Ona – Gretta (Knightley), początkująca piosenkarka i kompozytorka, znalazła się w Nowym Jorku, bo towarzyszy swemu chłopakowi (Levine) – wziętemu muzykowi, negocjującemu kontrakt życia. Są piękni, szczęśliwi, bogaci, świat zdaje się leżeć u ich stóp! On (Ruffalo), mieszkający od lat na Manhattanie producent muzyczny, powoli traci kontakt z rzeczywistością… Rozstał się z żoną (Keener), jego kontakt z dorastającą córką (Steinfeld)
słabnie, a do tego właśnie wyrzucono go z pracy. Wizyta w małej
knajpie, w której występuje Gretta, na zawsze odmieni życie tych dwojga…
Tytuł filmu "Zacznijmy od nowa" kołatał mi się w głowie już od jakiegoś czasu. Jako, że gra w nim Keira Knightley postanowiłam w końcu dać mu szansę i mając wolną chwilę obejrzeć. Chyba moje wyobrażenie na temat tej produkcji było zbyt duże i miałam zbyt wysokie oczekiwania, choć i tak uważam ją za całkiem udaną.
Młoda Gretta żyje w cieniu swojego chłopaka Dave'a. Oboje są związani z muzyką jednak to on, jak dotąd, osiąga większe sukcesu niż jego partnerka. Życie bohaterki zmienia się pod wpływem jednej niepozornej chwili. Gretta daje krótki występ w podrzędnej knajpce, gdzie wyhaczył ją znany producent muzyczny. Historia dla mnie dość nietypowa, nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak pociągniętą akcją. I nie chodzi mi tu o sam opis który tutaj przedstawiłam, lecz samo jej rozwinięcie. Wbrew pozorom nie ma tutaj dużo wątków romansowych, które mogłyby zniszczyć całą przyjemność oglądania. Muzyka, która jest tutaj dość znacznym elementem, została wpleciona w przystępny sposób i większość utworów przypadła mi do gustu. Nie jestem znawcą pod tym względem jednak były one przyjemne dla mojego ucha :).
Gra aktorska całkiem przyzwoita, jednak o dziwo najmniej pasował mi Adam Levine w swojej roli. Spodziewać by się mogło, że nie ma on problemu z występowaniem przed kamerą czy publicznością, jednak niektóre sceny w których występował były dla mnie bardzo nienaturalne. W szczególności te w których dochodziło do "zbliżeń" między nim a Keirą.
Biorąc pod uwagę ogół całkiem to przyjemnie mi się oglądało ten film. Nie wiem czy powrócę do niego po raz kolejny, jednak nie żałuję, że wreszcie go zobaczyłam. Moim zdaniem jest to produkcja idealna na weekend, w szczególności na te aktualnie panujące upały.
Młoda Gretta żyje w cieniu swojego chłopaka Dave'a. Oboje są związani z muzyką jednak to on, jak dotąd, osiąga większe sukcesu niż jego partnerka. Życie bohaterki zmienia się pod wpływem jednej niepozornej chwili. Gretta daje krótki występ w podrzędnej knajpce, gdzie wyhaczył ją znany producent muzyczny. Historia dla mnie dość nietypowa, nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak pociągniętą akcją. I nie chodzi mi tu o sam opis który tutaj przedstawiłam, lecz samo jej rozwinięcie. Wbrew pozorom nie ma tutaj dużo wątków romansowych, które mogłyby zniszczyć całą przyjemność oglądania. Muzyka, która jest tutaj dość znacznym elementem, została wpleciona w przystępny sposób i większość utworów przypadła mi do gustu. Nie jestem znawcą pod tym względem jednak były one przyjemne dla mojego ucha :).
Gra aktorska całkiem przyzwoita, jednak o dziwo najmniej pasował mi Adam Levine w swojej roli. Spodziewać by się mogło, że nie ma on problemu z występowaniem przed kamerą czy publicznością, jednak niektóre sceny w których występował były dla mnie bardzo nienaturalne. W szczególności te w których dochodziło do "zbliżeń" między nim a Keirą.
Biorąc pod uwagę ogół całkiem to przyjemnie mi się oglądało ten film. Nie wiem czy powrócę do niego po raz kolejny, jednak nie żałuję, że wreszcie go zobaczyłam. Moim zdaniem jest to produkcja idealna na weekend, w szczególności na te aktualnie panujące upały.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz