W weekend przypadający na święto 4 lipca, pięciu przyjaciół z
dzieciństwa spotyka się po 30 latach, aby wziąć udział w pogrzebie
ukochanego trenera koszykówki. Wraz z rodzinami zatrzymują się w domku
nad jeziorem należącym do zmarłego trenera. Przyjaciele na nowo
przeżywają szkolne czasy, nabijają się z siebie i usiłują pokazać
dzieciom, że można się bawić tak jak za dawnych czasów.
Z powodu niezbyt dobrego humoru spowodowanego nadal leżącym śniegiem na zewnątrz, pomimo kalendarzowej wiosny, postanowiłam obejrzeć coś co powinno mnie rozweselić. I oto padło na komedię "Duże dzieci", w reżyserii Dennisa Dugan'a.
Film opowiada o grupie przyjaciół, którzy spotykają się po latach na pogrzebie swojego dawnego trenera koszykówki. Fabuła raczej dość kiepska. Jak dla mnie dość mało się działo. Można było przewidzieć to co się będzie działo, żadnych ciekawych zwrotów akcji. Jedyne co było w tym filmie śmieszne to niektóre dialogi pomiędzy bohaterami. Dla mnie nie jest to idealnie zrealizowana produkcja pod względem merytorycznym.
Teraz okazja na obsmarowanie gry aktorskiej głównych bohaterów. Można by rzecz, że gwiazdą filmu był Adam Sandler. I chyba tylko on najlepiej poradził sobie z grą aktorską. Faceci grali dla mnie na przeciętym poziomie a najgorzej wypadły grające tam babeczki. Raziły mnie trochę ich "umiejętności" w tym filmie, a raczej ich brak. Część scen w ich wykonaniu straaaasznie sztuczna. Albo po prostu zbytnio wybrzydzam ;).
To co mi się podobało w tym filmie to dobrze dobrana sceneria oraz tak zwany soundtrack. Fajnie zostały dopasowane do koncepcji filmu oraz podczas większości scen. Trochę podczas oglądania poprzez niektóre elementy przypominało mi się własne dzieciństwo, latanie jak szalone po lesie :P.
Pomimo moich narzekań mogę ocenić ten film całkiem pozytywnie. Nie jest to totalne Hollywoodzkie badziewie, które często są produkowane i rozprzestrzeniane do niewiadomo jak dużej liczby innych państw. Jednak też jako całość nie zachwyca na tyle, żeby dać bardzo wysoką notę.
Teraz okazja na obsmarowanie gry aktorskiej głównych bohaterów. Można by rzecz, że gwiazdą filmu był Adam Sandler. I chyba tylko on najlepiej poradził sobie z grą aktorską. Faceci grali dla mnie na przeciętym poziomie a najgorzej wypadły grające tam babeczki. Raziły mnie trochę ich "umiejętności" w tym filmie, a raczej ich brak. Część scen w ich wykonaniu straaaasznie sztuczna. Albo po prostu zbytnio wybrzydzam ;).
To co mi się podobało w tym filmie to dobrze dobrana sceneria oraz tak zwany soundtrack. Fajnie zostały dopasowane do koncepcji filmu oraz podczas większości scen. Trochę podczas oglądania poprzez niektóre elementy przypominało mi się własne dzieciństwo, latanie jak szalone po lesie :P.
Pomimo moich narzekań mogę ocenić ten film całkiem pozytywnie. Nie jest to totalne Hollywoodzkie badziewie, które często są produkowane i rozprzestrzeniane do niewiadomo jak dużej liczby innych państw. Jednak też jako całość nie zachwyca na tyle, żeby dać bardzo wysoką notę.
Moja ocena: 6/10.
Kiedyś lubiłem Sandlera, ale w pewnym momencie, po entym filmie, w którym odnosiło się wrażenie, że gra tą samą postać, zacząłęm go już mieć po dziurki w nosie :-P Stoczył się aktorsko :-D
OdpowiedzUsuńOsobiście na tą chwilę z Sandlerem obejrzałam tylko dwa filmy więc jeszcze nie 'przeoglądałam' się go :).
Usuń