Życie perfekcyjnej szefowej kuchni (Catherine Zeta-Jones) zmienia się, gdy pojawia się w nim tryskający energią i beztroski mężczyzna (Aaron Eckhart) - młodszy szef kuchni. Początkowa rywalizacja przeradza się w silne uczucie.
Czasem mam zrywy do szaleństw w swojej kuchni i testowania różnych nowych dań. Mam wtedy również tak zwaną "fazę" na filmy kulinarne czy też pośrednio związane z tym tematem produkcje. Choć już kiedyś widziałam "Życie od kuchni" miałam ochotę zobaczyć ten tytuł ponownie z nadzieją, że nadal będzie mi się podobać tak samo jak wcześniej.
Kate jest szanowaną szefową kuchni w znanej restauracji. Jej życie zmienia się gdy nieoczekiwanie musi zaopiekować się siostrzenicą, a na dodatek pojawia się w jej miejscu pracy nowy kucharz. Te dwie sprawy znacząco namieszają w jej życiu, przez co musi ona przewartościować swoje życie na nowo. Choć w tej produkcji powielany jest bardzo sztampowy schemat, przyznam się, że bardzo dobrze mi się ją oglądało. Pomimo przewidywalności z którą mamy tu do czynienia, to zostało tu przedstawione względnie nowe spojrzenie na niektóre motywy. Znajdziemy tu wątki komediowe, trochę romansu, jednak to co mnie najbardziej wzruszyło to sytuacje w których największą rolę odegrała Zoe. Strata ważnej osoby i konieczność adaptacji w nowych warunkach dla tak młodej dziewczynki została tu bardzo dobrze ukazana. Dla niektórych widzów może to wydawać się niepotrzebnym elementem, stwarzającym jedynie możliwości dla typowego "wyciskacza łez:, lecz dla mnie było to bardzo dobrą wstawką, dodającą znaczną wartość do całości.
Gra aktorska - jak zwykle nie zawiodłam się na odtwórczyni głównej roli, czyli Catherine Zeta-Jones. Wypadła ona w tym filmie genialnie i jedynie nieliczne aktorki poradziłyby sobie w tej roli tak dobrze jak ona. W przypadku aktora wcielającego się w Nicka, a mianowicie Aarona Eckharta mam trochę mieszane uczucia. Jak dla mnie zagrał on po prostu dobrze, może nawet bardzo dobrze, jednak nie poczułam tej chemii, dzięki której pokochałabym go za tę rolę. Co do odtwórców innych postaci nie mam zastrzeżeń, przez które mój odbiór tego filmu były mniej pozytywny.
"Życie od kuchni" to przyzwoity film, do którego nie żałuję, że powróciłam. Mam swoje dziwne momenty, gdy lubuję się w tego typu tematyce, więc w takich sytuacjach jest on niezastąpiony. Jeśli nie znajdę lepszego zamiennika to zapewne będę powracać do tego tytułu. Na ten moment pozostaje to mój niezawodny 'umilacz kulinarny'.
Kate jest szanowaną szefową kuchni w znanej restauracji. Jej życie zmienia się gdy nieoczekiwanie musi zaopiekować się siostrzenicą, a na dodatek pojawia się w jej miejscu pracy nowy kucharz. Te dwie sprawy znacząco namieszają w jej życiu, przez co musi ona przewartościować swoje życie na nowo. Choć w tej produkcji powielany jest bardzo sztampowy schemat, przyznam się, że bardzo dobrze mi się ją oglądało. Pomimo przewidywalności z którą mamy tu do czynienia, to zostało tu przedstawione względnie nowe spojrzenie na niektóre motywy. Znajdziemy tu wątki komediowe, trochę romansu, jednak to co mnie najbardziej wzruszyło to sytuacje w których największą rolę odegrała Zoe. Strata ważnej osoby i konieczność adaptacji w nowych warunkach dla tak młodej dziewczynki została tu bardzo dobrze ukazana. Dla niektórych widzów może to wydawać się niepotrzebnym elementem, stwarzającym jedynie możliwości dla typowego "wyciskacza łez:, lecz dla mnie było to bardzo dobrą wstawką, dodającą znaczną wartość do całości.
Gra aktorska - jak zwykle nie zawiodłam się na odtwórczyni głównej roli, czyli Catherine Zeta-Jones. Wypadła ona w tym filmie genialnie i jedynie nieliczne aktorki poradziłyby sobie w tej roli tak dobrze jak ona. W przypadku aktora wcielającego się w Nicka, a mianowicie Aarona Eckharta mam trochę mieszane uczucia. Jak dla mnie zagrał on po prostu dobrze, może nawet bardzo dobrze, jednak nie poczułam tej chemii, dzięki której pokochałabym go za tę rolę. Co do odtwórców innych postaci nie mam zastrzeżeń, przez które mój odbiór tego filmu były mniej pozytywny.
"Życie od kuchni" to przyzwoity film, do którego nie żałuję, że powróciłam. Mam swoje dziwne momenty, gdy lubuję się w tego typu tematyce, więc w takich sytuacjach jest on niezastąpiony. Jeśli nie znajdę lepszego zamiennika to zapewne będę powracać do tego tytułu. Na ten moment pozostaje to mój niezawodny 'umilacz kulinarny'.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz