Istnieją szczęśliwi single, nieszczęśliwi single i jest jeszcze...
Alice. I Robin, Lucy, Meg, Tom oraz David. W Nowym Jorku roi się od
singli poszukujących drugiej połówki — nieważne czy pragną miłości na
całe życie, rozrywki na jedną noc, czy czegoś pomiędzy jednym a drugim.
Tym, co łączy ich wszystkich, miotających się w gąszczu zaczepnych
sms-ów i przygód na jedną noc, jest potrzeba zrozumienia, jak to jest
tak naprawdę być singlem w świecie pełnym, stale ewoluujących definicji,
miłości. Poszukiwanie szczęścia w mieście, które nigdy nie śpi dawno
nie było tak ekscytujące...
Film "Jak to robią single" zaintrygował mnie swoim tytułem oraz opisem. Byłam ciekawa jak zostanie tutaj zaprezentowane życie singli w współczesnym świecie. Jednak pomimo swojej chwytliwości ta historia jest dla mnie mocno... przeciętna.
W Nowym Jorku jest wielu singli, którzy próbują swoich sil w wielkim mieście. Niektórzy uparcie poszukują partnera, inni natomiast twierdzą, że nie jest on im do szczęścia potrzebny. Jednak jak to jest naprawdę? Niestety w tej produkcji sensownej historii tworzącej spójną całość nie dostaniemy. Najbardziej wyraźny był wątek w którym przedstawiana była relacja między siostrami, czyli Alice i Meg. Czasem mocną postacią była Robin, która też miała swoją małą historię do pokazania. Jednak pozostali w ogóle nie wywarli na mnie wrażenia i będąc tuż po seansie nie jestem w stanie zbyt wiele o nich napisać. Mam wrażenie, że ten film składa się z wielu wątków o których niewiele się później pamięta, a tylko te nieliczne spajają wszystko ze sobą. Dla mnie jest to historia ot tak po prostu do obejrzenia w leniwy weekend, lecz nie jest to na pewno nic ambitnego.
Gra aktorska według mnie przeciętna. Choć część osób tu występujących kojarzę z innych produkcji tak tutaj niestety nikt nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia, bym miała się nad nim rozpływać z zachwytu. Tak jakby po prostu odwalili swoją robotę, dostali kasę i chcieli zapomnieć, że tu wystąpili - przynajmniej ja mam niestety takie wrażenie po tym co tu dostałam.
"Jak to robią single" to dla mnie bardzo przeciętny film, który nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. Wątpię aby pozostał w mojej pamięci na dłużej, a już nawet pod koniec miesiąca nie sądzę abym pamiętała co tu w ogóle się działo. Nie jestem pewna komu w ogóle bym mogła polecić ten tytuł - chyba jedynie osobom z nadmiarem wolnego czasu, które nie mają pomysłu za co się w danym momencie zabrać.
Moja ocena: 5/10.
W Nowym Jorku jest wielu singli, którzy próbują swoich sil w wielkim mieście. Niektórzy uparcie poszukują partnera, inni natomiast twierdzą, że nie jest on im do szczęścia potrzebny. Jednak jak to jest naprawdę? Niestety w tej produkcji sensownej historii tworzącej spójną całość nie dostaniemy. Najbardziej wyraźny był wątek w którym przedstawiana była relacja między siostrami, czyli Alice i Meg. Czasem mocną postacią była Robin, która też miała swoją małą historię do pokazania. Jednak pozostali w ogóle nie wywarli na mnie wrażenia i będąc tuż po seansie nie jestem w stanie zbyt wiele o nich napisać. Mam wrażenie, że ten film składa się z wielu wątków o których niewiele się później pamięta, a tylko te nieliczne spajają wszystko ze sobą. Dla mnie jest to historia ot tak po prostu do obejrzenia w leniwy weekend, lecz nie jest to na pewno nic ambitnego.
Gra aktorska według mnie przeciętna. Choć część osób tu występujących kojarzę z innych produkcji tak tutaj niestety nikt nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia, bym miała się nad nim rozpływać z zachwytu. Tak jakby po prostu odwalili swoją robotę, dostali kasę i chcieli zapomnieć, że tu wystąpili - przynajmniej ja mam niestety takie wrażenie po tym co tu dostałam.
"Jak to robią single" to dla mnie bardzo przeciętny film, który nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. Wątpię aby pozostał w mojej pamięci na dłużej, a już nawet pod koniec miesiąca nie sądzę abym pamiętała co tu w ogóle się działo. Nie jestem pewna komu w ogóle bym mogła polecić ten tytuł - chyba jedynie osobom z nadmiarem wolnego czasu, które nie mają pomysłu za co się w danym momencie zabrać.
Moja ocena: 5/10.
Faktycznie nie pamiętam wiele z tego filmu, ale wiem, że oglądanie go było bardzo przyjemne. :)
OdpowiedzUsuńTo właśnie kwintesencja tego filmu - ogląda się go przyjemnie ale później niewiele się z niego pamięta :).
Usuń