Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Opis z okładki książki
Autor: E. L. James
Tytuł oryginalny:
Fifty Shades of Grey
Język oryginalny:
angielski
Tłumacz:
Wiśniewska Monika
Kategoria:
Literatura piękna
Gatunek:
literatura współczesna zagraniczna
Forma:
powieść
Rok pierwszego wydania:
2011
Rok pierwszego wydania polskiego:
2012
Liczba stron: 608
Liczba stron: 608
Książka o której wszyscy mówią a wpadła mi przypadkiem w ręce w Biedronce. Jako, że była za połowę ceny z okładki stwierdziłam, że szkoda nie wziąć. Pomimo dość niskiej ceny był to ogromny błąd. Osobiście nie rozumiem fenomenu tej książki...
Bogaty, zabójczo przystojny biznesmen Christian Grey, ze skłonnościami do sado-maso 'zakochuje się' w studentce literatury Anie. Bohaterowie jak dla mnie bardzo irytujący. Anastasia bardzo naiwna jak na swój wiek, a Christian to zaborczy facet, który chce posiadać kobiety na własność i sprawować nad wszystkim kontrolę. Ta dwójka spotyka się i teoretycznie powinno zacząć się robić ciekawie. Jednak zawsze jest jakieś "ale". Fabuły ten twór moim zdaniem nie posiada. Opisy scen erotycznych dość ubogie (ewentualnie ja jestem jakaś oziębła :P), choć trzeba przyznać, że gdyby niektóre sceny bardziej rozwinąć byłoby całkiem interesująco. Właściwie w powieści nic się ciekawego nie dzieje - latają sobie wypasionym sprzętem Christiana albo jak to ciągle główny bohater określał "pieprzą się".
Irytujący jest również język jakim została owa książka napisana. Jest on bardzo ubogi. W książce o zabarwieniu erotycznym (bo erotykiem tego raczej nie da się nazwać) można by się spodziewać, że będzie dość ostry. Określenia "O Święty Barnabo" padające z ust głównej bohaterki były bardzo drażniące podczas czytania, w szczególności, że występowały w tej pozycji czasem (nieliczne przypadki) przekleństwa.
Autorka nie popisała się w tej pozycji. Książka ma potencjał jednak został on stłumiony w zarodku. Porównywanie tej książki do "Zmierzchu" raczej nie jest dobrym pomysłem, choć na pewno jest dobrym chwytem marketingowym (bądź co bądź za historią Edwarda i Belli również nie przepadam, może rzeczywiście ze mną jest coś nie tak?).
Plusem tej pozycji może być fakt, że szybko się ją czyta i nie trzeba zbytnio przy niej się skupiać. Ot takie szybkie czytadło dla rozluźnienia, ewentualnie zabicia czasu.
Bogaty, zabójczo przystojny biznesmen Christian Grey, ze skłonnościami do sado-maso 'zakochuje się' w studentce literatury Anie. Bohaterowie jak dla mnie bardzo irytujący. Anastasia bardzo naiwna jak na swój wiek, a Christian to zaborczy facet, który chce posiadać kobiety na własność i sprawować nad wszystkim kontrolę. Ta dwójka spotyka się i teoretycznie powinno zacząć się robić ciekawie. Jednak zawsze jest jakieś "ale". Fabuły ten twór moim zdaniem nie posiada. Opisy scen erotycznych dość ubogie (ewentualnie ja jestem jakaś oziębła :P), choć trzeba przyznać, że gdyby niektóre sceny bardziej rozwinąć byłoby całkiem interesująco. Właściwie w powieści nic się ciekawego nie dzieje - latają sobie wypasionym sprzętem Christiana albo jak to ciągle główny bohater określał "pieprzą się".
Irytujący jest również język jakim została owa książka napisana. Jest on bardzo ubogi. W książce o zabarwieniu erotycznym (bo erotykiem tego raczej nie da się nazwać) można by się spodziewać, że będzie dość ostry. Określenia "O Święty Barnabo" padające z ust głównej bohaterki były bardzo drażniące podczas czytania, w szczególności, że występowały w tej pozycji czasem (nieliczne przypadki) przekleństwa.
Autorka nie popisała się w tej pozycji. Książka ma potencjał jednak został on stłumiony w zarodku. Porównywanie tej książki do "Zmierzchu" raczej nie jest dobrym pomysłem, choć na pewno jest dobrym chwytem marketingowym (bądź co bądź za historią Edwarda i Belli również nie przepadam, może rzeczywiście ze mną jest coś nie tak?).
Plusem tej pozycji może być fakt, że szybko się ją czyta i nie trzeba zbytnio przy niej się skupiać. Ot takie szybkie czytadło dla rozluźnienia, ewentualnie zabicia czasu.
Moja ocena: 3/10. Może znajdzie się osoba, która mnie uświadomi na czym polega fenomen tej książki i jakim cudem stało się "to coś" bestsellerem?
Ja Cię nie uświadomię niestety :P
OdpowiedzUsuńI nie uważam tego za czytadło. Czytadłem może być Zmierzch, jakikolwiek by nie był jest lepszy od "tego czegoś" ;)
Hahah, "O święty Barnabo" to coś, co powaliło mnie na łopatki w recenzji tej książki, która ukazała się w magazynie "Książki". Z artykułu wynikało, że ktoś, kto tłumaczył to na polski miał niezłą inwencję twórczą jak porówna się język z oryginałem. Fajne, że zdecydowałaś się na wyrobienie własnej opinii o tym bestsellerze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam ale nie przeczytałam.A kupiłam ją tylko dlatego żeby zobaczyć dlaczego ma tak złe recenzje.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA mnie ta pozycja bardzo zaintrygowała, mam ją na swojej liście :)
OdpowiedzUsuńNapiszę to, co i na innych blogach, gdzie znajduje się recenzja tej książki. Absolutnie mnie nie ciągnie. To nie lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją, była beznadziejna, chyba najgorsza ze wszystkich jakie czytałam do tej pory ;/
OdpowiedzUsuń