Powieść zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej.
Pewnego dnia Eva Traube Abrams, bibliotekarka z Florydy, układając
książki na półkach zauważa w gazecie niezwykłe zdjęcie. Zamiera… zdjęcie
przedstawia książkę, której nie widziała od 65 lat. To dzieło to
„Księga utraconych imion”.
Artykuł opowiada o szabrowaniu bibliotek przez nazistów w Europie
podczas II wojny światowej – co Eva doskonale pamięta – oraz
poszukiwaniach, mających na celu odnalezienie ludzi związanych z książką
ze zdjęcia. Ów XVIII-wieczny tekst religijny, który ponoć zniknął z
Francji w czasie wojny, to niezwykle ciekawy przypadek. Niespodziewanie
odnaleziony – został umieszczony w głównej berlińskiej bibliotece.
Zawiera pewien szyfr, lecz choć naukowcy łamią głowy, nie potrafią go
złamać, ani nie wiedzą, skąd się wziął.
Odpowiedzi na ich pytania zna Eva – lecz czy wystarczy jej sił, aby
wrócić do starych wspomnień i pomóc w odnalezieniu osób zaginionych
podczas wojny?
Opis książki
Autor: Kristin
Harmel
Tytuł oryginalny:
The Book of Lost Names
Język oryginalny:
angielski
Tłumacz:
Jakubowska Alina, Kulicka Elżbieta
Kategoria:
Literatura piękna
Gatunek:
literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania:
2020
Rok pierwszego wydania polskiego:
2020
Liczba stron: 400
Czas trwania: 10h 15m
Lektor: Monika Węgiel-Jarocińska
Książka pt. "Księga utraconych imion" mam wrażenie, że przeszła nieco bez echa. Bliżej jej premiery pojawiło się kilka opinii na jej temat, lecz później zrobiło się o niej cicho. Kilka osób jednak poleciło mi tę powieść i z ogromną nadzieją po nią sięgnęłam. Niestety nie zrobiła ona na mnie aż tak dużego wrażenia jak się spodziewałam...
Gdy Eva, bibliotekarka z Florydy, widzi zdjęcie pewnej książki w gazecie powraca do niej wiele wspomnień sprzed wielu lat. Wraz z nią cofamy się do czasów II wojny światowej, która była łagodnie mówiąc bardzo trudnym czasem dla wielu ludzi. Tytułowa "Księga utraconych imion" to jedna z wielu spraw, którymi podczas wojny zajmowała się bohaterka, by uchronić niewinne dzieci przed zapomnieniem. Widziałam porównanie tej powieści do "Słowika" Kristin Hannah i niestety nie do końca mogę się z tym zgodzić. Choć obie poruszają ciężką tematykę wojenną, tak jednak powieść Kristin Harmel była według mnie skonstruowana nieco gorzej i nie wywołała we mnie aż tylu emocji, które pozostałyby ze mną na długo po zakończeniu lektury. Dodatkowo mało przekonujący był tu dla mnie wątek romantyczny, który momentami był aż za nadto nachalny i przesłodzony, przez co wydawał mi się niezbyt realistyczny. Pomimo swoich wad wysłuchałam tę historię do końca z pewnym zaciekawieniem, gdyż byłam naprawdę zaintrygowana tym jak się ona zakończy.
Bohaterowie - mam tutaj bardzo duże wątpliwości jak powinnam ich ocenić. O ile w trakcie lektury byłam w stanie całym sercem kibicować im by jak najlepiej potoczyły się ich losy, tak nie pozostali ze mną na długo. Będąc już jakiś czas po wysłuchaniu tej historii nie jestem w stanie napisać o nich zbyt wiele i przypomnieć sobie ich jakieś charakterystyczne cechy, dzięki którym byłabym w stanie konkretnie ich opisać.
Styl autorki przyjemny w odbiorze. Pomimo ciężkiej tematyki udało jej się napisać historię stosunkowo lekkim językiem, który od siebie nie odpycha. Jednak co do samej stworzonej przez nią historii mam pewne wątpliwości... Lektorka dała radę i bardzo przyjemnie słuchało mi się jej głosu.
"Księga utraconych imion" to powieść jakich wiele na naszym rynku. Choć można dobrze spędzić swój czas podczas lektury to jednak nie wyróżnia się aż tak bardzo na tle innych o tematyce wojennej. Niestety nie jestem pewna na jak długo pozostanie jej treść w mojej pamięci, a szkoda, gdyż miałam nadzieję na coś nieco bardziej 'mocnego'.
Moja ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz