wtorek, 7 marca 2017

'Trzeźwe potwory' (Grabbers, 2012) - film






Malownicza, irlandzka wioska rybacka zostaje opanowana przez krwiopijcze stwory z morza. Mieszkańcy, na których czele stoi lokalny policjant O'Shea (Richard Coyle) oraz jego pomocnica Lisa (Ruth Bradley), odkrywają, że jedyna osoba, która przeżyła atak potworów była pijana. Jak się okazuje, alkohol działa toksycznie i je odstrasza. Bogaci w tą wiedzę wszyscy jednomyślnie postanawiają się upić, by przetrwać inwazję. 











     Tytuł tego filmu gdzieś mi kiedyś mignął i dodałam go do listy "chcę zobaczyć". Natknęłam się na niego ponownie na filmwebie, przypominając sobie wreszcie o nim. Po pierwszym napadzie śmiechu gdy przeczytałam jego opis, do oglądania tego filmu podeszłam z pewną rezerwą. Szczerze byłam trochę zdziwiona, że to nie w Polsce została nakręcona ta produkcja, choć polski akcent jednak był :).
     Małą wioskę zaczynają atakować wodne potwory. Gdy okazuje się, że alkohol działa na nie toksycznie zaczyna się wśród ludności wielka libacja. Wyglądała ona trochę jak pierwsza wielka impreza studentów pierwszego roku, którzy wreszcie wyrwali się spod pieczy rodziców. Wiecie, gdy można wreszcie odkrywać działanie napojów wyskokowych i poznaje się własne granice tolerancji przyjmowanego płynu. Było wiele absurdalnych scen, jednak czego się właściwie spodziewać po grupie ludzi, która nabzdryngoliła się ile wlezie. Najbardziej spodobała mi się scena z ubijaniem potwora przez policjantów i tego gostka lubującego się w National Geographic. O dziwo postacie nie były wtedy jeszcze aż tak pijane, a przynajmniej nie poznali jeszcze zbawiennych właściwości procentów. Nie przemówiła jedynie do mnie scena pijackich wyznań miłosnych pomiędzy głównymi bohaterami. Całe szczęście nie doprowadziłam się jeszcze nigdy do tego stanu, aby wyczyniać takie rzeczy, więc może dlatego też nie potrafię zrozumieć takiego zachowania ;). Natomiast z innych pozytywów - po obejrzeniu tego filmu aż naszła mnie ochota na wyjechanie na wyspę, na której był on kręcony, gdyż widoki były przepiękne.
     Gra aktorska o dziwo na bardzo dobrym poziomie. Według mnie najlepiej wypadła Ruth Bradley, wcielająca się w postać policjantki Lisy Nolan. Nie dziwi mnie fakt, że dostała za tę rolę nagrodę. Niby nic trudnego zagrać osobę pijaną, gorzej jest odegrać osobę trzeźwą będąc pijanym, ale za całą rolę myślę, że jej się należało. Z postaci drugoplanowych najbardziej polubiłam postać Barreta, granego przez Lalor Roddy. Jest to postać takiego typowego pijaczka, ale bohater idealnie został wpasowany w ten film i bez niego film prawdopodobnie straciłby wiele uroku.
     Nie jest to komedia tak dobra jak chociażby "Za jakie grzechy, dobry Boże?". Natomiast jest to produkcja dużo lepsza niż oglądane przeze mnie ostatnio "Złe mamuśki", czy typowa polska produkcja tego typu. Nie nazwałabym tego filmu horrorem, było w nim zbyt mało elementu zaskoczenia czy przerażających efektów. Osobiście nie miałam po seansie żadnych koszmarów. Przyznaję, że nie jest to zbyt ambitne kino ale idealnie wpasował się w moje oczekiwania co do odmóżdżającego filmu.
     Moja ocena: 7/10.

2 komentarze:

  1. Tytuł sobie zapisałam - zaciekawił mnie ten film, choć jest bez szału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest na tyle specyficzny, że może się nie spodobać każdemu. No i zależy z jakim nastawieniem się go ogląda :D.

      Usuń

Related Posts with Thumbnails