Billy Hope ciężką pracą osiągnął wszystko, czego można oczekiwać od życia. Ma piękną i kochającą żonę (McAdams),
uroczą córkę i wielkie osiągnięcia na ringu. Choć wydaje się to
niemożliwe, w ciągu jednego dnia traci wszystko. Billy sięga dna, a
jedynym sposobem, by się od niego odbić, jest rozpoczęcie wszystkiego od
nowa. Wsparcie znajduje na sali treningowej prowadzonej przez
emerytowanego pięściarza i trenera najtwardszych bokserów amatorów
(zdobywca Oscara Forest Whitaker).
Dzięki jego wsparciu, Billy rozpoczyna największą walkę swojego życia,
która ma przynieść mu odkupienie i zwrócić zaufanie bliskich.
Najważniejsze stracie odbędzie się jednak poza ringiem.
"Do utraty sił" to film, który już od jakiegoś czasu chciałam obejrzeć. Pomimo tematyki sportowej, która szczerze powiedziawszy tak średnio mnie interesuje, miałam nadzieję, że mi się spodoba. Czytałam tak wiele pozytywnych opinii o tej produkcji, że wreszcie postanowiłam wyrobić sobie swoją własną opinię.
Billy Hope osiągnął już chyba wszystko - wspaniała żona, szczyt kariery bokserskiej, urocza córeczka. Jednak seria kilku niefortunnych zdarzeń doprowadza do tego, że główny bohater stacza się na dno. Jak to często bywa w tego typu filmach, wszystko musi zostać przedstawione bardzo emocjonalnie, aby móc chwycić widza za serce. Akcja, która zapowiadała się ciekawie została zastąpiona psychologiczno-emocjonalną gadką, która niekoniecznie mi się spodobała. Droga głównego bohatera, który znów stara się osiągnąć sukces po tym jak stoczył się na dno, moim zdaniem jest zbyt oczywista, mało intrygująca. Odniosłam wrażenie, że poszli po najmniejszej linii oporu aby tylko przyciągnąć widza spragnionego ckliwego filmu. Choć wiele mogę zarzucić złego temu filmowi, to nie jest to najgorsza produkcja jaką w życiu oglądałam. Całkiem dobrze, choć nie z zapartym tchem, mi się go oglądało. Pomimo późnej pory jaką włączyłam ten film nie usnęłam podczas seansu, więc na prawdę nie było najgorzej.
Gra aktorska jest chyba najlepszym elementem tego filmu. Choć początkowo podchodziłam dość sceptycznie do obsady, która została wybrana, to jednak Jake Gyllenhaal idealnie wpasował się w rolę. Również Oona Laurence, która wcielała się w postać Leili Hope, córki głównego bohatera, podniosła poziom gry aktorskiej wśród młodego pokolenia. Jedyną aktorką, która nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia, to zachwalana przez wielu Rachel McAdams. Spodziewałam się po niej dużo lepszego kunsztu aktorskiego, fenomenalnie zagranej roli. Niestety wątpię abym zapamiętała tę postać jako jedną z bardziej wybitnych w jej karierze.
Moim zdaniem film "Do utraty sił" nie jest zły. Ma on ogromny potencjał, choć reżyser podszedł do tematu zbyt emocjonalnie. Nie wiem czy to jest dobre określenie, ale zostały wyeksponowane jedynie te, które mogą przyciągnąć masę ludzi i zrobić hit kinowy aniżeli produkcję, która zmusi człowieka do myślenia i "zryje widzowi banie". Dobrze się ogląda ten film lecz czegoś mi tutaj zabrakło.
Billy Hope osiągnął już chyba wszystko - wspaniała żona, szczyt kariery bokserskiej, urocza córeczka. Jednak seria kilku niefortunnych zdarzeń doprowadza do tego, że główny bohater stacza się na dno. Jak to często bywa w tego typu filmach, wszystko musi zostać przedstawione bardzo emocjonalnie, aby móc chwycić widza za serce. Akcja, która zapowiadała się ciekawie została zastąpiona psychologiczno-emocjonalną gadką, która niekoniecznie mi się spodobała. Droga głównego bohatera, który znów stara się osiągnąć sukces po tym jak stoczył się na dno, moim zdaniem jest zbyt oczywista, mało intrygująca. Odniosłam wrażenie, że poszli po najmniejszej linii oporu aby tylko przyciągnąć widza spragnionego ckliwego filmu. Choć wiele mogę zarzucić złego temu filmowi, to nie jest to najgorsza produkcja jaką w życiu oglądałam. Całkiem dobrze, choć nie z zapartym tchem, mi się go oglądało. Pomimo późnej pory jaką włączyłam ten film nie usnęłam podczas seansu, więc na prawdę nie było najgorzej.
Gra aktorska jest chyba najlepszym elementem tego filmu. Choć początkowo podchodziłam dość sceptycznie do obsady, która została wybrana, to jednak Jake Gyllenhaal idealnie wpasował się w rolę. Również Oona Laurence, która wcielała się w postać Leili Hope, córki głównego bohatera, podniosła poziom gry aktorskiej wśród młodego pokolenia. Jedyną aktorką, która nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia, to zachwalana przez wielu Rachel McAdams. Spodziewałam się po niej dużo lepszego kunsztu aktorskiego, fenomenalnie zagranej roli. Niestety wątpię abym zapamiętała tę postać jako jedną z bardziej wybitnych w jej karierze.
Moim zdaniem film "Do utraty sił" nie jest zły. Ma on ogromny potencjał, choć reżyser podszedł do tematu zbyt emocjonalnie. Nie wiem czy to jest dobre określenie, ale zostały wyeksponowane jedynie te, które mogą przyciągnąć masę ludzi i zrobić hit kinowy aniżeli produkcję, która zmusi człowieka do myślenia i "zryje widzowi banie". Dobrze się ogląda ten film lecz czegoś mi tutaj zabrakło.
Moja ocena: 6/10.
Zastanawiałam się kiedyś nad obejrzeniem tego filmu, ale tematyka niezbyt mi odpowiadała ;)
OdpowiedzUsuńNie ma co się zmuszać. Nie jest to tak wspaniały film o który wspominałoby się przez lata.
UsuńLubię McAdams, więc choćby dla niej chciałabym obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńJa ją kojarzę tylko z tego filmu. Może w innym lepiej wypadła ;).
Usuń