Cały świat zna Britney Spears
- piosenkarkę, artystkę, ikonę świata muzyki. Jednak w ciągu ostatnich
kilku lat jej nazwisko zostało publicznie powiązane z innym, bardziej
tajemniczym określeniem - kuratela. "Britney kontra Spears" opowiada
wybuchową historię życia Britney oraz
jej publicznych i prywatnych prób odnalezienia wolności. Ten
pełnometrażowy film Netflix, przedstawiający owoce wieloletniej pracy
śledczych, niepublikowane wcześniej wywiady i nowe dokumenty, maluje
dokładny portret historii życia gwiazdy pop - od dziewczyny z sąsiedztwa
aż po kobietę usidloną przez sławę, rodzinę i własny status prawny.
Dokument pokazuje życie Britney bez wykorzystywania traumatycznych zdjęć i nagrań, które wcześniej ją definiowały. Reżyserka Erin Lee Carr ("Duża dawka skandalu", "Brudna forsa")
i dziennikarka Jenny Eliscu starają się zgłębić zawiłą historię
kurateli, która trwa od ponad 13 lat. Film osadza w czasie dawnych i
nowych graczy, tajne spotkania i zakulisowe walki Britney o
własną autonomię. Wiadomości tekstowe i poczta głosowa, a także nowe
wywiady z osobami, które odgrywają najważniejszą rolę w tej sprawie,
potwierdzają to, co mówi sama Britney - pełna historia nie została jeszcze opowiedziana.
O Britney Spears słyszał chyba każdy z nas - niekoniecznie każdy musi lubić muzykę jaką tworzy jednak jej nazwisko na pewno obiło się o uszy wszystkim, a przynajmniej większości osób, które mają jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Gdy zobaczyłam na Netflixie film pt. "Britney kontra Spears" wiedziałam, że chcę go obejrzeć, choć miałam trochę obaw jak zostanie tu przedstawiony temat kurateli. I jak wyszło?
W tym filmie dokumentalnym przedstawiona została historia Britney Spears i kurateli trwającej od ponad trzynastu lat, którą została 'objęta'. Dla mnie było tu wiele nowych informacji z którymi wcześniej nie miałam do czynienia, choć muszę przyznać, że wcześniej po prostu aż za nadto ich nie szukałam. Oglądałam ten film z pełnym zaangażowaniem, gdyż sama również śledziłam z zapartym tchem początki jej kariery i puszczałam dość często jej piosenki, możliwe, że doprowadzając bliskie osoby do frustracji (czy jest tu ktoś kto nie pamięta utworu "Oops!...I did it again" lub "...Baby One More Time"?). Uważam, że jest to całkiem dobrze zrealizowany film, który daje widzom wiele informacji, choć pod pewnymi względami czuję pewien niedosyt i potrzebę drążenia dalej tego tematu. Na pewno będę śledzić dalszy rozwój artystki i ogólnie tej sytuacji, która była tu poruszana, gdyż może jeszcze nowe informacje ujrzą światło dzienne.
"Britney kontra Spears" to według mnie nie lada gratka nie tylko dla fanów Britney, lecz dla wszystkich w jakikolwiek sposób zainteresowanych światem muzycznym. Samą historię według mnie ciężko oceniać, lecz realizacja tego filmu była ok. Moim zdaniem naprawdę warto obejrzeć tę produkcję i wyrobić sobie o niej własne zdanie.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz