Młoda żona wprowadza się do imponującej
posiadłości męża, gdzie musi poradzić sobie ze złowrogą gosposią i
namacalną obecnością poprzedniej, zmarłej pani domu.
Niedawno skończyłam powieść Daphne du Maurier pt. "Rebeka" i idąc za ciosem postanowiłam obejrzeć w małym odstępie czasu jej ekranizację z 2020 roku dostępną na Netflixie. Miałam wobec tego filmu spore oczekiwania i niestety nieco mnie on rozczarował...
Młoda kobieta będąca towarzyszką starszej Pani van Hopper, poznaje przystojnego Maxima de Wintera. Relacja między tym dwojgiem zaczyna się rozwijać i dość szybko postanawiają wziąć ślub i zamieszkują w przepięknej posiadłości Manderley, która skrywa pewne tajemnice. Sama historia była mi już bardzo dobrze znana z powieści, jednak jej filmowe wykonanie średnio mnie do siebie przekonało. Mam wrażenie, że było ono tutaj bardzo chaotyczne, a przez mocne okrojenie części dość ważnych szczegółów sprawiało niedopracowanego. Gdyby nie fakt, że czytałam książkę to z tej produkcji nie dowiedziałabym co kierowało niektórymi osobami i co przyczyniło się do pewnych wydarzeń. Moim zdaniem tutaj został nieco zaburzony ciąg przyczynowo-skutkowy co odebrało mi trochę radości z samego seansu. Niemniej jednak znalazły się elementy, które mi się podobały. Na pewno na plus dla mnie były przepiękne widoki i mimo pewnych nieścisłości wciągająca fabuła.
Gra aktorska w moim odczuciu jest na całkiem przyzwoitym poziomie. Każda postać została bardzo dobrze ukazana i oddane były emocje, choć okrojone, które im towarzyszyły. Z chęcią zobaczę tych aktorów w innych produkcjach i mam nadzieję, że niebawem będę miała ku temu okazję.
"Rebeka" w filmowej wersji niestety nie zrobiła na mnie aż tak dobrego wrażenia jak jej powieściowy pierwowzór. Niemniej nie żałuję, że obejrzałam ten film, gdyż mam teraz pełne porównanie obu wersji. Z braku lepszego pomysłu na wieczór można obejrzeć ten film, lecz polecam najpierw przeczytanie książki Daphne du Maurier, by móc lepiej zrozumieć tę historię.
Moja ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz