Marszałek sejmu, Daria Seyda, budzi się w pokoju hotelowym, nie pamiętając, jak się w nim znalazło, ani co się z nią działo przez ostatnich dziesięć godzin. Jest przekonana, że padła ofiarą manipulacji, ale nie wie, kto ani dlaczego może za nią stać.
Tymczasem Patryk Hauer, wschodząca gwiazda prawicy, podczas prac komisji śledczej odkrywa polityczny spisek sięgający najistotniejszych osób w kręgach władzy.
Seyda i Hauer znajdują się po przeciwnych stronach sceny politycznej. Dzieli ich wszystko, ale połączy jedna sprawa...
Opis książki
Autor: Remigiusz
Mróz
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2017
Liczba stron: 624
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2017
Liczba stron: 624
Przez polityków w naszym kochanym kraju nie mam ochoty oglądać ani Wiadomości, ani Faktów, ani innych pseudo informacyjnych programów. Również słuchanie o nich w radiu, czy już same rozmowy o polityce przyprawiają mnie o odruch wymiotny. Jednak czytanie książek typu political fiction jakoś nie przeszkadza mi w aż tak dużej mierze. Pozycje Michaela Dobbsa z cyklu (choć to może za dużo powiedziane) "House of cards" z Urquhartem bardzo przypadły mi do gustu. Po "Wotum nieufności" Mroza sięgnęłam z nadzieją, że będzie wreszcie jakiś dobry polski 'odpowiednik' tych powieści.
Z powodu nieuleczalnej choroby aktualny prezydent kraju, Mariusz Wimmer, postanawia zrzec się urzędu. Tymczasowo jego obowiązki przejmuje Marszałek Sejmu - Daria Seyda. Rozpisane zostają wybory na prezydenta i zaczyna się jazda bez trzymanki. Jest kilku potencjalnych kandydatów na to stanowisko, lecz głównymi pretendentami do tego urzędu wydają się być Seyda oraz Hauer. Nawet jeśli się nie ogarnia jak działa w Polsce władza, kto jest kim, to i tak można się wciągnąć w lekturę tej powieści, nie gubiąc żadnego z wątków. Pomimo mojej niechęci do polityki, muszę być na bieżąco z tym co się dzieje, przynajmniej w kwestiach finansowych, na co ma wpływ wiele zdarzeń. Dlaczego o tym wspominam? Mam wrażenie, że właśnie wiele ostatnich wydarzeń ze sceny politycznej miało swoje pewne odzwierciedlenie w treści tej książki. Może nie jako główny wątek, lecz jako tło niektórych scen, chociażby sytuacja z wypadkiem czy temat imigrantów. Nie mogło zabraknąć również słynnej "dobrej zmiany". Aby nie zdradzać zbyt dużo z fabuły, nie zabierać Wam radości z czytania tej lektury, jeśli jesteście ciekawi tematu to sami sięgnijcie po tę książkę. Osobiście się wciągnęłam w tę pozycję i nie mogłam się oderwać od czytania.
Bohaterowie - największy problem miałam z jedną z głównych postaci, czyli Panią Marszałek. Z jednego z pierwszych opisów, jasny włos i stroje podkreślające figurę, jawiła mi się ona trochę jako Magdalena Ogórek. Po późniejszej jednej małej literówce [str. 358] do tego obrazu dołączyła Grodzka. Stworzony wygląd Seydy w mojej głowie, taka hybryda tych dwóch posłanek, siedział mi później do końca czytania tej książki i nawet jeden dzień dłużej. Nie zmienia to faktu, że jest to jedna z postaci którą najbardziej polubiłam. Drugą, również żeńską postacią, jest jej córka Zuzia, zwana również Zozolem. Rzadko miała swoje pięć minut w książce, lecz przez te krótkie chwile zapałałam do niej sympatią. Mężczyźni natomiast jakoś tacy mało męscy mi się wydali. Miałam nadzieję, że w polityce znajdą się faceci z jajami, a tu takie rozczarowanie... Patryk Hauer wraz z żoną jako para wzorowana na Lewandowskich? Niekoniecznie mi się ten pomysł podoba.
Styl pisania autora w bardzo przystępnej formie. Treść polityczna została ładnie zapakowana w słowa, choć te niektóre angielskie określenia trochę mnie męczyły. Nie żeby mi przeszkadzały, czy żebym ich nie rozumiała, lecz czy nie można było użyć ładnych polskich określeń? I chyba wyjdzie tutaj trochę hipokryzji z mojej strony ale pierwszy raz spotkałam się z określeniem 'gładzik w laptopie' zamiast touchpad. Chyba, że to nie jest to samo, wtedy nie wiem gdzie jest mój gładzik i czy w ogóle go mam ;). Osoby, które w ogóle nie tolerują przekleństw, nawet gdy ta nasza soczysta 'kurwa' oddaje najlepiej sedno sprawy, mogą być w pewien sposób zawiedzeni. Znów miałam problem z występującym 'slangiem', przez co czułam się trochę oderwana od rzeczywistości. Jak u Chyłki nie wiedziałam co to małpka wódki tak tutaj już miałam kilka teorii co do torebki Samara. Dopiero Wujek Google mnie brutalnie uświadomił. Pomimo moich przyczepek do niektórych elementów, samą książkę czytało mi się na prawdę lekko.
Wydanie tej pozycji niestety mnie nie zachwyciło. Klejone strony, na które zawsze psioczę i psioczyć będę, doprowadzają mnie do ogromnej irytacji. Również przyczepić muszę się do jakości okładki, której rogi niestety mi się już trochę 'rozmemłały' (wybaczcie to słowo ale nie wiem jak to inaczej określić). Niby to tylko rzecz, ale osobiście dbam o swoje przedmioty. Tak samo jak samochodu bym nie porysowała gwoździem, ciuchów nie pocięła nożyczkami (nawet jeśli by było to modne), tak i książki staram się utrzymać w jak najlepszym stanie. Znalazłam również kilka literówek, w sumie nie była to zawrotna liczba, zaledwie trzy mini błędy, których jednak nawet edytor tekstowy by nie podkreślił. Teoretycznie nie powinnam się do tego przyczepiać, gdyż na moim blogu, chociażby w tym poście, zapewne znajdzie się dużo więcej baboli. Jednak... Właśnie to wiszące nade mną 'ale' mnie męczyło. Żeby nie było tak źle, są też plusy. Środek książki wydrukowany został na papierze, który mi akurat odpowiada (okładka nadal be), a wykorzystana czcionka nie męczyła moich oczu.
Całe szczęście Remigiusz Mróz nie został politykiem, tylko pisarzem. Książkę "Wotum nieufności" czytało mi się na prawdę nieźle, pomimo, że jestem niezdecydowanym babskiem, które w tym temacie ciężko zadowolić. Tak samo jak serię z Chyłką, również ten cykl z chęcią będę czytać i z niecierpliwością czekam na drugi tom. Znając tempo pisania autora mam nadzieję, że nie będzie się za bardzo znęcał nad czytelnikami i dość sprawnie napisze dalsze losy polityków.
Z powodu nieuleczalnej choroby aktualny prezydent kraju, Mariusz Wimmer, postanawia zrzec się urzędu. Tymczasowo jego obowiązki przejmuje Marszałek Sejmu - Daria Seyda. Rozpisane zostają wybory na prezydenta i zaczyna się jazda bez trzymanki. Jest kilku potencjalnych kandydatów na to stanowisko, lecz głównymi pretendentami do tego urzędu wydają się być Seyda oraz Hauer. Nawet jeśli się nie ogarnia jak działa w Polsce władza, kto jest kim, to i tak można się wciągnąć w lekturę tej powieści, nie gubiąc żadnego z wątków. Pomimo mojej niechęci do polityki, muszę być na bieżąco z tym co się dzieje, przynajmniej w kwestiach finansowych, na co ma wpływ wiele zdarzeń. Dlaczego o tym wspominam? Mam wrażenie, że właśnie wiele ostatnich wydarzeń ze sceny politycznej miało swoje pewne odzwierciedlenie w treści tej książki. Może nie jako główny wątek, lecz jako tło niektórych scen, chociażby sytuacja z wypadkiem czy temat imigrantów. Nie mogło zabraknąć również słynnej "dobrej zmiany". Aby nie zdradzać zbyt dużo z fabuły, nie zabierać Wam radości z czytania tej lektury, jeśli jesteście ciekawi tematu to sami sięgnijcie po tę książkę. Osobiście się wciągnęłam w tę pozycję i nie mogłam się oderwać od czytania.
Bohaterowie - największy problem miałam z jedną z głównych postaci, czyli Panią Marszałek. Z jednego z pierwszych opisów, jasny włos i stroje podkreślające figurę, jawiła mi się ona trochę jako Magdalena Ogórek. Po późniejszej jednej małej literówce [str. 358] do tego obrazu dołączyła Grodzka. Stworzony wygląd Seydy w mojej głowie, taka hybryda tych dwóch posłanek, siedział mi później do końca czytania tej książki i nawet jeden dzień dłużej. Nie zmienia to faktu, że jest to jedna z postaci którą najbardziej polubiłam. Drugą, również żeńską postacią, jest jej córka Zuzia, zwana również Zozolem. Rzadko miała swoje pięć minut w książce, lecz przez te krótkie chwile zapałałam do niej sympatią. Mężczyźni natomiast jakoś tacy mało męscy mi się wydali. Miałam nadzieję, że w polityce znajdą się faceci z jajami, a tu takie rozczarowanie... Patryk Hauer wraz z żoną jako para wzorowana na Lewandowskich? Niekoniecznie mi się ten pomysł podoba.
Styl pisania autora w bardzo przystępnej formie. Treść polityczna została ładnie zapakowana w słowa, choć te niektóre angielskie określenia trochę mnie męczyły. Nie żeby mi przeszkadzały, czy żebym ich nie rozumiała, lecz czy nie można było użyć ładnych polskich określeń? I chyba wyjdzie tutaj trochę hipokryzji z mojej strony ale pierwszy raz spotkałam się z określeniem 'gładzik w laptopie' zamiast touchpad. Chyba, że to nie jest to samo, wtedy nie wiem gdzie jest mój gładzik i czy w ogóle go mam ;). Osoby, które w ogóle nie tolerują przekleństw, nawet gdy ta nasza soczysta 'kurwa' oddaje najlepiej sedno sprawy, mogą być w pewien sposób zawiedzeni. Znów miałam problem z występującym 'slangiem', przez co czułam się trochę oderwana od rzeczywistości. Jak u Chyłki nie wiedziałam co to małpka wódki tak tutaj już miałam kilka teorii co do torebki Samara. Dopiero Wujek Google mnie brutalnie uświadomił. Pomimo moich przyczepek do niektórych elementów, samą książkę czytało mi się na prawdę lekko.
Wydanie tej pozycji niestety mnie nie zachwyciło. Klejone strony, na które zawsze psioczę i psioczyć będę, doprowadzają mnie do ogromnej irytacji. Również przyczepić muszę się do jakości okładki, której rogi niestety mi się już trochę 'rozmemłały' (wybaczcie to słowo ale nie wiem jak to inaczej określić). Niby to tylko rzecz, ale osobiście dbam o swoje przedmioty. Tak samo jak samochodu bym nie porysowała gwoździem, ciuchów nie pocięła nożyczkami (nawet jeśli by było to modne), tak i książki staram się utrzymać w jak najlepszym stanie. Znalazłam również kilka literówek, w sumie nie była to zawrotna liczba, zaledwie trzy mini błędy, których jednak nawet edytor tekstowy by nie podkreślił. Teoretycznie nie powinnam się do tego przyczepiać, gdyż na moim blogu, chociażby w tym poście, zapewne znajdzie się dużo więcej baboli. Jednak... Właśnie to wiszące nade mną 'ale' mnie męczyło. Żeby nie było tak źle, są też plusy. Środek książki wydrukowany został na papierze, który mi akurat odpowiada (okładka nadal be), a wykorzystana czcionka nie męczyła moich oczu.
Całe szczęście Remigiusz Mróz nie został politykiem, tylko pisarzem. Książkę "Wotum nieufności" czytało mi się na prawdę nieźle, pomimo, że jestem niezdecydowanym babskiem, które w tym temacie ciężko zadowolić. Tak samo jak serię z Chyłką, również ten cykl z chęcią będę czytać i z niecierpliwością czekam na drugi tom. Znając tempo pisania autora mam nadzieję, że nie będzie się za bardzo znęcał nad czytelnikami i dość sprawnie napisze dalsze losy polityków.
Moja ocena: 7/10.
Dużo razy widziałam tę książkę na różnych stronach. Moją uwagę przykuł mężczyzna w poplamionym krwią garniturze. Gdy przeczytałam opis, uznałam, że warto byłoby ją przeczytać, bo być może przyda się na WOS ;) Przy zamówieniu kolejnych książek zwrócę na nią uwagę :D
OdpowiedzUsuńOkładka idealnie pasuje do politycznej treści :D. Czy przyda się na WOS? Nie wiem dokładnie w jakim celu ale raczej stawiałabym na podręczniki, chociaż gdyby były one tak napisane uczyłoby mi się dużo przyjemniej ;).
UsuńSądzę, że warto zakupić, przynajmniej ja jestem zadowolona z wydanych pieniędzy.
Ostatnio zakupiłam serię z Chyłką i czeka na półce na przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńMi się seria z Chyłką bardzo spodobała, obyś i ty nie była zawiedziona tymi książkami :). Osobiście nie mogę się doczekać kolejnej pozycji, która ma premierę 15 marca :D.
UsuńMam nadzieję, że mi też przypadnie do gustu :) Po przeczytaniu serii Miłoszewskiego z prokuratorem Szackim postanowiłam dać szansę kolejnemu polskiemu pisarzowi i mam nadzieję, że będę równie zachwycona. Może uda mi się nadrobić zaległości do 15 marca :D
UsuńJa muszę kiedyś Miłoszewskiego przeczytać bo wiele pozytywnych opinii o Szackim widziałam ;). A co do Chyłki i Oryńskiego - życzę mile spędzonego czasu podczas czytania :D.
Usuń