Film opowiada trzy historie. Pierwsza dzieje się w XVI wieku. Hiszpański
konkwistador Tomas Creo z polecenia królowej, na punkcie której
szaleje, poszukuje legendarnego Drzewa Życia. Druga dzieje się
współcześnie. Tomas Creo, naukowiec, maniakalnie poszukuje lekarstwa dla
swojej chorej na raka żony. Trzecia to już wiek XXVI. Astronauta Tom
próbuje pojąć tajemnicę życia i odpowiedzieć na pytania postawione przez
jego poprzednie wcielenia: Co byłoby, gdybym mógł żyć wiecznie i kochać
wiecznie tę samą kobietę?
Obejrzałam już dwa filmy tego reżysera, a mianowicie "Czarny łabędź" oraz "Requiem dla snu". Oba zrobiły na mnie ogromne wrażenie, a jako, że na moim dysku również i ten oczekiwał na swoją kolej zabrałam się wreszcie za oglądanie z nadzieją na dobre kino.
Film jest niebanalny, zmuszający widza do myślenia w trakcie seansu. Przedstawione są trzy z pozoru różne historie przedstawione z teoretycznie różnej perspektywy, lecz łączy je jedno - chęć pomocy ukochanej. Moim zdaniem treść która została przedstawiona jest niejednoznaczna, każdy może ją zrozumieć na swój sposób. Moim zdaniem ciężko zdefiniować jednoznacznie co reżyser chciał przekazać w tym filmie. Każdy wyciągnie z niego swoje własne wnioski, przemyślenia. Jedyną sceną, która wzbudziła we mnie śmiech, była prawie na samym końcu gdy główny aktor "pokrył się" trawą.
Gra aktorska - nic złego nie mogę napisać w tym przypadku. Aktorzy spisali się wspaniale w swoich rolach, w które się wcielali. Żadna postać nie była niepotrzebna, nikt nie zagrał drętwo. Ciężko mi jest kogokolwiek wymienić z zasług w tym filmie, dla mnie każdy aktor tutaj spisał się na prawdę nieźle. Muzyka i scenografia dobrane bardzo dobrze do całego obrazu.
Dla mnie film jest wart obejrzenia, choć nie jest aż tak dobry na tle tych, które już widziałam. Przynajmniej w przypadku tego reżysera. Zapewne znajdą się zwolennicy tej produkcji, którzy będą wychwalać ten film pod każdym względem, jak i tzw. 'hejterzy' lecz moim zdaniem trzeba samemu obejrzeć aby wyrobić sobie opinię na temat tego filmu.
Film jest niebanalny, zmuszający widza do myślenia w trakcie seansu. Przedstawione są trzy z pozoru różne historie przedstawione z teoretycznie różnej perspektywy, lecz łączy je jedno - chęć pomocy ukochanej. Moim zdaniem treść która została przedstawiona jest niejednoznaczna, każdy może ją zrozumieć na swój sposób. Moim zdaniem ciężko zdefiniować jednoznacznie co reżyser chciał przekazać w tym filmie. Każdy wyciągnie z niego swoje własne wnioski, przemyślenia. Jedyną sceną, która wzbudziła we mnie śmiech, była prawie na samym końcu gdy główny aktor "pokrył się" trawą.
Gra aktorska - nic złego nie mogę napisać w tym przypadku. Aktorzy spisali się wspaniale w swoich rolach, w które się wcielali. Żadna postać nie była niepotrzebna, nikt nie zagrał drętwo. Ciężko mi jest kogokolwiek wymienić z zasług w tym filmie, dla mnie każdy aktor tutaj spisał się na prawdę nieźle. Muzyka i scenografia dobrane bardzo dobrze do całego obrazu.
Dla mnie film jest wart obejrzenia, choć nie jest aż tak dobry na tle tych, które już widziałam. Przynajmniej w przypadku tego reżysera. Zapewne znajdą się zwolennicy tej produkcji, którzy będą wychwalać ten film pod każdym względem, jak i tzw. 'hejterzy' lecz moim zdaniem trzeba samemu obejrzeć aby wyrobić sobie opinię na temat tego filmu.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz