"Magiczna opowieść o przystojnym Irlandczyku Syracusie (Colin Farrell), który pewnego dnia wyławia z morza piękną i niezwykle tajemniczą dziewczynę (Alicja Bachleda-Curuś). Mieszkańcy pobliskiej wioski przekonani są, że kobieta jest mityczną nimfą – Ondine. Wiedziony uczuciem o niespotykanej mocy Irlandczyk zakochuje się w odnalezionej przez siebie niezwykłej dziewczynie."
Przyznaję się bez bicia, że film obejrzałam ze względu na cały ten nagłośniony romans Bachledy-Curuś z Farrel’em. Nie oczekiwałam cudów od tego filmu, nie nastawiałam się, że będzie to jakiś mega hit. Może przez moje nastawienie ten film nie wydawał się być taki zły, a co więcej spodobał mi się. Bachleda dobrze zagrała swoją rolę, nawet Colin Farrel za którym nie przepadam, nie był aż tak irytujący. Fabuła dość ciekawa (w porównaniu do innych ‘Hollywodzkich’ produkcji które są ciągle promowane), chociaż zakończenie trochę banalne. I jak zwykle na co zwracam uwagę na filmach – sceneria?. Bardzo piękne widoki, aż po tym filmie miałam ochotę wybrać się na wycieczkę do Irlandii. Ogólnie może nie jest ten film rewelacyjny jednak przy większości filmów w dzisiejszych czasach ma potencjał i może zaciekawić. Ja od siebie daję 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz