środa, 3 lipca 2013

"Imię i nazwisko zastrzeżone" Jane Sigaloff


 
Lizzie Ford jest ekspertem od spraw damsko-męskich. Miłość i seks w wielkim mieście nie mają dla niej żadnych tajemnic. Na łamach poczytnego londyńskiego tygodnika odpowiada na listy zawiedzionych i skrzywdzonych, rozmawia też ze słuchaczami, prowadząc lubianą audycję radiową. Jej sprawy osobiste także wydają się zmierzać w dobrym kierunku - po wielu latach nieudanych poszukiwań nareszcie może się wtulić w opiekuńcze ramiona Tego Jedynego - Matta Bakera, czarującego geniusza reklamy, który przekonuje do siebie nawet niechętną mężczyznom jej najlepszą przyjaciółkę. Lizzie nie zdaje sobie sprawy, że cudowny kochanek coś przed nią ukrywa. Nie podejrzewa również, że zwykły list od czytelniczki, tylko z pozoru anonimowej, omal nie doprowadzi do groźnego w skutkach skandalu. Przyjdzie jej zmierzyć się z elementarnymi prawdami na temat życia, miłości i wierności... 
Tył książki


 

Autor:Sigaloff Jane
Tytuł oryginalny: Name & address withheld
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Żółtowska Weronika
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2002
Rok pierwszego wydania polskiego: 2003
Liczba stron: 288



     Książkę wzięłam znów w bibliotece, gdyż na stancji nie zdążyłam jej przeczytać a w szale pakowania nie chciałam wywieźć jej 300km od miejsca właściwego jej pobytu wzięłam ją raz jeszcze u siebie w mieście. Był to bardzo duży błąd... 
      Fabuła nie jest ciekawa. Książka opowiada o dziewczynie, która zakochała się w facecie żonatym, który, jak twierdzi, że nie kocha już żony. Czyli historia o miłosnym trójkąciku. Żadnych innych wątków nie znajdziemy. Czyli prawie 300 stron pierdolenia o temacie, który może wkurwiać. Mam swoją niezbyt pochlebną opinię na temat dziewczyn spotykających się z żonatymi facetami, a na domiar złego z nimi sypiającymi. A czytanie jeszcze o takowych jest istną katorgą. Zrozumiałabym gdyby to był jakiś wątek poboczny a nie główny. A pisanie tylko o tym, jeszcze w tak irytujący sposób jest dla mnie niezrozumiałe... 
     Wszyscy bohaterowie to za przeproszeniem pierdołowate cioty. Każdy z nich czuje się ofiarą losu, ale wszyscy chcą się zachowywać jak bohaterowie którzy mają uratować świat i mamy im jeszcze za to dziękować na kolanach i obdarowywać codziennie prezentami za ich czyny. Jak dla mnie jest to śmiech na sali. Wszyscy w tej książce są prawie identyczni i niczym się nie wyróżniają z tłumu. Jak dla mnie wygląda to na bardzo słabą kreatywność autorki, która nie potrafi nawet stworzyć różnorodnych bohaterów oraz ciekawych wątków.
     Styl autorki pozostawia wiele do życzenia. Niby można szybko przeczytać tą książkę. Mi się udało w jeden dzień ale jakie katusze przeżywa czytelnik - i to nie te pozytywne związane z kończącą się książką ale przez całą pozycję podczas czytania tego czegoś...

"(...) spiętrzonych na regale sensacyjnych powieści drugorzędnego pisarzyny Johna Grishama, (...)"*

     Na ten moment przeczytałam tylko jedną książkę Johna Grishama, więc ciężko nazwać mnie jego najwierniejszą fanką. Jednak nie nazwałabym go również "drugorzędnym pisarzyną". Ogólnie niezbyt mi się podoba ocenianie innych pisarzy w książkach - to nie są recenzje. Nie wiem co autorka piła/brała/paliła podczas pisania tej książki ale takiego gówna dawno nie czytałam. Jeśli ocenia tak słabo Grishama to powinna również mieć trochę samokrytyki do samej siebie i tej powieści nigdy nikomu nie pokazywać, o wydawaniu jej nie wspominając. Dzięki temu można by zaoszczędzić czas, potrzebny na przeczytanie tego stwora oraz pieniędzy, jeśli ktoś to coś zakupił. 
     W książce którą wypożyczyłam na domiar złego znalazła się masa literówek, błędów językowych, stylistycznych. Tutaj jednak chyba wina tłumacza i osoby odpowiedzialnej za korektę a nie autorki. Sama nie piszę i nie wysławiam się za każdym razem poprawną polszczyzną w rewelacyjny sposób, ale nie zabieram się za pisanie książek i ich redagowanie**. Przez tą masę błędów, fabuły oraz stylu autorki całość ciężko się czytało. Musiałam się wspomóc piwem, żeby się trochę znieczulić i być w stanie przez tą książkę przebrnąć. 
     Osobiście radzę omijać tą pozycję szerokim łukiem. Szkoda, że to coś jest określane mianem literatury kobiecej. Dla mnie jako młodej kobiety jest to wręcz obraza... 
     Moja ocena: 0/10



* J. Sigaloff, Imię i nazwisko zastrzeżone, Wydawnictwo Axel Springer, Warszawa 2005, s. 31



** Bloga założyłam w sumie po to, żeby właśnie poprawić te umiejętności - mam nadzieję, że widać jakiś progres w porównaniu z pierwszymi recenzjami zamieszczonymi na blogu a tymi teraźniejszymi :). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails