Życie dr Alice Howland, wykładowczyni Uniwersytetu Columbii, jest spokojne, ustabilizowane i szczęśliwe. Wraz z mężem ma troje dorosłych i dorastających dzieci – Annę, Toma i najmłodszą – Lydię.
I kiedy wydaje się, że nic nie zmąci rodzinnego szczęścia, mająca
drobne problemy z pamięcią Alice otrzymuje druzgocącą diagnozę – choruje
na rzadką odmianę dziedzicznego Alezheimera. Dramat paraliżuje życie
rodziny, Anna jest matką bliźniąt, a każde z dzieci Alice jest zagrożone
chorobą.
Jako, że ponoć stereotypowa kobieta zmienną jest, to jednego dnia czasem mam nastrój na tak zwany odmóżdżacz a po chwili na dobry dramat, horror czy jeszcze inny gatunek. Tak było tym razem i u mnie. Wreszcie trafiłam na bardzo zachwalany film "Motyl Still Alice". Po jego obejrzeniu nie dziwię się tylu pozytywnym recenzjom. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych filmów jakie do tej pory widziałam!
Fabuła z początku może wydawać się mało interesująca. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie z opisu filmu. Jednak przedstawienie historii osoby cierpiącej na Alezheimera oraz tego jaki ma ona wpływ na życie tej osoby oraz najbliższych w tym filmie jest na wysokim poziomie. Jako osoba, która ma w rodzinie osobę cierpiącą na tę chorobę, choć może nie utrzymywałam z nią ostatnio jakichś bardzo mocnych kontaktów, wiem jak straszna może być ona dla otoczenia. A co dopiero dla osób, które w bardzo mocnym stopniu są związane z taką osobą. Historia bardzo ciekawie przedstawiona, wbrew pozorom trzymająca w napięciu i wywołująca wiele emocji. Zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych.
Gra aktorska - prawie wszyscy, z wyjątkiem jednej aktorki, wypadli na prawdę nieźle. Julianne Moore wcielająca się w postać Alice zagrało mistrzowsko. Z resztą nie tylko ona wypadła bardzo dobrze. Nie wiem tylko kto i dlaczego wpadł na ten pomysł aby do tak dobrego filmu wziąć Kristen Stewart. Jak dla mnie jest ona nadal strasznie drętwa i nie pasowała zupełnie do tej produkcji. Mimika na jej twarzy ograniczała się jedynie do "co ja robię tu?". Żadnych emocji ani czegokolwiek co mogłoby przekonać widza do jej postaci.
Film z czystym sercem mogę polecić. Gdyby nie ta jedna aktorka film zasłużyłby nawet na miano mojego ulubionego filmu wszechczasów. Jednak pomimo to polecam tę produkcję!
Moja ocena: 10/10.
Książka ciągle przede mną. Przepadam za J. Moore, więc film dla mnie obowiązkowy :)
OdpowiedzUsuńO książce nie słyszałam ale film - mistrzostwo :).
UsuńOd czasu do czasu lubię tego typu produkcje więc chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz tym filmem.
Usuń