Ambitna dziennikarka muzyczna Jenny dostała wymarzoną pracę w prestiżowym magazynie i zamierza przeprowadzić się do San Francisco. A jej chłopak?
Zamiast pojechać z ukochaną na Zachodnie Wybrzeże, postanawia zakończyć
ich 9-letni związek. Chcąc ukoić zbolałe serce, Jenny zabiera swoje
dwie najlepsze przyjaciółki, Erin i Blair, na ostatni szalony wypad na miasto w Nowym Jorku.
Czasem nie mam siły i ochoty na filmy, które mogą wbić widza w fotel i zmuszać do myślenia. W takich sytuacjach poszukuję czegoś lekkiego, dzięki czemu będę mogła się odprężyć. Ostatnio mój wybór padł na tytuł "Ktoś wyjątkowy" dostępny na Netflixie. Choć nie miałam wygórowanych oczekiwań i tak nie jestem w pełni usatysfakcjonowana z tego filmu.
Jenny dostaję wymarzoną propozycję pracy, jednak wiążę się to z koniecznością przeprowadzki. Jej długi związek kończy się z dnia na dzień, a bohaterka by ukoić swoje serce, postanawia wraz z najlepszymi przyjaciółkami ostro zaszaleć. Przyznam się, że po pierwszych minutach seansu myślałam, że będzie to historia podobna do tego co widziałam w "Ibizie". Już miałam wyłączyć jednak postanowiłam dać na swoje nieszczęście kolejną szansę. Choć nie było tak źle jak w przypadku tej produkcji z którą mi się początkowo skojarzyło to i tak nie było tu według mnie na tyle porywającej akcji, bym miała się czym zachwycać. Ot po rozstaniu dziewczyna chce zaszaleć, napić się i spróbować wyleczyć swoje serce, a jej znajome dotrzymują jej kroku.
Gra aktorska - choć nie jest źle, nie mam właściwie nic co mogłabym okropnego zarzucić komukolwiek kto tu wystąpił to czuję niedosyt. Żadna postać nie powaliła mnie na kolana, dzięki czemu mogłabym się rozpisywać w superlatywach i uznać któregoś aktora za swojego nowego ulubieńca. Było po prostu poprawnie, wręcz przeciętnie.
Obejrzałam, jednak jestem pewna, że nie powrócę do tego filmu ponownie. By nie mieć aż takiego poczucia straconego czasu nad tą produkcją zaczęłam w trakcie wykonywać inne czynności, które nie przeszkodziły mi w zapoznawaniu się z tą historią. Niestety u mnie film "Ktoś wyjątkowy" nie do końca sprawdził się nawet jako lekki typowy "odmóżdżacz".
Jenny dostaję wymarzoną propozycję pracy, jednak wiążę się to z koniecznością przeprowadzki. Jej długi związek kończy się z dnia na dzień, a bohaterka by ukoić swoje serce, postanawia wraz z najlepszymi przyjaciółkami ostro zaszaleć. Przyznam się, że po pierwszych minutach seansu myślałam, że będzie to historia podobna do tego co widziałam w "Ibizie". Już miałam wyłączyć jednak postanowiłam dać na swoje nieszczęście kolejną szansę. Choć nie było tak źle jak w przypadku tej produkcji z którą mi się początkowo skojarzyło to i tak nie było tu według mnie na tyle porywającej akcji, bym miała się czym zachwycać. Ot po rozstaniu dziewczyna chce zaszaleć, napić się i spróbować wyleczyć swoje serce, a jej znajome dotrzymują jej kroku.
Gra aktorska - choć nie jest źle, nie mam właściwie nic co mogłabym okropnego zarzucić komukolwiek kto tu wystąpił to czuję niedosyt. Żadna postać nie powaliła mnie na kolana, dzięki czemu mogłabym się rozpisywać w superlatywach i uznać któregoś aktora za swojego nowego ulubieńca. Było po prostu poprawnie, wręcz przeciętnie.
Obejrzałam, jednak jestem pewna, że nie powrócę do tego filmu ponownie. By nie mieć aż takiego poczucia straconego czasu nad tą produkcją zaczęłam w trakcie wykonywać inne czynności, które nie przeszkodziły mi w zapoznawaniu się z tą historią. Niestety u mnie film "Ktoś wyjątkowy" nie do końca sprawdził się nawet jako lekki typowy "odmóżdżacz".
Moja ocena: 4/10.
Raczej nie sięgnę, skoro nie sprawdza się jako odmóżdżacz.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nie sprawdził się w tej roli.
Usuń