Ali,
dziewczyna z małego miasteczka obdarzona wspaniałym głosem, decyduje
się na ucieczkę od codziennych trudów i niepewnej przyszłości i podąża
za swoimi marzeniami do Los Angeles. Po serii niepowodzeń, Ali natyka
się przypadkiem na The Burlesque Lounge, majestatyczny, ale podupadający
teatr, wystawiający rewię. Szokujące kostiumy i śmiała choreografia
zachwycają Ali. Zdeterminowana i nieugięta dziewczyna dostaje pracę
kelnerki od Tess, właścicielki klubu i gwiazdy rewii. Wkrótce potem zaprzyjaźnia się z jedną z tancerek, znajduje wroga w zazdrosnej o jej talent gwiazdce, i zdobywa uczucie Jacka, barmana i muzyka. Dzięki pomocy kierownika sceny i skrywającego swoją tożsamość płciową gospodarza show,
Ali pokonuje drogę od baru na scenę. Jej spektakularny głos przywraca
The Burlesque Lounge jego dawną świetność, a w międzyczasie pojawia się
charyzmatyczny przedsiębiorca z atrakcyjną propozycją...
Zabierając się za oglądanie filmu sama nie wiedziałam czego chce. Dramatu dobrego nie mogłam odnaleźć, na komedię nie miałam ochoty. Padło na "Burleskę" z Cher oraz Christiną Aguilerą w rolach głównych.
Fabuła - mam wrażenie, że już coś podobnego było. Pomysł zaczerpnięty jakby z dwóch filmów, czyli od "Moulin Rouge!" oraz "Wygrane marzenia". Swego czasu byłam nimi zafascynowana, jednak "co za dużo to niezdrowo". W tej produkcji nie znajdziemy nic odkrywczego. Dwie godziny filmu, który jest zlepkiem innych, wcześniej nakręconych, które zrobiły pewną 'furorę'. Dla mnie zbyt długi i nie przedstawiający żadnych nowych elementów, które wcześniej nie byłyby już dostępne.
Gra aktorska trzeba przyznać, że nie najgorsza. Może nie była ona na wysokim poziomie jednak nie odpychała od siebie drętwotą. Na plus piosenki w wykonaniu głównych bohaterek. Sam typ muzyki jakie wykonują na pewno nie będzie się podobał wszystkim ale głos mają na prawdę dobry.
Pomimo, że nie miałam wygórowanych oczekiwań, właściwie prawie żadnych, nie porwał mnie ten film. Przez większość czasu raczej ziewałam niż oglądałam z zapartym tchem. Tylko nieliczne sceny można uznać za ciekawe.
Fabuła - mam wrażenie, że już coś podobnego było. Pomysł zaczerpnięty jakby z dwóch filmów, czyli od "Moulin Rouge!" oraz "Wygrane marzenia". Swego czasu byłam nimi zafascynowana, jednak "co za dużo to niezdrowo". W tej produkcji nie znajdziemy nic odkrywczego. Dwie godziny filmu, który jest zlepkiem innych, wcześniej nakręconych, które zrobiły pewną 'furorę'. Dla mnie zbyt długi i nie przedstawiający żadnych nowych elementów, które wcześniej nie byłyby już dostępne.
Gra aktorska trzeba przyznać, że nie najgorsza. Może nie była ona na wysokim poziomie jednak nie odpychała od siebie drętwotą. Na plus piosenki w wykonaniu głównych bohaterek. Sam typ muzyki jakie wykonują na pewno nie będzie się podobał wszystkim ale głos mają na prawdę dobry.
Pomimo, że nie miałam wygórowanych oczekiwań, właściwie prawie żadnych, nie porwał mnie ten film. Przez większość czasu raczej ziewałam niż oglądałam z zapartym tchem. Tylko nieliczne sceny można uznać za ciekawe.
Moja ocena: 4/10.
Rzeczywiście, fabuła tego filmu nie jest zbyt oryginalna, ale pamiętam, że oglądałam go z przyjemnością. Widać było, że reżyser położył nacisk na wokalne umiejętności Aquilery.
OdpowiedzUsuńNie chce umniejszać zdolnościom wokalnym artystki, jednak gdybym film tylko z tego względu miała oglądać to bym sobie jej piosenkę puściła ;).
Usuń