Epicka powieść o przyjaźni i odkupieniu w obliczu tragedii, finalistka
nagrody Pulitzera oraz National Book Award, a przy tym jedna z
najważniejszych książek ostatnich lat wg "New York Timesa", "The
Washington Post" i "Entertainment Weekly".
W 1985 roku młody Yale Tishman, dyrektor rozwoju chicagowskiej
galerii sztuki, zamierza namieszać w środowisku amerykańskiej bohemy,
wprowadzając na wystawę zbiór nadzwyczaj udanych obrazów z lat 20. Jego
kariera zdaje się kwitnąć, ale wokół AIDS zbiera okrutne żniwo –
przyjaciele Yale'a jeden po drugim umierają i wkrótce zostaje on niemal
zupełnie sam.
Trzydzieści lat później Fiona, przyjaciółka Yale'a, próbuje odnaleźć
w Paryżu swoją zaginioną córkę. Zatrzymuje się na pewien czas u starego
przyjaciela, znanego fotografa, który przed laty uwiecznił chicagowską
epidemię. Z czasem kobieta zdaje sobie sprawę w jak wielkim stopniu
wydarzenia sprzed lat mogą ukształtować nas samych i nasze relacje z
najbliższymi.
Losy Yale'a i Fiony przeplatają się na przestrzeni lat, zabierając
tym samym czytelników w rozdzierającą podróż przez lata osiemdziesiąte
aż po chaos czasów współczesnych.
Opis książki
Autor: Rebecca
Makkai
Tytuł oryginalny:
The Great Believers
Język oryginalny:
angielski
Tłumacz:
Musielak Sebastian
Kategoria:
Literatura piękna
Gatunek:
literatura zagraniczna
Forma:
powieść
Rok pierwszego wydania:
2018
Rok pierwszego wydania polskiego:
2020
Liczba stron: 624
W okolicach premiery powieści "Wierzyliśmy jak nikt" było ogromnie o niej głośno. Widziałam ten tytuł na wielu kanałach na YT jak i profilach na IG i nie wiem czy któraś z opinii była negatywna, albo chociaż neutralna. Przyznam, że tematyka mnie zaintrygowała, jednak sięgnęłam po tę książkę dopiero teraz, gdy już trochę o niej przycichło.
Na kartach tej powieści mamy przedstawione dwie linie czasowe. W 1985 roku mamy do czynienia z grupką znajomych mieszkających w Chicago żyjących w czasach epidemii AIDS. Gdy wielu z nich umiera, Ci którzy pozostają muszą uporać się ze śmiercią innych i próbować żyć dalej. W 2015, po trzydziestu latach, Fiona która pochowała wielu swoich przyjaciół, poszukuje we Francji swoją córkę. Jednak na jej drodze pojawiają się duchy przeszłości i ponownie musi zmierzyć się z poczuciem straty. Muszę przyznać, że poruszone są tu trudne tematy, jednak zostały one przedstawione w zadziwiająco lekki sposób, że aż byłam w pozytywnym szoku, że można tak ukazać dany problem. Całkowicie mogę się zgodzić ze zdaniem Ignacego Karpowicza, które możemy znaleźć na okładce, iż jest to "zaskakująco intymna, dowcipna i czuła powieść o nienawiści i miłości w czasach zarazy". Sama na pewno lepiej bym tego nie ujęła. Jednak po tak mocnych opiniach z którymi się zetknęłam spodziewałam się epickiej powieści, która wbije mnie w fotel. Niestety pod tym względem jestem nieco rozczarowana. Choć jest to naprawdę bardzo dobra powieść, która zmusi wielu czytelników do przemyśleń, nie była ona dla mnie aż tak bardzo emocjonalna, bym miała zalewać się łzami podczas lektury. Faktycznie byłam w stanie dość mocno przeżywać wraz z bohaterami ich losy i już od pierwszych stron ciężko było mi się oderwać od lektury, tak jednak zabrakło m tu czegoś, takiej drobnej wisienki na torcie, bym mogła w pełni zachwycać się tą powieścią i zmuszać innych do jej przeczytania jak co niektórzy jej czytelnicy.
Bohaterowie moim zdaniem zostali tutaj bardzo dobrze wykreowani. Pomimo ich mnogości oraz zmian czasowych nie miałam problemu z połapaniem się kto kim jest i jaką rolę odgrywa w całej tej historii. Z każdą postacią byłam w stanie się zżyć i z ogromnym zaciekawieniem śledzić jej losy. Choć ze sporą ilością z nich przyszło nam się tu pożegnać tak każdy wywołał we mnie jakieś emocje podczas lektury i nie zawsze były one na tyle pozytywne jakbym chciała.
Styl autorki naprawdę dobry, chociaż ciężko mi określić ile też w tym przypadku zasługi jest tłumacza, gdyż czytałam tę powieść w przekładzie Sebastiana Musielaka. Jednak przez całą pozycję miałam wrażenie, że wręcz płynę i nie miałam żadnych zgrzytów podczas lektury. Wydanie papierowe, które czytałam jest naprawdę bardzo dobrze przygotowane. Nie żałuję ani złotówki wydanej na ten tytuł - zarówno szata graficzna jak i to z jaką precyzją został przygotowany 'środek' to po prostu miód na moje serce i żałuję, że nie wszyscy wydawcy tak zwracają uwagę na wszystkie detale.
"Wierzyliśmy jak nikt" to według mnie bardzo wartościowa książka, którą warto przeczytać. Choć nie wywołała ona we mnie tak skrajnych emocji jak u niektórych czytelników to nie żałuję, że wreszcie po nią sięgnęłam gdy cały ten szum wokół niej już trochę ucichł. Sądzę, że w przyszłości sięgnę po tę powieść ponownie i mam nadzieję, że będzie mi się podobała równie bardzo jak za pierwszym razem.
Na kartach tej powieści mamy przedstawione dwie linie czasowe. W 1985 roku mamy do czynienia z grupką znajomych mieszkających w Chicago żyjących w czasach epidemii AIDS. Gdy wielu z nich umiera, Ci którzy pozostają muszą uporać się ze śmiercią innych i próbować żyć dalej. W 2015, po trzydziestu latach, Fiona która pochowała wielu swoich przyjaciół, poszukuje we Francji swoją córkę. Jednak na jej drodze pojawiają się duchy przeszłości i ponownie musi zmierzyć się z poczuciem straty. Muszę przyznać, że poruszone są tu trudne tematy, jednak zostały one przedstawione w zadziwiająco lekki sposób, że aż byłam w pozytywnym szoku, że można tak ukazać dany problem. Całkowicie mogę się zgodzić ze zdaniem Ignacego Karpowicza, które możemy znaleźć na okładce, iż jest to "zaskakująco intymna, dowcipna i czuła powieść o nienawiści i miłości w czasach zarazy". Sama na pewno lepiej bym tego nie ujęła. Jednak po tak mocnych opiniach z którymi się zetknęłam spodziewałam się epickiej powieści, która wbije mnie w fotel. Niestety pod tym względem jestem nieco rozczarowana. Choć jest to naprawdę bardzo dobra powieść, która zmusi wielu czytelników do przemyśleń, nie była ona dla mnie aż tak bardzo emocjonalna, bym miała zalewać się łzami podczas lektury. Faktycznie byłam w stanie dość mocno przeżywać wraz z bohaterami ich losy i już od pierwszych stron ciężko było mi się oderwać od lektury, tak jednak zabrakło m tu czegoś, takiej drobnej wisienki na torcie, bym mogła w pełni zachwycać się tą powieścią i zmuszać innych do jej przeczytania jak co niektórzy jej czytelnicy.
Bohaterowie moim zdaniem zostali tutaj bardzo dobrze wykreowani. Pomimo ich mnogości oraz zmian czasowych nie miałam problemu z połapaniem się kto kim jest i jaką rolę odgrywa w całej tej historii. Z każdą postacią byłam w stanie się zżyć i z ogromnym zaciekawieniem śledzić jej losy. Choć ze sporą ilością z nich przyszło nam się tu pożegnać tak każdy wywołał we mnie jakieś emocje podczas lektury i nie zawsze były one na tyle pozytywne jakbym chciała.
Styl autorki naprawdę dobry, chociaż ciężko mi określić ile też w tym przypadku zasługi jest tłumacza, gdyż czytałam tę powieść w przekładzie Sebastiana Musielaka. Jednak przez całą pozycję miałam wrażenie, że wręcz płynę i nie miałam żadnych zgrzytów podczas lektury. Wydanie papierowe, które czytałam jest naprawdę bardzo dobrze przygotowane. Nie żałuję ani złotówki wydanej na ten tytuł - zarówno szata graficzna jak i to z jaką precyzją został przygotowany 'środek' to po prostu miód na moje serce i żałuję, że nie wszyscy wydawcy tak zwracają uwagę na wszystkie detale.
"Wierzyliśmy jak nikt" to według mnie bardzo wartościowa książka, którą warto przeczytać. Choć nie wywołała ona we mnie tak skrajnych emocji jak u niektórych czytelników to nie żałuję, że wreszcie po nią sięgnęłam gdy cały ten szum wokół niej już trochę ucichł. Sądzę, że w przyszłości sięgnę po tę powieść ponownie i mam nadzieję, że będzie mi się podobała równie bardzo jak za pierwszym razem.
Moja ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz