czwartek, 31 października 2019

Podsumowanie października 2019


Mam wrażenie, że czas pędzi stanowczo za szybko. Jakoś nie mogę się pogodzić z myślą, że już kończy się październik i zostały ostatnie dwa miesiące tego roku. Choć działo się u mnie wiele w życiu, niestety nie zawsze tak pozytywnie jakbym chciała, to znalazłam również czas na trochę przyjemności w postaci książek i filmów. Na wynik w tym miesiącu nie mogę narzekać, gdyż od dawna chyba nie miałam go aż tak dobrego. A zatem zapraszam Was na moje czytelniczo-filmowe podsumowanie października 2019 roku.




Październik książkowo

- liczba przeczytanych książek: 8
- łączna liczba stron: 4 002

Największym rozczarowaniem października jest dla mnie książka "Mister". Znalazła ona swoich zwolenników, jednak ja do nich na pewno nie należę. Niestety szkoda mi poświęconego na nią czasu, lecz bez znajomości tej pozycji nie mogłabym na nią narzekać ;). Natomiast im dalej tym znacznie lepiej. Trylogia 'Odcienie magii' to seria do której chciałabym powracać. Również ogromne pozytywne zaskoczenie miało miejsce przy "Kasztanowym ludziku", a czytając książki Katarzyny Bereniki Miszczuk bardzo dobrze się zrelaksowałam i spędziłam miło czas. W ogólnym rozrachunku październik pod względem książkowym mogę zaliczyć do raczej tych udanych :).



Październik filmowo

- liczba obejrzanych filmów: 8

W filmach trafiłam zarówno na totalnego gniota ("What the Health"), jak i udało mi się również obejrzeć bardzo dobre tytuły. Jestem pewna, że w przyszłości powrócę do co najmniej dwóch z nich, a mianowicie do "Narodzin gwiazdy" oraz "Sztuki kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Jednak większość z tych tytułów i tak będę pozytywnie wspominać i nie żałuję obejrzenia znacznej części z nich.


A jak Wam minął październik? Mam nadzieję, że udało Wam się trafić na jakąś perełkę o której będziecie pamiętać przez długi czas. Zarówno pod względem książkowo-filmowym jak i tym bardziej prywatnym :).

środa, 30 października 2019

'Dziadek do orzechów i cztery królestwa' (The Nutcracker and the Four Realms, 2018) - film







W wigilię Bożego Narodzenia Clara oraz jej rodzeństwo otrzymują prezenty pozostawione przez zmarłą niedawno matkę. Dziewczyna ze zdumieniem odkrywa, że do jej prezentu – zdobionej szkatułki – nie załączono klucza. Udaje się więc po pomoc do swojego ojca chrzestnego, niespodziewanie trafia do magicznej krainy, gdzie z pomocą dziarskiego kapitana Filipa próbuje zapobiec wojnie między królestwami.






     Choć mamy dopiero koniec października nabrałam ochoty na film w klimacie świątecznym. Postanowiłam dać szansę produkcji pt. "Dziadek do orzechów i cztery królestwa", pomimo że nie słyszałam o niej wcześniej kompletnie nic. Jednak jak zobaczyłam w opisie słowo 'wigilia' to nabrałam na ten tytuł ogromnej ochoty.
     W magiczny dzień, czyli wigilię Bożego Narodzenia trójka rodzeństwa dostaje prezenty od swojej matki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ich rodzicielka niedawno nie zmarła a owe podarki przekazuje im ich ojciec. Gdy okazuję się, że do szkatułki, którą otrzymała Clara brakuje klucza, zaczyna się jej niebanalna przygoda. Choć sama nie wiedziałam czego dokładnie mam się spodziewać po tej historii, czuję się troszkę rozczarowana. Nie potrafiłam się niestety całkowicie w nią wgryźć i przeżywać całą sobą wszystkich przygód wraz z bohaterami. Pomimo cudownego klimatu jaki został tu utrzymany sama treść była według mnie po prostu przeciętna.
     Gra aktorska jak najbardziej na plus. Większość postaci była według mnie bardzo dobrze dobrana. Największe pozytywne wrażenie zrobiła na mnie Keira Knightley, która wcielała się w Cukrową Wróżkę. Jej postać była według mnie fenomenalna, choć nie do końca tak pozytywna jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Pomimo swojej słodyczy potrafiła pokazać charakterek. Natomiast nie do końca pasowała mi w roli Clary Mackenzie Foy, która momentami wydawała mi się zbyt urocza i miałka do roli odważnej dziewczyny, która musi zmierzyć się z przeciwnościami losu. Całe szczęście owe wrażenie, że nie utrzymywało mi się przez cały seans.
     Niestety mam mieszane odczucia po tym filmie. Choć nie jest to zła produkcja, po której miałabym poczucie straconego czasu, to mam jednak wrażenie, że czegoś tu zabrakło. Nie zapadła mi ta historia zbytnio w pamięci i nie jestem pewna czy będę jeszcze o niej pamiętać pod koniec roku. Po prostu kolejny przeciętniak na którego trafiłam w swoim życiu...
     Moja ocena: 5/10.

poniedziałek, 28 października 2019

"Kasztanowy ludzik" Søren Sveistrup



Jeżeli znalazłeś kasztanowego ludzika, to znaczy, że jest już za późno...
Psychopata terroryzuje Kopenhagę – krwawo morduje swe ofiary, a na miejscach zbrodni pozostawia ręcznie zrobione kasztanowe ludziki. Policja szybko odkrywa, że ślady w tajemniczy sposób prowadzą do dziewczynki, która została uznana za martwą – chodzi o porwaną rok wcześniej córkę minister spraw społecznych. Do jej zabicia przyznał się pewien mężczyzna, a sprawę uznano za wyjaśnioną. Tragiczny zbieg okoliczności czy też te dwie sprawy faktycznie łączy coś mrocznego? Kim jest tajemniczy morderca?
By ocalić niewinnych, detektywi muszą połączyć siły i toczyć walkę z czasem. Ponieważ szaleniec ma misję, która jeszcze się nie skończyła... Nikt nie jest bezpieczny!
Opis książki





Autor: Søren Sveistrup 
Tytuł oryginalny: Kastanjemanden 
Język oryginalny: duński 
Tłumacz: Haber-Biały Justyna 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2019 
Liczba stron: 560



     Przyznam się, że do sięgnięcia po książkę "Kasztanowy ludzik" w głównej mierze zachęciła mnie akcja promocyjna wydawnictwa, którą możecie znaleźć pod tym linkiem. Sam opis również wydał mi się intrygujący i miałam nadzieję, że trafi ona w moje gusta. Gdy udało mi się dorwać tę pozycję w dobrej cenie nie wahałam się ani minuty, kupiłam ją i od razu gdy trafiła w moje ręce zaczęłam czytać. Całe szczęście nie zawiodłam się nią!
     Opis fabuły, który można znaleźć powyżej jest moim zdaniem wystarczający, jeśli jest się jeszcze przed lekturą. Każda kolejna informacja może odebrać radość z lektury i wkręcania się w historię już od pierwszych stron. Przynajmniej w moim przypadku tak było i cieszę się, że nie wiedziałam o tym co tu się dzieję więcej niż to co możemy znaleźć w opisie na okładce. Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron i nie mogłam się oderwać od czytania. Całe szczęście, że sięgnęłam po nią w dzień wolny od pracy i nie musiałam się odrywać od lektury, a na tym chyba jedynie ucierpiały obowiązki domowe ;). Od samego początku napięcie było budowane znakomicie, przez całą książkę podczas lektury czułam pewien niepokój związany z tą historią a zakończenia nie byłam w stanie przewidzieć. Jestem ciekawa czy znając już je to podczas kolejnego czytania dostrzegłabym jakieś sygnały takiego obrotu spraw.
     Bohaterowie zostali wykreowani bardzo dobrze. Choć nie wszystkich byłam w stanie polubić od samego początku to wzbudzali oni we mnie przeróżne uczucia, dzięki którym ta emocjonująca historia pozostanie ze mną na dłużej. Każda z postaci według mnie była tu potrzebna, wprowadzała do tej historii pewne 'smaczki', przez co tak łatwo o nich nie zapomnimy i nie ma się poczucia zagubienia podczas lektury kto jest kim.
     Styl autora bardzo dobry w odbiorze, choć nie wiem ile jest również w tym zasługi tłumaczki, która zapewne też odwaliła tu kawał dobrej roboty. Przez książkę wręcz płynęłam i pochłonęłam ją w niecałe dwa dni, a rzadko mi się to zdarza przy pozycjach mających ponad pięćset stron. Wydanie papierowe bardzo dobrze zrobione, dzięki czemu nawet nie odczuwałam fizycznego ciężaru tej książki. Całe szczęście całość wykonana w porządny sposób, dzięki czemu nie rozpadała mi się ona już podczas pierwszego czytania. Również środek wypadł na tyle estetycznie, że nie przeszkadzał w czytaniu a biel stron nie męczyła oczu.
     Moim zdaniem "Kasztanowy ludzik" to jedna z lepszych pozycji w swoim gatunku. Miałam wobec niej ogromne oczekiwania i całe szczęście się na niej nie zawiodłam. Jeśli jeszcze nie czytaliście tego tytułu albo jakimś cudem jeszcze o nim nie słyszeliście to gorąco zachęcam Was do jak najszybszego jego nadrobienia! Uważam, że naprawdę warto zapoznać się z tą książką.
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 27 października 2019

'Narodziny gwiazdy' (A Star Is Born, 2018) - film






Cooper wciela się w rolę Jacksona Maine’a, gwiazdora muzyki country, którego kariera chyli się ku upadkowi, kiedy odkrywa utalentowaną, nieznaną nikomu piosenkarkę Ally (w tej roli Lady Gaga). Kiedy między tą dwójką wybucha płomienny romans, Jack nakłania Ally do wyjścia z cienia i pomaga jej osiągnąć sławę. Jednak gdy kariera Ally w szybkim tempie przyćmiewa dokonania Jacka, jest mu coraz trudniej poradzić sobie z własną gasnącą gwiazdą.






     O filmie "Narodziny gwiazdy" z wyśmienitą obsadą aktorską było w okolicach jego premiery bardzo głośno. Zebrał bardzo wiele pozytywnych recenzji, jak i wielu ludzi z mojego otoczenia zachwycało się tą historią. Dość długo zbierałam się za obejrzenie tej produkcji z obawy czy również i ja będę w stanie docenić to co zachwalało tak znaczne grono osób.
     Przypadkowe spotkanie Ally z gwiazdą muzyki country, Jacksonem, zmienia ich życie. Ich rozwijająca się relacja doprowadza do różnych zaskakujących zdarzeń, dzięki którym mają okazję się rozwinąć, jak i mogą pociągnąć ich na dno. Przyznam, że sama historia według mnie nie jest aż tak bardzo zaskakująca jak mogłabym się spodziewać po wielu zachwytach, jednak wykonanie sprawiło, ze nie mogłam się oderwać od filmu. Większością piosenek, które mamy tu okazję posłuchać jestem oczarowana. Doprowadziło to nawet do tego, że będąc po seansie w empiku zakupiłam sobie płytę z soundtrackiem z tej produkcji.
     Gra aktorska - ogół bardzo mi się spodobał i mam pozytywne wrażenie z całości. Jednak były momenty, gdy bardziej przyglądając się sposobowi wcielania się w postacie nie zawsze byłam przekonana co do naturalności. Może to tylko moje dziwne postrzeganie świata, lecz pomimo niektórych szczegółów nie mogę nic większego zarzucić aktorom.
     Podsumowując - pomimo moich obaw nie żałuję, że wreszcie zdecydowałam się obejrzeć "Narodziny gwiazdy". Choć aż tak bardzo nie piszczałam z zachwytu podczas seansu to moim zdaniem ten film jest wart uwagi. Naprawdę dobrze spędziłam swój czas oglądając tę produkcję.
     Moja ocena: 8/10.

czwartek, 24 października 2019

"Wyczarowanie światła" V. E. Schwab

Ostateczna bitwa między światłem i ciemnością w spektakularnym finale bestsellerowej trylogii, zaliczanej do najlepszych dzieł fantasy ostatniej dekady.
Ciemność przypuszcza atak na kolejny ze światów, tym razem ten najjaśniejszy z nich – pulsujący od magii Czerwony Londyn, szczęśliwe królestwo rządzone przez wspaniałych Mareshów, niszcząc i tak delikatną równowagę sił, która dotąd istniała w czterech Londynach.
Po tragedii Kell – uważany za ostatniego żyjącego antariego – musi dokonać licznych wyborów i podjąć ważne decyzje: komu pomagać, wobec kogo zachować lojalność, przed kim się ugiąć. Lila Bard – do niedawna uważana za zwyczajną (choć nigdy przeciętną) dziewczynę z Szarego Londynu – przetrwała i rozkwitła dzięki serii magicznych prób. Teraz jednak musi nauczyć się kontrolować świeżo odkryte zdolności – zanim magia całkowicie ją przytłoczy.
Starożytny wróg powraca i wyciąga ręce po kwitnące miasto, a upadły bohater stara się ocalić własne, z pozoru martwe królestwo. Zhańbiony kapitan Alucard Emery z „Nocnej Iglicy” musi więc zebrać załogę i wyruszyć na poszukiwanie ratunku, który wydaje się niemożliwy. Rozpoczyna się walka nie tylko z zewnętrznym nieprzyjacielem, lecz także z własnym, opętanym ludem…
Opis książki



Autor: V. E. Schwab 
Tytuł oryginalny: A Conjuring of Light 
Język oryginalny: angielski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: fantasy 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2017 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2018 
Liczba stron: 696



     Książka "Wyczarowanie światła" to już ostatni tom trylogii, w którą się mocno wkręciłam w tym miesiącu. Miałam pewne obawy czy po nią sięgać - z jednej strony jak najszybciej chciałam poznać dalsze losy bohaterów, z drugiej zaś nie chciałam się z nimi rozstawać. Moje oczekiwania były tym większe, że spodziewałam się epickiego zakończenia. Jednak czy faktycznie je dostałam?
     W tym tomie przedstawione jest ostateczne starcie światów, a wynik jest ciężki do przewidzenia. Skumulowana akcja na prawie siedmiuset stronach została poprowadzona wartko, bez chwili wytchnienia dla czytelnika. Już od samego początku tej powieści dzieję się wiele i nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć jak to wszystko się zakończy. Dostałam tu oczekiwaną epicką ostateczną bitwę i to na niej moim zdaniem powinna się zakończyć seria. Niestety rozczarowały mnie sielskie opisy na ostatnich stronach, które popsuły według mnie misterne budowanie napięcia przez całą trylogię. Z jednej strony fajnie, że wiemy co się dzieje z ocalałymi bohaterami z którymi mogliśmy się zżyć przez te trzy tomy. Z drugiej strony natomiast to napięcie przedstawieniem ciepłych kluch zeszło na mnie równie szybko jak z przekłutego balona. Sama do końca nie wiem co by było lepsze - pozostawienie tych ostatnich stron, czy lepiej by było ich porzucenie, choć wtedy miałabym jednak niedosyt tego co stało się dalej.
     Bohaterowie moim zdaniem genialnie wykreowani. Widać na przestrzeni tych powieści, że uczą się na swoich błędach i potrafią wyciągać z nich wnioski. Nie pozostają tak samo beztroscy jak na samym początku, co w niektórych seriach ma miejsce i jest według mnie irytujące. Wszyscy bez wyjątku wzbudzali we mnie przeróżne emocje i to dzięki nim ta historia pozostanie ze mną na długo. Niektórych potrafiłam pokochać, by za kilka stron znienawidzić i za chwilę znów zapałać do nich pozytywnymi uczuciami. Ich złożoność jest moim zdaniem jak najbardziej na plus.
     Styl autorki - no cóż mogę więcej napisać. Mam wrażenie, że z książki na książkę jest tylko lepiej. Pomimo obszerności tej pozycji przeczytałam ją w naprawdę błyskawicznym tempie, nie mogąc się oderwać od lektury. Wydanie elektroniczne jak najbardziej na plus, całość bardzo dobrze współgrała z moim czytnikiem.
     Trylogia 'Odcienie magii' to moim zdaniem kawał dobrej historii, a ostatni tom dał potężną dawkę emocji i uczuć o których tak szybko się nie zapomni. Jestem pewna, że w przyszłości powrócę do tej historii, a całe szczęście e-book tak łatwo się nie zniszczy od kilkukrotnych czytań jak egzemplarz papierowy ;). Jeśli jeszcze się zastanawiacie czy warto sięgać po twórczość tej autorki to gorąco Wam polecam. Moim zdaniem naprawdę warto!
     Moja ocena: 8/10.

poniedziałek, 21 października 2019

'Minimalizm: Dokument o rzeczach ważnych' (Minimalism: A Documentary About the Important Things, 2015) - film










Mniej oznacza więcej: w tym dokumencie poznajemy historie ludzi, którzy sprzeciwiają się amerykańskiemu ideałowi dążenia do szczęścia poprzez dobra materialne.









     Patrząc na swoje rosnące stosy książek do przeczytania, świeczek czekających na odpalenie czy flakonów perfum, które kiedyś może uda mi się z przyjemnością wypsikać, mignął mi tytuł filmu o minimalizmie. Przyznam, że mocno mnie zaciekawił i postanowiłam go obejrzeć. Z jakim efektem? To się dopiero okaże...
     Dwójka mężczyzn, która napisała książkę o minimalizmie jeździ po świecie próbując przekonać ludzi do idei posiadania mniejszej ilości rzeczy. Poznajemy tu również historię osób, które faktycznie wcieliły taki sposób działania i ich osobiste przemyślenia na ten temat. Muszę przyznać, że sama idea została tu przedstawiona w bardzo racjonalny według mnie sposób, który zmusza do przemyśleń czy faktycznie musimy obrastać w rzeczy. Czy faktycznie najnowszy model iPhone'a jest nam potrzebny skoro aparat kupiony kilka miesięcy temu może nam jeszcze posłużyć przez następne lata? Bardzo ciekawie wypowiedział się jeden z bohaterów na temat kolekcji książek posiadaną przez jedną z osób i chyba to mnie kupiło. Mi ta produkcja na pewno da do myślenia co tak naprawdę jest ważne i które rzeczy są mi potrzebne i faktycznie sprawiają radość. Wątpię abym nagle pozbyła się większości zawartości swojej biblioteczki, ale pewne ziarnko czy warto wszystko chomikować, nawet jak już nie powrócę do danej treści zostało zasiane. Produkcja nie przedstawia tematu w agresywny sposób, obrażający osoby ze skłonnością do gromadzenia, lecz z taką pozytywną energią, która może niektórych zachęci do działania.
     Ze swoim problemem gromadzeniem niektórych rzeczy z pewną dozą sceptycyzmu podchodziłam do tematu tej produkcji, jednak nie żałuję, że ją obejrzałam. Moim zdaniem czas, który na nią poświęciłam nie jest czasem straconym, gdyż zmusiła mnie do pewnej refleksji dotyczącej tego co już posiadam a co wydawało mi się, że koniecznie chcę jeszcze mieć. Czy faktycznie uda mi się to wdrożyć to się okaże chociażby przy następnym stosiku książkowym, ile pozycji w wersji papierowej do mnie przybędzie...
     Moja ocena: 7/10.

niedziela, 20 października 2019

"Paranoja" Katarzyna Berenika Miszczuk




Lato w Warszawie, pomimo leniwej, wakacyjnej atmosfery, obfituje w serię dziwnych samobójstw. Lekarz medycyny sądowej Marek Zadrożny zaczyna przyglądać się kolejnym przypadkom. Wbrew opinii policji samobójstwa wydają mu się podejrzane. Na palcu jednej z ofiar znajduje kawałek czerwonej nitki. Podobny wyciąga z kieszeni innego zmarłego. Nikt jednak nie wierzy w jego teorie, a on sam zaczyna zastanawiać się, czy ma paranoję.
Tymczasem Joanna Skoczek, wygadana lekarka psychiatrii, wraca do stolicy po urlopie. Wciąż usiłuje otrząsnąć się po tym, jak ledwie uniknęła śmierci z rąk tajemniczego wielbiciela. A może to także tylko paranoja? 
Opis książki





Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk 
Język oryginalny: polski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2018 
Liczba stron: 416



     Książki Katarzyny Bereniki Miszczuk są dla mnie naprawdę miłą odskocznią od codziennego życia. Niedawno skończyłam czytać "Obsesję" tej autorki, z którą spędziłam całkiem dobrze swój czas, więc sięgnęłam również po kolejną część serii ' W lekarskim fartuchu', czyli "Paranoję". Również w tym przypadku nie mam zbyt wielu powodów do narzekania.
     Po traumatycznych przeżyciach Joanna na chwilę odcięła się od wszystkiego, jednak postanawia powrócić do Warszawy. W stolicy zaczynają znów dziać się podejrzane rzeczy, a z pozoru niezwiązane ze sobą samobójstwa mają jeden punkt wspólny - czerwona nitka. Znani nam bohaterowie z poprzedniego tomu muszą uporać się z nowymi wyzwaniami, lecz nie będzie to wcale takie łatwe. Muszę przyznać, że fabuła mnie wciągnęła już od samego początku, choć było tu kilka nieścisłości. Mam wrażenie, że niektóre sytuacje były tu upchnięte na siłę, aby tylko więcej się działo, jednak niekoniecznie wnosiły one wiele do historii. Również nie do końca w tej historii spodobał mi się wątek romantyczny, którego pomału mam już powoli dosyć. Pomimo to reszta zdarzeń była według mnie całkiem niezła. Możliwe, że osoby bardziej zaznajomione z tematyką śledztw dostrzegłyby tu pewne nieścisłości, lecz ja starałam się czerpać po prostu radość z lektury bez doszukiwania się kolejnych wątpliwości.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani, choć irytowało mnie w tym tomie, że nie wyciągnęli lekcji z wcześniejszych zdarzeń. Niektóre zachowania były bardzo naiwne, część wręcz niedorzeczna, choć dawało to jednolity obraz jednej z damskich postaci. Co do męskiej części cieszę się, że trochę mniej było tu irytującego chirurga, z którym się nie do końca polubiłam.
     Styl autorki bardzo lekki w odbiorze, dzięki czemu przez tę powieść leciało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Dla niektórych może to wada ale ja właśnie czegoś takiego aktualnie potrzebowałam. Wydanie elektroniczne, które miałam przyjemność czytać bardzo schludnie zrobione i sprzyjało wciągnięciu się w lekturę. Idealnie współgrało z moim czytnikiem Kindle Paperwhite i pod tym względem nie mam nic do zarzucenia temu wydaniu.
     Nie udało mi się znaleźć informacji czy będzie kolejny tom z tego cyklu, jednak jeśli się pojawi to z chęcią po niego sięgnę. "Paranoja" to według mnie bardzo dobry kryminalny umilacz czasu, dzięki któremu mogłam się oderwać od własnych problemów. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej pozycji, a jesteście fanami tej autorki, to gorąco zachęcam Was do sięgnięcia również po ten tytuł!
     Moja ocena: 7/10

czwartek, 17 października 2019

'O chłopcu, który ujarzmił wiatr' (The Boy Who Harnessed the Wind, 2019) - film










Trzynastoletni samouk William Kamkwamba buduje turbinę wiatrową, aby uratować swoją wioskę w Malawi przed głodem. Film oparty na faktach.










     Przyznam się, że na temat filmu "O chłopcu, który ujarzmił wiatr" nie słyszałam zbyt wiele, choć te nieliczne opinie z którymi się wcześniej zetknęłam były raczej pozytywne. Jednak krótki opis tej produkcji zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam dać jej szansę i obejrzeć. Moim zdaniem jest to całkiem udany film, który wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
     William to ambitny uczeń, który chce poszerzać swoją wiedzę za wszelką cenę. Jednak sytuacja w jego rodzinie i wiosce ulega drastycznemu pogorszeniu a możliwość rozwijania swojej pasji stoi pod wielkim znakiem zapytania. Pomimo to jego dotychczas zdobyta wiedza pozwala uratować wioskę przed totalną katastrofą. Podobno jest to historia oparta na faktach, więc ciężko mi jest ją oceniać, a nie kojarzę również samej sytuacji na podstawie której powstał ten film. Nie zmienia to faktu, iż choć trwa on prawie dwie godziny, nie było tu według mnie nużących momentów. Historia przedstawiona w przystępny dla widza sposób i nawet najbardziej zmęczony odbiorca wciągnie się już od pierwszych minut. Również na rynku jest zbyt mało tego typu produkcji, więc tym bardziej warto się nią zainteresować.
     Gra aktorska na dobrym poziomie, lecz nie wszyscy aktorzy zawładnęli moim serduchem. Niektóre postacie były według mnie zbyt drętwo odegrane całkowicie psując część scen. Choć dane osoby były potrzebne do przekazania treści to jednak było coś w nich przez co momentami miałam ochotę wyłączyć film... Możliwe, że to tylko moje mocno subiektywne odczucia, lecz musiałam się tym z wami podzielić.
     Sam film "O chłopcu, który ujarzmił wiatr", pomimo niektórych mankamentów, jest według mnie wart obejrzenia. Podobno jest również książka, lecz o tym dowiedziałam się już po seansie, więc raczej sięgać po nią nie będę. Choć miło będę wspominać tę historię, nie wiem czy ponownie będę miała ochotę do niej powracać w którejkolwiek z form.
     Moja ocena: 7/10.

środa, 16 października 2019

"Zgromadzenie cieni" V. E. Schwab

Upłynęły cztery miesiące, odkąd w ręce Kella wpadł czarny kamień. Cztery miesiące, odkąd przecięły się ścieżki Antariego i dziewczyny z Szarego Londynu, Delilah Bard. Cztery miesiące, odkąd książę Rhy został ranny, Kell i Lila pokonali rządzące Białym Londynem bliźniaki Dane, a kamień wraz z umierającym Hollandem wrzucili w otchłań Londynu Czarnego.
Pod wieloma względami sytuacja prawie wróciła do normalności, chociaż... Rhy spoważniał, a Kella dręczą wyrzuty sumienia. Antari nie przemyca już przedmiotów między światami – jest nerwowy, nawiedzany przez sny z udziałem złowieszczej magii, skupiony na myślach o Lili, która zniknęła mu z oczu w porcie, tak jak zawsze tego pragnęła. Tymczasem w Czerwonym Londynie trwają przygotowania do Igrzysk Żywiołów, spektakularnego i kosztownego międzynarodowego turnieju – mającego na celu rozrywkę i zachowanie dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami. Na zawody przybędzie wielu gości, a wśród nich starzy przyjaciele na pewnym statku pirackim.
Jednakże, podczas gdy wszyscy w Czerwonym Londynie skupiają się na czekających ich emocjach sportowych i towarzyszących igrzyskom przyjęciach, w innym Londynie rozkwita życie, a ci, którzy mieli rzekomo odejść na zawsze, powracają. Jak cień, który znika w nocy, lecz pojawia się znów kolejnego dnia, tak odżywać zdaje się Czarny Londyn. Tyle że magia wymaga równowagi, więc by odrodził się Czarny Londyn, inne miasto musi upaść... 
Opis książki



Autor: V. E. Schwab 
Tytuł oryginalny: A Gathering of Shadows 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Wojtczak Ewa 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: fantasy 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2016 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017 
Liczba stron: 530



     Niedawno zachwycałam się pierwszym tomem 'Odcieni magii', czyli "Mroczniejszym odcieniem magii". Wiedziałam, że nie mogę długo zwlekać z sięgnięciem po drugi tom i tak oto wreszcie go przeczytałam. Całe szczęście autorka dała radę i jestem nim tak samo oczarowana jak pierwszym!
     Akcja rozgrywa się cztery miesiące po wydarzeniach z poprzedniej części. Zbliżające się Igrzyska Żywiołów w Czerwonym Londynie przyciągają wiele osób do tego miasta. Jednak przeszłość nie daje bohaterom o sobie zapomnieć. Choć powinni żyć teraźniejszością i myśleć o przyszłości państwa, ciężko jest im przejść do codzienności z tym co się stało. Historia przedstawiona w tym tomie jest według mnie bardzo dobrą kontynuacją, która już od pierwszych stron wciąga czytelnika do swojego świata. Cieszę się, że mogłam powrócić do znanych mi bohaterów i znów śledzić ich losy z zapartym tchem. Dzieję się tu dużo, mamy do czynienia z wartką akcją, która nie zwalnia do ostatnich stron. W tym przypadku jest to ogromną zaletą, gdyż wszystkie wątki są zgrabnie ze sobą splecione i każdy  nich jest według mnie potrzebny. Całe szczęście akcja nie została poprowadzona w tandetny i absurdalny sposób, gdzie brak ciągłości i logiki biłby po oczach. Zakończenie natomiast znów sprawiło, że nie mogę już doczekać się kolejnego tomu.
     Bohaterowie bardzo dobrze nakreśleni. Mam wrażenie, że trochę dojrzali, a wydarzenia nie przeszły bez echa. Wyciągnęli z nich lekcję, a przynajmniej większość. Choć nadal mamy styczność z tymi samymi postaciami możemy dostrzec w nich subtelne zmiany, które spowodowały trudne chwile z przeszłości. Ja jestem jak najbardziej na tak!
     Styl autorki nadal genialny. Potrafiła ona napisać kontynuację, która dorównuje pierwszemu tomowi i ukazać historię, która wciąga już od samego początku. Wydanie elektroniczne bardzo dobrze zrobione, idealnie współgrało z moim czytnikiem i nie mam zasadniczo do czego się pod tym względem przyczepić.
     Nie żałuję, że sięgnęłam po "Zgromadzenie cieni". Czas spędzony podczas lektury był naprawdę bardzo dobrze spędzony. Mam ochotę jak najszybciej zabrać się za kolejny tom, jednak przeraża mnie, że to już będzie ostatni z tej trylogii. Z jednej strony chciałabym od razu poznać dalsze losy, jednak nie chcę się rozstawać z tą historią i bohaterami!
     Moja ocena: 8/10

wtorek, 15 października 2019

'Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej' (2017) - film






Michalina Wisłocka napisała książkę, która zmieniła wszystko. Ale zanim "Sztuka kochania" podbiła rodzimy rynek księgarski i zrewolucjonizowała seksualność PRL-u, jej autorka musiała przejść długą drogę. Słynna ginekolog poświęciła lata na przełamywanie konserwatywnej obyczajowości i przepychanki z bezduszną cenzurą. Opowieść o powstaniu "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej to historia rewolucji seksualnej w wersji PRL.







     Film pt. "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" mam wrażenie, że obejrzał już chyba każdy oprócz mnie. Postanowiłam wreszcie nadrobić ten bardzo zachwalany przez wielu moich znajomych tytuł. Pomimo tak wielu opinii z którymi się spotkałam, nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Będąc jednak już po seansie doskonale rozumiem dlaczego zgarnia on tak wiele dobrych recenzji.
     Michalina Wisłocka to ginekolog, która miała niekonwencjonalne podejście do swojej dziedziny jak na swoje czasy. Swoim sposobem leczenia i uporem "zrewolucjonizowała" życie wielu małżeństw. Sama historia według mnie została naprawdę dobrze przedstawiona. Pomimo prawie dwóch godzin nie było ani jednego momentu podczas którego bym czuła znużenie czy chęć przerwania seansu. Po prostu oglądałam z ogromnym zaciekawieniem historię Pani ginekolog o której słyszała chyba już większość osób. Sama nie wiem co mogę jeszcze napisać oprócz swoich zachwytów i złości na siebie, że dopiero teraz obejrzałam ten film.
     Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Zarówno pierwszoplanowe jak i dalszoplanowe postacie zostały bardzo dobrze obsadzone. Bałam się jedynie grającego tu Piotra Adamczyka, który w większości filmów które z nim widziałam nie zrobił na mnie aż tak pozytywnego wrażenia. Jednak nie przeszkadzał mi w tym przypadku jego widok, a nawet momentami byłam w stanie docenić jego umiejętności wcielania się w swoją rolę.
     Choć dość długo opierałam się rękami i nogami przed obejrzeniem tego filmu, to nie żałuję, że jednak wreszcie to zrobiłam. Jeśli jeszcze jakimś cudem ktoś nie widział tej produkcji to gorąco zachęcam Was do nadrobienia! Moim zdaniem naprawdę warto.
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 13 października 2019

"Obsesja" Katarzyna Berenika Miszczuk




Ponure korytarze szpitalnego oddziału psychiatrii i niepokojące listy od tajemniczego wielbiciela. Wygląda na to, że doktor Joanna Skoczek znalazła się w niebezpieczeństwie.
Joanna Skoczek odbywa rezydenturę na oddziale psychiatrii warszawskiego Szpitala Wschodniego. Podczas gdy ponure szpitalne korytarze same z siebie przyprawiają o gęsią skórkę, w podziemnym magazynie zostaje znaleziony trup jednej z pacjentek. Z oględzin wynika, że powrócił seryjny morderca kobiet, poszukiwany przez policję od trzech miesięcy. W dodatku Asia otrzymuje ostatnio niepokojące listy od anonimowego wielbiciela. 

Opis książki





Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk 
Język oryginalny: polski 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2017 
Liczba stron: 416



     Może trochę wstyd się przyznać ale dopiero w tym roku zaczęłam zapoznawać się z twórczością naszej rodzimej autorki Katarzyny Bereniki Miszczuk. Po bardzo udanej serii "Kwiat paproci" udało mi się dostać w swoje ręce kolejny tytuł jej autorstwa, czyli "Obsesję". I znów jest to powieść, która mnie pozytywnie zaskoczyła.
     Joanna Skoczek to lekarka pracująca na oddziale psychiatrii. Młoda i zdolna jednak już trochę w swoim życiu przeszła. Choć w Warszawie nie pracuje zbyt długo to zaczynają dziać się niepokojące rzeczy - morderstwa pacjentek, tajemnicze listy od wielbiciela, które stają się coraz mroczniejsze. Wśród tego zamieszania czy znajdzie również czas i siły na ewentualny nowy związek? Historia według mnie w bardzo ciekawy sposób łączy ze sobą wątki kryminalne ze sporą dawką zabawnych sytuacji. Znów mamy wrzucony do historii aspekt medyczny, co niektórych może trochę drażnić, jednak ja odnalazłam tu kilka jakże prawdziwie absurdalnych sytuacji, które mogłyby się również wydarzyć w rzeczywistości. Jedynie co mi przeszkadzało to tłumaczenie niektórych zagadnień w sposób zbyt "łopatologiczny". Niestety mam za sobą kilka wizyt w szpitalu i tłumaczenie czym jest chociażby wenflon jak do dziecka jest dla mnie zbyteczne. Pomimo to sama treść przypadła mi do gustu i ciężko było oderwać mi się od lektury. Zakończenie mnie zaskoczyło, gdyż przez całą powieść obstawiałam zupełnie inną osobę jako sprawcę morderstw. Jedynie niepokoją mnie już ostatnie sceny, gdyż obawiam się, że może pójść w stronę gatunku, który mnie ostatnimi czasy trochę zmęczył. Jednak historia przerwała się w takim momencie, że i tak sięgnę po kolejną część z tej serii.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani, choć były momenty, że nie mogłam znieść niektórych postaci. Momentami zachowanie głównej bohaterki było dla mnie zbyt infantylne, przynajmniej biorąc pod uwagę jej pozycję i doświadczenie życiowe. Co do męskiej części nie mam żadnych zarzutów. Wszyscy byli na tyle różni, a nawet dość specyficzni, że niełatwo będzie o nich zapomnieć.
     Styl autorki bardzo przyjemny w odbiorze. Potrafi ona w taki sposób pociągnąć historię, że ciężko się od niej oderwać. Bez zbędnych opisów stworzyła historię, która po ciężkim dniu potrafiła zrelaksować i odprężyć pomimo trzymającej w napięciu fabule. Wydanie elektroniczne zrobione przyzwoicie i nie mam mu nic do zarzucenia.
     Lektura "Obsesji" była dla mnie ogromną przyjemnością i miłą odskocznią od codzienności. Również i tutaj jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Choć nie poczułam z nimi aż tak silnej więzi, jak to było w przypadku wcześniejszej serii, to już nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejny tom.
     Moja ocena: 7/10

środa, 9 października 2019

'What the Health' (2017) - film










Film opowiada o wpływie diety na zdrowie człowieka i wartych miliardy dolarów branżach medycznej, farmaceutycznej i żywnościowej.










     Film "What the Health" poleciła mi kiedyś zapalona weganka, która twierdziła, że po tej produkcji zmienię swoje spojrzenie na odżywianie. Będąc już po seansie jestem przerażona poziomem tego pseudo filmu dokumentalnego pełnego całkowitego bełkotu. I faktycznie uświadomiłam sobie w szczególności to jak łatwo manipulować drugim człowiekiem przez tego typu produkcje.
     Z opisu tego filmu wynika, że mieliśmy się z niego dowiedzieć jak dieta wpływa na ciało człowieka, jego zdrowie i samopoczucie. Jednak z tyloma absurdami i kłamstwami w tak krótkim czasie dawno nie miałam do czynienia. Przedstawione badania na które powoływał się twórca nie były solidnie uargumentowane, przez co miałam wrażenie jakbym oglądała o "amerykańskich naukowcach" z krążących w zakątkach internetu żartów. Nigdzie nie znalazłam naukowych dowodów czy badań na przedstawianą tu treść. Że niby jedno jajko jest tak samo szkodliwe jak pięć wypalonych papierosów? Serio? Też nie przekonała mnie chociażby kobieta, która podobno miała nowotwór i nagle dzięki nie jedzeniu mięsa w ciągu roku jej przeszło? Aż cisną mi się na usta i palce wiązanki przekleństw, które lepiej jednak pominąć. Jestem świadoma, że naszprycowane nie wiadomo czym jedzenie, nie tylko mięso, może mieć negatywny wpływ na zdrowie ale opamiętajmy się! Rośliny też są pryskane najróżniejszymi chemikaliami, które nie są dobre ani dla nas ani dla środowiska, ale jakoś w magiczny sposób akurat ten temat został tutaj przemilczany... Oczekiwanie uzyskania od Pani z recepcji czy od ochrony budynku informacji dlaczego coś opublikowała ich firma i burzenie się że nie udzielą im takiej informacji to dla mnie tylko ukazanie mało fachowego podejścia przez twórców do tematu. Według mnie to co tu znajdziemy jest tylko tzw. "napędzaniem gównoburzy", niepopartą faktami propagandą demonizującą mięso i produkty odzwierzęce. 
     Nie chcę wdawać się w spór o wegetarianizmie czy weganizmie, gdyż każdy decyduje o tym sam czy je dane produkty, i każdy w zdroworozsądkowy sposób mniej więcej powinien wiedzieć co mu służy. Przynajmniej ja wiem jak się po danym składniku czuję, ale to co dostałam w tym filmie jest według mnie totalnym bełkotem. Może on raczej wywołać negatywne skutki tymi przedstawionymi tu pseudo tezami. Nawet jeśli było tu choć ziarnko prawdy to zginęło ono w całej masie bzdur.
     Moja ocena: 2/10.

poniedziałek, 7 października 2019

"Mroczniejszy odcień magii" V. E. Schwab

Witajcie w Szarym Londynie – brudnym i nudnym, pozbawionym magii, rządzonym przez szalonego króla Jerzego III. Istnieje też Czerwony Londyn, w którym w równej mierze szanuje się życie i magię, oraz Biały, miasto wycieńczone wojnami o magię. A niegdyś, dawno temu, istniał jeszcze Czarny Londyn... Teraz jednak nikt o nim nawet nie wspomina.
Oficjalnie, Kell jest podróżnikiem z Czerwonego Londynu – jednym z ostatnich magów, którzy potrafią przemieszczać się pomiędzy światami – i działa jako posłaniec między Londynami i ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów. Nieoficjalnie, uprawia przemyt – bardzo niebezpieczne hobby, o czym przekonuje się na własnej skórze, kiedy wpada w pułapkę wraz z zakazanym przedmiotem z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego, gdzie z kolei naraża się Lili Bard, złodziejce o wielkich aspiracjach. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż do alternatywnej krainy, której stawką jest uratowanie wszystkich światów… 
Opis książki



Autor: V. E. Schwab 
Tytuł oryginalny: A Darker Shade of Magic 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Wojtczak Ewa 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: fantasy 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 2015 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2016 
Liczba stron: 408



     Swoją pierwszą styczność z twórczością Victorii Schwab miałam w zeszłym roku, gdy to przeczytałam pozycje z cyklu 'Świat Verity', czyli "Okrutną pieśń" oraz "Mroczny duet". Byłam pozytywnie zaskoczona tymi powieściami, więc nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po kolejną serię tej autorki, która jest chyba jeszcze bardziej zachwalana przez czytelników, niż ta z którą miałam już okazję się zapoznać.
     Opis fabuły moim zdaniem bardzo dobrze jest oddany powyżej. Każda kolejna informacja dotycząca tego co znajdziemy na kartach tej powieści może być uznana za spojler odbierający radość z jej czytania. A przynajmniej ja naprawdę bardzo miło spędziłam swój czas podczas lektury nie znając zbyt wielu nadprogramowych informacji dotyczących treści. Świat wykreowany przez autorkę wciąga już od pierwszych stron. Bardzo łatwo możemy połapać się w różnicach pomiędzy konkretnymi miastami, dzięki czemu podczas lektury jesteśmy w stanie wraz z bohaterami jeszcze bardziej przeżywać ich historię nie zastanawiając się w którym jesteśmy dokładnie miejscu. Choć początkowo mamy sporo informacji dotyczących świata akcja całe szczęście już od pierwszych rozdziałów rozwija się w zaskakującym tempie. Za każdym razem gdy musiałam odłożyć tę książkę, już odliczałam czas kiedy będę mogła ponownie po nią sięgnąć. A zakończenie sprawiło, że mam ochotę tylko na więcej. Pomimo, że jest one dość 'zamknięte' to i tak sprawiło, że mam nadzieję na jeszcze bardziej epicką kontynuację.
     Bohaterowie zostali naprawdę dobrze wykreowani. Każda postać miała w sobie to coś, dzięki czemu nie mieszali się w szarą masę trudną do odróżnienia. Pomimo mnogości osób z którymi mamy tu styczność wszyscy wzbudzali we mnie pewne uczucia - jedni pozytywne, inni trochę mniej. Jednak byłam w stanie zżyć się podczas lektury ze wszystkimi, nawet jeśli dana postać miała dość negatywny wydźwięk.
     Styl autorki według mnie bardzo dobry. Genialnie wykreowała ona świat w którym rozgrywa się akcja, dzięki czemu lektura tej pozycji była czystą przyjemnością, a nie wprowadzającą w konsternację czytelnika katorgą. Wydanie elektroniczne zostało bardzo dobrze wykonane i idealnie współpracowało z moim czytnikiem Kindle. Jednak po lekturze tego pierwszego tomu zastanawiam się również nad własnym egzemplarzem papierowym.
     "Mroczniejszy odcień magii" to pierwszy tom trylogii, którą jestem pewna, że będę kontynuować w najbliższym czasie. Całe szczęście kolejną część mam już u siebie i nie będę musiała zbyt długo czekać na poznanie dalszej historii. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i będzie jeszcze lepiej niż tutaj.
     Moja ocena: 8/10.

niedziela, 6 października 2019

'Generacja singli' (Generace singles, 2011) - film

W Czechach, podobnie jak w Polsce, niebędące w związku osoby określa się mianem „singli”. Powszechnie przyjmuje się, że przeciętny singiel jest skupionym na karierze mieszkańcem dużego miasta, który w czasie wolnym od pracy oddaje się przyjemnościom. Czy tak jest w rzeczywistości? Ewa, Zuzana, Veronika, Jiři oraz dwóch Janów - bohaterowie filmu, pokazują, że życie singla ma wiele różnych odcieni. Ciepły, niepozbawiony ironii film w reżyserii młodej czeskiej dokumentalistki, Jany Poctovej Absolwentce prestiżowego FAMU udało się pokazać w nim różne postawy czeskich singli i rozprawić się z krzywdzącymi stereotypami. Jednocześnie film jest próbą zrozumienia przyczyn tego zataczającego coraz szersze kręgi zjawiska. Dlaczego młodzi ludzie decydują się na życie w pojedynkę? Co sprawia, że przedkładają niezależność nad stabilizację i poczucie bezpieczeństwa?



     Jak dotąd mam bardzo niewielkie doświadczenie z filmami, które pochodzą z Czech. Jednak gdy zobaczyłam tytuł "Generacja singli", gatunek i kraj pochodzenia od razu wiedziałam, że muszę go zobaczyć. Przyznam, że byłam ogromnie ciekawa jak zostanie przedstawiony ten temat przez naszych sąsiadów.
     W tej produkcji mamy ukazanych kilku singli różnej płci, w różnym wieku, od 25 do bodajże nawet 40 lat. Każda z tych osób ma swoją historię, inne spojrzenie na brnięcie przez życie bez partnera u swojego boku i inną wizję przyszłości. Niestety mam wrażenie, że twórcy tego filmu chcieli ukazać życie w pojedynkę jako coś złego, co należy piętnować. Co prawda nie wszystkie historie zostały w ten sposób przedstawione ale jakby usilnie dążono do pokazania jakie to życie singla jest smutne i pozbawione sensu. Jakby osoba nawet będąc sama nie jest w pełni wartościowym człowiekiem, którego należy szanować. Trzeba jak najszybciej sobie kogoś znaleźć, kosztem zmiany własnych wartości i priorytetów dla kogoś innego. To tak jakby ktoś miał się cieszyć z partnera alkoholika, który tłucze co wieczór swoją drugą połowę, bez prawa do chęci lepszego życia. Czy zbyt egoistyczne jest życie szczęśliwe samemu albo chęć brnięcia przez nie z kimś kto wyznaje podobne wartości? Moim zdaniem nie... A niestety padało tutaj czasem pytanie czy ktoś przez przypadek za bardzo nie wybrzydza. Co prawda miały miejscu tu również zabawne momenty czy spostrzeżenia z którymi się zgadzam. Pomimo niektórych sytuacji, które niezbyt mnie przekonały, podczas seansu można dowiedzieć się całkiem interesujących faktów o niektórych singlach.
     Mam dość mieszane odczucia co do filmu "Generacja singli". Niektórym spodoba się on bardziej, innym mniej. Każdy z nas, będąc na innym etapie swojego życia, zwróci uwagę na coś innego podczas jego oglądania. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym tematem to może obejrzeć ten film, jednak nie jest to w moim odczuciu taki tytuł, który będę polecać każdemu bez względu na wszystko.
     Moja ocena: 5/10.

sobota, 5 października 2019

"Słodka zemsta" Nora Roberts






Księżniczka Adrianne, piękna i elegancka, spędza dni zajmując się dobroczynnością, a noce na zabawie. Ale za pozą bogatej, rozkapryszonej dwudziestopięciolatki kryje się niebezpieczna prawda. Od dziesięciu lat Adrianne żyje dla zemsty – chce odpłacić ojcu za okrucieństwo, którego świadkiem była w młodości. Gdy spotyka młodego, uroczego i tajemniczego Philipa Chamberlaina, sądzi, że może powierzyć mu każda tajemnicę. Nie wie jednak, ze zagraża jej śmiertelne niebezpieczeństwo …
Opis książki


 




Autor: Nora Roberts 
Tytuł oryginalny: Sweet Revenge 
Język oryginalny: angielski 
Tłumacz: Dmitruk Marta 
Kategoria: Literatura piękna 
Gatunek: romans 
Forma: powieść 
Rok pierwszego wydania: 1988 
Rok pierwszego wydania polskiego: 2007
Liczba stron: 464



     Nie wiedząc dokładnie czego sama chcę sięgnęłam po "Słodką zemstę" Nory Roberts. Nie miałam wielkich oczekiwań, po prostu miałam nadzieję, że przyjemnie spędzę czas podczas lektury. Niestety jest to kolejny romans z wątkami kryminalnymi w tle, który nie do końca przypadł mi do gustu.
     Adrianne to córka arabskiego szejka, która jest żądna zemsty na swoim ojcu. Okrucieństwo którego była świadkiem nie daje jej spokojnie żyć i tylko czeka na odpowiedni moment by zrealizować swój długo doskonalony plan. Na jej drodze staje jednak tajemniczy Philip, który może pokrzyżować jej słodką zemstę na ojcu. Przyznam się, że idea na fabułę jest dość interesujący, jeszcze nie spotkałam się z podobnym pomysłem. Jednak im dalej brnęłam tym więcej zostało wykorzystanych dobrze znanych schematów z romansów. Samo w sobie nie jest to złe, jednak będąc po kilku tego typu książkach w dość krótkim okresie staje się to dla mnie po prostu męczące. Bardzo łatwo można domyślić się w jakim kierunku będzie zmierzać relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Na plus jest jednak jedno zachowanie Phlipa pod koniec, jednak spodziewałam się czegoś innego, że jednak logika weźmie górę nad uczuciami.
     Bohaterowie całkiem dobrze wykreowani, przynajmniej takie mam odczucia wobec głównej pary. Niestety te poboczne postacie nie wywarły na mnie aż takiego wrażenia. Mam wrażenie, jakby autorce zabrakło trochę pomysłu na bardziej charakterne osoby, które mogłyby coś więcej wnieść do historii. Możliwe, że się czepiam jednak miałam ochotę na bohaterów, którzy trochę dłużej po lekturze pozostaną w mojej pamięci.
     Styl autorki całkiem przyjemny w odbiorze. Ma ona bardzo lekkie pióro dzięki czemu jeśli tylko zasiądziemy do lektury można już się zaczytywać w historii. Ja miałam jedynie problem z ponownym sięgnięciem po tę pozycję. Jak już w jakimś momencie musiałam przerwać czytanie to niekoniecznie ciągnęło mnie już by do niej powracać... Wydanie papierowe niestety mnie nie zachwyciło.. Znalazłam wiele błędów stylistycznych (ale nie oszukujmy się, sama mistrzynią w pisaniu też nie jestem...) jak i kiepska jakość fizycznego wydania, które nie przetrwa zbyt wielu czytań to niestety jedne z większych minusów.
     Niestety "Słodka zemsta" nie jest pozycją do której z wielką chęcią bym powróciła. Może to nie był po prostu dobry czas na tę historię, ponieważ ja mam już w tym momencie lekkie zmęczenie materiału tym gatunkiem. Zapewne w przyszłości wpadnie mi coś w ręce od tej autorki, jednak zbyt wiele innych twórców czeka na mojej półce na swoje "odkrycie".
     Moja ocena: 4/10.
Related Posts with Thumbnails