Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House
od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w
wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich
matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu.
Na początku tego roku miałam okazję przeczytać "Małe kobietki" oraz "Dobre żony" Louisy May Alcott w tych przepięknych wydaniach ilustrowanych. Co do filmu "Małe kobietki" z 2019 roku, choć początkowo byłam nim mocno zainteresowana to miałam ogromne obawy, że nie sprosta moim oczekiwaniom. Obejrzałam go dopiero w tym miesiącu, i choć był on naprawdę dobry, to jednak zabrakło mi tej magii z książek...
Cztery siostry March mieszkają razem ze swoją matką, a ich ojciec wyruszył na wojnę. Choć kobiety pozostały same i muszą zmierzyć się z trudami życia to żadna z nich się nie poddaje i na swój sposób walczy o swoje. Każda z nich jest inna, każda ma swoje marzenia do których dąży jak najlepiej potrafi. Sam film mam wrażenie, że przedstawia historię sióstr trochę dynamiczniej niż mamy to ukazane w książce. Na pewno nie ma tu miejsca na nudę i jeśli ktoś nie przepada za powieścią może w tej formie przekona się do historii o kobietach March. Jednak, pomimo, że nie mogę narzekać na historię to zabrakło mi tutaj trochę magii którą dostałam w książkach. Momentami akcja mogłaby trochę spowolnić by uwypuklić niektóre poruszane tu tematy i dać bardziej refleksyjny przekaz, gdyż dziewczęta nad wyraz wyprzedzały swoją epokę w której żyły.
Gra aktorska - po nazwiskach z jakimi przychodzi nam się tu zmierzyć spodziewałam się epickiego wykonania. O ile Emma Watson, Laura Dern czy Meryl Streep wypadły tu moim zdaniem genialnie tak coś mi nie pasowało w Saoirse Ronan, wcielającej się w postać Jo. O ile naprawdę polubiłam tę aktorkę z innych jej ról, tak tutaj moim zdaniem nie wypadła tak przekonująco. Pokochałam Jo w książkach, tak jej postać grana przez Ronan w tym filmie mam wrażenie, że wiele straciła. Nie była aż tak charakterna i zabrakło mi tego błysku w oku dzięki któremu mogłabym tak samo mocno polubić tę bohaterkę. Natomiast pozostałe siostry wypadły tu trochę bez wyrazu i niewiele jestem w stanie o nich powiedzieć.
"Małe kobietki" z 2019 roku to przyzwoita produkcja, choć spodziewałam się czegoś trochę lepszego. Co prawda historia została ukazana naprawdę dobrze i nie można narzekać na nudę podczas seansu, tak jestem zawiedziona niektórymi odtwórczyniami ról. Choć trochę ponarzekałam na niektóre aspekty nie żałuję, że poświęciłam dwie godziny na obejrzenie tego filmu. Pomimo wszystko było warto i miło będę wspominać ten film.
Moja ocena: 7/10.
Dawno temu oglądałam starszą wersję tego filmu i byłam nim zarówno zauroczona, jak i mega wzruszona. Z pewnością zobaczę nowszą adaptację książki. :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do obejrzenia starszej wersji "Małych kobietek" - mam nadzieję, że ja również będę zauroczona :).
Usuń