Bill (James Belushi) i mała Sue (Allison Porter)
włóczą się bez celu po całym kraju, ciągle nie mogąc znaleźć miejsca
dla siebie. Wreszcie na dłużej zatrzymują się w Chicago. Bill znajduje
sposób jak zorganizować darmową kolację. Udaje, że wpada pod koła
samochodu. Siedząca za kierownicą Grey Allison (Kelly Lynch)
jest przerażona nie na żarty. W rewanżu za potłuczenie zaprasza Billa i
Sue do restauracji. W trakcie sutego obiadu Bill przedstawia swoje
dramatyczne koleje losu. Poruszona do głębi panna Grey nabiera coraz
więcej sympatii do nowych przyjaciół. Zaprasza Billa i Sue do swego
domu. Jeszcze nie wie, że tak niewinnie wyglądająca Sue to istne
diablątko w dziecięcej skórze.
Film po raz pierwszy widziałam jako małe dziecko. Później, w ciągu swojego życia, kilkukrotnie znów go oglądałam i za każdym razem robił na mnie pozytywne wrażenie. Dzisiaj ponownie leciał ten film w telewizji i z sentymentu ponownie go obejrzałam. Jakie mam wrażenie po seansie? Muszę przyznać, że jako jeden z nielicznych nadal mi się podoba.
Fabuła filmu kręci się wokół małej Zuzanny z niesfornymi lokami na głowie. Pod tym uroczym wyglądem kryje się jednak mały diabełek, który może dać człowiekowi popalić. Można zapewne powiedzieć wiele złego o tym filmie lecz dla mnie jest on tak pozytywny i ciepły, że uwielbiam do niego wracać. Dla mnie jest to jeden z lepszych filmów familijnych, który nie traci na wartości oraz ciągle tak samo dobrze się ogląda. Na przestrzeni lat różne elementy odbieram tutaj inaczej ale nie zmienia to ogólnego optymistycznego odczucia po seansie.
Gra aktorska pozostawia trochę do życzenia. Nie był to element najmocniejszy w tym filmie, choć nie było też tragedii. Ot taka nijakość, bez zachwytów ani psioczenia na drętwote aktorów. Najbardziej podobała mi się jedynie aktorka wcielająca się w tytułową bohaterkę, czyli Alisan Porter jako Zuzia.
Dla mnie "Niesforna Zuzia" to jeden z lepszych filmów familijnych, pomimo tego, że nie lubię takiej ckliwości, która wystąpiła w końcówce filmu. Są tu pewne wady ale bardzo przyjemnie mi się ogląda. Potrafi dać człowiekowi odrobinę ciepła w te chłodne dni.
Fabuła filmu kręci się wokół małej Zuzanny z niesfornymi lokami na głowie. Pod tym uroczym wyglądem kryje się jednak mały diabełek, który może dać człowiekowi popalić. Można zapewne powiedzieć wiele złego o tym filmie lecz dla mnie jest on tak pozytywny i ciepły, że uwielbiam do niego wracać. Dla mnie jest to jeden z lepszych filmów familijnych, który nie traci na wartości oraz ciągle tak samo dobrze się ogląda. Na przestrzeni lat różne elementy odbieram tutaj inaczej ale nie zmienia to ogólnego optymistycznego odczucia po seansie.
Gra aktorska pozostawia trochę do życzenia. Nie był to element najmocniejszy w tym filmie, choć nie było też tragedii. Ot taka nijakość, bez zachwytów ani psioczenia na drętwote aktorów. Najbardziej podobała mi się jedynie aktorka wcielająca się w tytułową bohaterkę, czyli Alisan Porter jako Zuzia.
Dla mnie "Niesforna Zuzia" to jeden z lepszych filmów familijnych, pomimo tego, że nie lubię takiej ckliwości, która wystąpiła w końcówce filmu. Są tu pewne wady ale bardzo przyjemnie mi się ogląda. Potrafi dać człowiekowi odrobinę ciepła w te chłodne dni.
Moja ocena: 7/10.
Oglądałam ten film kilkukrotnie - całkiem przyjemna odskocznia od produkcji o trudniejszej tematyce. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :).
Usuń