W tym roku Lara Jean i Peter nie chcą dłużej udawać związku. Przecież już nie są parą na niby!
Oficjalnie przeżywają swoje "prawdziwe pierwsze razy" - pocałunek,
randkę i Walentynki. Nastolatce towarzyszą złożone emocje, ponieważ musi
odnaleźć siebie w tej nowej sytuacji. Teraz Lara potrzebuje bardziej
niż kiedykolwiek sióstr Kitty i Margot, przyjaciółki Chris i swojej nowej powierniczki sekretów - Stormy. Ale kiedy John Ambrose,
inny adresat jednego ze starych listów miłosnych Lary Jean, pojawia się
w jej życiu, sama musi stawić czoła prawdziwemu dylematowi: czy można
zakochać się w dwóch chłopakach jednocześnie?
Książka "P.S. Wciąż cię kocham" Jenny Han, choć była lekka, łatwa i przyjemna, to miała pewien wątek, który nie do końca mi odpowiadał. Byłam natomiast ogromnie ciekawa jak zostanie to rozwiązane w filmie, więc w wolny wieczór zdecydowałam się na jego obejrzenie. Nie spodziewałam się jednak tego jak bardzo twórcy będą w stanie zepsuć tę historię...
W tej części mamy przedstawione dalsze losy Lary Jean i Petera. Tym razem jednak chcą stworzyć prawdziwy związek, a nie tylko go udawać. Jednak na przeszkodzie do ich szczęścia mogą stanąć im inne osoby. Niestety w wersji filmowej historia, którą poznałam w książce została spłycona i ma według mnie zupełnie inny wydźwięk. Zdaję sobie sprawę, że ciężko przedstawić treść powieści w ekranizacji jeden do jednego, lecz tutaj pominięto zbyt wiele, tworząc jakby alternatywną historię. Z co najmniej kilkunastu zachować Petera, które nie były całkowicie fair wobec Lary Jean przedstawili jedynie jedno, prawie całkowicie wybielając jego zachowanie. Natomiast dziewczynie jakby przypisali prawie całe zło, które wpływało na ich związek i jakby tylko ona ponosiła winę za to co się tam działo. Nie zostało ukazane to dlaczego Lara Jean mogła mieć pewne wątpliwości co do intencji swojego chłopaka i jak rozwijały się jej myśli i uczucia wobec Johna Ambrose. Zarówno Peter jak i Lara Jean nie zawsze zachowywali się wobec siebie we właściwy sposób, jednak ukazanie nieodpowiedniego zachowania tylko jednej strony było według mnie złe. Moim zdaniem twórcy wprowadzili do tej historii zbyt wiele zmian, co całkowicie zaburzyło wydźwięk tego co poznałam w książce. Na plus jest na pewno to, że ten wątek, który irytował mnie w powieści w filmie nie był aż tak mocno ukazany, jednak jest to zbyt mały pozytywny akcent w porównaniu do tego co zostało tutaj zrobione...
Gra aktorska niestety nie zrobiła na mnie aż tak dobrego wrażenia jak w przypadku pierwszej części, natomiast i tak jest to według mnie najmocniejszy atut całego tego filmu. Najbardziej spodobała mi się Holland Taylor w roli Stormy. Jako jedyna miałam wrażenie, że próbuje coś wyciągnąć ze swojej postaci i jak najciekawiej ją ukazać. Niestety reszta miała swoje lepsze i gorsze momenty, lecz nie zachwyciła mnie nie aż tak bardzo bym mogła napisać o nich coś więcej pozytywnego.
"Do wszystkich chłopców: P.S. Wciąż cię kocham" to moim zdaniem zły film. Miało być przyjemnie a przez tę ingerencję w historię, którą znałam z książki, poziom mojej złości na to co zrobili z minuty na minutę tylko się powiększał. Żałuję, że poszło to w złą stronę, bo film miał pewne zadatki do bycia lepszym od książki...
Moja ocena: 3/10.
Nie czytała książki...ale skoro film jest do bani to sobie odpuszczę, bo może powieść uda mi się kiedyś poznać.
OdpowiedzUsuńMoże gdybym nie czytała książki to mój odbiór tego filmu byłyby inny. Jednak znam historię z powieści i jestem tą ekranizacją strasznie rozczarowana...
Usuń