Piorun jest gwiazdą Hollywood – psim aktorem, który wciela się w postać
superbohatera. Kiedy przypadkowo trafia do Nowego Jorku i rozpoczyna
podróż przez cały kraj, wierzy, że rzeczywiście posiada magiczne moce –
tak jak grana przez niego postać. Dzięki tej niezwykłej przygodzie i
pomocy dwójki wiernych przyjaciół – bezdomnej kotki i uzależnionego od
telewizji chomika, Bolt odkryje, że aby być prawdziwym bohaterem nie
potrzeba cudownych mocy, ani magii.
Ostatnimi czasu w sobotni poranek w tv leciało kilka animacji. Zastanawiałam się pomiędzy "Zaplątani" a właśnie "Piorunem". Jako, że pierwszą z nich już oglądałam postanowiłam obejrzeć sobie tę drugą. Nie wiem czy był to dobry wybór ale stwierdziłam, że warto zobaczyć 'coś nowego'.
Owa animacja jest ciężka do opisania. Niby przyjemnie się ogląda, jest się z czego pośmiać i niesie ze sobą przesłanie. Jednak czy to wystarczy aby zrobić ogromne wrażenie na widzu? Niestety nie w moim przypadku... O dziwo, pomimo raczej pozytywnych odczuć po seansie czuję raczej niedosyt aniżeli pełne zachwytu odczucia i radość, że wreszcie obejrzałam bajkę idealną. Jedynie w stu procentach 'zauroczyłam' się kotką Marlenką. Jej postać, czy się ją polubiło czy nie, została stworzona bardzo dobrze.
Animacja raczej dla zabicia czasu i relaksu na koniec tygodnia aniżeli zachwytu nad wszelkimi elementami jakie można w niej dostrzec.
Animacja raczej dla zabicia czasu i relaksu na koniec tygodnia aniżeli zachwytu nad wszelkimi elementami jakie można w niej dostrzec.
Moja ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz