trosk życia codziennego. Choć miałam sporo obaw w którą stronę pójdzie ta historia to jednak nadal kiełkowała we mnie nadzieja, że może będzie jednak znowu lepiej... a przynajmniej choć w połowie będę zadowolona tak jak z lektury tych pierwszych tomów.
     Ta powieść to bezpośrednia kontynuacja losów Joanny i Kordiana z poprzedniego tomu, lecz pojawia się nowy klient, którego trzeba wybronić. Jednak sprawa ma pewne nietypowe powiązania z Chyłką, która od jakiegoś czasu ukrywa się i nikt nie wie gdzie się znajduje. Gdy wreszcie wychodzi ze swej kryjówki, notabene z przytupem, sprawy nabierają tempa... Pomimo, że nie można tu narzekać na nudę to znów dostajemy tu trochę absurdalnych sytuacji, w których możliwość wystąpienia w prawdziwej rzeczywistości ciężko mi uwierzyć. Sama sprawa z klientem wydaje mi się trochę naciągana i nie do końca przekonuje mnie jej rozwiązanie. Choć śledziłam ją z jako takim zainteresowaniem to była ona niestety grubymi nićmi szyta. Natomiast relacja Chyłki i Zordona była dla mnie tutaj komiczna i momentami aż za bardzo przesłodzona. Cukier wolę przyjmować w postaci czekolady aniżeli tego typu umizgów jakie dostajemy w wykonaniu tych bohaterów. Tak jak w poprzednich tomach tej serii dostajemy wiele zwrotów akcji - chciałabym napisać, że niespodziewanych jednak po autorze można spodziewać się właściwie wszystkiego, więc właściwie mało co w tej historii było w stanie mnie zaskoczyć. Chyba gdyby tylko główna bohaterka umarła to może by wreszcie był szok i niedowierzanie z mojej strony ;).
     Bohaterowie - cóż tu mogę napisać przy jedenastym tomie. Albo się ich kocha albo nienawidzi jednak na pewno wzbudzają w czytelniku jakieś emocje. Styl autora taki sam jak w poprzednich częściach - z pewną dozą lekkości przedstawia nam historię, jednak im dalej tym mam wrażenie, że coraz bardziej nieprawdopodobną. Nie koniecznie spodobało mi się wykorzystanie przez autora postaci z innych swoich serii, przez co niektóre aluzje mogły być dla mnie nie w pełni zrozumiałe. Natomiast do wydania elektronicznego nie mam żadnych zarzutów.
     Przyznam, że ta pozycja spełniła swoje zadanie - podczas lektury oderwałam się choć na chwilę od swojej szarej rzeczywistości. Jednak nie była to historia aż tak bardzo pasjonująca czy intrygująca jak te z początkowych tomów z tej serii. Może najwierniejsi fani będą nią bardziej zachwyceni niż ja, niestety w moim przypadku nadzieja na lepsze kolejne tomy powoli coraz bardziej słabnie...
     Moja ocena: 4/10
Related Posts with Thumbnails