Terier Max dzielnie towarzyszy swojej pani, Kate, oraz jej synkowi.
Przychodzi czas, by porzucić Manhattan i wybrać się na wieś. Na świeżym
powietrzu psiak może odetchnąć pełną piersią. Jest to też okazja, by
wraz z kompanami przeżyć fascynującą przygodę. Druga część historii o
nowojorskich zwierzętach domowych jest dowcipna i pouczająca.
W trakcie Świąt Wielkanocnych miałam ochotę na coś lżejszego, co umili trochę ten okres w pandemicznych czasach. Mój wybór padł na "Sekretne życie zwierzaków domowych 2". Choć pierwsza część nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięci to i tak postanowiłam dać szansę kontynuacji. Pomimo wszystko nie było tak słabo jak można by się spodziewać.
Max wraz ze swoją rodzinką wyjeżdża na wieś, gdzie musi stawić czoła nowym wyzwaniom. Jednak w Nowym Jorku życie dalej się toczy i pozostałe zwierzaki też muszą zmierzyć się z nowymi zwariowanymi wydarzeniami. Choć nie spodziewałam się tutaj nie wiadomo jak dobrej produkcji to jestem pozytywnie zaskoczona. Było kilka momentów, dzięki którym na mojej twarzy zagościł uśmiech i byłam w stanie podczas seansu się zrelaksować. Moim zdaniem jest to idealna produkcja zarówno dla tych młodszych jak i starszych odbiorców. Pomimo mojego zadowolenia z tej historii trochę brakuje jej do mistrzowskiego "Shreka" czy "W głowie się nie mieści". Znalazło się kilka nużących momentów, które nie do końca mnie do siebie przekonały, jednak w ogólnym rozrachunku było całkiem nieźle.
"Sekretne życie zwierzaków domowych 2" to przyjemna animacja, która potrafi umilić czas, jednak nie jestem pewna na jak długo pozostanie w mojej pamięci. Nie zachwyciła mnie ona na tyle bym rozpamiętywała ją bardzo długo, lecz spełniła moje oczekiwania, gdyż chciałam po prostu miło spędzić czas podczas seansu mogąc nieco oderwać się od szarej rzeczywistości.
Moja ocena: 6/10.
Wychodzę z założenia że książki i filmy mają sprawiać mi przyjemność i być moim takim odmóżdżaczem, dlatego dla mnie ta bajka była 10/10 :D nie zagłębiałam się za bardzo w techniczne rzeczy. Nawet czytając książki, skupiam się głównie na fabule, a nie na tym czy na stronie jest 10 błędów ortograficznych i 1 literówka, czy tekst napisany jest perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńByć może dużo na tym tracę, ale za to za każdym razem bawię się przednio, a o to mi właśnie chodzi :)
U mnie w zależności od nastroju - czasem potrzebuję odmóżdżacza, czasem coś bardziej ambitnego. Przyznaję, że w dużej mierze ocena u mnie jest subiektywna i zależy od wielu czynników. Jednak w przypadku książek mocno zwracam uwagę na redakcję - ktoś jednak dostał za to pieniądze i dla mnie niedopuszczalne są błędy ortograficzne w tak dużej ilości czy fatalne wydanie/tłumaczenie. W moim przypadku jednak brak poszanowania czytelnika i jego wydanych pieniędzy na dany egzemplarz potrafi odebrać przyjemność z lektury.
Usuń