Małżeństwo naukowców stara się udowodnić, że wychowanie ma większy wpływ na rozwój dziecka niż geny.
"Co z nich wyrośnie" to film, który zaintrygował mnie swoim opisem. Byłam naprawdę ciekawa w jaki sposób zostanie przedstawiona owa historia. Niestety oglądanie tej produkcji było dla mnie udręką i nie byłam w stanie zobaczyć jej od razu w całości...
Catherine i Ben to małżeństwo naukowców, które postanawia przeprowadzić eksperyment. Chcą oni udowodnić, że rozwój dzieci nie jest uzależniony od genów a od sposobu w jaki są wychowywane. Zaczynają wychowywać trójkę dzieciaków, każde w inny sposób by dowieść swoje racje. Przyznam, że sama koncepcja mi się spodobała jednak już wykonanie i pociągnięcie tej historii niekoniecznie. Podczas seansu wynudziłam się okropnie. Dwa razy usnęłam podczas oglądania i musiałam odszukiwać miejsce w którym odpłynęłam. Zakończenie nie powaliło mnie na kolana, bardzo wymuszone i w ogóle nie pasujące do całości. Obawiam się, że niestety zapamiętam tę historię ale jako jedną z gorszych jaką obejrzałam w tym roku.
Gra aktorska - odniosłam wrażenie, że najbardziej przygotowane do zagrania były... dzieci. Według mnie to najmłodsza część obsady odwaliła najlepszą robotę w tej produkcji. W przypadku dorosłych jestem bardzo zawiedziona. Przez większość czasu było drętwo, nienaturalnie i momentami wręcz odpychająco. Najbardziej nie pasowała mi tu odtwórczyni Catherine, czyli Toni Collette. Moim zdaniem wypadła ona tu po prostu najsłabiej.
Niestety nie potrafię znaleźć logicznego wytłumaczenia dlaczego męczyłam się z tym filmem do końca. Po prostu nie lubię porzucać zaczętych filmów, tak samo jak książek. Starałam się dać szansę z nadzieją, że czymś mnie pozytywnie zaskoczy. Niestety tak się w przypadku "Co z nich wyrośnie" nie stało...
Catherine i Ben to małżeństwo naukowców, które postanawia przeprowadzić eksperyment. Chcą oni udowodnić, że rozwój dzieci nie jest uzależniony od genów a od sposobu w jaki są wychowywane. Zaczynają wychowywać trójkę dzieciaków, każde w inny sposób by dowieść swoje racje. Przyznam, że sama koncepcja mi się spodobała jednak już wykonanie i pociągnięcie tej historii niekoniecznie. Podczas seansu wynudziłam się okropnie. Dwa razy usnęłam podczas oglądania i musiałam odszukiwać miejsce w którym odpłynęłam. Zakończenie nie powaliło mnie na kolana, bardzo wymuszone i w ogóle nie pasujące do całości. Obawiam się, że niestety zapamiętam tę historię ale jako jedną z gorszych jaką obejrzałam w tym roku.
Gra aktorska - odniosłam wrażenie, że najbardziej przygotowane do zagrania były... dzieci. Według mnie to najmłodsza część obsady odwaliła najlepszą robotę w tej produkcji. W przypadku dorosłych jestem bardzo zawiedziona. Przez większość czasu było drętwo, nienaturalnie i momentami wręcz odpychająco. Najbardziej nie pasowała mi tu odtwórczyni Catherine, czyli Toni Collette. Moim zdaniem wypadła ona tu po prostu najsłabiej.
Niestety nie potrafię znaleźć logicznego wytłumaczenia dlaczego męczyłam się z tym filmem do końca. Po prostu nie lubię porzucać zaczętych filmów, tak samo jak książek. Starałam się dać szansę z nadzieją, że czymś mnie pozytywnie zaskoczy. Niestety tak się w przypadku "Co z nich wyrośnie" nie stało...
Moja ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz