Szczery do bólu dokument o Taylor Swift — autorce piosenek i artystce,
ale przede wszystkim kobiecie wykorzystującej pełnię możliwości swojego
głosu.
Choć Taylor Swift nie jest moją ulubioną piosenkarką i nie mam w swojej kolekcji ani jednej jej płyty, to jednak jeśli jej piosenki lecą w radiu to nie reaguję alergicznie biegnąć by jak najszybciej ją wyłączyć. Pomimo to byłam zaciekawiona najnowszym filmem dokumentalnym na Netflixie dotyczącym jej osoby. Miał być to "szczery do bólu" dokument o niej a byłam po prostu ciekawa co mogą przedstawić o tak młodej osóbce.
Ukazane zostały tutaj zarówno nagrania z młodszych lat artystki, jak to zaczynała rozwijać swój talent, jak i te bardziej bieżące chwile z jej życia. Mamy tu okazję dowiedzieć się jak powstawały niektóre piosenki i co skłoniło ją napisania niektórych tekstów. Ot, możemy poznać chociaż część życia wokalistki. Jednak mam wrażenie, że określenie promujące ten film, że miał być on szczery do bólu jest trochę na wyrost. Dostajemy tutaj według mnie raczej tylko to co sama zainteresowana chciała pokazać światu, a nie całą prawdę i wszystkie, nawet te najbardziej kompromitujące, fakty. Faktycznie było kilka sytuacji, które mogłyby postawić ją w niekorzystnym świetle ale odniosłam wrażenie, że i tak momentami zrobiono z niej całkowite niewiniątko i ofiarę losu. Nie wiem jak było naprawdę, chociażby w 'aferze' z Kayne Westem, lecz czuję pewien niedosyt, jakby nie pokazano wszystkiego co mogłoby być ukazane, a część sytuacji po prostu zachowano dla siebie.
"Miss Americana" nie zachwycił mnie aż tak bardzo jak bym się spodziewała po samym opisie. Nie poznałam zbyt wielu interesujących faktów z życia artystki, a po tym filmie nie zapałałam do niej miłością czy niechęcią. Po prostu nie zmienił się mój stosunek do niej - nie stanę się jej wielką fanką ale też nadal nie będę reagować alergicznie na jej twórczość.
Ukazane zostały tutaj zarówno nagrania z młodszych lat artystki, jak to zaczynała rozwijać swój talent, jak i te bardziej bieżące chwile z jej życia. Mamy tu okazję dowiedzieć się jak powstawały niektóre piosenki i co skłoniło ją napisania niektórych tekstów. Ot, możemy poznać chociaż część życia wokalistki. Jednak mam wrażenie, że określenie promujące ten film, że miał być on szczery do bólu jest trochę na wyrost. Dostajemy tutaj według mnie raczej tylko to co sama zainteresowana chciała pokazać światu, a nie całą prawdę i wszystkie, nawet te najbardziej kompromitujące, fakty. Faktycznie było kilka sytuacji, które mogłyby postawić ją w niekorzystnym świetle ale odniosłam wrażenie, że i tak momentami zrobiono z niej całkowite niewiniątko i ofiarę losu. Nie wiem jak było naprawdę, chociażby w 'aferze' z Kayne Westem, lecz czuję pewien niedosyt, jakby nie pokazano wszystkiego co mogłoby być ukazane, a część sytuacji po prostu zachowano dla siebie.
"Miss Americana" nie zachwycił mnie aż tak bardzo jak bym się spodziewała po samym opisie. Nie poznałam zbyt wielu interesujących faktów z życia artystki, a po tym filmie nie zapałałam do niej miłością czy niechęcią. Po prostu nie zmienił się mój stosunek do niej - nie stanę się jej wielką fanką ale też nadal nie będę reagować alergicznie na jej twórczość.
Moja ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz