Po śmierci ukochanej żony emerytowany profesor pogrąża się w depresji.
Przypadkiem poznaje młodą nauczycielkę tańca, która zmienia jego
podejście do życia.
Opis oraz zdjęcie z portalu www.filmweb.pl
Sezon urlopowo-wakacyjny w pełni, wysokie temperatury a ja zamiast byczyć się na plaży nadal poszukuję dobrego dramatu, który wywoła u mnie wiele skrajnych emocji. Tym razem padło na "Ostatnia miłość pana Morgana".
Starszy pan, który po śmierci swojej ukochanej żony popada w depresję. Podstawa filmu, którą można często spotkać, jednak nie każdemu reżyserowi udaje się dobrze rozwinąć temat. W tym przypadku, gdyby nie jeden element, byłby to dla mnie bardzo dobry dramat. Niestety próba wciągnięcia wątku miłosnego, o dziwo akurat nie pomiędzy głównymi bohaterami, był zupełnie nie potrzebny. Ponoć znajdziemy w tym filmie również elementy komedii - ja ich niestety w ogóle nie dostrzegłam. Sam film bardzo wzruszający, dający do myślenia.
Gra aktorska - tutaj mam problem z oceną. Były momenty, gdzie aktorzy wypadli na prawdę świetnie, a były również sceny, w których Ci sami aktorzy wyglądali jak połamani. Jedynie Michael Caine, wcielający się w tytułowego Pana Morgana utrzymywał wysoki poziom przez całą produkcję.
Film jest na prawdę dobry, jednak nadal nie jest to produkcja jakiej bym oczekiwała, która by mnie zadowoliła w stu procentach. Pomimo to polecam, film warto obejrzeć.
Moja ocena: 8/10.
Michael Caine z reguły nie zawodzi. Bardzo lubię tego aktora.
OdpowiedzUsuńZ chęcią obejrzę inne filmy z tym aktorem :).
Usuń