czwartek, 26 września 2013

"Polowanie na męża, czyli teoria szczelnej przykrywki" Lynda Curnyn


Kiedy jeden z byłych narzeczonych żeni się, Angie DiFranco wybucha śmiechem i robi dobrą minę do złej gry. Gdy żeni się drugi, zaczyna czuć się nieswojo. Ale gdy trzeci decyduje się na ślub... Trzeci? Angie traktuje to jak osobistą klęskę. Czyżby coś było z nią nie tak, skoro nie potrafiła skłonić żadnego faceta, żeby w imię dozgonnej miłości wyłożył sporą sumę na zaręczynowy pierścionek? Zdaniem przyjaciółki z lat szkolnych - która, rzecz jasna, od lat ma męża - mężczyźni przypominają słoiki ze szczelnie zakręconą przykrywką. Tak szczelnie, że jedna kobieta nie da rady jej odkręcić - najwyżej trochę ją poluzuje. Dopiero następna bez trudu otwiera słoik. Angie zaczyna inaczej patrzeć na swój związek z Kirkiem, obecnym chłopakiem. Kiedy jego była dziewczyna postawiła mu ultimatum, uciekł gdzie pieprz rośnie. Ale zgodnie z teorią przykrywka nie jest już szczelna. Przy odrobinie wysiłku odskoczy z głośnym sykiem... 
Tył książki




Autor: Lynda Curnyn 
Tytuł oryginalny: Engaging Men
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Maura Iwona
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2003
Rok pierwszego wydania polskiego: 2004
Liczba stron: 288



     Sięgnęłam po przeczytaniu opinii, że można w miarę szybko tę pozycję przeczytać. Może to dziwne ale chciałam mieć taką właśnie możliwość, żeby móc się wyrobić w przerwach między wizytami u lekarzy a kompletowaniem 'wyprawki studenckiej' :P. Miałam również nadzieję, że wreszcie jako kobieta polubię literaturę, która uzyskuje miano "literatury kobiecej". W końcu chyba warto wiedzieć co powinno teoretycznie mi "podpasować" :). 
     Tytuł co prawda odstraszający, jednak bardzo dobrze dopasowany do treści książki. Przez całą pozycję wraz z bohaterką przeżywamy jej podboje, próby by 'usidlić' faceta zgodnie z zasadą "szczelnej przykrywki" i doprowadzić do swojego małżeństwa. Jednym słowem - banał. Przynajmniej dla mnie. Pod względem fabularnym autorka nie stworzyła nic odkrywczego. Tytuł, opis z książki nie dają czytelnikowi możliwości odkrywania historii - wszystko niestety już jest skrócone i przedstawione. Chociaż dziwię się jakim cudem udało się autorce takie "masło maślane" wydłużyć na prawie trzysta stron. 
     Bohaterowie niestety niezbyt udani. Znów trafili się trochę nijacy. Jedynie przekonał mnie do siebie współlokator głównej bohaterki Justin. Trochę pokręcony człowiek, ze swoimi 'pasjami' ale jako jedyny został głębiej przedstawiony. Autorka tylko mu dała pewną osobowość, która wyróżniała się ze wszystkich postaci. 
     Styl autorki rzeczywiście przyjemny. Na prawdę da się dzięki temu tą pozycję szybko pochłonąć. Z drugiej strony nie wiem czy to nie kwestia rozwlekania całej historii. Chociaż tworzyć dłuugaśne historie, które nie mają prawie w ogóle akcji też chyba trzeba potrafić tworzyć ;). 
     Wydanie... Znów spotkałam się z dziwnym przenoszeniem końcówek wyrazów do kolejnej linijki. Może to ja jestem dziwna, jednak mnie uczono, żeby słowo dzielić na sylaby i ewentualnie jeden czy więcej 'zbiór' sylab przenosić (np. przej-ście a nie jak to bywało prze-jście). Chyba, że zostałam źle nauczona albo zmieniły się zasady ortografii ;). Mistrzem ortografii raczej nie jestem ale dziwnie wyglądało... W tej pozycji, pomimo klejenia stron, nie wydaję mi się, żeby po kilku przeczytaniach cała miała się rozlecieć. Nie wiem od czego to zależy, jednak to, że nie popsuje się szybko ta pozycja można zaliczyć na plus. Do reszty aspektów wydania, które wpadło mi w łapki zastrzeżeń nie mam :). 
     Książka raczej z tych "przeczytać i zapomnieć". Nie należy ona do ambitnych, nie powala fabułą... Jednak miałam pewien dylemat jak ocenić tą pozycję. Podczas czytania wbrew pozorom trochę się odprężyłam, nie denerwowałam się na absurdalność powolnej akcji ;). Na pewno nie zasługuje na wysoką notę, ale chyba też nie jest to jedna z najgorszych książek jakie czytałam.
     Moja ocena: 4/10.

piątek, 20 września 2013

"Kiedy myślę o Tobie" Jill Mansell




Gniazdo Ginny Holland opustoszało - jej córka właśnie wyjechała na studia. Ginny nie potrafi poradzić sobie z poczuciem osamotnienia i w wieku trzydziestu ośmiu lat odkrywa, że przyszedł czas, by ułożyć sobie życie od nowa. Niestety, początki bywają trudne, tym bardziej, że pierwszy mężczyzna, który wpada jej w oko, oskarża ją o kradzież...
A czy córka usycha z tęsknoty za matką? Skądże! Wyjazd z domu jest dla niej fascynującą przygodą i dziewczyna chętnie korzysta z wolności. Na szczęście jej matka nie jest zaborcza ani nadopiekuńcza. Poza tym Ginny po prostu nie ma czasu, by ingerować w życie swego dorosłego dziecka. Nowa praca, nowy mężczyzna... Czy nie za dużo tych zmian?
Tył książki






Autor:Mansell Jill
Tytuł oryginalny: Thinking of You
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Konopko Magdalena
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2007
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Liczba stron: 464
 
 
 
     Dobiegają końca moje ostatnie wakacje w życiu. Miałam nadzieję na niezobowiązującą oraz  ciekawą i lekką powieść, która umili mi te ostatnie dni "wolności". Niestety padło na tą pozycję. Po jej opisie miałam nadzieję, że spełni moje oczekiwania, jednak rzeczywistość okazała się dość brutalna... 
     Fabuła - ciężko nazwać historię zawartą na tych stronach ciekawą. Dla mnie była ona aż do bólu przewidywalna i nudna. Wszystko ciągnęło się jak flaki z olejem. Bardziej 'pokręcone' są zapewne moje kolana niż cała historia przedstawiona przez autorkę. Miało być śmiesznie - niestety nie było, przynajmniej dla mnie. Na pewno na stronach tej powieści nie znajdziemy ciekawej akcji, w której coś się dzieje, czy chociażby jakiś element, który przyciągnie czytelnika. Na prawdę żałuję, że mam pewną "manię" kończenia zaczętych książek. Straciłam kilka cennych dni/chwil na tą pozycję... 
     Bohaterowie w tej powieści są strasznie nudni. Moim zdaniem bardzo słabo nakreśleni, mało wyróżniający się z tłumu. Wszyscy bohaterowie byli dla mnie praktycznie tacy sami. Ani irytujący, ani ich się nie pokochało. Po prostu byli. Brakowało mi barw w tych postaciach, albo chociażby jednej, która mogłaby jakkolwiek starać się uratować całość. Niestety nic takiego nie znajdziemy. Jedynie co tam będzie to ogromny "zawód książkowy".
     Styl autorki - całe szczęście nie był męczący. Dało się przebrnąć przez pozycję pod względem językowym. Nie zmienia faktu, że w ogóle nie miało się chęci powracania do historii zawartej w tej powieści. Autorka nie stworzyła 'magii' książki, która przyciągałaby czytelnika. Niby lekko, niby przyjemnie - niestety było ciągłe mielenie tego samego. Nic twórczego Pani Mansell w tejże powieści nie przedstawiła... A ponoć pisze bestsellery?
     Wydanie - tutaj też się przyczepię. Nie wiem czy tylko ja mam jakieś felerne egzemplarze czy czym nagrzeszyłam w poprzednim życiu ale często natrafiam na takie błędy, typu ten na zdjęciu: 
Nie jest to pierwsza, zapewne i nie ostatnia powieść w której znajduje takie 'błędy'. Niestety im więcej ich widzę tym bardziej mnie denerwują... W tej pozycji również na nie jestem klejonemu grzbietowi - jako, że była to książka z biblioteki to po kilku przeczytaniach pewnie się rozleci... Mi się udało, że jako jedna z pierwszych przeczytałam tą pozycję z biblioteki (a przynajmniej tak ona wygląda :)). Co do reszty elementów składających się na wydanie tej powieści nie mam zastrzeżeń.
     Cała pozycja bardzo słabo wykonana. Historia strasznie nużąca, kilka razy przysnęłam czytając. Na pewno będzie idealna dla osób cierpiących na bezsenność. Podsumowując ogólnie to żałuję poświęconego na tą pozycję czasu. Ogólnie nie polecam.
     Moja ocena: 2/10.

niedziela, 15 września 2013

"Morderca bierze wszystko" Erica Spindler


 


Nagła śmierć Cassie, serdecznej przyjaciółki, mobilizuje Stacy Killian do działania, Ta była policjantka ma duże doświadczenie oraz intuicję. Podejrzewa, że Cassie, entuzjastkę gier fantasy, zabił ktoś z kręgu ludzi związanych właśnie z grami komputerowymi.
Poszukiwania doprowadzają Stacy do mężczyzny, którego przeszłość kryje wiele mrocznych sekretów. 
Zarówno Stacy, jak i detektyw Spencer Malone, delegowany do rozwikłania zagadki, zostają wciągnięci w przerażający świat szalonej gry, w której każdy może zginąć... 

Tył książki 







Autor: Erica Spindler
Tytuł oryginalny: Killer Takes All
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Puławski Krzysztof
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2005
Rok pierwszego wydania polskiego: 2006
Liczba stron: 480



     Przeczytałam już dwie książki Pani Spindler i jak zobaczyłam tą pozycję na półce biblioteki od razu ją wzięłam. Niestety dopiero tuż przed rozpoczęciem czytania zobaczyłam w internecie, że jest to drugi tom cyklu o Stacy Killian - jednak nie zraziło mnie to i ze smakiem zabrałam się za lekturę. Mam nadzieję, że jeśli przeczytam w odwrotnej kolejności to za dużo nie stracę :). Może jedynie kilka faktów z poprzedniej części się dowiedziałam - jednak mam cichną nadzieję, że nie zdradzały zupełnie zakończenia.
     Fabuła - żeby nie zdradzić za wiele nie wiem czy mogę napisać coś więcej niż to co zostało ukazane na tyle książki. Czasem niektóre recenzje są spoilerami, natomiast ja jak najbardziej chciałabym tego faktu uniknąć. Mi osobiście książka pod względem historii bardzo się spodobała. Co prawda nie jestem fanką gier RPG, nie mam o nich zielonego pojęcia to podczas czytania nie miało to znaczenia. Cała akcja rozgrywała się ciekawie, w dobrym tempie. Obyło się o dziwo również w tej pozycji bez nudnych kawałków. Całą książkę pochłonęłam w weekend. Pomimo, że fabuła bardzo ciekawa, całość wciągała niemiłosiernie, był pewien element, który nie dawał mi podczas czytania spokoju. Nie jestem pewna co na to wpłynęło - czy czytałam już kiedyś tą książkę, czy pomysł na nią został zerżnięty z jakiegoś filmu, serialu czy innej książki - miałam wrażenie, że już coś podobnego czytałam. Ciągle miałam wrażenie, że gdzieś już wykorzystana została "Alicja w Krainie Czarów" właśnie odnośnie gier i był to jakiś kryminał. Tylko nie potrafię wskazać czy to ta książka czy zupełnie coś innego... 
     Bohaterowie, przynajmniej moim zdaniem, dobrze skonstruowani oraz ciekawi. Żadna z postaci nie była nudna, ani irytująca. Co prawda albo się kogoś polubiło albo znienawidziło - mi podczas czytania nie zdarzyła się sytuacja, że ktoś wydawał się zupełnie nijaki czy tak irytująco denerwujący, że chciałoby się żeby jak najszybciej ona/on zniknęła :). Wiadomo, że bohaterowie czasem już od pierwszych stron dzielą się na tych "dobrych" i "złych". Jednak w tej pozycji, nawet do samego końca nie zawsze dało się "zaszufladkować" postacie - i w tym wypadku powiedziałabym, że to duży plus. 
     Styl autorki bardzo przyjemny. Idealni potrafi ona zbudować napięcie i spowodować chęci u czytelnika do pozostania z bohaterami jak najdłużej. Nie męczy czytelnika. Natomiast z pewnością można napisać, że zapewnia mu odpowiednią rozrywkę w czasie poświęconym tejże pozycji.
     Wydanie, które wpadło w moje łapki do najlepszych bym nie zakwalifikowała. Jednak nie jest również ono najgorsze z jakim się spotkałam. Jako takich błędów językowych czy ortograficznych nie widziałam, jednak w niektórych miejscach widziałam źle "przenoszone" końcówki wyrazów do następnej linijki. Mnie osobiście trochę inaczej uczyli w podstawówce, niż sposób, który został wykorzystany w tej pozycji :). Cała reszta, moim skromnym zdaniem, bez zarzutu :).
     Książka "Morderca bierze wszystko" jest bardzo przyjemną książką, którą mam nadzieję, że zapamiętam na jakiś czas. Odpowiednia jako rozluźnienie na weekend czy nieprzespane wieczory w tygodniu. Moim zdaniem można ją czytać o każdej porze roku :). Ja tak się wciągnęłam, że przeczytałam tą pozycję w weekend. Mam nadzieję, że uda mi się dorwać kolejne pozycje tej autorki. Jak dotąd się nie zawiodłam.
     Moja ocena: 8/10.

piątek, 13 września 2013

"Marzenia Joy" Lisa See



Jest rok 1957. Joy słyszy zaciekłą kłótnię matki z ciotką, dowiaduje się wstrząsającej prawdy i opuszcza bezpieczne Los Angeles, zostawiając list, w którym pisze o swojej wielkiej fascynacji Chinami. Wyrusza tam, by odnaleźć prawdziwego ojca, a wkrótce potem Pearl podąża jej śladem. Wychowała Joy jak własną córkę, a ona teraz wraca do kraju budzącego w Pearl zrozumiały strach. 
Ciężka praca i trudne warunki życia na wsi sprawiają, że Joy zaczyna realnie patrzeć na komunistyczne Chiny. Polityka gospodarcza Mao doprowadza do tego, że ludzie masowo umierają z głodu, dochodzi wręcz do kanibalizmu. Pearl i Joy toczą walkę nie tylko ze swoją przeszłością, lecz także z bezduszną machiną urzędniczą państwa, w którym nie ma miejsca na normalność. 
Tył książki




Autor: Lisa See
Tytuł oryginalny: Dreams of Joy
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Mazan Maciejka
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok pierwszego wydania polskiego: 2012
Liczba stron: 400



     Pod koniec czerwca przeczytałam książkę "Dziewczęta z Szanghaju", która bardzo mi się spodobała. Jak zobaczyłam w bibliotece jej kontynuację bez wahania wyniosłam ją ze sobą do domu :). I tak oto właśnie skończyłam również czytać "Marzenia Joy". 
     Książka przedstawia dalsze losy sióstr - Pearl i May - oraz Joy. Skończyłam niedawno czytać tą pozycję a nadal jestem myślami przy bohaterkach. Fabuła bardzo ciekawie przedstawiona, wszystko działo się w dobrym tempie, dość jednolicie - nie było elementów przy których bym się nudziła. Moim zdaniem bardzo rzadko zdarza się historia, która przez cały czas trzyma nas w odpowiednim napięciu. Czytając wraz z bohaterami przeżywamy ich przygody, przeprawy przez granice. Podczas lektury towarzyszyło mi wiele emocji, poprzez smutek, radość, euforie. Czy jest coś jeszcze czego oczekuje czytelnik :)?
     Bohaterowie - ci główni bez zmian. Doszło kilka nowych postaci. Jednak nie wiem czy jest sens powtarzania się. Co do postaci wszystko opisałam w poprzedniej recenzji i w tym wypadku nic się nie zmieniło :). Nadal są oni odpowiednio dobrze przedstawieni i żaden z nich nie został potraktowany po macoszemu. Wszyscy byli przedstawieni idealnie, w bardzo dobrych proporcjach by opisana historia była odpowiednio ukazana i chwyciła nas za serce.
     Styl autorki - zbyt dużo odkrywczych elementów nie napiszę. Tak jak w przypadku poprzedniej części, autorka w stosunkowo lekki sposób przedstawia dość trudne tematy. Potrafi budować napięcie, umie przyciągnąć myślami oraz ciałem czytelnika do swoich pozycji. Można przy niej odpocząć 
     Wydanie - niestety w tym wypadku mam jedną uwagę. Książka była 'klejona', a jako, że wypożyczona z biblioteki to nie wiem jak długo ta pozycja jeszcze tam przetrwa. Niestety nie każdy czytelnik stara się dbać o książki (co niestety bardzo boli moje serce :(). Reszta bez zarzutu - nie wpadły mi w oko błędy stylistyczne czy ortograficzne, wielkość czcionki odpowiednio dobrana. W tym przypadku do niczego więcej nie mogę się przyczepić.
     Rzadko się zdarza, że kolejna część jest lepsza od poprzedniej, jednak w tym przypadku autorce udało się. Pomimo, że "Dziewczęta z Szanghaju" to bardzo dobra pozycja to ta - "Marzenia Joy", jest jeszcze lepsza. Niestety nie są to jeszcze pozycje, które by na miano mojej "ulubionej" zasłużyły. Jednak z chęcią sięgnę po inne pozycje tej autorki - dwie mam na swojej półce "na własność" a jeszcze jedną z biblioteki :)
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 8 września 2013

'Elizabethtown' (2005) - film

 




Historia młodego chłopaka Drew Baylora, który zostaje wyrzucony z pracy, a ukochana dziewczyna postanawia odejść. Do tego umiera jego ojciec. Drew po śmierci ojca postanawia wrócić do rodzinnego małego miasteczka - Elizabethtown, gdzie się wychował. W drodze do domu poznaje Claire Colburn i zakochuje się.










     Jako, że dziś niedziela - miałam ochotę obejrzeć coś lekkiego, niezobowiązującego. Po prostu coś przy czym nie będę musiała zbytnio myśleć a miło spędzę czas. Odnośnie tego filmu mam strasznie mieszane odczucia... 
     Początkowe sceny zapowiadały się ciekawie. Drew, po pierwszej dużej porażce traci pracę oraz dziewczynę. Postanawia popełnić samobójstwo... Miałam nadzieję, że jakoś ciekawie to rozwiną. Niestety. Film strasznie mi się dłużył. Dwie godziny na historię, w gruncie rzeczy o niczym, to stanowczo za długo. Miała ona potencjał, jednak jak dla mnie, został zmarnowany. Fabułę można opisać właściwie w dwóch słowach "wielka nuda".
     Gra aktorska w tym filmie na wysokim poziomie. Orladno Bloom jako Drew oraz Kirsten Dunst wcielająca się w Claire - ich grę odebrałam pozytywnie. Reszta aktorów również bardzo dobrze wypadała. Ogólnie, obsada jako jedna z nielicznych w całości przypadła mi do gustu. Naprawdę rzadko się to zdarza :).
     Kolejnym elementem, który spodobał mi się w tym filmie jest sceneria oraz muzyka. Dzięki tym elementom odbiór filmu był przyjemniejszy. Pomimo nudy, która miała miejsce przez większość filmu to można było chociaż część ciekawych miejsc sobie obejrzeć. 
     Podsumowując - produkcja "Elizabethtown" jest raczej marnym tworem pod względem fabuły, z bardzo dobrą obsadą oraz scenerią i muzyką. Niestety - ja podczas oglądania wynudziłam się strasznie i nie mogę dać przez to zbyt wysokiej oceny temu filmowi.
     Moja ocena: 4/10.

czwartek, 5 września 2013

"Katedra w Barcelonie" Ildefonso Falcones

"Katedra w Barcelonie" to napisana z rozmachem powieść historyczna w stylu słynnych "Filarów Ziemi" Kena Folletta. Fascynująca panorama średniowiecza przedstawiająca blaski i cienie feudalnej Katalonii w dobie religijnych i społecznych niepokojów, nietolerancji i wojen. W magicznej scenerii Barcelony rozgrywa się historia wielkich namiętności, tragicznych miłości, zdrad, spisków i zemsty. 

I połowa XIV wieku. Stolica Księstwa Katalonii, Barcelona, panuje na szlakach handlowych i rozrasta się ku morzu. Mieszkańcy skromnej i ubogiej dzielnicy Ribera, postanawiają własnymi rękami wybudować wspaniałą katedrę maryjną - kościół Santa Maria de la Mar. Historia budowy splata się z losami Arnaua Estanyola, syna uciekającego przed okrutnym panem pańszczyźnianego chłopa. Z przymierającego głodem zbiega Arnau przemieni się w zamożnego patrycjusza, człowieka prawego i szanowanego. Tragarza portowego, żołnierza, bankiera, a później konsula morskiego. Żadne pieniądze, honory i zaszczyty nie uchronią go jednak przed niebezpiecznym spiskiem i długimi rękami inkwizycji...

Tył książki



Autor: Ildefonso Falcones
Tytuł oryginalny: La catedral del mar
Język oryginalny: hiszpański
Tłumacz: Płachta Magdalena
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: historyczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2006
Rok pierwszego wydania polskiego: 2007
Liczba stron: 704



     Po książkę sięgnęłam właściwie pod wpływem pewnego impulsu - zdjęć z pobytu siostry w Hiszpanii, które oglądałam po jej powrocie. Nie mogąc od razu, z tak zwanego "marszu" jechać do Barcelony, pomimo chęci poczucia magii tego miasta, sięgnęłam właśnie po tą pozycję. 
     Pomimo, że opis który znajdziemy z tyłu książki jest stosunkowo obszerny, nie zdradza wielu elementów - jedynie zarys fabuły. Przyznaję się, że dość długo czytałam tę książkę, jednakże miałam ochotę jak najdłużej delektować się nią. Fabuła bardzo ciekawie skonstruowana, na prawdę musiałam zmuszać się do odłożenia tejże książki. Wszystkie opisy, zdarzenia dopełniały całość. Nic bym nie dodała ani nie usunęła. Razem z wszystkimi bohaterami przeżywałam ich historie, miłostki, zawody. Podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji, rozterek, trochę historii. "Katedra w Barcelonie" to niebagatelna historia, która wciąga i zapewni nam wiele niezwykłych wrażeń :)!
     Wszyscy bohaterowie zostali bardzo dobrze nakreśleni. Każda z postaci miała swój pewny udział, wprowadzała coś do historii robiąc ją jeszcze ciekawszą. Momentami nienawidziło się danej osoby, żeby za kilka stron ją pokochać, czy odwrotnie. Nie było wśród nich często spotykanej nijakości, która by nudziła czytelnika i zupełnie go sobą nie interesowała. 
     Styl autora zachęcający do lektury. Nie pisze on zupełnie podręcznikowym językiem, jednak traktuje również swojego czytelnika nie jak konkretnego debila, tylko jak człowieka na poziomie. Ildefonso Falcones, moim skromnym zdaniem, potrafi budować napięcie, utrzymywać je i zachęcać do dalszej lektury. Jeśli trafię na inne pozycje tego autora z chęcią po nie sięgnę. 
     Wydanie na prawdę przyzwoite. Nie mam nic do zarzucenia. Rozdziały, akapity tworzone z sensem. Nie znalazłam błędów, które raziłyby oko (w niektórych pozycjach niestety widzę błędy typu "wziąść", "torbka" czy "żeka"). Czcionka, "biel" stron - wszystko tworzyło całość, która dopełniała moje szczęście podczas czytania. 
     Podsumowując - strasznie podobała mi się książka. Rzadko kiedy jestem w pełni zadowolona z pozycji po którą sięgam. Jednak w tym przypadku - musiałam się zmusić by ją odłożyć i móc dawkować sobie tą przyjemność. Z chęcią zobaczyłabym ekranizację tej powieści - chociażby dla scenerii w której by została nakręcona :). 
     Moja ocena: 10/10.

środa, 4 września 2013

Stos 6/2013

Nowy miesiąc - niestety już ostatni mych studenckich wakacji. Musi więc pojawić się również stosik książkowy :). 

A oto książki: 



Książki zakupione: 
"Ostrożnie z marzeniami" Alexandra Potter
"Miłosne kołysanki" Jane Graves

Książki z biblioteki:
"Morderca bierze wszystko" Erica Spindler
"Kiedy myślę o Tobie" Jill Mansell
"Sieć rozkwitającego kwiatu" Lisa See
"Marzenia Joy" Lisa See

     Osobiście mnie najbardziej kusi książka "Marzenia Joy", gdyż czytałam już książkę "Dziewczęta z Szanghaju" a to jest jej kontynuacja oraz "Morderca bierze wszystko", ponieważ polubiłam tę autorkę i liczę na miłą lekturę :).
Related Posts with Thumbnails