Zdolny, choć pechowy kucharz Piotr ku swemu zaskoczeniu trafia na okładkę poczytnego magazynu i z dnia na
dzień zostaje celebrytą. Sesja zdjęciowa przynosi mu sławę i... miłość.
Piotr zakochuje się bez pamięci w ponętnej stylistce Marcie, jednak jego była narzeczona Ewa
- szefowa działu mody magazynu i przełożona Marty – jest gotowa na
wszystko, aby odzyskać względy utalentowanego eks-faceta. Piotra z
kolejnych opresji wyciąga jego niezawodny kumpel Konrad - koneser japońskiej kuchni i japońskich kobiet. Czy kulinarny geniusz okaże się również wirtuozem sztuki kochania?
"Śniadanie do łóżka" to polska komedia romantyczna z Piotrem Adamczykiem i Tomaszem Karolakiem w rolach głównych. Zasadniczo po tym jednym zdaniu możemy się domyślić co dostaniemy w tej produkcji. Postanowiłam jednak dać jeszcze jedną szansę polskim komediom aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak źle jak to utkwiło w mojej głowie.
Pewne zawirowania w życiu kucharza Piotra sprawiają, że nie może on żyć spokojnie. Gdy dowiaduje się, że jego żona go zdradza na jego drodze pojawia się piękna Marta. Jak to w przypadku komedii romantycznych bywa bohaterowie początkowo się nienawidzą, aby wreszcie dotrzeć się między sobą i zakochać. Zapewne mało kogo zdziwi, że również i tutaj pojawia się ten schemat. Niestety dla mnie ta produkcja była do bólu przewidywalna i niewiele wniosła nowego na rynek. Miałam nadzieję, że wreszcie coś się zmieni i odnajdę w takich filmach coś nowego, co niestety znów się nie udało. Jedynym elementem jaki mogłabym zaliczyć na plus były ładne potrawy, wyglądające naprawdę smacznie, które kiedyś sama miałabym ochotę przetestować w swojej kuchni.
Gra aktorska - nie mogę napisać, że czymkolwiek mnie zachwyciła abym mogła się dłużej rozpisywać. Wiem, że to może być śmieszne podejście jednak mam kilku aktorów, których unikam w różnych produkcjach jak ognia. Chociaż co dziwne to widzę już małe światełko w tunelu, gdyż odtwórcy głównych męskich ról nie irytowali mnie już samym swoim wystąpieniem w tym filmie.
Jednym z elementów o którym bardzo rzadko wspominam w recenzjach filmowych jest muzyka. Tutaj muszę jednak zaznaczyć, że jestem pozytywnie zaskoczona doborem piosenek jakie zostały wykorzystane w tej produkcji. Możemy usłyszeć tutaj utwory takich wykonawców jak John Legend, którego lubię słuchać. Może nie wszystkie piosenki mnie zauroczyły, lecz większość miała swój urok dzięki czemu film był bardziej znośny.
Jestem pewna, że nie będę oglądać tego filmu ponownie. Muzyka to niestety nie wszystko i nie uratuje ona schematycznej produkcji, w przypadku której już od pierwszych minut wiadomo jak się skończy. Możliwe, że fani komedii romantycznych zakochają się w tym filmie i to głównie tylko im mogę go polecić. Pozostałym widzom odradzam zabieranie się za oglądanie tej, ponoć "niegrzecznej", realizacji.
Moja ocena: 4/10.
Oglądałam dawno temu, ale już kompletnie nic z tego filmu nie pamiętam :)
OdpowiedzUsuńNiestety jest to film dość nijaki, z którego nawet po tygodniu niewiele z niego pamiętam :).
Usuń