Nominowani do Oscara Jake Gyllenhaal i Anne Hathaway wystąpili razem w seksownej, wyjątkowo śmiesznej i pozytywnie uzależniającej komedii. Hathaway
rozjaśnia ekran wcielając się w postać uduchowionej Maggie, która w
osobie Jamiego – uroczego sprzedawcy Viagry rozpoznaje swoją drugą
połówkę. Oboje szybko decydują się na związek bez zobowiązań i szybko
odkrywają, że łączy ich wielka, seksualna chemia, która raz za razem
wstrząsa ich sypialnią. Jednak bez względu na to, jak bardzo chcą
zachować status swojego związku, Maggie i Jamie padają ofiarą
najsilniejszego narkotyku... miłości!
Czasem nachodzi mnie ochota na obejrzenie filmu z danym aktorem. Nie mam wtedy sprecyzowanego gatunku, tylko po prostu chciałabym zobaczyć jakąś produkcje z daną osobą. Tym razem padło na film "Miłość i inne używki" z Anne Hathaway w roli głównej.
Fabuła ciężka do opisania w kilku słowach. Czasem mam problem aby choć trochę przedstawić historię tak aby nie zaspojlerować widzom. Sądzę, że musi Wam wystarczyć opis wyżej. Sama nie wiem czego się spodziewałam ale niestety ten film mnie nie porwał. Niby było kilka sytuacji śmiesznych jak na komedię przystało. Miało miejsce więcej raczej żartów sytuacyjnych, słownych, czyli takich jakie lubię. Jednak dramatem, bo między innymi tak został zaklasyfikowany, bym nie nazwała. Za mało było tego typu sytuacji abym była pod tym względem usatysfakcjonowana. Same dialogi, pomimo tych nielicznych które bywały śmieszne, niestety były jakby niedopracowane.
Gra aktorska również mnie zawiodła. Teoretycznie odtwórczyni głównej żeńskiej roli nie była całkowicie drętwa i rażąca w tym filmie lecz spodziewałam się po aktorce czegoś lepszego. Sytuację ratuje Jake Gyllenhaal, który wypadł na prawdę dobrze.
Film nie należy do ambitnych. Osobiście trochę się rozczarowałam, choć nie miałam spektakularnych oczekiwań wobec niego. Nie potrafię napisać czy warto go oglądać. Zapewne znajdą się osoby na których zrobi ten film wrażenie lecz ja do tego grona nie należę.
Fabuła ciężka do opisania w kilku słowach. Czasem mam problem aby choć trochę przedstawić historię tak aby nie zaspojlerować widzom. Sądzę, że musi Wam wystarczyć opis wyżej. Sama nie wiem czego się spodziewałam ale niestety ten film mnie nie porwał. Niby było kilka sytuacji śmiesznych jak na komedię przystało. Miało miejsce więcej raczej żartów sytuacyjnych, słownych, czyli takich jakie lubię. Jednak dramatem, bo między innymi tak został zaklasyfikowany, bym nie nazwała. Za mało było tego typu sytuacji abym była pod tym względem usatysfakcjonowana. Same dialogi, pomimo tych nielicznych które bywały śmieszne, niestety były jakby niedopracowane.
Gra aktorska również mnie zawiodła. Teoretycznie odtwórczyni głównej żeńskiej roli nie była całkowicie drętwa i rażąca w tym filmie lecz spodziewałam się po aktorce czegoś lepszego. Sytuację ratuje Jake Gyllenhaal, który wypadł na prawdę dobrze.
Film nie należy do ambitnych. Osobiście trochę się rozczarowałam, choć nie miałam spektakularnych oczekiwań wobec niego. Nie potrafię napisać czy warto go oglądać. Zapewne znajdą się osoby na których zrobi ten film wrażenie lecz ja do tego grona nie należę.
Moja ocena: 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz