poniedziałek, 25 grudnia 2017

"Psiego najlepszego" W. Bruce Cameron

Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości. Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć. 
Opis książki




Autor: W. Bruce Cameron
Tytuł oryginalny: The Dogs of Christmas
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Świerczyńska Edyta
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2013
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 296



     Książka "Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta" to kolejna świąteczna powieść, którą przeczytałam w grudniu. Na początku było "Światło" Ashera, później "Świąteczne marzenie" Prowse, a teraz padło na pozycję W. Bruce Camerona, autora, którego część czytelników może kojarzyć z "Był sobie pies". Gdy nadszedł 24 grudnia, Wigilia, udało mi się nareszcie wczuć w odpowiedni klimat.
     Josh w dość nieoczekiwanych okolicznościach musi zaopiekować się ciężarną suczką. Jest on kompletnym laikiem w temacie zwierząt, nigdy nie miał psa i nie potrafi się nim odpowiednio zająć. Każde zachowanie zwierzaka jest dla niego czymś nowym i wywołuje u niego ogromną panikę. Postanawia jednak się zająć suczką oraz młodymi, choć czy jest to dobra decyzja? Historia przedstawiona na kartach tej powieści przepełniona jest ogromną dawką miłości, słodkości oraz uroczymi psiakami. Jestem pewna, że nie potrafię być obiektywna w przypadku tej książki, gdyż kocham psy w każdej postaci. Nieważne czy jest on mały, duży, żywy, pluszowy czy ten fikcyjny którego znajdziemy w tego typu pozycjach, zazwyczaj potrafi mnie on rozczulić. Dlatego też historia z pozytywnym wydźwiękiem kręcąca się wokół czteronoga, a nawet całej ich gromadki, nie mogła nie wzbudzić we mnie tych pozytywnych emocji. Prawdopodobnie nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że powieść jest jednak niestety trochę przewidywalna. Są szczeniaczki, jest osoba która poznaje przemiłą drugą osobę, nadchodzą Święta, więc wiadomo, że będzie również duża dawka miłości. Pomimo tego, że możemy domyślić się zakończenia nie uważam w tym przypadku książki za nudną. Spędziłam bardzo przyjemnie swój czas podczas lektury, która sprawiła, że wreszcie poczułam ten długo wyczekiwany klimat, choć pogoda za oknem jest dość nieadekwatna do sytuacji.
     Bohaterowie - tutaj jest niestety ode mnie mały minus, gdyż po autorze spodziewałam się czegoś trochę lepszego. O ile główny bohater Josh, został wykreowany jako ciamajda życiowa, to potrafimy go jakoś pozytywnie odebrać i zapamiętać. Przychodzi jednak czas gdy poznajemy Kerri, która charakteryzuje się głównie (i chyba jedynie) tym, że strzela ciągle przeogromne fochy. Myślałam, że ja zachowuję się czasem irracjonalnie, chociażby maltretując się w poszukiwaniu dobrej komedii romantycznej, pomimo, że nie lubię tego gatunku. To jak zachowywała się ta kobieta, a raczej powody przez które chciała się ona kłócić, były dla mnie nie do pojęcia, w szczególności, że podobno kocha ona zwierzęta... Postacie drugoplanowe i te jeszcze dalsze zostały przedstawione bardzo neutralnie, przez co niewiele jestem w stanie o nich napisać.
     Styl autora całe szczęście bardzo przyjemny w odbiorze. Autor pociągnął w bardzo lekki sposób historię, którą możemy wręcz pochłonąć przy jednorazowym czytaniu. Pomimo przewidywalności fabuły, którą dostajemy na kartach powieści nie mogłam się oderwać od lektury. To w jaki sposób została przedstawiona treść było dla mnie strzałem w dziesiątkę, a przynajmniej idealnie wpisało się w moje aktualne potrzeby czytelnicze.
     Wydanie książki mam w wersji elektronicznej. Co do jakości pliku w formie .mobi nie mam żadnych zastrzeżeń. Całość wykonana ładnie i schludnie, dzięki czemu nie musiałam męczyć się z paskudnie wyglądającym tekstem na ekranie, a przynajmniej mój czytnik nie spłatał mi psikusa i nie miał problemów :). Dodatkowo ładne 'zdobienia' w postaci wstawek z psią łapką, spowodowały, że moje serce zalała fala przyjemnego ciepła. Jeśli ktoś lubi tak jak ja ładne wykończenia książek, może również doceni całość wykonania.
     Nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Jestem nawet przekonana, że w przyszłym roku jeśli będę miała potrzebę znów poczuć magię Świąt, sięgnę po nią po raz kolejny. Może i nie jest to najbardziej wybitna powieść, z którą miałam styczność, jednak czas jaki z nią spędziłam uważam za bardzo miły i dobrze wykorzystany. Jeśli ktoś z Was znalazł tę pozycję pod choinką mam nadzieję, że będzie zadowolony.
     Moja ocena: 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails