Popularny pisarz nie może się otrząsnąć po rozwodzie. W tym samym czasie jego nastoletnie dzieci przeżywają pierwsze miłości.
Pierwsze zdanie może wyglądać na trochę dziwne odnośnie ogólnej oceny ale... pierwsze piętnaście minut tego filmu oglądałam przez prawie... dwie godziny. Jakoś nie mogłam wciągnąć się w ten film i każde zajęcie wydawało się być ciekawsze. Jednak bardzo się cieszę, że udało mi się przemóc przez ten początek.
Pomimo zwięzłego opisu znalezionego na portalu uważam, że jest ono wystarczające, na tyle by nie zdradzić zbyt dużo elementów fabuły i pozostawić widzowi pewien element zaskoczenia. Każde kolejne zdanie może w pewnym stopniu zdradzać zbyt wiele robiąc ten film zbyt przewidywalnym. Dla niektórych ten opis może być zbyt małą zachętą ale na prawdę fabuła w końcu wciąga. "Bez miłości ani słowa" to film idealnie wyważony, znajdziemy tutaj elementy zarówno komedii jak i dramatu obyczajowego. Te dwa gatunki są w tej produkcji bardzo dobrze ze sobą połączone, całe szczęście nie w tandetny sposób.
Aktorzy dobrani do swoich ról bardzo dobrze. Nie grali oni bardzo sztucznie, jakby za karę, a z bardzo dobrym wyczuciem wcielali się w rolę. Może mało na temat ale przez większość filmu patrzyłam też z zazdrością na gęste włosy aktorki Lily Collins :D. Muzyka dobrana idealnie, bardzo dobrze dopełniając całą produkcję.
Pomimo niezbyt udanego początku szczerze polecam ten film. Warto poświęcić półtorej godziny (chyba, że ktoś będzie miał tak trudne początki jak ja ;)) na ten film. Idealny na każdą porę roku czy dnia.
Moja ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz