Urodzona na początku XX wieku piękna Adaline jako dwudziestolatka ulega
wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. To co wydaje się
spełnieniem marzeń o nieśmiertelności, z czasem przynosi dramatyczne
konsekwencje. Adaline musi się ukrywać przed władzami, które chcą poddać
ją eksperymentom. Wciąż podróżując, zmieniając tożsamość traci kontakt z
najbliższymi, którzy starzeją się na jej oczach. Ta pełna przygód i
dramatycznych wydarzeń podróż przez życie Adaline trwa przez cały niemal
XX wiek. To życie jest fantastycznie wręcz interesujące, kolorowe,
niezwykłe ale także bardzo samotne. W końcu Adaline znajduje miłość, dla
której warto wyrzec się nawet nieśmiertelności. Ale czy to możliwe?
"Wiek Adaline" to film o którym było ostatnio dość głośno. Czytałam i słyszałam od znajomych wiele pozytywnych opinii o tej produkcji. Jednak podchodziłam do niej z pewną obawą, że nie docenię tego co podoba się tylu osobom.
Zapewne znajdą się osoby, które chciałyby się nigdy nie zestarzeć. Jednak czy rzeczywiście warto? Historia przedstawiona w tym filmie jest ciekawie pociągnięta. Jedynie przeszkadzały mi wątki typowo romansowe przez co były momenty zbyt przesłodzone. Miałam właśnie przez to czasem wrażenie, że film przeznaczony bardziej dla nastolatek niż szerszego grona odbiorców. Nie zmienia to faktu, że całość wypada na plus.
Gra aktorska - najbardziej podobał mi się w tym filmie Harrison Ford. Co prawda zagrał mniejszą rolę w tym filmie lecz jak dla mnie wypadł najlepiej. To właśnie wątek z nim podobał mi się najbardziej. Reszta aktorów też bardzo dobrze sobie poradziła.
Film bardzo mi się podobał. Nie był idealny ale przyjemnie się go oglądało. W tym przypadku krążące pozytywne opinie są w pełni zasłużone.
Moja ocena: 8/10.
To już wiem, co w najbliższym czasie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńWarto obejrzeć :)
Usuń