To niezwykła historia miłosna zainspirowana życiem artystów Einara i Gerdy Wegener (w tych rolach Eddie Redmayne i Alicia Vikander),
których małżeństwo i praca zostają poddane próbie, kiedy Einar decyduje
się na operację zmiany płci i zostaje jedną z pierwszych na świecie
transgenderowych kobiet, Lili Elbe.
Tematyka filmu "Dziewczyna z portretu" średnio mnie interesowała, lecz nominacje w Oscarach dla 'najlepszego aktora pierwszoplanowego' oraz 'najlepszej aktorki drugoplanowej' (za co notabene Alicia Vikander otrzymała statuetkę) zachęciły mnie do obejrzenia tej produkcji.
Fabuła - tak jak napisałam we wstępie nie ona mnie najbardziej przyciągnęła do filmu. Jest on oparty na prawdziwej historii, która w tamtych czasach mogła być na prawdę kontrowersyjna. Sceny, które mi zapadły na dłużej w pamięci to te w których główny bohater stoi przed lustrem oraz pierwszy moment w którym pozował do portretu 'jako kobieta'. Pod tym względem nie potrafię napisać nic więcej, co by cokolwiek wniosło konstruktywnego do postu. Na pewno element, który można ocenić na plus to scenografia, która w pewien sposób oddawała klimat tamtych czasów.
Gra aktorska - moim zdaniem słusznie nominacje dostali Eddie Redmayne oraz Alicia Vikander do Oscara. Zagrali oni bardzo dobrze, a sam dobór głównego aktora do roli w którą się wcielał - rewelacyjny. Bardzo dobrze wpasował się on w rolę w tym filmie. Nie oglądałam jeszcze "Zjawy" ale w tym momencie jestem zdziwiona, że to właśnie nie Redmayne dostał statuetkę. Natomiast aktor który wcielał się w postać Hansa, czyli Matthias Schoenaerts, w każdej scenie przypominał mi Putina :D. Może to siła sugestii po przeczytanym komentarzu ale muszę się z nim zgodzić.
Pomimo tematyki, która może nie zainteresuje każdego film uważam za wart obejrzenia. Bardzo dobrzy aktorzy i scenografia to tylko (a może aż?) dwa dzięki którym widz nie powinien być zawiedziony. Fabuła jest tutaj elementem spornym. Nawet jeśli mi ona nie podeszła to i tak polecam obejrzenie tej produkcji.
Fabuła - tak jak napisałam we wstępie nie ona mnie najbardziej przyciągnęła do filmu. Jest on oparty na prawdziwej historii, która w tamtych czasach mogła być na prawdę kontrowersyjna. Sceny, które mi zapadły na dłużej w pamięci to te w których główny bohater stoi przed lustrem oraz pierwszy moment w którym pozował do portretu 'jako kobieta'. Pod tym względem nie potrafię napisać nic więcej, co by cokolwiek wniosło konstruktywnego do postu. Na pewno element, który można ocenić na plus to scenografia, która w pewien sposób oddawała klimat tamtych czasów.
Gra aktorska - moim zdaniem słusznie nominacje dostali Eddie Redmayne oraz Alicia Vikander do Oscara. Zagrali oni bardzo dobrze, a sam dobór głównego aktora do roli w którą się wcielał - rewelacyjny. Bardzo dobrze wpasował się on w rolę w tym filmie. Nie oglądałam jeszcze "Zjawy" ale w tym momencie jestem zdziwiona, że to właśnie nie Redmayne dostał statuetkę. Natomiast aktor który wcielał się w postać Hansa, czyli Matthias Schoenaerts, w każdej scenie przypominał mi Putina :D. Może to siła sugestii po przeczytanym komentarzu ale muszę się z nim zgodzić.
Pomimo tematyki, która może nie zainteresuje każdego film uważam za wart obejrzenia. Bardzo dobrzy aktorzy i scenografia to tylko (a może aż?) dwa dzięki którym widz nie powinien być zawiedziony. Fabuła jest tutaj elementem spornym. Nawet jeśli mi ona nie podeszła to i tak polecam obejrzenie tej produkcji.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz