Beth jest młoda, ładna i ambitna. Chce mieć wszystko: dobrą pracę, fajnych
przyjaciół i właściwego faceta, z którym mogłaby dzielić barwne życie na
Manhattanie. Wydaje się, że ostatni punkt może uznać za zrealizowany,
kiedy poznaje Tommy’ego
– błyskotliwego i seksownego młodego wilczka z Wall Street. Zaczynają
się spotykać, wszystko wskazuje na to, że będą żyli długo i szczęśliwie.
Wtedy na scenie pojawia się cichy, spokojny, nieśmiały i wrażliwy
Daniel.
To nowy pracownik w firmie Tommy’ego, którego ten ostatni ma wprowadzić
w arkana pracy. Wkrótce okaże się, że w grze zwanej miłością obowiązują
te same zasady, co na Wall Street - wysokie ryzyko, cenna wygrana i
wszelkie chwyty dozwolone.
Na film "Właściwy facet" skusiłam się ze względu na obsadę aktorską. Alexis Bledel, którą znam głównie z jednego z moich ukochanych seriali "Kochane kłopoty", gra w nim jedną z głównych ról. Chciałam zobaczyć ją w innej produkcji, niż ta z której ją najbardziej kojarzę. Niestety nie był to film tak dobry, jak chciałabym, żeby był.
Opis, który wstawiłam powyżej jest na tyle treściwy, że nie wiem nawet co innego mogłabym napisać. Fabuła tego filmu niestety nie została aż tak ciekawie rozegrana jak miałam nadzieję po zobaczeniu pierwszych scen. Najbardziej przykuwającym dla mnie elementem samej treści były te spotkanka czytelnicze, które były organizowane przez główną bohaterkę. Po seansie mam ochotę sięgnąć po jedną z pozycji, która była tam 'omawiana'. Niestety cała reszta nie przykuła mojej uwagi na tyle abym mogła na dłużej ją rozpamiętywać i mieć po niej głębsze przemyślenia.
Gra aktorska - najbardziej mi w tym filmie podobała się Alexis Bledel, która wcieliła się tu w postać Beth. W moim odczuciu wypadła ona najbardziej naturalnie i nie miała oporów przed występowaniem przed kamerą. Niestety pozostali aktorzy momentami jakby wstydzili się tego, że w ogóle muszą wykonywać swoją pracę. Najbardziej irytował mnie Scott Porter, który choć pasował do swojej roli, jakoś nie za bardzo przekonał mnie w tej produkcji.
Jestem rozczarowana tym filmem. Choć nie spodziewałam się czegoś spektakularnego, to i tak nie do końca wiem, co ten film miał tak naprawdę przedstawiać. Wątpię abym go ponownie obejrzała, gdyż jest wiele innych, znacznie lepszych, produkcji, które warto zobaczyć.
Opis, który wstawiłam powyżej jest na tyle treściwy, że nie wiem nawet co innego mogłabym napisać. Fabuła tego filmu niestety nie została aż tak ciekawie rozegrana jak miałam nadzieję po zobaczeniu pierwszych scen. Najbardziej przykuwającym dla mnie elementem samej treści były te spotkanka czytelnicze, które były organizowane przez główną bohaterkę. Po seansie mam ochotę sięgnąć po jedną z pozycji, która była tam 'omawiana'. Niestety cała reszta nie przykuła mojej uwagi na tyle abym mogła na dłużej ją rozpamiętywać i mieć po niej głębsze przemyślenia.
Gra aktorska - najbardziej mi w tym filmie podobała się Alexis Bledel, która wcieliła się tu w postać Beth. W moim odczuciu wypadła ona najbardziej naturalnie i nie miała oporów przed występowaniem przed kamerą. Niestety pozostali aktorzy momentami jakby wstydzili się tego, że w ogóle muszą wykonywać swoją pracę. Najbardziej irytował mnie Scott Porter, który choć pasował do swojej roli, jakoś nie za bardzo przekonał mnie w tej produkcji.
Jestem rozczarowana tym filmem. Choć nie spodziewałam się czegoś spektakularnego, to i tak nie do końca wiem, co ten film miał tak naprawdę przedstawiać. Wątpię abym go ponownie obejrzała, gdyż jest wiele innych, znacznie lepszych, produkcji, które warto zobaczyć.
Moja ocena: 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz