Młoda i piękna matka cudownego synka, żona wspaniałego męża, po prostu
perfekcyjna pani domu. To oficjalny wizerunek Amy Mitchell. W
rzeczywistości przepracowana i wykończona monotonią matczynych
obowiązków Amy ma już dość bycia chodzącym ideałem. Pod wpływem
wyzwolonych przyjaciółek, wkurzona przez leniwego męża egoistę porzuca
gary i pieluchy, a kuchenny fartuch zamienia na seksowną kieckę. I rusza
w miasto, by znów poczuć, że żyje! Zakręcone na lokówkę obłudne kury
domowe ze szkolnej rady rodziców gotują się z oburzenia, ale Amy nic już
nie powstrzyma. Z dziką rozkoszą sieje ferment i zgorszenie, odkrywając
przy tym, że szczęśliwa mama to lepsza mama.
Czasem nachodzi mnie chęć na mało zobowiązujący film, komedię, dzięki której mój mózg się trochę zresetuje. Bardzo często już w trakcie oglądania zaczynam żałować tego, że w ogóle zabrałam się za tego typu produkcję. Nawet na moje potrzeby odmóżdżania się duża część filmów jest dla mnie po prostu aż zbyt durna. Tak też było w tym przypadku.
Pogoń za byciem perfekcyjną matką, która nie dość, że zajmuje się dziećmi, wozi je do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, ma jeszcze czas na pracę i prowadzenie domu, jest dzisiaj niestety dość często występującym zjawiskiem. Oczywiście przy nawale obowiązków trzeba jeszcze przepięknie wyglądać. Główna bohaterka, Amy, buntuje się przeciwko temu i próbuje zerwać z tym wizerunkiem. Pomimo dość obiecującej treści, film niestety został przedstawiony w dość tandetny amerykański sposób. Sytuacje, które miały być teoretycznie śmieszne były robione na siłę. Chociażby scena w supermarkecie. Zapewne znajdą się osoby, które miały ubaw po pachy podczas jej oglądania, natomiast dla mnie była ona dość żenująca i w ogóle nieśmieszna. Jakoś ten typ humoru do mnie nie przemawia.
Gra aktorska - znów odniosłam wrażenie, że to najmłodsi aktorzy spisali się najlepiej i wypadli bardzo naturalnie. "Złe mamuśki" to kolejny film w którym to Oona Laurence zwróciła na siebie moją uwagę. Oglądając ją tutaj przypominała mi swoim wyglądem trochę jedną z sióstr z animacji "Jak ukraść księżyc". Nie zmienia to faktu, że moim zdaniem wypadła ona dużo lepiej niż odtwórczynie głównych ról. Chociażby Mila Kunis, która jest raczej dobrą aktorką, nie zrobiła na mnie aż tak pozytywnego wrażenia w tej produkcji.
Niestety "Złe mamuśki" to nie film w moich klimatach. Sam pomysł może się wydawać genialny ale wykonanie typowo amerykańskie. Może nie mam poczucia humoru i powinnam zaszyć się pod kołdrą z tego powodu i rozpaczać. Jestem pewna, że nie obejrzę ponownie tej produkcji i na jakiś czas chyba powinnam sobie darować ten typ komedii. Jeśli jest to jedna z lepszych komedii ostatnich lat to jak niski poziom mają pozostałe? Chyba nie chcę tego wiedzieć...
Pogoń za byciem perfekcyjną matką, która nie dość, że zajmuje się dziećmi, wozi je do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, ma jeszcze czas na pracę i prowadzenie domu, jest dzisiaj niestety dość często występującym zjawiskiem. Oczywiście przy nawale obowiązków trzeba jeszcze przepięknie wyglądać. Główna bohaterka, Amy, buntuje się przeciwko temu i próbuje zerwać z tym wizerunkiem. Pomimo dość obiecującej treści, film niestety został przedstawiony w dość tandetny amerykański sposób. Sytuacje, które miały być teoretycznie śmieszne były robione na siłę. Chociażby scena w supermarkecie. Zapewne znajdą się osoby, które miały ubaw po pachy podczas jej oglądania, natomiast dla mnie była ona dość żenująca i w ogóle nieśmieszna. Jakoś ten typ humoru do mnie nie przemawia.
Gra aktorska - znów odniosłam wrażenie, że to najmłodsi aktorzy spisali się najlepiej i wypadli bardzo naturalnie. "Złe mamuśki" to kolejny film w którym to Oona Laurence zwróciła na siebie moją uwagę. Oglądając ją tutaj przypominała mi swoim wyglądem trochę jedną z sióstr z animacji "Jak ukraść księżyc". Nie zmienia to faktu, że moim zdaniem wypadła ona dużo lepiej niż odtwórczynie głównych ról. Chociażby Mila Kunis, która jest raczej dobrą aktorką, nie zrobiła na mnie aż tak pozytywnego wrażenia w tej produkcji.
Niestety "Złe mamuśki" to nie film w moich klimatach. Sam pomysł może się wydawać genialny ale wykonanie typowo amerykańskie. Może nie mam poczucia humoru i powinnam zaszyć się pod kołdrą z tego powodu i rozpaczać. Jestem pewna, że nie obejrzę ponownie tej produkcji i na jakiś czas chyba powinnam sobie darować ten typ komedii. Jeśli jest to jedna z lepszych komedii ostatnich lat to jak niski poziom mają pozostałe? Chyba nie chcę tego wiedzieć...
Moja ocena: 2/10.
A ja z kolei ubawiłam się nad tą produkcją. Nie jest to ambitny film, ale miło mi się go oglądało. :)
OdpowiedzUsuńO widzisz. Każdy znajdzie coś dla siebie :).
UsuńSłabo - dobrze, że mnie ta produkcja nie kusiła :)
OdpowiedzUsuńMi się film niestety nie spodobał, choć ma on swoich fanów ;). Jestem ciekawa jakie by były twoje wrażenia po seansie.
UsuńMimo, że tak nisko oceniasz i tak muszę obejrzeć..
OdpowiedzUsuńRobisz to na własną odpowiedzialność :P. Chociaż może tobie się spodoba.
Usuń