Eddie mieszka w Los Angeles i na chleb zarabia,
zasiadając na widowni reklam informacyjnych. Jego życie się komplikuje,
kiedy nieoczekiwanie zyskuje sławę.
Mając wolną chwilę i brak jakiegokolwiek pomysłu na film obejrzałam "The Clapper". Nic mi ten tytuł nie mówił, niektóre z nazwisk z obsady aktorskiej coś tam świtały mi w głowie ale pomimo to stwierdziłam, że może to być dobry pomysł na zabicie czasu. Niestety ogromnie się myliłam...
Eddie zarabia na życie biorąc udział w reklamach zasiadając na widowni. W pewnym momencie nieoczekiwanie zyskuje sławę za sprawą jednego z programów, który wychwycił jego osobę. Od tej pory jego żywot nie jest taki sam jak przedtem. Niestety sama fabuła nie jest tak intrygująca jak mogłaby się z opisu wydawać. O ile nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim pomysłem i realizacją filmu, to niestety w tym przypadku nie wyszło to za dobrze. Produkcja trwa około półtorej godziny, jednak nic sensownego tutaj nie zostało w tym czasie przedstawionego. Zamiast relaksu i odprężenia podczas seansu dostałam coś dość irytującego, co miałam ochotę stosunkowo szybko wyłączyć. Nie miałam co do tej produkcji zbyt wysokich oczekiwań a po prostu ogromnie się wynudziłam gdy to oglądałam... Jednak gdybym nie zobaczyła tego do końca nie mogłabym was przed tym ostrzec.
Gra aktorska niestety mnie nie zachwyciła. Miałam wrażenie, że w większości przypadków aktorzy byli wręcz speszeni obecnością kamery i nie grali zbyt naturalnie. Amanda Seyfried czy Ed Helms wypadli w swoich rolach co najwyżej przeciętnie, choć to i tak momentami zbyt pochlebne określenie co do tego w jaki sposób tutaj zagrali. Najlepiej wypadł Adam Levine, znany z zespołu Maroon 5, jednak zagrał on jedynie dalszoplanową postać, przez co jego osoba niewiele mogła wnieść pozytywnego do całej produkcji.
"The Clapper" to jeden z najprawdopodobniejszych tytułów, który trafi na listę TOP10 najgorszych filmów obejrzanych przeze mnie w 2018 roku. Jestem pewna, że nigdy więcej nie go obejrzę i nie radzę wam go oglądać nawet po raz pierwszy. Na prawdę jest dużo więcej dobrych filmów, nawet jeśli potrzebujecie 'odmóżdżacza' dla zabicia czasu.
Eddie zarabia na życie biorąc udział w reklamach zasiadając na widowni. W pewnym momencie nieoczekiwanie zyskuje sławę za sprawą jednego z programów, który wychwycił jego osobę. Od tej pory jego żywot nie jest taki sam jak przedtem. Niestety sama fabuła nie jest tak intrygująca jak mogłaby się z opisu wydawać. O ile nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim pomysłem i realizacją filmu, to niestety w tym przypadku nie wyszło to za dobrze. Produkcja trwa około półtorej godziny, jednak nic sensownego tutaj nie zostało w tym czasie przedstawionego. Zamiast relaksu i odprężenia podczas seansu dostałam coś dość irytującego, co miałam ochotę stosunkowo szybko wyłączyć. Nie miałam co do tej produkcji zbyt wysokich oczekiwań a po prostu ogromnie się wynudziłam gdy to oglądałam... Jednak gdybym nie zobaczyła tego do końca nie mogłabym was przed tym ostrzec.
Gra aktorska niestety mnie nie zachwyciła. Miałam wrażenie, że w większości przypadków aktorzy byli wręcz speszeni obecnością kamery i nie grali zbyt naturalnie. Amanda Seyfried czy Ed Helms wypadli w swoich rolach co najwyżej przeciętnie, choć to i tak momentami zbyt pochlebne określenie co do tego w jaki sposób tutaj zagrali. Najlepiej wypadł Adam Levine, znany z zespołu Maroon 5, jednak zagrał on jedynie dalszoplanową postać, przez co jego osoba niewiele mogła wnieść pozytywnego do całej produkcji.
"The Clapper" to jeden z najprawdopodobniejszych tytułów, który trafi na listę TOP10 najgorszych filmów obejrzanych przeze mnie w 2018 roku. Jestem pewna, że nigdy więcej nie go obejrzę i nie radzę wam go oglądać nawet po raz pierwszy. Na prawdę jest dużo więcej dobrych filmów, nawet jeśli potrzebujecie 'odmóżdżacza' dla zabicia czasu.
Moja ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz