Na usilne prośby swoich córek Walt Disney obiecuje zrealizować film na
podstawie ich ulubionej książki "Mary Poppins" autorstwa P. L. Travers.
Nie wie jednak, że spełnienie przyrzeczenia zajmie mu 20 lat. Aby
uzyskać prawa do ekranizacji Walt musi stawić czoła zgryźliwej,
bezkompromisowej pisarce, która nie zamierza patrzeć, jak jej ukochana
niania-czarodziejka jest masakrowana w trybach hollywoodzkiej machiny.
Jednak w miarę spadku sprzedaży książki i pogarszania się sytuacji
finansowej, Travers godzi się pojechać do Los Angeles, aby wysłuchać
planów adaptacji. Na te dwa krótkie tygodnie w 1961 Walt Disney wytacza
najcięższą artylerię. Uzbrojony w oszałamiające storyboardy i radosne
piosenki braci Sherman Walt przypuszcza frontalny atak na P.L. Travers,
jednak rozeźlona autorka nie ugina się pod presją. Wkrótce potem
filmowiec bezradnie obserwuje, jak prawa do książki zaczynają wymykać mu
się z ręki...
"Ratując pana Banksa" to film, który wyszedł niedawno do kin i zrobiło się o nim od razu stosunkowo głośno. Jednak czy jest wart tego całego szumu jaki się wokół niego zrobił? Na pewno znajdzie się wielu przeciwników jak i zwolenników tego filmu - mi się on po prostu podobał :).
Film przedstawia burzliwe relacje pomiędzy autorką książek z Mary Poppins P.L. Travers a Waltem Disney'em. Nie spodziewałam się wielkiego szału, jednak zostałam pozytywnie zaskoczona. Historia oparta na faktach, przedstawiona nieco w dramatyczny sposób, z elementami komedii. Wszystkie sceny dawały pewien obraz sytuacji. Można było dzięki nim zrozumieć pewne postępowania bohaterów. Nie było scen, które by się dłużyły, męczyły odbiorcę filmu. Pomimo, że produkcja trwała prawie dwie godziny nie nudziłam się podczas oglądania.
Sceneria oraz muzyka bardzo dobrze dobrane, tworząc spójną całość. Natomiast obsada aktorska - element, który chyba nigdy nie zadowoli w stu procentach wszystkich. O ile odtwórcy głównych ról - Tom Hanks oraz Emma Thompson, zagrali według mnie bardzo dobrze to irytował mnie strasznie Colin Farrell. Mogę nie być obiektywna, jednak ostatnimi czasy mnie on po prostu denerwuje. Może i grał dobrze, jednak milej by było gdyby go nie było ;). Reszta aktorów całkiem dobrze sobie poradziła. Nawet wśród najmłodszych nie znajdziemy sytuacji w których grali by strasznie drętwo.
Podsumowując, moim zdaniem warto zobaczyć ten film. Jest to, wbrew pozorom, bardzo pozytywna produkcja, którą miło jest obejrzeć, niezależnie od pory roku, dnia czy liczby osób z którymi chcemy ją obejrzeć.
"Ratując pana Banksa" to film, który wyszedł niedawno do kin i zrobiło się o nim od razu stosunkowo głośno. Jednak czy jest wart tego całego szumu jaki się wokół niego zrobił? Na pewno znajdzie się wielu przeciwników jak i zwolenników tego filmu - mi się on po prostu podobał :).
Film przedstawia burzliwe relacje pomiędzy autorką książek z Mary Poppins P.L. Travers a Waltem Disney'em. Nie spodziewałam się wielkiego szału, jednak zostałam pozytywnie zaskoczona. Historia oparta na faktach, przedstawiona nieco w dramatyczny sposób, z elementami komedii. Wszystkie sceny dawały pewien obraz sytuacji. Można było dzięki nim zrozumieć pewne postępowania bohaterów. Nie było scen, które by się dłużyły, męczyły odbiorcę filmu. Pomimo, że produkcja trwała prawie dwie godziny nie nudziłam się podczas oglądania.
Sceneria oraz muzyka bardzo dobrze dobrane, tworząc spójną całość. Natomiast obsada aktorska - element, który chyba nigdy nie zadowoli w stu procentach wszystkich. O ile odtwórcy głównych ról - Tom Hanks oraz Emma Thompson, zagrali według mnie bardzo dobrze to irytował mnie strasznie Colin Farrell. Mogę nie być obiektywna, jednak ostatnimi czasy mnie on po prostu denerwuje. Może i grał dobrze, jednak milej by było gdyby go nie było ;). Reszta aktorów całkiem dobrze sobie poradziła. Nawet wśród najmłodszych nie znajdziemy sytuacji w których grali by strasznie drętwo.
Podsumowując, moim zdaniem warto zobaczyć ten film. Jest to, wbrew pozorom, bardzo pozytywna produkcja, którą miło jest obejrzeć, niezależnie od pory roku, dnia czy liczby osób z którymi chcemy ją obejrzeć.
Moja ocena: 8/10.
Lubię takie pozytywne produkcje, czemu nie.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńZgadzam się, że film był bardzo pozytywny, gdyby jednak nie było tych retrospekcji, które przypominały mi filmy, które telewizja lubi emitować w niedzielne popołudnia byłoby wspaniale:)
OdpowiedzUsuń