Michalina Wisłocka napisała książkę, która zmieniła wszystko. Ale zanim
"Sztuka kochania" podbiła rodzimy rynek księgarski i zrewolucjonizowała
seksualność PRL-u, jej autorka musiała przejść długą drogę. Słynna
ginekolog poświęciła lata na przełamywanie konserwatywnej obyczajowości i
przepychanki z bezduszną cenzurą. Opowieść o powstaniu "Sztuki
kochania" Michaliny Wisłockiej to historia rewolucji seksualnej w wersji
PRL.
Film pt. "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" mam wrażenie, że obejrzał już chyba każdy oprócz mnie. Postanowiłam wreszcie nadrobić ten bardzo zachwalany przez wielu moich znajomych tytuł. Pomimo tak wielu opinii z którymi się spotkałam, nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Będąc jednak już po seansie doskonale rozumiem dlaczego zgarnia on tak wiele dobrych recenzji.
Michalina Wisłocka to ginekolog, która miała niekonwencjonalne podejście do swojej dziedziny jak na swoje czasy. Swoim sposobem leczenia i uporem "zrewolucjonizowała" życie wielu małżeństw. Sama historia według mnie została naprawdę dobrze przedstawiona. Pomimo prawie dwóch godzin nie było ani jednego momentu podczas którego bym czuła znużenie czy chęć przerwania seansu. Po prostu oglądałam z ogromnym zaciekawieniem historię Pani ginekolog o której słyszała chyba już większość osób. Sama nie wiem co mogę jeszcze napisać oprócz swoich zachwytów i złości na siebie, że dopiero teraz obejrzałam ten film.
Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Zarówno pierwszoplanowe jak i dalszoplanowe postacie zostały bardzo dobrze obsadzone. Bałam się jedynie grającego tu Piotra Adamczyka, który w większości filmów które z nim widziałam nie zrobił na mnie aż tak pozytywnego wrażenia. Jednak nie przeszkadzał mi w tym przypadku jego widok, a nawet momentami byłam w stanie docenić jego umiejętności wcielania się w swoją rolę.
Choć dość długo opierałam się rękami i nogami przed obejrzeniem tego filmu, to nie żałuję, że jednak wreszcie to zrobiłam. Jeśli jeszcze jakimś cudem ktoś nie widział tej produkcji to gorąco zachęcam Was do nadrobienia! Moim zdaniem naprawdę warto.
Michalina Wisłocka to ginekolog, która miała niekonwencjonalne podejście do swojej dziedziny jak na swoje czasy. Swoim sposobem leczenia i uporem "zrewolucjonizowała" życie wielu małżeństw. Sama historia według mnie została naprawdę dobrze przedstawiona. Pomimo prawie dwóch godzin nie było ani jednego momentu podczas którego bym czuła znużenie czy chęć przerwania seansu. Po prostu oglądałam z ogromnym zaciekawieniem historię Pani ginekolog o której słyszała chyba już większość osób. Sama nie wiem co mogę jeszcze napisać oprócz swoich zachwytów i złości na siebie, że dopiero teraz obejrzałam ten film.
Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie. Zarówno pierwszoplanowe jak i dalszoplanowe postacie zostały bardzo dobrze obsadzone. Bałam się jedynie grającego tu Piotra Adamczyka, który w większości filmów które z nim widziałam nie zrobił na mnie aż tak pozytywnego wrażenia. Jednak nie przeszkadzał mi w tym przypadku jego widok, a nawet momentami byłam w stanie docenić jego umiejętności wcielania się w swoją rolę.
Choć dość długo opierałam się rękami i nogami przed obejrzeniem tego filmu, to nie żałuję, że jednak wreszcie to zrobiłam. Jeśli jeszcze jakimś cudem ktoś nie widział tej produkcji to gorąco zachęcam Was do nadrobienia! Moim zdaniem naprawdę warto.
Moja ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz