W sierpniu 1939 roku stary angielski węglowiec niemal zderza się na środku oceanu z olbrzymim statkiem wycieczkowym o nazwie "Valkirie". Jak się wkrótce okazuje płynie pod niemiecką banderą i należy do nazistowskiej organizacji Wolf und Klee. Nieoświetlony transatlantyk dryfuje w gęstej mgle pusty. Trzej angielscy marynarze, którzy zapuszczają się na jego pokład, odkrywają ślady świadczące o niedawnej obecności setek pasażerów, ale odnajdują tylko jednego żywego człowieka: noworodka owiniętego w tałes, z gwiazdą Dawida na szyi. Nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego ten żydowski chłopiec jest jedynym pasażerem statku widma i skąd wziął się na pokładzie.
Siedemdziesiąt lat później ambitna dziennikarka londyńskiej gazety dowiaduje się, że "Valkirie", od czasu feralnego rejsu stojącą w angielskim doku, w tajemnicy nabył i wyremontował pewien milioner. Dziewczyna, zaproszona na rejs, pragnie za wszelką cenę rozwiązać zagadkę niemieckiego transatlantyku. Wyprawa na pokładzie "Valkirie" okaże się ekscytującym, ale i wyjątkowo niebezpiecznym spotkaniem z przeszłością, będzie podróżą w czasie, która wyjaśni, co tak naprawdę w 1939 roku wydarzyło się na oceanie tamtej sierpniowej nocy.
Opis książki
Autor: Manel
Loureiro
Tytuł oryginalny: El último pasajero
Język oryginalny: hiszpański
Tłumacz: Ostrowska Joanna, Ostrowski Grzegorz
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2013
Rok pierwszego wydania polskiego: 2014
Liczba stron: 480
Tytuł oryginalny: El último pasajero
Język oryginalny: hiszpański
Tłumacz: Ostrowska Joanna, Ostrowski Grzegorz
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2013
Rok pierwszego wydania polskiego: 2014
Liczba stron: 480
Na temat książki pt. "Ostatni pasażer" przed jej przeczytaniem nie wiedziałam kompletnie nic. Stojąc w bibliotece przy półce z hiszpańskimi autorami wzięłam tę pozycję trochę na chybił trafił, z nadzieją, że odkryję nowego pisarza godnego uwagi. Niestety nie jest to powieść na temat której będę tu się rozpływać z zachwytów...
"Valkirie" to olbrzymi statek kryjący mroczną tajemnicę. W sierpniu 1939 roku zostaje on znaleziony przez załogę innej łodzi. Najbardziej zaskakujące było to, że na pokładzie transatlantyku nie było nikogo... Ani jednej żywej duszy. Wiele lat później dziennikarka londyńskiej gazety podejmuję się zadania rozwikłania tajemnicy tego statku. O ile sam pomysł mógłby wydawać się ciekawy, tak wykonanie mnie za bardzo nie zachwyciło. Znajdziemy tutaj bardzo wiele opisów łodzi czy fachowych nazw na dany element, jednak nie wnosiło to zbyt wiele do samej fabuły. Może osoby zainteresowane takimi tematami będą bardziej zadowolone aniżeli ja. Osobiście oczekiwałam większego zaangażowania emocjonalnego czytelnika w tę powieść. Więcej zdarzeń, przez które nie będę w stanie oderwać się od powieści. Na dodatek było kilka absurdalnych sytuacji, niestety powodujących we mnie pewną konsternację. Chociażby rozmowa [i inne czynności] głównej bohaterki z jej zmarłym mężem i efekty tych poczynań. Wplecenie tego w treść było dla mnie komiczne. Na dodatek to zakończenie... Myślałam, że spadnę z fotela jak to przeczytałam - niestety nie z pozytywnego odbioru tego co dostałam.
Bohaterowie - według mnie byli dość nijacy. Mieli swoje lepsze i gorsze momenty, niektóre zachowania były dość intrygujące, jednak to dla mnie nie wystarczy aby móc pozytywnie ocenić postacie. Najbardziej przekonujące były jedynie osoby, które były postaciami raczej pobocznymi, które jedynie miały dopełnić historię. Natomiast główni bohaterowie, w szczególności ta dziennikarka, po prostu byli. Niestety nie miała ona zbyt wielu cech, dzięki którym mogłabym rozpoznać ją na tle innych.
Styl autora to chyba najlepsza część całości. Pomimo, że było wiele absurdalnych momentów, które niekoniecznie były potrzebne dla samej treści, to sposób w jaki wykreował świat był intrygujący. Czytało mi się tę pozycję szybko, dzięki czemu nie musiałam zbyt długo przeżywać tej historii. W przypadku wydania papierowego z biblioteki mogę się standardowo przyczepić do niezbyt mocnego kleju, który został tu wykorzystany. Obawiam się, że akurat ten egzemplarz zbyt długo nie wytrzyma w jednym kawałku.
Do książki "Ostatni pasażer" więcej nie powrócę. Nie była to jedna z najgorszych pozycji z jakimi miałam dotychczas styczność, lecz nie należy ona również do tych najlepszych, zapadających na dłużej w pamięci. Jeśli jednak chcecie ją przeczytać to robicie to na własne ryzyko :).
"Valkirie" to olbrzymi statek kryjący mroczną tajemnicę. W sierpniu 1939 roku zostaje on znaleziony przez załogę innej łodzi. Najbardziej zaskakujące było to, że na pokładzie transatlantyku nie było nikogo... Ani jednej żywej duszy. Wiele lat później dziennikarka londyńskiej gazety podejmuję się zadania rozwikłania tajemnicy tego statku. O ile sam pomysł mógłby wydawać się ciekawy, tak wykonanie mnie za bardzo nie zachwyciło. Znajdziemy tutaj bardzo wiele opisów łodzi czy fachowych nazw na dany element, jednak nie wnosiło to zbyt wiele do samej fabuły. Może osoby zainteresowane takimi tematami będą bardziej zadowolone aniżeli ja. Osobiście oczekiwałam większego zaangażowania emocjonalnego czytelnika w tę powieść. Więcej zdarzeń, przez które nie będę w stanie oderwać się od powieści. Na dodatek było kilka absurdalnych sytuacji, niestety powodujących we mnie pewną konsternację. Chociażby rozmowa [i inne czynności] głównej bohaterki z jej zmarłym mężem i efekty tych poczynań. Wplecenie tego w treść było dla mnie komiczne. Na dodatek to zakończenie... Myślałam, że spadnę z fotela jak to przeczytałam - niestety nie z pozytywnego odbioru tego co dostałam.
Bohaterowie - według mnie byli dość nijacy. Mieli swoje lepsze i gorsze momenty, niektóre zachowania były dość intrygujące, jednak to dla mnie nie wystarczy aby móc pozytywnie ocenić postacie. Najbardziej przekonujące były jedynie osoby, które były postaciami raczej pobocznymi, które jedynie miały dopełnić historię. Natomiast główni bohaterowie, w szczególności ta dziennikarka, po prostu byli. Niestety nie miała ona zbyt wielu cech, dzięki którym mogłabym rozpoznać ją na tle innych.
Styl autora to chyba najlepsza część całości. Pomimo, że było wiele absurdalnych momentów, które niekoniecznie były potrzebne dla samej treści, to sposób w jaki wykreował świat był intrygujący. Czytało mi się tę pozycję szybko, dzięki czemu nie musiałam zbyt długo przeżywać tej historii. W przypadku wydania papierowego z biblioteki mogę się standardowo przyczepić do niezbyt mocnego kleju, który został tu wykorzystany. Obawiam się, że akurat ten egzemplarz zbyt długo nie wytrzyma w jednym kawałku.
Do książki "Ostatni pasażer" więcej nie powrócę. Nie była to jedna z najgorszych pozycji z jakimi miałam dotychczas styczność, lecz nie należy ona również do tych najlepszych, zapadających na dłużej w pamięci. Jeśli jednak chcecie ją przeczytać to robicie to na własne ryzyko :).
Moja ocena: 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz